24.01.2023
Wywiad z prof. B. Górką.

S. Obirek: W “Gazecie Lubuskiej” ukazał się materiał Sławomira Cenckiewicza, w którym deliberuje on nad przypadkiem agenta wywiadu hiszpańskiego o pseudonimie „Mario”, mającego skrywać Adama Michnika. 12 listopada ten materiał przekopiowały strony internetowe. Ja niedawno natknąłem się na tę sensację na portalu i.pl. Chciałbym porozmawiać z Tobą o tym przypadku.
B. Górka: O przypadku Adama Michnika oczywiście…
W ciągu ostatnich dwóch lat opublikowałeś dwie obszerne monografie naukowe. Przeprowadziłeś w nich weryfikację lustracji dwóch duchownych. W pierwszej udowodniłeś współpracę z SB jezuicie z Warszawy, w drugiej – oczyściłeś z zarzutu takiej współpracy jezuitę z Krakowa. Nie można Ci zarzucić jednostronnego podejścia do lustracji. I Twoje książki są odpowiedzią na nieodpowiedzialne lustracje przeprowadzone przez pracowników IPN.
To jest jedna strona medalu. Z drugiej strony moje książki nie powstałyby, gdyby nie instytucja IPN i wydatna pomoc jej pracowników.
Książka o jezuicie z Krakowa, o. Stefanie Filipowiczu, ukazała się jak wiesz w wersji angielskiej. Będą ją mogli sobie poczytać jezuici całego świata, a także Polonusi w USA, pośród których o. Stefan spędził ćwierć wieku. Zapewne do książki zaglądać będą pracownicy służb specjalnych świata znający język angielski.
To bardzo dobra wiadomość. S. Cenckiewicz znany jest z żywiołowej lustracji w mediach. Byłoby dobrze, gdyby beznamiętnie przeprowadził lustrację swojemu dziadkowi, oficerowi SB. Według internetowego katalogu funkcjonariuszy UB/SB kpt. Mirosław Cenckiewicz był oficerem organów bezpieczeństwa od 3 kwietnia 1945 r. do 30 kwietnia 1960 r. Do 1954 r. był oficerem śledczym. Pion śledczy, jak ci wiadomo, obsługiwał katownie resortu bezpieczeństwa.
Staszek, nie odpowiadamy za grzechy swoich rodziców, a tym bardziej dziadków. To w ustrojach totalitarnych grzebie się w życiorysach obywateli do czwartego pokolenia…
Daleki jestem od rozliczania wnuków za wyczyny dziadków. Zachęcam jednak wnuka, żeby część niespożytej energii lustracyjnej poświęcił na kompleksową monografię o dziadku a przy okazji o innym Cenckiewiczu, Alfredzie, który w katalogu IPN występuje jako kapral MO (1947‑1951). Z analizy porównawczej danych osobowych wynika, że obydwaj Cenckiewicze urodzili się w Kielcach i mają rodziców o tych samych imionach. Wygląda na to, że byli braćmi.
…
Sławomir Cenckiewicz od pewnego czasu bojkotowany przez media prawicowe, zmuszony do publikacji swoich rewelacji na Twitterze, obrał sobie za cel rozpoznawalną postać, redaktora Gazety Wyborczej. W ten sposób usiłuje się przebić do mediów pierwszego nurtu. W 2019 r. w podobny sposób przypomniał o swoim istnieniu, nagłaśniając rejestrację ks. Józefa Tischnera w kartotekach SB.
Nie śledzę aktywności medialnej naukowców, ale z tym twittem o ks. Józefie Tischnerze zostałem zapoznany niedawno, po publikacji książki o o. Stefanie Filipowiczu.
Możesz powiedzieć coś więcej?
Znana w krakowskim środowisku persona, zbulwersowana twittem S. Cenckiewicza, przesłała mi dossier sprawy z prośbą o zajęcie się. W tym dossier znajduje się, między innymi, list braci ks. Tischnera do S. Cenckiewicza („Pańskie postępowanie jest niegodziwością”), wypowiedź Kardynała S. Dziwisza („Wykluczam, aby ks. Tischner, ten wielki humanista mógł być konfidentem!”), wypowiedź Dziekana Wydz. Filozof. UJPII, prof. J. Jagiełły („Ks. Tischner był postacią kryształową”) i list Kardynała S. Dziwisza do braci ks. J. Tischnera („Czcigodna Rodzino Ks. prof. Józefa Tischnera”).
Czy nie warto zająć się tą sprawą? Ks. Józef Tischner był twoim profesorem.
Zgadza się, zdałem u niego z wyróżnieniem dwa egzaminy: z teorii poznania i z filozofii człowieka. Ale jestem tak „zawalony” robotą, że nie mam żadnych dodatkowych mocy przerobowych. Sądzę, że jeśli pracownik IPN wywołał to zawirowanie, to np. Oddział IPN w Krakowie powinien wziąć na swoje barki zadanie stworzenia Księdzu Profesorowi uczciwej, czyli rzetelnej i krytycznej „biografii” esbeckiej.
Nie śledzisz aktywności medialnej S. Cenckiewicza, ale zapewne znasz jego książki naukowe. Np. książkę o agenturalności Lecha Wałęsy czy biografię Anny Walentynowicz. Książkę o Annie Walentynowicz ośmieszył twój kolega z Wydziału Historycznego UG, prof. Igor Hałagida. Wykazał niezbicie, że Anna Walentynowicz była Ukrainką; ikona polskiej „Solidarności” – Ukrainką! Natomiast S. Cenckiewicz jako jej biograf nie dotarł do tego fundamentalnego faktu biograficznego! Kompromitacja.
Staszek, nie chciałbym na tym forum recenzować książek naukowych dr. hab. S. Cenckiewicza. Gdy idzie o kazus byłego prezydenta, dopowiadam: książka o nim ma dwóch autorów, drugim jest dr Piotr Gontarczyk.
Rozumiem, że również nie chcesz zamykać sobie możliwości recenzowania dorobku naukowego S. Cenckiewicza w trybie proceduralnym. Wróćmy do jego elaboratu medialnego o Adamie Michniku. Pełny tytuł brzmi: „Tajemniczy agent »Mario«. Co robił Michnik w agenturze wywiadu Hiszpanii?”
Jeśli tym „Mario” był Adam Michnik, to co robi jeszcze ta tajemniczość w tytule elaboratu? A owo pytanie należałoby zadać wywiadowi hiszpańskiemu, bo ta sprawa więcej mówi o nim, niż o Adamie Michniku.
Wiem, że masz za sobą rekonesans po rezydenturach wywiadu PRL, w: Rzymie, Lizbonie, Paryżu, Berlinie… Jakie wyniosłeś wrażenia z lektury materiałów wytworzonych przez te placówki wywiadowcze?
Interesują mnie lata osiemdziesiąte, po stanie wojennym. Działalność wywiadu PRL za pośrednictwem rezydentur była w tej epoce sparaliżowana w krajach NATO i EWG przez ich jednolite stanowisko w odniesieniu do reżymu W. Jaruzelskiego. Za tym zapewne poszło porozumienie służb specjalnych tych państw. Np. centrala wywiadu w Warszawie musiała zamknąć punkt operacyjny „Porto” w Lizbonie w 1982 r. Natomiast rezydentura w Paryżu, „Sekwana”, została wręcz zmiażdżona przez kontrwywiad francuski. Więcej swobody miała jedynie rezydentura w Rzymie, „Baszta”.
Paryż odgrywał bardzo ważną rolę w polityce zagranicznej PRL. Jaki charakter miało to ujarzmienie?
Szerzej o tym napiszę w książce, którą mam na warsztacie. Bardzo skutecznemu kontrwywiadowi francuskiemu wyszła naprzeciw dezercja w Paryżu sierżanta Henryka Bogulaka w lipcu 1982 r. W kraju ustalono listę około 70. oficerów wywiadu PRL rozsianych po świecie, zdekonspirowanych w wyniku tej ucieczki. W tym około 10 oficerów związanych z rezydenturą „Sekwana” w Paryżu. Pospieszna wymiana funkcjonariuszy wywiadu nie polepszyła położenia tej rezydentury, co odnotowano w raporcie w 1987 r. W tym samym raporcie zaznaczono, że „większość stanowisk przykrycia jest spalona”.
Kontrwywiad francuski neutralizował działania oficerów wywiadu, kiedy wystawiali nos poza ambasadę czy inne instytucje przykrycia, przez: „inwigilację, zastraszanie, prowokacje i deportacje” z Francji. Jednego z nich przydybali na moście nad Sekwaną i bujali nim nad wodą tak długo, aż odeszła mu ochota na działalność wywiadowczą na terenie Francji…
Z tego, co mówisz, potrzeba nowych, bardziej wnikliwych studiów, żeby odsłonić rzeczywisty stan wywiadu PRL po stanie wojennym spod medialnej powłoki bajkowego makijażu, nałożonego na historię wywiadu przez byłych jego funkcjonariuszy.
Mamy dwóch wybitnych specjalistów od historii i strategii wywiadu cywilnego PRL: dr. Witolda Bagieńskiego i dr. hab. Władysława Bułhaka. Ale oni są przeciążeni robotą a następców nie widać.
Ale rezydentury w Paryżu nie zamknięto. Jak zatem przedstawiała się jej efektywność np. na odcinku agenturalności?
Była to efektywność iluzoryczna, imitująca stan rzeczywisty. Oficerowie wywiadu zepchnięci przez francuski kontrwywiad do środowiska polskiego, w nim dokonywali „łapanki”. W pierwszej kolejności rejestrowali kolegów z ambasady – najczęściej bez ich wiedzy i zgody. Informacje pozyskiwane od kolegów dyplomatów, przy zakrapianych towarzyskich posiedzeniach, przekształcali w notatki operacyjne jako rzekomo pozyskane w trybie operacyjnym. I tak powstawała grupa współpracowników „placówkowych”. W pewnych momencie rezydentura miała ich na stanie aż 12. Podobną taktykę łowienia, udając pracowników dyplomacji, stosowali oficerowie wobec Polaków będących na stypendiach, stażu czy zatrudnionych w polskich przedstawicielstwach.
Domniemywam, że w ten sposób tworzysz podstawę pod analogię do aktywności hiszpańskiego wywiadu w Polsce.
Jak najbardziej. Rezydentury wywiadu państw kapitalistycznych były w krajach komunistycznych pod totalną kontrolą kontrwywiadu. W Polsce zajmował się tym pion II z Departamentem II MSW na czele. Nie ma tu miejsca, by rozwinąć wątek tzw. zabezpieczenia operacyjnego placówek dyplomatycznych państw kapitalistycznych.
Kontrwywiad PRL był bardzo sprawny, skoro zdobył 2000 stron dokumentacji z placówki wywiadu hiszpańskiego. Co wnika z krytycznej lektury papierów opublikowanych przez S. Cenckiewicza?
Prawdę mówiąc, te papiery mnie rozbawiły. Ale najpierw usytuujmy sprawę w kontekście historycznym. W. Jaruzelskiemu zależało na wyjściu z międzynarodowej izolacji. Drzwi do krajów zachodnich szeroko mógł mu otworzyć jedynie Jan Paweł II. Ale do papieża nie wypada przecież przybyć z „gołymi rękami”. Dlatego we wrześniu 1986 r. Czesław Kiszczak ogłosił amnestię dla wszystkich więźniów politycznych i zapewnił, że z powodów politycznych reżym nie będzie nikogo wsadzać do więzień. Wtedy ustalony był już termin pielgrzymki papieża (na czerwiec 1987 r.).
Ten wielki gest był tudzież całkowitym zaskoczeniem dla rządów krajów kapitalistycznych.
Amnestia zaskoczyła również ambasadorów PRL w krajach zachodnich i ułatwiła im pracę dyplomatyczną. Drugim przełomem była audiencja gen. W. Jaruzelskiego u papieża w styczniu 1987 r. Z perspektywy późniejszej można domniemywać, że papież, wskazując na reformy M. Gorbaczowa, wymógł na generale reformy społeczno-polityczne w kraju w zamian za poparcie jego ekipy na forum międzynarodowym w wymiarze politycznym, finansowym i gospodarczym. Następnie mamy III pielgrzymkę papieża do kraju, w czerwcu 1987 r.
Po tej pielgrzymce Adam Michnik jest rejestrowany – nie wiadomo w jakim charakterze – przez rezydenta wywiadu hiszpańskiego w Warszawie. Ale ten rezydent kontakt z ks. A. Orszulikiem podjął już w styczniu, zapewne wkrótce po audiencji W. Jaruzelskiego u papieża.
Otóż to. Ks. A. Orszulik był wtedy prawą ręką abp. Bronisława Dąbrowskiego, kościelnego architekta porozumienia narodowego, kontynuatora polityki Prymasa Wyszyńskiego i posłusznego papieżowi. Po wizycie W. Jaruzelskiego przystąpiono z animuszem do przygotowań III pielgrzymki papieża, której nadano międzynarodowy rezonans. Z tego względu ks. A. Orszulik był pożądanym gościem w ambasadach zachodnich w Warszawie.
Zaś po tej pielgrzymce Adam Michnik mógł sobie bez obaw buszować po ambasadach krajów kapitalistycznych. Cz. Kiszczak dotrzymał słowa i poza rozmowami wychowawczymi, żadnego opozycjonisty nie wsadził już do aresztu. Opozycjoniści odwiedzali jawnie ambasady zachodnie w nastroju euforii z powodu wzmocnienia „Solidarności” przez papieża oraz jego żądania od ekipy W. Jaruzelskiego spełniania prawa narodu „do stowarzyszania się i wypowiadania swoich poglądów”.
Czyli Adam Michnik kontaktował się w trybie oficjalnym w ambasadzie Hiszpanii z attaché prasowym, z panią Fabiolą Moreno‑Calvo.
Jeśli rzeczywiście centrala wywiadu hiszpańskiego przysłała do Warszawy w charakterze rezydenta rezydentury ukrytej w ambasadzie kobietę w wieku 28 lat, oznacza to, że nie traktowała nader poważnie tej placówki wywiadowczej. Wygląda na to, że była to jednoosobowa placówka. Taka agenda w wywiadzie PRL nie miała statusu rezydentury lecz punktu operacyjnego.
Adam Michnik kontakt oficjalny z attaché prasowym, a więc poniekąd z bratnią duszą, traktuje jako rodzaj więzi sojuszniczej a bynajmniej nie jako współpracę o charakterze tajnym. Robi to, co robią inni czołowi opozycjoniści: udziela pewnych informacji politycznych przedstawicielom władz sojuszniczych w ramach odwzajemnienia za wsparcie polityczne, organizacyjne czy finansowe.
A pani rezydent wywiadu pseud. „Monsalve” przydziela mu pseudonim operacyjny i czyni go źródłem agenturalnym wywiadu.
Raczej źródłem informacyjnym. Między źródłem agenturalnym a informacyjnym jest różnica jakości, a nie tylko stopnia. W ten sposób pani rezydent udowadnia swoją przydatność i zbiera punkty na dalszą karierę w wywiadzie.
W służbach specjalnych jakiekolwiek źródło operacyjne opatruje się obligatoryjnie kryptonimem, w tym np. podsłuch pokojowy czy telefoniczny. Nadając Adamowi Michnikowi kryptonim „Mario”, informacje pozyskane w trybie jawnym jako attaché kulturalny, przekształca na tajne pozyskane w trybie operacyjnym jako oficer wywiadu… Klasyczna mistyfikacja wywiadu.
I jeszcze jedno, nie wykluczone, że z części wypowiedzi Adama Michnika (czy mu imputowanej) stworzyła depeszę dla MSZ, żeby udowodnić swoją przydatność jako – formalnie przedstawicielki MSZ Hiszpanii i pobrać podwójną pensję. Pracownicy wszystkich wywiadów uplasowani pod jakimkolwiek przykryciem biorą podwójne pensje.
Ale to wszystko ukartowała zaocznie. Nie ma notatek i podpisów Adama Michnika.
Nie wszystko. Zakładam, że oficjalny kontakt Adama Michnika raczej z nią nastąpił, bo znając obyczaje wywiadu, nie ryzykowałaby całkowitej mistyfikacji. Lecz jej przełożonym w centrali wywiadu w Hiszpanii trudno było zweryfikować opisane upozorowanie na drodze bezpośredniej i w trybie doraźnym. Trudno było ustalić, czy notatka operacyjna oddaje wypowiedzi Adama Michnika, czy jemu imputowane. Trudno zweryfikować, czy podaną kwotę rezydentka wręczyła Adamowi Michnikowi, czy też wydała z kasy rezydentury na inną okoliczność, czy własne potrzeby.
Jedno dla mnie jest niewątpliwe: według operacjonizmu wywiadu zachodniego Adam Michnik nie wchodził z zasady w kategorię rzeczywistego kandydata na informatora wywiadu, bo nie był eksponowanym przedstawicielem reżymu komunistycznego. Czyli nie miał wglądu w newralgiczne i interesujące wywiad hiszpański dane.
Adam Michnik nie był wtedy faworytem reżymu czy jego zausznikiem.
Właśnie. Peter Raina opublikował protokoły kościelne z rozmów Cz. Kiszczaka i innych oficjeli z arcybiskupem Bronisławem Dąbrowskim oraz ks. A. Orszulikiem z owego okresu. W czasie tych rozmów reżymowi oficjele przestrzegają Kościół przed brataniem się z grupą Adama Michnika. Ta otwarta niechęć ekipy W. Jaruzelskiego do tej grupy trwała do posiedzeń Okrągłego Stołu.
Czyli na bezrybiu i rak rybą?
Jest to patologia typowa dla służb wywiadowczych i nasila się w sytuacji upadających systemów. Wtedy przecież polityczny ład w Europie, ustalony po II wojnie światowej, trząsł się w posadach. A dwa lata później rozpadł się gwałtownie. Tak do mnie przemawia obecność Adama Michnika w annałach wywiadu hiszpańskiego.
Dziękuję za rozmowę.
Prof. zw. dr hab. Bogusław Górka – to historyk i religioznawca. Całą ścieżkę naukową z religioznawstwa przeszedł na Uniwersytecie Jagiellońskim, pracuje na Uniwersytecie Gdańskim. Jest autorem kilkunastu książek głównie z zakresu hermeneutyki religijnej oraz lustracyjnych.
Prof. Obirek pisał niedawno m.in…
PP Komentatorów prosimy, by uwzględnili fakt, że wszystkie komentarze są czytane przez moderatora. Niektóre są publikowane natychmiast, inne nie; reguluje to system automatycznie zgodnie ze swoimi regułami. Wielokrotne wpisanie tego samego komentarza nic nie daje: musi on tak czy tak poczekać na zatwierdzenie. Może to oznaczać oczekiwanie na efekt nawet 24 godziny.
Fajny wywiad. Ilustruje fakty. Adam Michnik był takim samy “agentem” wywiadu hiszpańskiego Jak Lech Wałęsa “tajnym współpracownikiem” SB. Jedno i drugie to wierutne bzdury wynikające z pseudonaukowej działaności autorów. Warto pamiętać, że Gontarczyk teraz oficjalnie w mediach deklaruje niechęć na pograniczu nienawiści do Cenckiewicza. W ogóle obydwaj ci autorzy pod pozorem warsztatu naukowego prezentują najbardziej paskudny rodzaj publicystyki politycznej pod nazwą dawanie fałszywego świadectwa przez jednostronne naświetlanie opisywanych zjawisk. Te książki powinny być zatytułowane – oczernianie Wałęsy, oczernianie Michnika, wybielanie Anny Walentynowicz. Chroń nas buk od takich naukowców.
Moim zdaniem powstanie i sposób funkcjonowania IPN, zwłaszcza po zawłaszczeniu tej instytucji przez PiS, to jeden wielki skandal. Prawie wszystkie „sprawy” są realizowane na zlecenie polityczne i nie maja żadnego związku z szczytnymi założeniami zadośćuczynienia ofiarom systemu komunistycznego. Już dawno zwracała uwagę prof. Wiktoria Sliwowska na elementarne braki warsztatowe większości „historyków” tej instytucji, a uprawnienia pionu prokuratorskiego są zupełnie nieadekwatne do ich kompetencji. Pomijam sprawę zupełnie bezwstydnego budżetu jakim dysponuje IPN i sposobu wydawania milionów z kasy państwowej. Dobrze, ze w partiach opozycyjnych pojawił się postulat jego rozwiązania. Prof. Gorka w swoich publikacjach demaskuje te wszystkie nadużycia.
Co się tyczy “grzechów naszych rodziców” przypominam donos polityka bez skazy, wicemarszałka sejmu Ryszarda Terleckiego na własnego rodzica (o współpracy z SB). Ogromny tekst ukazał się dawno temu w “Gazecie Krakowskiej’, pod tytułem: “Mój ojciec Stanisław Lachowicz”. Kto wie, czy ten fakt nie stał się kamieniem węgielnym politycznej kariery syna….
Nie znam tego artykułu, ale tytuł “Mój ojciec Stanisław Lachowicz” wskazuje na innego ojca tegoż autora. Z wikipedii wynika, że ojcem tego polityka pisowskiego był Olgierd Terlecki, w którego biografii rzeczywiście widnieje wieloletnia współpraca z SB. Stanisław LAchowicz to swego czasu znany krakowski aktor i śpiewak operowy.
Cieszy, ze rodzima uczelnia prof. Górki podała link do naszej rozmowy: https://ug.edu.pl/news/pl widac rośnie zapotrzebowanie na rzeczowe nicowanie medialnych „rewelacji”. Te procedury maja już techniczna nazwę w języku angielskim fact-checking, co można oddać jako demaskowanie kłamstw lub przekłamań.