02.04.2023

Dwa dni (31/.03–1.04) trwała konferencja poświęcona tematowi „Wiedza a nie iluzja” zorganizowana w Centrum Naukowym Kopernika w Warszawie, którą zorganizowała Fundacja Kazimierza Łyszczyńskiego (https://dniateizmu.pl/en/home–2/).
Brałem udział w jednym z paneli: „Etyka wobec nakazów i zakazów religijnych” [Dan Barker (USA), Stanisław Obirek, Mohamed Cisse (USA)]. Prowadzący dr Łukasz Połowczyk zadał każdemu z nas (wszyscy trzej to byli duchowni, jeden były pastor, drugi były imam i ja były jezuita), dwa pytania. Poniżej pytania i moje odpowiedzi:
1. Jak ma się obraz Boga w Biblii, który może być interpretowany jako obraz Arcypotwora, przerażające coincidentia oppositorum, do moralności kościołów, hierarchów i wiernych? Jak obraz moralny Boga wygląda w postsekularyzmie i anateizmie i czym różniłoby się jego oddziaływanie?
Przede wszystkim muszę się zgodzić z założonym w pytaniu obrazem Boga jako Arcypotwora, przerażające coincidentia oppositorum. Wystarczy wspomnieć ofiarę Izaaka w Biblii Hebrajskiej (Rdz 22) i ofiarę syna, którą przyjmuje ojciec w opisie męki i śmierci Jezusa z Nazaretu. Nie będę się wypowiadał na temat żydowskiej interpretacji tego mitu, natomiast jego chrześcijańskie rozumienie jest w istocie potworne. Ofiarowanie Izaaka przez Abrahama jest interpretowane w teologii chrześcijańskiej jako wyraz posłuszeństwa Bogu i de facto jako prefiguracja ofiary złożonej dobrowolnie przez Jezusa jako wyraz podobnego posłuszeństwa. Co więcej i w jednym i drugim przypadku mowa jest o wartości odkupieńczej i zbawczej. Ta interpretacja jest odrażająca i nie do przyjęcia.
Moim zdaniem perspektywa postsekularna umożliwia odrzucenie tej absurdalnej teologii (zresztą w dużym stopniu dzięki krytyce sekularnej i ateistycznej, którą z wdzięcznością akceptuje) i jednocześnie pozwala na zachowanie religijnej wrażliwości oczyszczonej z groźnej mitologii i jej teologicznych racjonalizacji.
Dokładnie w tym samym kierunku idzie koncepcja anateizmu zaproponowana przez Richarda Kearney’a, który uważa, że na gruzach fałszywych koncepcji Boga można zaproponować teizm uwolniony od zabójczego fundamentalizmu. W odróżnieniu od religii opartej na ofierze i rezygnacji z rozumu postsekularyzm i anateizm są wyrazem wiary w rozum oświecony. W pewnym sensie można powiedzieć, że proponują nowe rozumienie starego aksjomatu, że gratia/fides non tollit naturam et perficit (łaska/wiara nie niszczy natury lecz ją udoskonala). Zachowuje przy tym pokorę i akceptuje ateizm jako równoprawny wybór światopoglądowy i nie zamierza z nim walczyć.

2. Jak ma się obraz Boga jako potworności – przynajmniej w przerażających opisach kapłanów – do syndromu traumy (postreligijnej) religijnej, która może przybrać formę dotkliwego zespołu stresu pourazowego. Czy doświadczył Pan lub spotkał osoby cierpiące z powodu tej traumy? Czy anateizm unika tej możliwości?
To pytanie idzie o krok dalej. Tu już nie chodzi o przerażający obraz Boga zawarty w księgach religijnych, ale o konsekwencje w życiu ludzi, którzy zostają poddany socjalizacji w konkretnym systemie religijnym. Mogę odpowiedzieć osobiście. Sam przez dziesięciolecia tkwiłem w takim systemie i byłem przekonany, że posłuszeństwo regułom i ich wierne przestrzeganie stanowi drogę do szczęścia czy zbawienia. Pęknięcia zacząłem dostrzegać w chwili gdy proponowane zmiany i modernizacja systemu zostały unicestwione przez deklarację Dominus Iesus w 2000 roku. Wtedy dotarło do mnie, że zmiana systemu jest niemożliwa.
Spotkałem też ludzi, dla których dyscyplina kościelna (celibat, zakaz rozwodów, stygmatyzacja wspólnot LGBT) była i jest źródłem cierpień. To nie był wadliwy system, ale opresyjna struktura niszcząca konkretne osoby. Te osoby były niszczone przez inne konkretne osoby, które uznały, że obrona systemu stanowi cel ich życia.
Mam przed oczyma Marlenę, osobę transpłciową, która pod wpływem lektury dokumentów kościelnych na temat transpłciowości czuje się upokorzona, odrzucona i głęboko nieszczęśliwa. Myślę też o Krzysztofie, który po 50 latach zdobył się na upublicznienie swojej historii. Jako 12 latek został zgwałcony przez księdza. Gdy o tym wreszcie opowiedział, został odrzucony przez najbliższą rodzinę. Co więcej, inny ksiądz również molestował jego córkę. Gdy zaprotestował i chciał bronić własnego dziecka, cała wieś, łącznie z jego rodziną, stanęła murem za księdzem, a nie za ofiarą. Te dwa przykłady pokazują jak niszczycielskim jest system oparty na obrazie Boga nieczułego na cierpienie człowieka tylko chroniącego system.
Poza programem miałem też okazję rozmawiać z Richardem Dawkinsem, który był honorowym gościem konferencji i recepcji jego bestseleru „Bóg Urojony”. Polski wydawca Piotr Szwajcer, kierujący wydawnictwem CiS umieścił na okładce mój blurb. Na zdjęciu tytułowym tłumaczę Autorowi jak jego książka jest przyjmowana w Polsce.

Stanisław Obirek
prof. dr hab.
(ur. 21 sierpnia 1956 w Tomaszowie Lubelskim) – teolog,
historyk, antropolog kultury, profesor nauk humanistycznych, profesor zwyczajny Uniwersytetu Warszawskiego, były jezuita.
Prof. Obirek pisał niedawno m.in…

Kilka dni temu najwybitniejszy polski teolog wcześniej duchowny Tomasz (Węcławski), a teraz świecki (Polak) nazwał chrześcijaństwo mianem fantasmagorii (iluzja, urojenie, złudzenie), połączonej z z kilku odmianami uzurpacji. Trzy pytania postawione uczestnikom konferencji w CNK (nie mylić z CPK) rzeczywiście pokazują grozę tego urojenia, któremu człowiek ulega od dwu tysięcy lat, czyli od niedawna…
Pan Tomasz Polak w „Systemie Kościelnym” napisał też trafną rzecz że ów system wchłonął osobę Jezusa i jego przesłanie. To jest właśnie punktem zapalnym na linii: człowiek wierzący – kościół. W kk nauczanie i doktryna koncentruje się przede wszystkim na sprawowaniu kontroli, władzy i pomnażaniu stanu posiadania oraz ekspansji w tych obszarach. Stworzono doktryny, moralność i zwyczaje z pominięciem nauk Jezusa a czasem sprzecznych z tym nauczaniem. W tym miejscu można wymienić np. pretensje do koronowania cesarzy i sprawowanie władzy świeckiej, ściganie „heretyków”, celibat kleru, gnanie 9 -latków do spowiedzi, klęczenie przed księdzem w konfesjonale, dogmat o nieomylności papieża, pokropek mostów i konstrukcji budowlanych, kapelani w kołach łowieckich, nacjonalizm, twierdzenie że tylko przez kk jest zbawienie, brak chrztu równoznaczny z potępieniem lub „nie oglądaniem” Boga, opuszczenie niedzielnej mszy penalizowane materią wielką, kanonizacje czy też celebrowanie nabożeństw przed zwykłym rozumieniem że jeśli już to będziemy sądzeni z 25 rozdziału ewangelii Mateusza, a co jest ponad to służy raczej spasionej instytucji. To wszystko jest połączone jeszcze w muzykę organową i kadzidło. Suma tego daje złudzenie „bycia w porządku” przed Bogiem. Efekty są widoczne teraz wśród obrońców „dobrego imienia” JPII ponieważ nie trafiają do nich nawet argumenty ewangeliczne o prawdzie która wyzwala czy o ochronie maluczkich. Co tam wierni skoro tego nie widzą nawet biskupi.
W czasie rozmowy/wywiadu z Richardem Dawkinsem zadano mu wiele pytań (prof. Paweł Golik pytał o ewolucję a Nina Sankari o możliwość porozumienia między ateistami). Potem pytali uczestnicy. Jeden z nich zapytał co Dawkins myśli o traktowaniu religii jako choroby. Autor „Boga urojonego” nie tylko zgodził się z tym, ale uszczegółowił sprawę twierdząc, że religia to wirus zaszczepiany dzieciom przez rodziców. Odpowiadając na inne pytania stwierdził, że 90 procent biologów to ateiści, zaś wśród fizykó ten procent jest niższy gdyż nie mają oni jeszcze swego Darwina, który wytłumaczył by pewne zjawiska jako naturalne. Nie wypowiadał się na temat humanistów, jedynie komentując pytanie o postmodernism potraktował ten rodzaj myślenia jako aberrację i opowiedział się za nauką eksperymentalną jako jedyną drogą do poznania rzeczywistości.
„Gdy zaprotestował i chciał bronić własnego dziecka, cała wieś, łącznie z jego rodziną, stanęła murem za księdzem, a nie za ofiarą.”
Byłem świadkiem podobnej sytuacji. Tkwi to we mnie do dziś ponieważ pewna pani (nawet dość przyzwoicie wykształcona na pozór) na żądanie kilku osób, by ksiądz oskarżony o molestowanie (ostatecznie przegrał proces) wyniósł się z parafii i by przysłano nowego odpowiedziała, że „to nie bydło wybiera pasterza, ale pasterz bydło”.
Do dziś nie mogę wyjść z szoku jak normalna (?) osoba może dobrowolnie uważać się za bydło?
Próbowałem coś wytłumaczyć, ale nie widziała dysonansu.
>>Jeden z nich zapytał co Dawkins myśli o traktowaniu religii jako choroby. Autor “Boga urojonego” nie tylko zgodził się z tym, ale uszczegółowił sprawę twierdząc, że religia to wirus zaszczepiany dzieciom przez rodziców.<<
Należy przy tym zauważyć, że lekarstwem na nią jest samodzielne, krytyczne myślenie.
Religie w (pre)historycznym ujęciu anektowały obszar ludzkiej niewiedzy, proponując jej ekwiwalent. To był raczej naturalny proces. Obszar niewiedzy jednak z upływem czasu stale się kurczył, pozbawiając je monopolu wyrażania osądów o otaczającym nas świecie. Religie w swoim skostnieniu, archaicznym pojmowaniu porządku, nie przystającym do współczesnej wiedzy, stały się praktycznie skansenem wyobrażeń naszych dalekich przodków. I tu pojawia się poważny problem. Nie chcą dostrzegać, albo tylko tak udają, swojego kursu kolizyjnego z nauką… i to właśnie jest chore
Zarówno komentarza związany z „bydłem” jak i nauką wskazuje na wzorcowy wprost przykład braku elementarnej refleksji w polskim kościele katolickim, ktory zresztą z obuu tych powodów (przedmiotowego traktowania ludzi i ingorowania postępów nauki) traci coraz bardziej grunt pod nogami. Myślę, że zapotrzebowanie na krytyczne analizy społecznej funkcji kościoła i religii będą rosły, a na pewno nie zaspokoi ich sam kościół, tylko ludzie spoza tej instytucji.
A tymczasem banda cynicznych przestępców obsiewa swoje zagony
Orwell się przypomina i Ministerstwa Pokoju czy Prawdy.
A skoro tematyka religijna, to na takich urzędników pomoże tylko Modlitwa (Tuwima), a zwłaszcza ten jej fragment:
.
A nade wszystko słowom naszym
Zmienionym chytrze przez krętaczy
Jedyność przywróć i prawdziwość
Niech Prawo zawsze Prawo znaczy
A Sprawiedliwość – Sprawiedliwość