12.05.2023
Ordo Iuris znalazło kolejny sposób na zaistnienie i wystąpiło z propozycją kar więzienia dla lekarzy za zmianę płci pacjentów przed osiemnastym rokiem życia. Ich impulsem był podobno artykuł Łukasza Sakowskiego, młodego biologa i autora świetnego blogu naukowego „To tylko teoria”. Tym razem Sakowski opisywał swoją osobistą historię, historię decyzji o zmianie płci, procedur i odwracania tego wszystkiego, kiedy zorientował się, że ta decyzja była niesłuszna. Artykuł świetnie napisany, doskonale udokumentowany, podbudowany rzetelną wiedzą o całej problematyce i wzywający do ostrożności.

Oczywiście, natychmiast wylała się na niego fala nienawiści jakby wezwanie do ostrożności było zbrodnią.
Łukasz Sakowski nie jest jedyną osobą na świecie, która rozpoczęła proces zmiany płci w bardzo młodym wieku i spotkała zbyt wielu zachęcających i pomagających i zbyt mało chętnych, by studzić nazbyt pochopną decyzję o bardzo daleko idących konsekwencjach. Takich przypadków na Zachodzie są już setki i podobnie jak w Polsce, więcej jest ideologicznego zacietrzewienia (po wszystkich stronach), niż merytorycznej dyskusji.
Jak pisał na łamach „Rzeczpospolitej” wrocławski psycholog Tomasz Witkowski:
Krótko po publikacji historii Sakowskiego zawrzały media społecznościowe, pojawiły się komentarze w prasie i na portalach internetowych. Ich lektura sprawia wrażenie, że Sakowski nie tyle jest ofiarą, która próbuje ostrzec innych przed powtórzeniem jego losu, ile sprawcą, który dopuścił się nieakceptowalnego społecznie aktu agresji, a w powodzi oskarżeń trudno znaleźć ślad jakiejkolwiek cywilizowanej dyskusji.
Sam Sakowski swój artykuł kończy słowami:
Chciałbym, aby mój coming-out rozpoczął w Polsce dyskusję na temat nieetycznych praktyk zajmujących się tranzycją płci lekarzy, psychologów, seksuologów, aktywistów i różnej maści internetowych celebrytów zarabiających, lub robiących medialne kariery, na fizycznym i psychicznym okaleczaniu młodych osób.
Ordo Iuris włączyło się do „dyskusji” po swojemu i na łamach wiadomości.gazeta.pl otrzymało od dwóch pań dziennikarek odpowiedź w tym samym stylu.
Gdyby ktoś się pytał, czy obserwujemy wojnę ideologiczną, czy merytoryczną dyskusję, wystarczy przeczytać zarówno propozycję Ordo Iuris, jak i „doniesienie” o tej propozycji pań Romik i Beczek.
Nie wiem, czy te panie czytały artykuł Łukasza Sakowskiego (nic na to nie wskazuje), ale pomysł, że tak poważne decyzje nie powinny być podejmowane pochopnie, nie jest jak im się wydaje, pomysłem radykałów. (Radykałowie proponują więzienie, a nie dyskusję.)
Dziennikarki cytują aktywistkę Maję Heban, która przekonywała, że „Sakowski przez lata wybudował sobie potężne zasięgi w mediach społecznościowych” oraz, że „nienawistnym językiem mówi o osobach trans”.
Jak brzmi ten nienawistny język?
Wiem, jak to jest nie wiedzieć, kim się jest i być z tego powodu zagubionym, zrozpaczonym, pustym. Jak to jest czuć tak silny lęk przed wyjściem z domu, że kolejne próby kończą się powrotem do pokoju dającego poczucie bezpieczeństwa. Jak to jest przesiadywać całymi dniami i godzinami w Internecie albo grać w gry komputerowe, nie mając żadnych bliskich znajomych, ani dalszych kontaktów społecznych.
Na czym zdobył Łukasz Sakowski „potężne zasięgi w mediach społecznościowych”? Na popularyzowaniu nauki, a nie na aktywizmie. Z tym artykułem zwlekał bardzo długo i swoje osobiste doświadczenia analizuje z dystansem człowieka posługującego się na co dzień metodą naukową. Ktokolwiek jest zainteresowany tą sprawą, powinien zacząć od lektury artykułu Łukasza Sakowskiego.
Czy jest możliwe, że tranzycja stała się modna? Nie wiem, czy słowo moda jest tu właściwe. Problem tożsamości płciowej stał się nagle popularny bardziej niż niegdyś anoreksja (która spadła z wokandy) i trudno nie odnieść wrażenia, że realny, chociaż rzadki, problem stał się gorący i wszechobecny.
Jak pisze amerykański psycholog ewolucyjny, David C. Geary:
Debaty i idee dotyczące liczby płci i związanych z nimi tożsamości mają wszelkie zadatki na popularne urojenia. Wyszukiwanie hasła „tożsamość płciowa” w Google daje ponad 800 000 000 wpisów; to samo wyszukiwanie pod wiadomościami daje ponad 12 500 000 wpisów. Publiczna dyskusja jest wyraźnie skupiona na tym temacie, pomimo niepodważalnych dowodów na to, że w złożonych organizmach istnieją tylko dwie płcie i że problemy z tożsamością płciową były historycznie rzadkie.
Możemy zastanawiać się nad pytaniem, czy lawinowy wzrost liczby osób, które identyfikują się jako transpłciowe, to nagłe uwolnienie zjawiska, które wcześniej tłumiono, czy efekt urojeń związanych z tak silną obecnością tej tematyki w przestrzeni publicznej? Rozsądnie jest powiedzieć, że prawdopodobnie jedno i drugie, że niepokoje dziecka w kwestii tożsamości płciowej przestały być tabu, ale również czynnik mody jest tu obecny i normalne tożsamościowe rozdarcie dziecka może być z powodu tej mody ukierunkowane na tożsamość płciową, więc przedwczesna „korekta” płci może być, i często okazuje się, tragicznym błędem.
Nie jest to problem, o którym można rozsądnie dyskutować w ramach walki ideologicznych obozów.
Podczas gdy w USA w 1976 roku terapię hormonalną zaczynał jeden na 18 tysięcy mężczyzn i jedna na 52 tysiące kobiet, w pierwszej dekadzie tego stulecia odsetek starających się o terapię hormonalną wzrósł wielokrotnie. Wyrównały się również różnice między kobietami i mężczyznami.
David C. Geary zastanawia się jaką rolę odegrały tu media społecznościowe i związane z nimi algorytmy dostosowane do indywidualnych zainteresowań. Pisze o dowodach na „zarażenie” społeczne wywołane przez media, (zwraca uwagę i analizuje większą podatność dziewcząt na wpływ mediów społecznościowych niż chłopców).
Wspomniany tu Tomasz Witkowski od lat zajmuje się szalbierstwem w psychologii, pokazuje w swoich książkach i artykułach, że eksperymenty i badania w tej dziedzinie są z reguły niereplikowalne, jest to nauka szczególnie podatna na mody i sensacje, psychoterapia często przynosi więcej szkód niż pożytku i trudno ją uznać za działalność opartą na nauce. Równocześnie to psycholodzy wydają się główną siłą wpływającą na aktywistów, dziennikarzy i polityków i skłaniającą do nazbyt entuzjastycznego podejścia do tranzycji.
Podczas gdy detranzycja była w przeszłości rzadkością, obecnie ten trend wyraźnie się zmienia i szybko rośnie liczba przypadków, w których młodzi ludzie, którzy zdecydowali się na zmianę płci, odkrywają, że popełnili dramatyczny i często nieodwracalny błąd. Stąd wezwania do większej ostrożności i opóźniania zmiany płci poza okres hormonalnej burzy w okresie dorastania.
Jest pewna różnica między wezwaniami do większej ostrożności i propozycją zamykania lekarzy w więzieniach (żyjemy w czasach, w których coraz trudniej dostrzegać takie różnice).
Organizacja Ordo Iuris jest wierna nauce Kościoła, więc odruchowo reagują na wszystko propozycją zamykania w więzieniach i aż dziw, że jeszcze powstrzymują się przed żądaniem kary śmierci. Nie powinno to jednak powodować podobnego zaślepienia i zacietrzewienia w drugą stronę, bowiem problem istnieje i prawdopodobieństwo, że będzie narastał, jest bardzo wysokie.
Obecna fiksacja na punkcie tożsamości płciowej prowadzi do wielu przedwczesnych decyzji o zmianie płci. O tym lawinowym wzroście chętnych na zmianę płci pisze David Geary:
Niewątpliwie istnieje wiele przyczyn tych zmian, w tym większa akceptacja dysforii płciowej i tożsamości transpłciowych i związanych z nimi tożsamości oraz zwiększona dostępność powiązanych terapii. Są to pozytywne zmiany, ale jednocześnie jest mało prawdopodobne, aby większa tolerancja wyjaśniła każdy przypadek, a nawet większość z nich, zwłaszcza szybki wzrost liczby dorastających dziewcząt identyfikujących się jako osoby transpłciowe lub niebinarne.
Afirmacja poszukiwań własnej tożsamości młodych ludzi może się wydawać czymś wyłącznie pozytywnym, nadmierny entuzjazm może jednak prowadzić do dramatów. Jeśli w przeszłości (na przestrzeni ostatnich czterech dekad ubiegłego wieku) zaledwie nieco ponad dwa procent poddających się terapii hormonalnej po kilku latach żałowało tej decyzji, to obecnie wzrosło do 30 procent.
Artykuł Łukasza Sakowskiego jest nadal ważnym wezwaniem do spokojnej dyskusji na te tematy na naszym polskim podwórku. Wybryk Ordo Iuris zmobilizował wielu po drugiej stronie ideologicznej barykady, żeby taką dyskusję uniemożliwić.

Andrzej Koraszewski
Publicysta i pisarz ekonomiczno-społeczny.
Ur. 26 marca 1940 w Szymbarku, były dziennikarz BBC, wiceszef polskiej sekcji BBC, i publicysta paryskiej „Kultury”. Więcej w Wikipedii.
Artykuł ukazał się w witrynie Listy z naszego sadu. Publikacja za zezwoleniem Autora.
Podejrzewam, ze “dyskusja” na temat aborcji jest podobnym przykładem. Podejrzewam, ze aborcja jest z jednej strony konieczna w pewnych przypadkach, oraz katastrofalna w innych. Podejrzewam, ze po obu stronach tej dyskusji dochodzi do ideologicznego zacietrzewienia. Fanatyzm Kościoła i jego przystawek tłumaczyłbym jako brutalną agresję w celu pacyfikacji oponentów nie tylko w tej akurat sprawie. Ale podejrzewam, ze po drugiej stronie także odzywa się fanatyzm pod hasłem “kobieta decyduje”. A ja słyszałem o przypadku, gdy za bezwolną kobietę zadecydował mężczyzna, który potem został jej faktycznym właścicielem. W tym akurat przypadku hasło “kobieta decyduje” okazało się wygodnym mitem. Wygodnym dla niego, ale bynajmniej nie dla niej.
Wolę nie wypowiadać się teraz na temat agentury z Hordy, ale poczułem się zobowiązany do drobnej krytyki przytoczonego, powiedzmy, autorytetu: “Debaty i idee dotyczące liczby płci i związanych z nimi tożsamości mają wszelkie zadatki na popularne urojenia.” To z kolei jest radykalizm drugiej strony. Fałszywy. Hermafrodyta, Eunuch (z urodzenia, Saris hamah), Tumtum, Aylon – to są terminy całkiem biologiczne, tak jak biologię znali starożytni rabini. W Indiach też społeczności nie miały specjalnych problemów z uznawaniem, że bogowie dali nam też odmieńców.
Rzeczywistym problemem jest coś co może i wygląda jak “moda”, ale — moim zdaniem — jest efektem spotkania się potrzebujących akceptacji zagubionych młodych ludzi z tymi którzy mogą dobrze na pomocy zarobić. Tu zgadzam się i z autorem, i z Hordą. Pomóc trzeba rzeczywiście potrzebującym pomocy (kilku osobom na sto tysięcy urodzeń, o ile pamiętam prace Kazimierza Imielińskiego) – chroniąc jednocześnie “niezdecydowanych”. I można by to zrobić, gdyby nie wykorzystywanie problemu przez bandytów z jednej i fanatyków z drugiej do “wojny kultur”.
Po ostatnich sondażach, które wykazały niezbicie że homoseksualiści jako wróg całkiem pisowi przepadli nawet na wsi, może ten hałas na coś się tym rzeczywistym transseksualistom przyda – homoseksualistom najwyraźniej się przydał – nawet Podlasie w masie już nie widzi w nich wroga.
Radykalizm jest teraz niezwykle modny, chociaż trzeźwość nigdy nie była popularną cnotą. Nie chciałbym Pana martwić, ale twierdzenie, że w biologii są tylko dwie płcie nie jest żadnym radykalizmem. To jest po prostu fakt. Dalej są odchylenia, które spróbuję Panu wyjaśnić na innym przykładzie. Jedno na 400 niemowląt rodzi się z rozszczepioną wargą. Nie są to istoty wargowo zboczone, ani też rozszczepiona warga nie oznacza jakiegoś kontinuum warg. Kopiarka DNA to cud techniki, ale nie jest wolna od błędów. (Stąd zresztą cała różnorodność biologiczna.) Homoseksualizm nie jest zboczeniem, ani odrębną płcią, jest dość często spotykaną niejednoznacznością płciową. (Tacy się rodzą i dyskryminacja homoseksualistów jest odrażającym przesądem, często wzmacnianym przez religię i polityków.) Z biologicznego i medycznego punktu widzenia nie jest to jednak trzecia płeć. Dalej mamy gender, czyli tożsamość płciową. Jak mógł Pan zauważyć wydziały studiów nad gender nie są przy szkołach medycznych, ani przy wydziałach biologii, tylko psychologii. I znów poczucie innej tożsamości płciowej niż odziedziczone fizyczne cechy biologiczne, nie oznacza trzeciej, czwartej czy 77-mej płci. Jest czymś, co się zdarza, a dyskryminacja takich osób jest oparta na przesądach. Radykalizm zaczyna się, kiedy dorabiamy do tego wszystkiego ideologię.
Spróbuję jaśniej:
Nie neguję nauki: biologicznie płcie mamy dwie. Modulo błędy kopiowania DNA właśnie (oraz _zapewne_ czynników środowiskowych w trakcie ciąży), które powodują, że jakiś procent, czy promil osobników rodzi się i rozwija inaczej niż przeciętny osobnik jego gatunku i określonej płci biologicznej. W przypadku osobników naszego gatunku odmienność od większości — bez względu na fizyczne przyczyny — nie jest już wyłącznie kwestią biologii, tylko jest już kwestią społeczną. Tu z kolei – i stąd moje powątpiewanie w autorytet przywołanego autora – tu z kolei nie powinien się ex katedra wypowiadać biolog. Tak jak psycholog dżender studies nie powinien się wypowiadać o “genetycznych podstawach tożsamości”.
“Tożsamościowo” i społecznie ludzie różnych cywilizacji i różnych kultur różnie radzili sobie – lub nie – z problemem “swoich ale odmiennych”. Od zabijania (Sparta, regiony współczesnej Afryki), przez odpowiednie przypisanie ról społecznych (to ci rabini z 3w precyzujący w Halachach kto z opisaną odmiennością jakie ma prawa i obowiązki), po akceptację i pełne włączenie społeczne (regiony Indii).
Jeśli zaś chodzi o Europę, to historycznie ujmując dopiero mamy ledwo zarysowany początek włączenia społecznego wszelkich “innych”. Nie tylko innych orientacji (psycho)seksualnych — do których transseksualizm się _nie_ zalicza — ale też leworęcznych i niepełnosprawnych. W przypadku mniejszości seksualnych poprawa ich sytuacji społecznej, zaprzestanie dyskryminacji prawem, to są ostatnie dwie, trzy dekady. [Polska np. zdepenalizowała homoseksualizm kodeksem Makarewicza z 1932, ale w wielu krajach prawna dyskryminacja “innych” albo zakończyła się chwilę temu. (Francja 1982, Niemcy 1994, Wielka Brytania w 2017). A gdzieniegdzie zaczyna się na nowo (Węgry, Polska, Rosja, Białoruś)].
Reasumując: retoryka biologa o popularnych urojeniach jest tak samo szkodliwa jak retoryka dżenderystów o istnieniu wielu płci biologicznych bo tak czują. I tego właśnie się “czepiłem”. Jedni i drudzy powinni zacząć się słuchać i uzupełniać, bo umiejętność słuchania _innego_ została w nich zniszczona przez “klasę polityczną” wzywającą do świętych wojen.
☮️
Nie znam się, to się wypowiem.
Wydaje mi się, że u wielu osób trans zmiana płci podyktowana jest normami przypisywanymi płci przez społeczeństwo.
Lubisz chodzić w spódnicach – musisz być kobietą (lub Szkotem). Inaczej będą cię uznawali za dziwadło.
Być może łatwiej jest zmienić płeć niż mierzyć się codziennie z tą presją.
Ciekawy jest przypadek Sakowskiego (a czytałem o kilku podobnych). Rodzi się dziecko z skłonnością do homoseksualizmu. Czuje się nieswojo, jest inne, ma poczucie, że coś jest nie tak,. chce się dopasować, więc oferta korekty płci, to jakby obietnica, że będę jak inni, ale korekta płci to nie jest hokus pokus, więc po pewnym czasie okazuje się, że łatwiej zmienić zaimek osobowy, ale nadal pozostaje inność. Nagle okazuje się, że może lepiej było zaakceptować te pierwszą inność. Każdy przypadek jest trochę inny, więc patrząc na wszystkie możliwe ryzyka, chyba lepiej nie być nadmiernie postępowym, bo mozna wyrządzić krzywdę.
.