To tytuł najnowszej książki Mariusza Janickiego i Władysława Władyki – ukaże się ona w księgarniach 6 września.
W najnowszym numerze POLITYKI możemy czytać jej fragmenty.
POLITYKA 36/2023 z dnia 29.08.2023; s.22

Jestem po lekturze tych fragmentów, a książka już oczywiście zamówiona.
Nawiązując do mojego poprzedniego tekstu o symetrystach, ten właśnie temat nurtuje mnie już od dawna. Tak jak Autorzy byłam bardzo zaniepokojona rozwojem sytuacji oraz lekceważeniem przez ogół społeczności niebezpieczeństw dla naszej dopiero raczkującej demokracji. Nie znajdowałam u rozmówców zrozumienia, byłam wyśmiewana od fanatyków jednej opcji politycznej.
Piszą o tym Autorzy w opublikowanym w POLITYCE fragmencie.
W poprzednim moim tekście pt. “Uwaga! Symetryści!”
https://studioopinii.pl/archiwa/236526
skupiłam się raczej na symetrystach świata mediów, ale on, tak jak i świat polityki jest odzwierciedleniem naszej całej zbiorowości. I chyba nie czas na to by rozstrzygać co było przyczyną, a co skutkiem (odwieczny dylemat pierwszeństwa jajka i kury), to obydwa te światy wpływają na siebie nawzajem i nie można ich opisywać rozłącznie.
Zacytuję Autorów książki:
„Mówienie o winie elektoratu nie jest popularne, bo obowiązuje doktryna, że wyborcy są zawsze niewinni, mają prawo wybrać każdego, kogo dopuści na listy wyborcze PKW (do tego wątku wracamy dalej). Ale odpowiedzialność na pewno ponoszą tzw. liderzy opinii różnej rangi, prekursorzy symetryzmu, którzy nie umieli wznieść się ponad swoje subiektywne odczucia, nastroje, infantylne oczekiwania, tylko budowali atmosferę „normalności”.
Trudno się z tym nie zgodzić, ale podłoże tego zjawiska tkwi również w tym elektoracie – dlaczego był na to podatny i to niestety dość powszechnie.
Słyszę o brakach w edukacji ekonomicznej, w edukacji społecznej, o demokracji.
I ktoś, kto zna moją profesję pewnie oczekuje, że przyklasnę pomysłom na rolę szkoły. Niestety nie przyłączę się do tego chóru, bo mały i młody człowiek niczego tam nie pobierze z nauk o demokracji, o ekonomii, o społeczeństwie. Próby stwarzania takich programów okazałaby się po raz n-ty fasadą odfajkowanych pozorów działania.
Zmiany społeczne wykuwają się w realnym życiu.

Owszem, młody człowiek powinien zdawać sobie sprawę z roli trójpodziału władzy, z kompetencji organów i czemu to służy. Ale tej wiedzy nie wyniesie z takiej szkoły jaka obecnie jest. Tu mogłabym wymieniać wiele powodów, ale tylko dla zobrazowania wymienię kilka:
– nie zna tabliczki mnożenia, bo jest kalkulator,
– nie wie, kiedy była II wojna światowa, ale krzyczy na manifestacji „Bóg, Honor, Ojczyzna”,
– z wyrazem demokracja kojarzą mu się tylko prawa (jego osoby, bo prawa innych to już gorzej), ale niewiele lub wcale o obowiązkach z niej wynikających oraz konsekwencjach.
Gorzej, bo z demokracją mogą mu się skojarzyć fasadowe wybory do samorządu uczniowskiego, na dodatek takiego, który jest formalną fikcją do formalnych procedur. Naiwny młody czasem się zapisuje by coś zdziałać, ale większość tam figuruje lub punktuje dla własnego wizerunku, bo tam się nic nie dzieje lub dzieje niewiele. Potem mamy z nich samorządowców, a nawet po latach posłów – oni już skorzystali z tych praktyk jak być na świeczniku, być w grupie, mieć znajomości, ustawić się, być kimś. W obecnej rzeczywistości, gdy nie ma pieniędzy, czasu i odpowiednich ludzi na rozwijanie podstaw demokracji, niefasadowej samorządności nie ma najmniejszych szans na te pobożne życzenia. Z braku kadr nauczycielskich podobno pozwalać się będzie na wymiar 40 godzin, czyli pracę na niemal 3 etatach – to organizacyjna fikcja.
Taki model dobrze sprawdzał się w warunkach poprzedniego systemu.
Model ten dobrze też spełnia założenia autokratycznej władzy – bezwolnych uczciwych jednostek i posłusznych, wypełniających bez zastrzeżeń wolę władcy kacyków, którzy zostaną za to hojnie nagrodzeni. Wkraczając w dorosłość w tamtym systemie ustawianie się oznaczało przynależność partyjną, po transformacji zmienił się cel ustawienia, stał się nim status finansowy. Jednostki pracowite, zdolne liczyły na własne siły i na tym przegrały, bo mądrość i uczciwość jest w społecznościach w mniejszości. Najbardziej widać to było na różnych szczeblach organizacyjnych, bo zdolny stanowi konkurencję, a na uczciwego nie ma haka.
Obserwowałam to na przykładzie różnych organizacji społecznych, ciał samorządowych i kolegialnych. Wyobrażam więc sobie, że to mogło paraliżować próby rzetelnej oceny na forum różnych komisji dyscyplinarnych lekarskich czy sędziowskich – uczciwi i nie w układach towarzyskich pozostawali w mniejszości oraz zapewne często byli po prostu niewybieralni, niewygodni. Stąd solidarność korporacyjna miała dodatkowy kaganiec niepozwalający na bieżącą korektę rażących nieprawidłowości.
Stan ośmiu ostatnich lat nie spadł nagle z nieba, to narastało jak wrzód i był dobrym nawozem dla rozrastania się bierności sfrustrowanych, a także dla narastającego rozzuchwalenia korzystających z dobrodziejstw tego systemu. Właśnie stan dziennikarstwa, na który tak ostatnio narzekamy jest tu bardzo dobrą ilustracją. Pamiętajmy jednak, że nie tylko tego środowiska to dotyczy, ale niemal każdej sfery naszego życia i organizacji państwa.

Stefan Bratkowski był wg mnie jak wzorzec metra z Sevres jeśli chodzi o etykę dziennikarską, zaangażowanie społeczne i zawodowe. Całe życie aktywny, odważny na każdym etapie naszej historii. Jako prezes Stowarzyszenia Dziennikarzy przekazał w 1990 roku pałeczkę młodszym adeptom tego zawodu, pozostając honorowym prezesem tego stowarzyszenia, bo cieszył się wśród dziennikarzy zasługami i niekwestionowanym autorytetem.
W 2011 roku prezesem Zarządu Głównego SDP został Krzysztof Skowroński, którego autorskie audycje cieszyły się wówczas rzetelnością i powodzeniem. Jednak do czasu, bo już po roku okazało się, że etyka dziennikarska nie przeszkadza mu we współpracy z politykami (Prawa i Sprawiedliwości) oraz czerpania korzyści materialnych z tej wspólnoty. Funkcję tę pełni do dziś z akceptacją reszty dziennikarzy. Rachunek jest prosty – wystarczy mieć w takim gremium większość i zasłonić się „demokracją”. Co może zrobić mniejszość? – oburzyć się, opuścić towarzystwo, pokrzyczeć.
Myślę, że podobne schematy dotyczą każdego środowiska. Czym można uzasadnić wręczenie przez Radę Forum Ekonomicznego w Krynicy wyróżnienia Człowieka Roku we wrześniu 2015 r. Co takiego dokonał w 2015 r. ten wyśmienity ekonomista, czym kierowała się szacowna Rada? Porządni ekonomiści nie kryli zażenowania, a w takim razie to już przed wyborami jesiennymi był sygnał, gdzie płynąć mają pieniądze.
Zmiany społeczne nie zachodzą ani nagle, ani na życzenie, czy też zadeklarowanie. Na efekty zmian potrzeba pokoleń. Ci na górze społecznej piramidy, czyli rządzący mają obowiązek zadbać, by ci na dole mieli warunki i możliwości do tych zmian, ale to MY wszyscy tworzymy podwaliny zmian.
Przestańmy dopytywać co rządzący mają zamiar zmienić, a podpowiadajmy im czego od nich oczekujemy, byśmy to my mogli się zmieniać.
4 września 2023r.
Danuta Adamczewska-Królikowska
Nie wiem, jak Autorka rozumie pojęcie “symetryzmu”, wydaje się, że mamy tu do czynienia z pomieszaniem jak przy “grubej kresce” Mazowieckiego.
Symetryzm po pierwsze nie istnieje. Istnieje za to dobra pamięć, uczciwość w patrzeniu na rzeczywistość polityczną i polityków, i odwaga artykułowania tej rzeczywistości wbrew środowiskowemu tabu, że o opozycji nie wolno mówić źle, “bo przecież PiS”.
PiS to nie jest wina ogłupiałego elektoratu. PiS to wina polityki przedpisowskiej.
Gdyby teraz istniała partia, która zamiast jedynego postulatu wyborczego pn.: “odsunąć PiS’ od władzy” = “i przywrócić do władzy nas, na razie nie wiadomo po co”, przedstawiła Polakom, wszystkim, także wyborcom PiS, rzeczowy i uczciwy plan rozwoju i urządzenia Polski na najbliższe lata, nie mówiąc słowa o PiS, w tym także plan reformy ordynacji wyborczej, i jeszcze dalszą perspektywę dla ludzi, stawiam dolary przeciw orzechom, że miałaby szanse na wygraną. Teraz nie ma. Ponieważ niczego nie zrozumiała, i nie przeprowadziła rachunku politycznego sumienia. A bez tego nie ma rozgrzeszenia ani zwycięstwa.
Chyba by pani te dolary straciła, a nawet jestem tego pewna.
Po drugie zachęcam do lektury książki, która ma dziś premierę, skoro pani twierdzi po pierwsze, że nie istnieje.
Z jednym się zgadzam, że PiS to wynik (błędów) polityki przedpisowskiej, czyli każdej opcji, każdej dotąd funkcjonującej władzy. Też postawiłabym dolary przeciwko orzechom, że wymyślona przez panią opcja wyłoniona z preferowanych przez panią JOWów też zaliczyłaby tyle (wg mnie znacznie więcej) błędów, że w przyszłości jakaś inna Magdalena, czy też Danuta napisać by mogła identyczne zdanie jak pani. Dojrzałość polityczna domaga się jednak skutecznego działania tu i teraz, biorąc pod uwagę obecne uwarunkowania i zamierzone korzyści w niedalekiej i tej dalszej perspektywie. Proszę mi wybaczyć, ale chyba nie zdaje pani sobie sprawy z zagrożeń dla demokracji i dalszego rozwoju. Pisze pani “odsunąć PiS’ od władzy” = “i przywrócić do władzy nas, na razie nie wiadomo po co”. Naprawdę nie wie Pani po co? 🙁
Tak. Naprawdę nie wiem po co. Bo opozycja tego nie mówi. Ba, nie uznała swoich błędów.
A skoro już Pani zgodziła się z faktem i skutkami błędów polityki przedpisowskiej, to czy moja niewiedza na temat “po co” nie jest właśnie uzasadniona ?
Nie ustawię się w szeregu potakiwaczy in blanco. Ja chcę wiedzieć z a n i m dam swój głos.
Książki nie będę czytać. Straciłam serce do “Polityki” po z górą 30 latach czytania, jeszcze wielkoformatowego tygodnika, właśnie dlatego, że prezentowali tunelowe widzenie. Dotyczy to także WW.
Zdania w sprawie nieistnienia symetryzmu nie zmieniam. To, że ktoś twierdzi, że istnieje, nie jest dla mnie faktem, lecz opinią. Wśród publicystów, o symetryźmie – w znaczeniu jakie przypisuje mu WW, i o jakim pisze się na SO – można mówić jedynie w przypadku Rafała Wosia, który stał się zwolennikiem PiS. Symetrystami w tym znaczeniu są natomiast konfederaci, którzy jadą równo po PiS jak i PO, lecz, o dziwo, nikt (także na SO) nie ostrzega przed nimi jako symetrystami. Epitetuje się natomiast ludzi, którzy są przeciwnikami PiS (i Konfederacji) a mówią rzeczy niepopularne w bańce niepisowskiej rzeczywistości.
No to już wiem – gdyby PiS nie oddał władzy to JAKOŚ TO BĘDZIE. Młodsze pokolenie zmienia nieco styl na JAKOŚ TAM. Szkoda, że rysować nie umiem, bo wyobraźnia podpowiada mi taki obrazek z cyklu “znajdź różnice”.
Pozdrawiam
“Gdyby teraz istniała partia, która zamiast jedynego postulatu wyborczego pn.: “odsunąć PiS’ od władzy” = “i przywrócić do władzy nas, na razie nie wiadomo po co”, przedstawiła Polakom, wszystkim, także wyborcom PiS, rzeczowy i uczciwy plan rozwoju i urządzenia Polski na najbliższe lata, nie mówiąc słowa o PiS, w tym także plan reformy ordynacji wyborczej, i jeszcze dalszą perspektywę dla ludzi, stawiam dolary przeciw orzechom, że miałaby szanse na wygraną.”
*
Ta myśl jest większą iluzją, niż to że Kaczyśki jest uczciwwym człowiekiem. Iluzja zakłada, że wyborcy kierują sie rozumem, zdrowym osądem rzeczy i racjami merytorycznymi.
Tymczasem po sąsiedzku Pan Jerzy Łukaszewski w Addelajdzie ilustruje jak silnie na wyborców oddizałują zupełnie inne rzeczy.
*
Po pierwsze :
– wyborcy kierują sie przede wszyskim własnym interesem, czyli najłatmiej ich przekupić, oszukac, oszołomić i wykorzystać,
– po drugie wyborcy w swojej masie są bardzo słabo wyedukowani, wobec czego kierują się zazwyczaj fałszywymi i szkodiwymi stereotypami, bo one są dostępne i rozsiewane przez propagandę rządzących,
– po trzecie rzetelny program mało mogo obchodzi – specjaliści od wygrywania wyborów na pierwszym miejscu swojego doradztwa stawiają postulat aby pafrtie polityczne o ile to możliwe nie pokazywały swojego programu bo to tylko prowadzi do nieporozumień i spadku poparcia – co najwyżej slogany prezentujące od 3 do pięciu maksymalnie prioorytetów programowych, aby wyborca miał sznse przynajmniej niektóre zapamiętać,
– wyborcy niezdecydowani, a oni najczęściej decyduja o wyniku wyborów, podejmują decyzję w ostatniej chwili a ch motywcje sa najtrudniej rozpoznawalne oraz w razie rozpoznania namniej udostępniane badaczom przez spin-doktorów partyjnych. (Spin-doktor w wolnym tłumaczeniu na polski oznacza ni mniej ni więcej tylko: krętacz.)
*
Reasumując recepta na zwyvciestwo wyborcze jest jednak po stronie zawodowych poliityków w tym najwybitniejszego, żyjącego demokratycznego polityka polskiego Donalda Tuska. To jest zupełnie inny Tusk niż 20, 15, 10, 5 a nawet dwa lata temu. To Tusk na miarę prawdziwego męża stanu, co okaże się 15 października.
Książka omawiana była we wtorek w popołudniowej audycji w TOK FM w wywiadzie Karoliny Lewickiej z autorami – Mariuszem Janickim i Władysławem Władyką. W wywiadzie autorzy streścili dziennikarzy symetrystów jako:
– zwolenników radykalnych postulatów lewicowych rodem z Razem i Zandberga,
– ludzi gotowych zachwycać sie skutecznością działań PiSu, którym PiS generalnie nie przeszkadza,
– ludzi szczerze i serdecznie nienawidzących PO/KO za grzechy przeszłości, teraźniejszości i przyszłości (choć tych ostatniich jeszcze nie zdążyli popełnić).
Taka postawa powoduje, że w zasadzie to są ludzie szkodliwi dla Polski i dla demokracji, ponieważ mają kompletnie błędne pojęcie o zagrożeniu ustrojowym, cywilizacyjnym i geopolitycznym ze strony PiS. Nienawiść do liberałów (libków – jak za Zandbergiem powtarzają symetryści) kompletnie przysłania im obraz świata. NIeważne, że postulaty radykalnej lewicy popiera 1% do 3% społeczeńśtwa. Ważne, ze można nimi atakowac PO/KO czyli libków, bo przecież PiSu nie ma za co krytykować. Nawet można go chwalic za 800 + oraz za rozbudowane świadczenia socjalne. W ten sposób symetrysci pod pozorem troski o społeczeństwo, wolność, demokrację są jawnymi sprzymierzeńcami PiS w niszczeniu tych wartości.
*
Przykładem jawnego symetrysty jest Grzegorz Sroczyński , utalentowany skądinąd dziennikarz, któremu nienawiśc do Balcerowicza , Tuska i PO/KO przysłania racjonalną wizję świata. Ciekawe, że jakoś PiSu nie nienawidzi. Symetryści za istnienie PiSu i za jego przewały winią poprzedników począwszy od UW, PO/KO do SLD i PSL. Jakoś zapominaja, ze głównym winowajcą PiSu jest JK i jego żołnierze. SAmi autorzy książki przypomnieli zachwyty Sroczyńskiego nad sprawnością Morawieckiego – czy trzeba jeszcze bardziej kompromitujących dowodów symetryzmu ?
Dopiero zaczynam czytać (do poduszki), ale zawsze książkę kartkuję, czytam tytuły rozdziałów. Z racji moich zainteresowań (psychomanipulacje, erystyka) zbieram teraz to zjawisko w całość jako być może efekt zamierzonych oddziaływań tych ludzi, ewentualnie na nich poprzez wzmacnianie takiej postawy. Szczególnie pasuje tu target, na który zwrócił pan uwagę (nienawiść do Balcerowicza, Tuska i PO/KO). Nieprzypadkowe są też niektóre techniki odwróconej narracji stosowane również, a może nawet przede wszystkim, w ekipie Kaczyńskiego.
Wymienieni przez pana publicyści to z gatunku takich wojujących. Ale jest jeszcze ogromna rzesza “kupionych”, jak Ziemkiewicz, który za kasę powie jak płatnik sobie życzy. Na lep zależności finansowych złapało się też sporo redakcji, o których myśleliśmy, że są po naszej stronie. Nie można źle mówić o płatniku, a jeśli już koniecznie, to symetryzowanie jest dobrym manewrem. 🙁
Wydaje się, że symetryści są znacznie bardziej szkodliwi, niż dziennikarze kupieni jak Ziemkiewicz, Wolski, Janecki, Zaręba, Skowroński, itp. Kupieni są po prostu nierzetelnymi dziennikarzami a etykę i etos zawodu mają za nic, w każdym razie wynagrodzenie od sponsora jest wyznacznikiem ich etyki.
Tymczasem symetryści sprawiają wrażenie rzetelnych, przyzwoitych i uczciwych dziennikarzy, zatroskanych losem ojczyzny.
*
Kilka lat temu słuchałem audycji czy wywiadu Grzegorza Sroczyńskiego o Balcerowiczu. Krytykował Balcerowicza z pozycji prezentystycznych i progresywistycznych. Z poziomu dzisiejszego stanu wiedzy i doświadczeń oceniał reformę Balcerowicza jako szkodliwą, nieprzyzwoitą, nieefektywną, wręcz zbrodniczą dla Polaków. Tymczasem Balcerowicz wprowadził swój plan stabilizacji finansów publicznych i ratowania POlski z objęć głębokiego kryzysu gospodarczego, którego jednym z objawów była hiperinflacja, w okresie 1989-1990 czyli 34 lata temu, kiedy ludzkość nie miała żadnych, bądź prawie żadnych doświadczeń wychodzenia z systemów totalitarnych i antyrynkowych. Od tej pory stan wiedzy i doświadczeń światowych, jak wychodzić z systemów totalitarnych radykalnie się poprawił. Dzisiaj już inaczej o całym tego rodzaju procesie myśli ówczesny doradca BAlcerowicza Jeffrey David Sachs. Dzisiejszy stan wiedzy powstał m.in. w wyniku doświadczeń tzw. “Planu Balcerowicza”.
Stopień w jakim Grzegorz Sroczyński “wyżywał się” na Leszku Balcerowiczu w tej audycji był zasmucający. Tymczasem warto zwrócić uwagę na kilka ważnych elementów :
– dziennikarze zwykle w takich materiałach dysponują wiedzą dość płytką i powierzchowną, a cały wywód Sroczyńskiego wskazywał na jego ignorancję w omawianej problematyce,
– odwoływanie się przez Sroczyńskiego do innych niż liberalne recept wychodzenia z tak fatalnej sytuacji w jakiej była ówczesna Polska jest nieporozumieniem – do dzisiaj nie stworzono ani modelu, ani ścieżek praktycznych innych niż wówczas zastosowane przez Balcerowicza, co najwyżej wymyślono nieco więcej mechanizmów asekuracji społecznej drastycznych reform, pod warunkiem że są zasoby finansowe na taką asekurację, a Polska takich zasobów wówczas nie miała. Przeciwnie – dzięki Balcerowiczowi finansowanie międzynarodowe zaczęło stopniowo do Polski napływać,
– nagromadzenie fałszywych argumentów oraz zwykłej złej woli w ocenie Balcerowicza przez Sroczyńskiego było zasmucające; wystawiało także Sroczyńskiemu świadectwo braku elementarnej rzetelności i uczciwości dziennikarskiej z cyklu – jak w świetle chciejstwa samego Sroczyńskiego skrytykować najwybitniejszego, żyjącego ojca-założyciela III RP.
*
Czy to znaczy, że jestem przeciwnikiem krytyki Balcerowicza ? Skądże – jestem za tym aby jego ówczesne i dzisiejsze poglądy i działania krytykować. Jednakże krytyka musi być po pierwsze merytoryczna a po drugie rzetelna. W przypadku tamtej audycji taka nie była. Ten przykład jest dobrą ilustracją całego sposobu myślenia, działania i publikowania materiałów dziennikarskich przez symetrystów. Głęboko szkodliwych i nieprzyzwoitych publicystów, niestety.
W pełni zgadzam się z panem, szczególnie podpisuję się pod pana stwierdzeniami z wypowiedzi nieco wyżej “….. recepta na zwycięstwo wyborcze jest jednak po stronie zawodowych polityków w tym najwybitniejszego, żyjącego demokratycznego polityka polskiego Donalda Tuska. To jest zupełnie inny Tusk niż 20, 15, 10, 5 a nawet dwa lata temu.”
Wydaje mi się, że niebagatelną rolę odgrywa utrzymanie w redakcji takiego symetryzującego żurnalisty, by pełnił rolę balansującą w utrzymaniu przy sobie rzeszy różnorodnych odbiorców lub wykonaniu usłużnych tekstów z pogranicza lokowania produktu. W ostatnim dziesięcioleciu to się nasiliło, czasem do tego stopnia, że zamiast przyciągnąć lub przynajmniej utrzymać przy sobie słuchaczy i widzów, to wajcha przestawiła się na ich utratę: telewizja Solorza, czy stacja TokFm, z której po prawie 15 latach zrezygnowałam rok temu.
Zamierzone zabiegi redakcji nie dadzą się jednak utrzymać w tajemnicy zbyt długo, to zaczyna być zauważalne, poza tym spada jakość przedsięwzięcia medialnego. Stacje radiowe i telewizyjne mają swoje komórki PRowe, a te m.in. organizują grupy fanów, grupy w mediach społecznościowych, tak jak profesjonalnie organizuje się to wokół artystów, czy sportowców. Jeden lub kilku fanów są po prostu pracownikami komórki PR. Wchodząc do takich grup dość szybko rozpoznaję kto taką rolę pełni, pozwala mi to wyciągać wnioski co do kierunku linii redakcyjnej. O ile Sroczyński i Wróbel byli tam z usilnym uzasadnieniem pluralizmu wypowiedzi, to krytykowanie Żakowskiego zbywane było raczej milczeniem ze strony komórki PR, raczej z oczekiwaniem aż tzw. nawalanka pomiędzy słuchaczami ustanie. 😉
I nieważne z jakich powodów dany żurnalista symetryzuje: narcyz, czy pożyteczny idiota, może ma z tego zysk finansowy, bądź też ktoś ma na niego kompromaty …. Jestem przekonana, że redakcje identyfikowały to zjawisko i ich powody zapewne też miały różnorodne podłoże.
W ówczesnych czasach, niestety słusznie minionych, Polacy popełnili dwa błędy wizerunkowe świadczące o małostkowości, braku wyobraźni, nieumiejętności zadbania o wizerunek i interes kraju, i dominacji egoizmu nad patriotyzmem. Po pierwsze, nie zawalczyli o pokojowego Nobla dla generała Jaruzelskiego do spółki z Tadeuszem Mazowieckim. Po drugie, nie zawalczyli o Nobla z ekonomii dla Leszka Balcerowicza. Ten brak formatu i wyobraźni od tamtego czasu niestety się tylko powiększył. Zaznaczam, ze moja powyższa opinia nie znaczy, ze powyższej trojki nie wolno krytykować, jeśli ktoś uważa, ze jego własny format intelektualny upoważnia do takiej krytyki.