14.09.2023
Polska polityka wobec imigracji.
Afera ex ministra Wawrzyka oraz dane o liczbie migrantów pokazują, że w praktyce PiS nie tylko nie chroni Polski przed napływem migrantów, lecz ten napływ powiększa i organizuje. Tymczasem nie da się ukryć, że znaczne rozmiary napływu migrantów zarobkowych były odpowiedzią na zapotrzebowanie naszej gospodarki. Jeśli więc PiS, mimo względów doktrynalnych, ten napływ dopuścił, to tym samym przysłużył się naszej gospodarce.

Jednym z tematów wrzuconych przez PiS do kampanii wyborczej i referendalnej jest kwestia przyjmowania w Polsce imigrantów. W szczególności z krajów poza europejskich. PiS próbuje więc przekonać nas o tym, jakie stanowią oni zagrożenia i, że należy bronić się przed ich napływem. Równocześnie wizowa afera ex ministra Wawrzyka oraz dane o liczbie oświadczeń pracodawców o powierzenie pracy cudzoziemcowi oraz zezwoleń na pracę w Polsce (W pierwszej połowie 2022 r. tych pierwszych wydano 998 tyś. zaś tych drugich 210 tyś. w tym jedynie ok. 36 % Ukraińcom a całą resztę cudzoziemcom z poza Ukrainy.) pokazują, że w praktyce PiS nie tylko nie chroni Polski przed napływem migrantów, lecz ten napływ powiększa i organizuje. Oczywiście jest to jeszcze jednym przykładem skrajnej hipokryzji obecnych władz i jako takie musi być wyszydzane i piętnowane. Dla PO i D. Tuska sprawa ta staje się jednak podstawą do sformułowania także własnych pomysłów w tej kwestii. Co więc w kwestii napływu migrantów obiecuje nam PO? Krytykując faktyczną wielkość migracji w czasach rządów PiS, PO obiecuje bardziej skuteczną kontrolę migracji a w domyśle jej ograniczenie.
Tymczasem nie da się ukryć, że znaczne rozmiary napływu migrantów zarobkowych do Polski w czasach PiS, były odpowiedzią na zapotrzebowanie naszej gospodarki. Jeśli więc PiS, mimo względów doktrynalnych, ten napływ dopuścił, to ujawnił swą hipokryzję.

Dlatego opozycja demokratyczna nie powinna obiecywać powstrzymywania lub ograniczenia napływu migrantów, lecz wprost przeciwnie takie jego kształtowanie by zapotrzebowanie gospodarki narodowej na pracę zaspokoić, mimo spadającego przecież potencjału demograficznego. Problemem Polski nie jest więc rosnący napływ (nawet często obcych nam kulturowo) migrantów, lecz takie jego zorganizowanie i wprowadzenie takich mechanizmów adaptacji i integracji imigrantów w naszym społeczeństwie, które nie dopuszczą do pojawienia się przyszłości negatywnych zjawisk, którymi (na przykładzie państw Europy zachodniej) przed migracją straszy nas dziś PiS. Nie wchodząc w szczegółową analizę błędów popełnionych w przeszłości w krajach europejskich wobec migrantów warto zwrócić uwagę na dwa z nich.
Pierwszym było dopuszczenie do powstawania skupisk migrantów, zamkniętych w odrębnych dzielnicach i pozwalających im funkcjonować bez konieczności rozwijania kontaktów z ludnością „miejscową”. Zjawisko powstawania takich imigranckich gett występowało w wielu krajach i epokach a bliski nam przykład polskiego Jackowa w Chicago był jednym z wielu. W znacznym stopniu ma więc ono charakter naturalny i wynika z dążenia pierwszego pokolenia imigrantów do złagodzenia szoku wynikającego z konieczności życia w nowym i obcym sobie środowisku.

Tendencji tej prawdopodobnie nie da się więc całkowicie powstrzymać. Należy jednak dążyć do tego by nawet zgrupowane przestrzennie centra imigranckie nie przekształcały się w izolowane od reszty społeczeństwa wyspy, lecz by rozwijać związki i integrację ich mieszkańców z krajem pobytu. Przydatne do tego może być z jednej strony umożliwienie im pełnego współuczestnictwa w życiu społecznym i kulturalnym reszty społeczeństwa, głównie dzięki rozwijaniu kształcenia w zakresie języka i kultury kraju gospodarza oraz zapewnieniu ich ekonomicznej dostępności. Z drugiej strony integracji imigrantów z krajem pobytu sprzyjać będzie przyjazny i tolerancyjny stosunek do nich ze strony „miejscowej” ludności. Jeśli bowiem, mimo wysiłków czynionych na rzecz poznania i zrozumienia języka i kultury kraju gospodarza, imigranci spotkają się z przejawami nieufności, wrogości a nawet ksenofobii, to nie pozostanie im nic innego jak zamknięcie się we własnym getcie.

Drugim źródłem obecnych problemów z migrantami w wielu krajach zachodnich stało się zaś faktyczne zamknięcie dróg awansu i pełnej integracji drugiemu i dalszym pokoleniom imigrantów. Jeśli bowiem młodzi ludzie urodzeniu i wychowani a jakimś kraju ze względu na gorsze wykształcenie, niższy status materialny, czy po prostu z powodu ksenofobicznych uprzedzeń pracodawców i aparatu administracyjnego, nie uzyskują tych samych szans awansu społecznego i materialnego, co ich „miejscowi” rówieśnicy, to ich naturalną reakcją będzie bunt i atak na instytucje (a także kulturę i wartości) ich własnego, lecz wciąż obcego im państwa.

Jeśli zatem ze względów demograficznych i gospodarczych a także humanitarnych zamknięcie Polski na napływ imigrantów (zarówno ekonomicznych jak politycznych) nie jest ani pożądane, ani możliwe, to przed polityką migracyjną, (jaką prowadzić będzie obecna opozycja po przejęciu władzy), jako główne staje zadanie stworzenia instytucji i mechanizmów umożliwiających napływającym do Polski cudzoziemcom łatwą adaptację a w przyszłości integrację w polskim społeczeństwie. Niezmiernie ważnym składnikiem polityki migracyjnej powinno się stać także zwalczanie ksenofobicznych stereotypów i powstających na ich tle lęków i uprzedzeń oraz ukazywanie korzyści (ekonomicznych i kulturowych), jakie napływ imigrantów może przynieść Polsce.
Na razie takiego pozytywnego programu polityki imigracyjnej nie przedstawiła żadna z partii opozycyjnych. Zapewne ze względu na moje lewicowe sympatie, wydaje mi się, że program taki byłby najbliższy wartościom lewicy i od niej oczekiwałbym w pierwszej kolejności podjęcia tego tematu. Na razie jesteśmy jednak w centrum kampanii wyborczej i można mieć obawy czy byłby to temat zwiększający szanse pokonania PiS. Jednak walcząc z propagandą PiS zamiast podejmować licytację, kto będzie lepiej chronił Polskę przed napływem „obcych”, lepiej wskazywać na wyolbrzymianie i fałsz podnoszonych prze PiS zagrożeń oraz ukazywać korzyści, jakie rosnący napływ cudzoziemców przynosi naszej gospodarce i kulturze.
Janusz J. Tomidajewicz
Em. profesor ekonomii na UEP i w Uniwersytecie Zielonogórskim.
Założyciel Unii Pracy i wieloletni członek jej władz krajowych i regionalnych.
W latach 90-tych ubiegłego wróciłem na dłużej do kraju. Byłem wtedy sympatykiem Unii Pracy i poznałem paru członków jej władz. Jednocześnie odżyła moja dawna przyjaźń z Alikiem Wieczorkowskim. Co go tu niektórzy pamiętają. Kiedyś zapytałem go : – czym jest dla ciebie lewicowość ? Odpowiedział mi jednym słowem :EMPATIA
Przypomniała mi się wtedy czytana (niedawno akurat) seria felietonów Orwella, wydana pod tytułem “The Lion and the Unicorn”. On tam pisał, co ukształtowało – już od dziecka – jego poglądy polityczne. To była… nienawiść do tych proletariuszy. Bo jego rodzice praktykowali “slumming”, i zabierali go ze sobą.
Na dziś problemy z PiSem są dwa, a właściwie wynikające z jednego – hipokryzji. Emigranci jako narzędzie zastraszania, przy jednoczesnym uzasadnianiu ratowania gospodarki. Zarządzanie strachem opanowali w stopniu najwyższym, a przy ratowaniu gospodarki niewykluczone, że niektórzy pożywili się ratowaniem własnych portfeli. Gdy dodamy do tego problem firmy zajmującej się wizowym procederem usytuowanym w Mińsku, przy jednoczesnych aspektach moralnych na Zielonej Granicy, to mnie do opisu brakuje słów, zatyka mnie.
Dlatego jakiekolwiek uwagi dotyczące tego problemu, komentarze w gronie opozycji skierowane do innych ugrupowań opozycyjnych powinny być mocno powściągnięte, bo PiS jest mistrzem odwróconych narracji i tylko brakuje nam wzajemnej kłótni i oskarżeń w opozycyjnym gronie – wówczas to nie ich działania staną się przedmiotem omawiania, podczas gdy ich haniebne działania wymagają teraz wyświetlenia sprawy do samego dna oraz powszechnego potępienia.