Waldemar Piasecki: Karski, Rosenbergowie, Beria39 min czytania

– Co Pan myślał czytając ten szybko upubliczniony list? – pytałem Profesora.

– Pomijając wzruszającą w swej nieporadności formę, uważałem, że jest to bardzo przemyślany ruch obrońców. Budowana była przejrzysta analogia do sytuacji Bill Oatisa. Niewinnie skazanego w Pradze i więzionego. Uwolnionego po liście żony do komunistycznego premiera. Teraz amerykańskiego prezydenta prosiło o uwolnienie rodziców ich dziecko. Miałem świadomość, że w tle tego jest Moskwa prowadząca swoją grę układaną zapewne przez Berię.

– Równocześnie z listem został złożony kolejny wniosek sądowy. Czego dotyczył?

– Chodziło to, aby Sąd Najwyższy zlecił nowojorskiemu sądowi apelacyjnemu ponowne rozpatrzenie sprawy Rosenbergów, w której sąd rejonowy na Manhattanie uznał ich za winnych, a sędzia Kaufman wydał wyrok śmierci. Dwudziestego piątego maja zapadła odmowa. Wobec czego obrona wystąpiła do sędziego Kaufmana, aby ten dokonał zmiany swego werdyktu na dwadzieścia lat więzienia. Ten odmówił. Nastąpił wniosek do sądu apelacyjnego, aby ten nakazał zmianę wyroku Kaufmanowi. Odmówiono. Zwrócono się zatem do Kaufmana o wydanie postanowienia o przeprowadzeniu nowego procesu Rosenbergów. Wniosek został odrzucony. Apelacja go podtrzymała. Z kolei w Sądzie Najwyższym odrzucono wniosek o ponowne przesłuchanie skazanych. Otrzymali jednak siedemnastego czerwca wstrzymanie wykonania egzekucji.

Co się działo w Moskwie?

– Beria otrzymał niespodziewany cios w swoją politykę liberalizacji. W NRD doszło do robotniczych protestów po tym, jak tamtejsze kierownictwo z Walterem Ulbrichtem ogłosiło zwiększenie o dziesięć procent norm wydajności pracy. Zamiast odkręcać, postanowiło dokręcić śruby społeczeństwu. Szesnastego czerwca protesty przerodziły się w regularne zamieszki, a Ulbricht poprosił Moskwę o pomoc w opanowaniu sytuacji. Beria poleciał do Berlina gasić ten „pożar”.

– Przyszedł piątek, dziewiętnasty czerwca pięćdziesiątego trzeciego…

– Zapamiętałem ten dzień bardzo dobrze. Wydarzenie wschodnioniemieckie wywoływały powszechne zainteresowanie. Moi studenci podczas zajęć energicznie domagali się diagnozy czy właśnie rozpoczęło się antykomunistyczne powstanie w komunistycznej NRD. A jeżeli, to jak się zachowa Moskwa i co dalej z tą ich liberalizacją. Na razie, na ulicach Berlina i innych miast pojawiły się sowieckie czołgi, a protestujący byli brutalnie pacyfikowani. W Waszyngtonie z kolei Sąd Najwyższy odwiesił wykonanie wyroku śmierci na Rosenbergach, a prezydent Eisenhower odrzucił ostatni apel o łaskę. Nie było więc symetrycznego do Oatisa ułaskawienia Rosenbergów, o co prosił ich syn.

– Pozostało już tylko wykonanie egzekucji…

– Skazani przewiezieni zostali z Nowego Jorku do słynnego więzienia Sing Sing w Osining, gdzie znajdowało się krzesło elektryczne. Był piątek i wraz z zachodem słońca zaczynał się szabat. Egzekucja musiała nastąpić przedtem, aby nie gwałcić religii żydowskiej. Na miejsce dotarł rabin Irving Koslowe, który miał towarzyszyć skazańcom w ich ostatnich chwilach i modlić się, kiedy będą traceni. Oboje byli spokojni. Nie pragnęli dłuższej rozmowy z duchownym. Koslowe najwyraźniej poruszony sytuacją miał zaproponować Ethel, że doprowadzi do zawieszenie egzekucji, jeżeli zdecyduje się przekazać jakieś ważne informacje. „Nie mam żadnych nazwisk do podania” – miały brzmieć jej ostatnie słowa. Kwadrans przed ósmą wieczorem, jako pierwszy umieszczony został na krześle Julius. Zginął od pierwszego zadanego mu szoku elektrycznego. Lekarz stwierdził zgon, ciało zostało wyniesione. Ethel do krzesła podprowadziła przełożona więziennego oddziału kobiecego. Funkcjonariusza z trudem zachowywała spokój. Przygarnęła do siebie skazaną i ucałowała, po czym szybko wyszła z pomieszczenia. Trzy kolejne aplikacje prądu nie pozwoliły na stwierdzenie zgonu. Dopiero po czwartej, kiedy z głowy kobiety zaczął unosić się dym, lekarz stwierdził śmierć. Rabin Koslowe na korytarzu, najmocniejszym głosem na jak mógł się zdobyć, intonował Dwudziesty Trzeci Psalm Dawidowy.

Pan jest moim pasterzem, nie brak mi niczego. Pozwala mi leżeć na zielonych pastwiskach. Prowadzi mnie nad wody, gdzie mogę odpocząć: orzeźwia moją duszę. Wiedzie mnie po właściwych ścieżkach przez wzgląd na swoje imię. Chociażbym chodził ciemną doliną, zła się nie ulęknę, bo Ty jesteś ze mną. […] Tak, dobroć i łaska pójdą w ślad za mną przez wszystkie dni mego życia i zamieszkam w domu Pańskim po najdłuższe czasy.

Stacje radiowe i telewizyjne podały wiadomość o wykonaniu wyroku niezwłocznie, a rano trafiła na czołówki wszystkich gazet.