18.10.2023

Cieszymy się, że mroczne 8 lat się kończą, ale musimy zdawać sobie sprawę, że łatwo nie będzie. Po rządach PiSu mamy Polskę faktycznie w ruinie. Ruinie finansowej, gospodarczej, mentalnej, edukacyjnej. Mamy Polskę oplecioną pajęczyną niedouczonych bezczelnych cwaniaków (albo agentów Putina), którzy jeszcze długo nam będą szkodzić.
Nowy Rząd powinien zrobić audyt, co dziedziczy po poprzednikach. Chciałbym się do tego audytu dołożyć opisem stanu polskiej nauki. Oto najważniejsze punkty:
- Przed kilkunastu laty za unijne pieniądze (kilkadziesiąt miliardów Euro) zbudowano infrastrukturę wielu polskich laboratoriów. Niestety, z naukową aparaturą jest jak z samochodami- po kilkunastu latach jeszcze jeżdżą, ale bardziej się opłaca kupić nowe, bo naprawy kosztują wielką kasę, której laboratoria nie mają.
- Pensje naukowców przez 8 lat się nie zmieniły, co oznacza, że realnie spadły o połowę. Młodych naukowców niemal nie ma. Na studia doktoranckie zgłaszają się jedynie marni Hindusi i Pakistańczycy (marni, bo dobrzy jadą do Niemiec, czy USA).
- Mamy idiotyczny sposób oceniania naukowców i laboratoriów poprzez system punktowy modyfikowany przez Ministra Czarnka tak, że polska nauka teologią stoi.
- Poziom nauczania przedmiotów ścisłych w szkołach spadł z poziomu żenadnego do poziomu żenadnego do kwadratu.
- Oddziaływanie naukowców (niby najlepiej wykształconych ludzi) na społeczeństwo spadł do zera.
Sprawy nauki interesują niewiele osób, ale to błąd. Nasz dobrostan w dużej mierze zależy od tego, jaki poziom badań naukowych będziemy mieli.
Hazelhard
Tylko kto dał tytuły profesorskie Czarnkom , Zybertowiczom i innym Pawłoskim …. ? To nalezy upubliczniać i tępić bezlitośnie te miernoty intelektualne !
Profesor to tytuł naukowy i w pewnym sensie zawodowy potwierdzający osiągnięcie pewnego poziomu wiedzy z danej dziedziny, a nie certyfikat, że umie śpiewać, tańczyć, grać na pianinie, zabawiać inteligentną rozmową i posiadać poglądy właściwe dla interlokutorów. Szczególnie to ostatnie wymagałoby od takiego profesora bycie kameleonem poglądowym. Czarnek, Zybertowicz czy Pawłowska nie otrzymali swoich tytułów za to, że są mili dla dzieci i ładnie się uśmiechają, lecz za osiągnięcia w swoich dziedzinach nauki.
Próba różnicowania kto może być profesorem, a kto nie może ze względu na poglądy niczym się nie różni od “punktów za pochodzenie”, które były stosowane w ustroju dawno minionym. Profesor niczym się nie różni od hydraulika, i jeden, i drugi, musi mieć wiedzę. Poglądy to ich prywatna sprawa, tak samo jak gusta.
Pan (czy Pani…) raczy żartować, czy… więcej nie pytam…
Wymienione tu osoby (i wiele podobnych) nie mają ŻADNEGO WKŁADU W ŻADNĄ DZIEDZINĘ NAUKI I!!! Ich wskaźnik Hirsch’a wynosi 0 (słownie ZERO…). czyli – żadnej publikacji indeksowanej, a tylko te liczą się w świecie jako realny wkład. Ta lista jest długa. Przypomnę tu tylko tekst w SO sprzed kilku lat:
https://studioopinii.pl/archiwa/209669
Zanim napisze się jakiekolwiek słowo komentarza w tej dziedzinie, radzę zapoznać się z systemami oceny parametrycznej, dostępnymi w bibliotekach polskich uczelni.
DEV-NULL
Punty za pochodzenie nadal decydują o nadawaniu naukowych stopni, a nadają je zacni luminarze niewiedzy wytypowani przez PiS i w ten sposób mamy bigoteryjną naukę na poziomie czarnkowym.
Nie.
struktura władzy na uczelniach jest różnorakiego pochodzenia
i długo się tworzyła.
Mało kto mógł zrobić błyskawiczną karierę w środowisku akademickim.
Choć niektórzy pewnie ją przyśpieszyli…
Jak to kto?… Partyjny kolega prezydent…
Kłopot w tym, że opisany stan polskiej nauki dotyczy w podobnym stopniu wielu dziedzin. Wszystkie one wymagają naprawy i zmian modernizacyjnych. Różnica polega na tym, że inwestycje w naukę, a zwłaszcza w mechanizmy wykorzystania osiągnięć naukowych dla innowacji społecznych i gospodarczych, są najbardziej efektywnymi inwestycjami we współczesnych państwach.
@Slawek
To nie jest tylko problem nauki ale całego systemu społeczno-polityczno-prawnego. W wydanym w 2020 r. e-booku “Gospodarka nie-wiedzy” (Ebookpoint, format ePub i Mobi) w rozdziale 9. (pt. Przebudowa modelu, czyli wszystkiego…) mówi o tym podrozdział “Naczynia połączone”: http://www.konsztowicz.eu/naczynia-polaczone/
Słuszne uwagi (jak zwykle Panie Sławku :-)…), ale slogany o efektywności inwestycji w naukę i w ogóle o “gospodarce wiedzy” powtarzają tu “złote usta” polityków od ćwierć wieku i więcej, ale nie wiedzą o co w tym chodzi. Jak się jeździ starą ładą, to nie da się, ot tak sobie, przesiąść na F-35….
Krótki komentarz specjalnie ograniczyłem do starego i wyświechtanego sloganu, który w dobrze zorganizowanych systemach społecznych i gospodarczych odzwierciedla stan faktyczny. Gdybym chciał to poważnie omówić w polskich realiach musiałbym napisać rozprawę lub książke. A przeciez Pan to zrobił wcześniej i znacznie lepiej ode mnie.
Miły, anonimowy czytelniku. Stawianie ujemnej oceny przy informacji jest szczególnym idiotyzmem. Naprawdę sądzisz, że głupota to cecha i postawa, którą warto się chwalić ?
@Sławek
Dobrze Pan pisze, że
„…opisany stan polskiej nauki dotyczy w podobnym stopniu wielu dziedzin…”,
bo w trwającym tu stanie chorobliwego centralizmu naczynia są bardzo ściśle połączone. I to od czasów epoki słusznie uznanej za minioną, choć niestety z nawrotami… Ponieważ stopień połączenia tych naczyń jest podobny, to naprawianie jednego nie wpłynie na resztę i nic nie zmieni. Sie wyrówna… Uczestniczyłem już w takim eksperymencie, dlatego w książce „Gospodarka nie-wiedzy” świadomie piszę taki tytuł jednego z rozdziałów:
„Przebudowa modelu, czyli wszystkiego…”
Dla uniknięcia złych powtórek historii krytycznie ważne będzie to, czy dojdzie do konkretnych, planowych i głębokich działań (ze zmianami Konstytucji i wielu podrzędnych praw włącznie, z liczeniem 3/4, 50% itd…), czy znowu będzie tylko „ciepła woda w kranie…”
To przecież już było i już zapłaciliśmy ogromną cenę …
Stan polskiej nauki podsumuję następująco: zrobiłem doktorat w dziedzinie, w której pracowałem – hydromechanice okrętowej. Pracowałem dodam – w polskiej spółce skarbu państwa. Z dyplomem doktora nauk technicznych w tornistrze, ośmioma latami stażu w pracy oraz “Jesteś naszym ukochanym specjalistą – mamy nadzieję, że ta współpraca będzie trwać!” od kierownika w uchu – nie byłem w stanie dogonić średniej krajowej. Finał jest taki, że podległem typowemu cyklowi życia polskiego inżyniera – przekwalifikowałem się na programistę. Tym oto ruchem swój kontakt z “nauką”* pomnożyłem przez X, zaś pensję przez Y. Tak jak X oscyluje wokół zera, tak Y > 2. Szkoda bo swoją poprzednią pracę lubiłem, ale ciekawym projektem skrzydła śruby i otwierającą oczy na nowe horyzonty rozmową z japońskim profesorem nie nakarmię rodziny – pensją za kilka akapitów w C++ już tak.
* Dlaczego “nauka” dostała gwiazdkę – bo z mojej perspektywy to fikcja fikcjorum. Brałem udział, jako merytoryczny wykonawca (chwalić Bogów – nie kierownik!) w kilku projektach dotowanych przez jedno czy drugie Ministerstwo, NCBiR itd. Oprócz jednego wyjątku, było to wielkie przepalanie publicznych pieniędzy. Najlepszym ich owocem jest kilka publikacji oraz raportów technicznych, skazanych na zgnicie w ciemności zakładowego archiwum. W państwowym przedsiębiorstwie, roszczącym sobie dumnie ambicje naukowe i pieczołowicie zbierającym, niczym znaczki w klaserze, publikacje autorstwa pracowników – nikt nie zainteresował się przekazaniem przeze mnie wiedzy przy odejściu. Wskutek tego zamknąwszy ostatniego dnia pracy swój pokój – zgasiłem również światło jeżeli chodzi o projektowanie śrub w pewnej instytucji Skarbu Państwa.
Wspomniałem, że jeden projekt był wyjątkowy, i że z niego “coś” powstało – było tak, ponieważ projekt nie był 100% naukowy, a pieniądze publiczne były dofinansowaniem konkretnego pomysłu konkretnej firmy, która miała obowiązek wkładu własnego i chciała “coś” z projektu uzyskać – my byliśmy jeno zapleczem naukowo-merytorycznym.
@Przemysław
Przykro się to czyta, i tyle tylko dobrze, że Pan znalazł lepsze zajęcie na opłacanie rachunków i bułki:-)….
Niestety nie Pan pierwszy i nie ostatni i szkoda tego zmarnowanego entuzjazmu i energii. Nie wiem, czy Pana pocieszę tym, że miałem tak 50 lat temu, więc temat przerobiony. Jeśli to Pana głębiej intryguje i ma Pan czas (między akapitami C++) to więcej szczegółów w rozdziałach książki “Gospodarka nie-wiedzy” omówionych w:
https://sciencewatch.pl/index.php/279-stan-nauki-polskiej-w-swietle-rankingu-top2-stanford-university-elsevier-komentarz (prawie 92 000 odsłon, czyli ktoś to czyta, choć nie podejrzewam polityków :-)….)
Panie Przemku,
proszę o kontakt.
Przerabiam właśnie książkę “Przedsiębiorczość biurokratyczna”;
Pańskie doświadczenia, spostrzeżenia, a może i uwagi b. by mi się przydały.
(Pisywałem wcześniej dla SO, choć artykuł n/t dotacji, jest dla mnie nie do odszukania..)
Ale np.
https://studioopinii.pl/archiwa/194167
(jak Pana znaleźć?)
Mnie łatwo na fejsie (Paweł J. Dąbrowski)
Przecież w świecie od lat (stuleci?) funkcjonuje przysłowie: Głupi jak Polak! Głupota nas wyróżnia; jest nawet książka ‘Dzieje głupoty w Polsce’… Może ktoś napisze nową wersję – ‘Dzieje głupoty polskiej’
@Senex
Wcale nie musimy być narodem geniuszy, ale na pewno musimy mieć sprawny system organizacyjny, jak inne normalne narody…
Stosunkowo młode kraje (100 – 200 lat) o korzeniach anglosaskich, jak Australia czy Kanada, zasiedlane w epoce kolonialnej w dużym stopniu przez biedotę, zesłańców, różnego pokroju rzezimieszków i żołnierzy-alkoholików – w większości analfabetów – teraz tworzą najlepsze w świecie warunki do uczciwej pracy, rozwoju indywidualności, badań naukowych, szybkiego wdrażania nowych pomysłów, do kreatywnej i innowacyjnej działalności gospodarczej.
Na przykład we wspomnianej Australii, właściwe dla tematyki rozwoju „gospodarki wiedzy” ministerstwo, już od 2011 roku nazwano „Department of Industry, Innovation, Science, Research and Tertiary Education”. To aż pięć w jednym, a i tak nie zatrudnia tyle luda co każde z takich (osobno) w PL…:-)…
N.B. ten ostatni człon nazwy najważniejszy, bo tam powstaje najwięcej pomysłów, przetwarzanych dalej w produkty w dobrze zorganizowanym procesie. Kto nie wie jak to działa, musi emigrować na dłużej i pilnie się uczyć. W ocenie OECD to właśnie Australia ma dzisiaj najlepszy na świecie system wdrażania innowacji. Czyli da się…
Ale to jest zupełnie odmienny model nauki i szkolnictwa wyższego, opisany szczegółowo w książce „Gospodarka nie-wiedzy” we wskazanym niżej rozdziale i sąsiednich:
Raczej patenty niż Noble… | Gospodarka nie-wiedzy | Krzysztof Jan Konsztowicz
Do stworzenia takiego systemu nie trzeba narodu geniuszy. W przeciętnym społeczeństwie wystarczy KILKU ŚWIATŁYCH POLITYKÓW (ale niekoniecznie kumotrów, czy kuzynów królika) i KILKU MĄDRYCH PRAWNIKÓW, obeznanych na bieżąco z tym, co w świecie dobre i jakie są podstawy prawne tego, że tak dobrze działa.
To wystarczy, by nie marnować czasu i talentów, a generować znaczne przychody…
Panie @ KRZYSZTOFIE – pełna zgoda. Takie systemy działające sprawnie, efektywne i racjonalne, przynoszą swoim twórcom korzyści. Nawet jeżeli Australia “ma dzisiaj najlepszy na świecie system wdrażania innowacji”, to systemów niewiele gorszych znajdziemy w świecie wiele – Japonia, Chiny. USA, Niemcy, Skandynawia, etc. Jest skąd czerpać pomysły i konkretne rozwiązania.
*
Żeby przezwyciężyć model wyjątkowo nieefektywny z jakim mamy u nas do czynienia potrzebne, oprócz “KILKU ŚWIATŁYCH POLITYKÓW (ale niekoniecznie kumotrów, czy kuzynów królika) i KILKU MĄDRYCH PRAWNIKÓW, obeznanych na bieżąco z tym, co w świecie dobre i jakie są podstawy prawne tego, że tak dobrze działa.” jest także uporanie się z oporem środowisk naukowych. To środowiska naukowe po 1989 r. kilkakrotnie zablokowały próby reformy i zmiany modelu na sensowny, ponieważ naruszało to interesy kasty profesorów. Profesorów, którzy zgodnie ze stalinowskimi wzorami nauki, są nieusuwalną grupą pracowników naukowych. (Podobnie środowisko profesorów zablokowało sensowną reformę służby zdrowia i nadal mamy system wyjątkowo marnotrawny i nieefektywny kosztem zdrowia i życia milionów obywateli.) Ich status “samodzielnych” pracowników blokuje w swojej masie awanse i kariery młodszych pracowników, a nieusuwalność powoduje powszechnie spotykane nieuctwo i wtórny analfabetyzm naukowy. Obrona tego nieuctwa jest nieodłącznym atrybutem i logiką zachowania kolejnych pokoleń utytułowanych analfabetów naukowych. Na to nakłada się biurokratyczny system oceny pracy naukowej stosowany w UE tzw. punktoza, która w połączeniu z polskim, spolityzowanym systemem nauki i szkolnictwa wyższego daje opłakane rezultaty. Ostatnim z “geniuszy” biorącym się za “reformę” systemu był Gowin, który chciał dobrze, ale jego kwalifikacje okazały się odwrotnie proporcjonalne do możliwości.
*
Dopóki tego kompletnie nie zreformujemy, czyli nie przezwyciężymy hamulców wewnętrznych nic z tego nie wyjdzie. Przyczynkiem do oceny sytuacji w nauce polskiej jest artykuł Profesora Skoczyńskiego, który charakteryzuje jedną z patologii polskiego życia naukowego, mianowicie powszechne nieuctwo profesorów, za którym idzie nieuctwo szerokich kręgów pracowników naukowych https://studioopinii.pl/?s=casus+feliksa+konecznego Szczególny wykwit tego rodzaju postaci mamy w życiu publicznym po 2015 roku. Ilość durniów i zwykłych debili z tytułami profesorskimi komentujących życie publiczne i liżących cztery litery dygnitarzom kaczystowskim, począwszy od najwyższego, jeżeli tak można powiedzieć „naszczalnika”, jest porażająca. Niektórzy, a celują w tym uczelnie „katolickie”, zwłaszcza KUL, wyprodukowali całe zastępy wyjątkowych idiotów prześcigających się w udowadnianiu sobie i publiczności, kto jest głupszy, a efekty oprócz śmieszności są zatrważające.
*
Reasumując – tak jak lekarzom nie wolno powierzać organizacji służby zdrowia, tak profesorom nie wolno powierzać organizacji nauki, a zwłaszcza systemu wdrażania innowacji społecznych i gospodarczych.
@SLAWEK
Oczywiście, że czerpać pomysły jest skąd, ale trzeba chcieć, no i umieć czytać i rozumieć „w tych obcych językach”. To jednak wymaga wysiłku i skupienia, a przecież o ile łatwiej jest paplać i pobłyskiwać do „ciemnego ludu” ze srebrnego ekranu…
Więc tak, KILKU ŚWIATŁYCH zupełnie wystarczy, ale nie wiem o jaki „opór środowiska” chodzi tam dalej… Czy to środowisko najmuje podatników, czy podatnik najmuje pracowników tego „środowiska” ?… Kto, komu i za co płaci?… Jeśli to się wyjaśni (…:-)…), to światli prawnicy zmodyfikują właściwe prawa tak, by dokonać niezbędnej transfuzji krwi, o czym mówi właśnie podrozdział „inna krew” w rozdziale 5. książki „Gospodarka nie-wiedzy”, dostępnej w sieci od dawna, bo już od 2020 r:
Inna krew | Gospodarka nie-wiedzy | Krzysztof Jan Konsztowicz
Zwróćmy (ponownie) uwagę, że wymieniona książka traktuje o dziedzinach kluczowych dla gospodarki, pochłaniających większość funduszy i potencjalnie dających obywatelowi-konsumentowi najwięcej produktów i usług. O utytułowanych a niedouczonych w innych dziedzinach też już tu pisałem, więc nie chcę się powtarzać:
Krzysztof Jan Konsztowicz: Historia i teraźniejszość w szkołach; nie–dorobek naukowy zespołu ekspertów – Studio Opinii
Ale pojedynczych patologii nie omawiamy bo nigdy nie skończymy, tak jest dużo. Ważna jest synteza. Taką syntezą jest wspomniana książka, a jak Pan potrzebuje konkretnych i zwartych danych tabelarycznych, to polecam doskonałe opracownia prof. Wita Grzesika na stronie Fundacji Science Watch Polska:
SCIENCE WATCH POLSKA – Stan nauki polskiej w świetle rankingu TOP2%. Część I, oraz
SCIENCE WATCH POLSKA – Stan nauki polskiej w świetle rankingu TOP2%. Część II
Żeby dopełnić, polecam też mój tam komentarz (>92000 odsłon, więc chyba przydatny…):
SCIENCE WATCH POLSKA – Stan nauki polskiej – komentarz
„Punktoza” naukowa jest potrzebna i przydatna, ale w wymiernych międzynarodowych wskaźnikach biblio-metrycznych, a nie zmyślonych dla lokalnych swojaków i kuzynów królika. Przecież nikt nie kwestionuje rankingów tenisowych, czy innych sportowych, mimo licznych i tłumnych ministerstw. Dla szybkiego i łatwego oglądu polecam, także Panu, ogólnodostępną wyszukiwarkę „Publish or Perish”. Może się przydać dla ukojenia lub rozrywki:
SCIENCE WATCH POLSKA – Wyszukiwarka parametryczna Publish or Perish
Reasumując – nie wolno powierzać organizacji żadnych reform tym, którzy nie odbyli „szlaku czeladniczego” w tych „obcych kulturowo” krajach rozwiniętych, jak np. zrobił to na początku XIX niejaki F. Buchholtz, twórca „fortepianu Chopina”. Oho, do tego temat imigracyjny, ale pomijamy i dalej… Przypomnę Panu a może też i politykom, że polską kardiochirurgię uruchomili i doprowadzili do poziomu światowego nie wodzowie partyjni ani politycy, tylko pasjonaci z dogłębnym doświadczeniem zagranicznym. Obawiam się, ze nawet tutejsi nauczyciele (coraz liczniejsi w sejmie…), którzy tylko tu żyli i pracowali, nie wprowadzą sprawnie reformy „szkoły bez zadań”, o której niektórzy nieśmiało przebąkują, ale znają tylko ze słyszenia, bez szczegółów, choć ma już dziesiątki lat. Nawet dziw, o czym w ogóle się mówi, ale „taki mamy klimat” w tym skansenie …
Więc reasumując – ja byłem profesorem i re-emigrantem i doskonale wiem „which way is up…”, którędy droga i dokąd. Stawiam „dolary przeciw orzechom”, że w niewielkim gronie, na przykład w towarzystwie prof. Tomasza Brzustowskiego (byłego prezesa NSERC), prof. Wojciecha Sadurskiego z University of Sydney, i może kilku innych emigrantów, by już nie fatygować profesora Krzysztofa Matyjaszewskiego (H>160 !!!…) z Cornegie Mellon University…. Oj, do tego prywatna uczelnia, a tam nawet nie ma ministerstwa, jak oni sobie radzą, biedacy… Tak czy owak, w niewielkim gronie uruchomilibyśmy łatwo taki proces, po którym nie byłoby łatwo tym ze wskaźnikiem Hirsch’a = 0, o których Pan tak barwnie pisze…
@Panu Krzysztofowi uprzejmie zwracam uwagę, że nie jesteśmy narodem w pełni ‘normalnym’… Raczej paranormalnym, co wykazały ośmioletnie rządy pis, które perfekcyjnie zdemolowały państwo i częściowo tkankę społeczną. Owszem, trafiają nam się momenty normalności – jak ostatnie wybory, ale potem wszystko wraca do “polskiej normy”. Jest to wyrażenie technicznie, które funkcjonowało w procesie produkcyjnym za komuny. W cywilizowanym świecie obowiązywał wtedy (we wszystkich dziedzinach) znak jakości “Q”.
@Senex
dlatego potrzebny jest trwały system pozytywnej selekcji, co opisałem niedawno w SO w tekście
Krzysztof J. Konsztowicz: Protest przeciwko … partiom opozycyjnym – Studio Opinii
Polecam…
@Hazelhard
Dear Hard Hazel. Od 15 lat (albo więcej…) inspirujesz… :-)…
Pamiętasz, jak na przełomie I i II dekady XXI wieku pisałeś w SO taki cykl romantycznych artykułów pt. “Polskie Noble”? Świetnie się czytało i to zainspirowało mnie do napisania innego cyklu, pt. “Polskie Noble – kicha…” Te teksty wraz z następnymi opisami doświadczeń emigracyjnych stworzyły ramy książki “Gospodarka nie-wiedzy”, opublikowanej w 2020 r. i dostępnej w sieci. Tak jak w poprzednich tekstach z SO, nie muszę w niej zmieniać ani zdania, ani słowa, wszystko działa. Ale piszę powoli…
Więc jak teraz opublikowałeś ten fajny tekst
“Konieczny audyt!!! ”
to pewnie dorzucę do niego część tytułu sąsiedniego tu artykułu prof. J.J. Tomidajewicza
“I co dalej ?…”,
no i jak skończę myśleć to też coś napiszę. PZDR. K
Zwykle nie wypowiadam się jeśli nie mam propozycji,… W tej dyskusji nic mnie tak nie ciekawi jak to, jakie Panie i Panowie macie socjotechniczne możliwości przeprowadzenia audytu. Smaczku dodaje fakt, że temat dotyczy moralności, etyki i „dobrego” prawa, które jest (rzekomo) źle stosowane.
@BUOND
Póki co, prawa są koślawe i dlatego mamy co mamy….
Ponieważ dyskusja zaczyna ‘schodzić’ na wyżyny, proponuję zbytnio nie odbiegać od polskiej rzeczywistości i zamiast powyborczego audytu przeprowadzić szybką kwerendę, bo wkrótce nie będzie dokumentów…
Polska nauka (nie tylko, ale szczególnie) uległa szczególnej patologizacji.
“Uprawianie nauki”, a precyzyjniej robienie kariery naukowej polega na szybkim produkowaniu niekontrowersyjnych, łatwych w pisaniu i zgodnych z szymelkiem artykułów.
Towarzyszyć temu musi dbałość o symbiotyczne, wzajemne klepanie sobie artykułów w pseudonaukowym towarzystwie wzajemnej adoracji.
Stąd najlepiej wydanymi pieniędzmi byłyby pieniądze na uzdrowienie nauki.
I wszystkiego innego też.