20.11.2023
Manewr okazał się udany. Demokratyczna opozycja poszła do wyborów nie z jedną listą, a z trzema i wybory wygrała. W „Rzeczpospolitej” autor, którego nazwisko przemilczę, zapytuje czy zwolennicy jednej listy posypali sobie głowy popiołem.
W polityce, jak i we wszystkich sferach działalności ludzkiej, są sytuacje kiedy możliwe jest tylko jedno posunięcie. Jednakże znacznie częściej trzeba wybierać. Najlepiej to, co najlepsze, lecz przeważnie wybiera się to, co możliwe.
O wspólną listę starały się Koalicja Obywatelska i Lewica oraz większość potencjalnego elektoratu PSL i Polski 2050. Nie chcieli jej liderzy obu tych partii: Władysław Kosiniak-Kamysz i Szymon Hołownia.
Zanim spory o tę listę zaczęły być niepoważne i Tusk przestał o nią zabiegać, koalicja wyborcza całej demokratycznej opozycji miała w sondażach znaczną przewagę nad PiS i Konfederacją. PiS i tak robił co mógł, aby wygrać. A gdyby wielka koalicja pracowała nad utrzymaniem przewagi, miałaby szansę na zdobycie największej ilości głosów. Przelicznik D’Hondta dodałby jej głosy, odbierając je Konfederacji. Nie byłoby szopki z formowaniem rządu Morawieckiego, rząd Tuska zacząłby działać wcześniej, z dużą korzyścią dla Polski.
Jeśli więc mowa o posypywaniu głowy popiołem, to może raczej przez tych, którzy nie dopuścili, by taka lista powstała.
To, że panowie WK-K i SH, wbrew większości swych zwolenników, nie chcieli koalicji wyborczej, tłumaczy się ich obawą przed zmajoryzowaniem przez Platformę, która i tak będzie dominowała w koalicji rządowej, gdzie główny rozgrywający to Tusk. Ale obaj liderzy chcieli zachować jak najdłużej swoją odrębność i możliwość manewru. Te możliwości są większe gdy partie, tworzą wspólny rząd, mając swoich wyborców, niż kiedy przy wspólnej liście wyborczej, nie sposób wyodrębnić zwolenników.
Odkąd istnieją parlamenty i wybory, ambitny polityk zawsze chce mieć swoją partię ze swoimi wyborcami. Może ich być niewiele i partia może być słaba, ale ma szanse, aby urosnąć w siłę.
PSL słabnie z wyborów na wybory. Ze wsi wyparł go PiS i ludowcy mogli już nie przekroczyć granicznych pięciu procent. Uratował ich Hołownia, tworząc z nimi koalicję wyborczą, Trzecią Drogę i choc zwiększył ryzyko – próg wyborczy dla koalicji to osiem procent, dostała ona prawie dwa razy więcej. Nadwyżkę zapewnili jej, z aprobatą Tuska, wyborcy, głosujący przez rozum, byle tylko weszła do Sejmu, bo bez niej pewna była trzecia kadencja PiS. Ale byli i tacy, którzy by na żadną inną partię nie głosowali.
Teraz Kosiniak-Kamysz i Hołownia zaznaczają swoją odrębność w sprawie aborcji do dwunastego tygodnia, której chce już większość społeczeństwa. Do tego dochodzą małżeństwa jednopłciowe z adopcją dzieci. Jeśli ci panowie nie zmiękną, to mogą być kłopoty z kobietami i młodym elektoratem, bo to publika, która już nie odpuści.
Mogą być, ale to się okaże, a teraz montuje się rząd. Wszystko dobrze, jeśli się dobrze skończy. Dobrze, choć mogło być lepiej.

Ernest Kajetan Skalski
Ur. 18 stycznia 1935 w Warszawie) – dziennikarz i publicysta,
z wykształcenia historyk.
Bardzo się cieszę, że Pan Redaktor Skalski poruszył ten temat. “Chodzi on za mną” od dnia wyborów, a zwłaszcza od chwili kiedy różni przedstawiciele tzw. Trzeciej Drogi przypisują sobie zasługę w sprawie wyniku wyborczego. Otóż kiedy zakładali koalicję dwóch partii aby nie wejść w tzw. wielką koalicję ich notowania zawierały sie w przedziale między 15% a 20 %. Mieli nadzieję, że będa konkurować po stronie demokratycznej o lepszy reultat od PO/KO. Potem okazało się, że wyborcy przez szereg miesięcy nie dawali im lepszego wyniku niż 8% do 10%. Istniały nawet takie kalkulacje analityków polityki, którzy zakładali, że PO/KO musi tę kolalicję pt. Trzecia droga tak zdominować, że zabierze jej głosy i sama zyska poparcie ich wyborców. Trzecia droga nawet nie doceniła obydwu marszów organizowanych przez PO/KO z 4 czerwca i 1 października w Warszawie, choć to one okazały się istotne dla skali mobilizacji społecznej. Na niespełna dwa tygodnie przed wyborami wynik Trzeciej Drogi ocierał sie o próg wyborczy – ok. 8%.
*
Na szczęście Donald Tusk i jego sztab okazali się dużo bardziej roztropni od liderów Trzeciej Drogi i widząc ryzyko nie przekroczenia 8% progu wyborczego przez tę koalicję wzywali do głosowania na tę formację podobnie jak na lewicę. Trzecią drogę, według wszelkich ocen i badań powyborczych ocalili tzw. wyborcy taktyczni, którzy posłuchali nawoływań Tuska i swoich kalkulacji aby uratować tę formację. Szacunki mówią o około 7% do 8% tzw. taktycznych wyborców, którzy ocalili tę formację przed porażką wyborczą. Pozostałe ok. 7% – 8% to był realny elektorat Trzeciej drogi.
*
Piszę to wszystko nie po to aby wypominać Trzeciej Drodze błąd polityczny samodzielnego startu w wyborach, ale po to aby powiedzieć, że podjęli zbyt wysokie ryzyko polityczne, które wcale nie było konieczne. Podmiotowość i niezły wynik mogliby zachować w ramach jednej listy wyborczej do której uprzednio by przystąpili.
*
Dzisiaj, na co wskazuje Redaktor Skalski występują w rolach głównych hamulcowych postulatów progresywnych na rzecz praw kobiet i osób nieheteronormatywnych, do których dorósł ich elektorat dużo szybciej niż ich liderzy. To oczywiście na razie nie jest problem, zwłaszcza wobec postawy Dudy, ale z czasem może się stać główną barierą harmonijnej współpracy w ramach koalicji.
*
Jak zwykle mądrością i dojrzałością wykazał się Donald Tusk, z którym obydwaj liderzy Trzeciej Drogi próbowali konkurować, a dzięki któremu udaje się koalicję demokratyczną budować harmonijnie i zgodnie. Jego postawa udziela się na szczęście pozostałym partnerom koalicji.
*
Konkluzję artykułu nie tylko podzielam, ale dedykuję liderom Trzeciej Drogi. Oni powinni powtarzać ją jak mantrę: “Wszystko dobrze, jeśli się dobrze skończy. Dobrze, choć mogło być lepiej.”
ES “Jeśli ci panowie nie zmiękną, to mogą być kłopoty z kobietami i młodym elektoratem, bo to publika, która już nie odpuści.”
A mi się podoba zasłyszane od młodzieży: “trzeba teraz głosować na tych których za cztery lata można będzie odesłać do historii”. Co do strategicznego głosowania — tak! W okręgach wiejskich, gdzie nie było szans na mandat dla KO była to jedyna sensowna możliwość.
Dobrze jest jak jest choć mogło być lepiej. Holownia to ciagle gwiazdor medialny, który odnalazł się w polityce. Oby jej nie zaszkodził. O PSL trudno coś dobrego powiedzieć wiec zamilczę podzielając zdanie młodzieży. Teraz ważne by ten rząd wreszcie powstał, a Morawiecki przestał się ośmieszać. Do zamiatania sporo, szkodników ciagle duzo, wiec na razie trzeba się ciszyć z tego, co mamy, choć nie wykluczam, ze będzie lepiej gdy bezeceństwa zjednoczonych złoczyńców będą nie tylko ujawniane (każdy je zreszta widzi), ale i karane.
żal ściska od tego umiłowania jednej listy, jednej partii i tej litości głosowania na tą paskudną trzecią drogę z jeszcze bardziej ohydnym peezelem
jest jak jest i inaczej być nie mogło,
elektorat trzeciej drogi jak nie byłby oszukany przez liderów nie kocha albo nie ma zaufania do jednej partii i jej jedynego lidera, to trzeba sobie wyraźnie powiedzieć, bo inaczej nie miałby innych liderów i własnej konotacji
Panowie wciąż zamknięci w swoim, widocznie zaklętym, kręgu jednej partii, jednego lidera i masy wyborców, niemogących tego wszystkiego zrozumieć?
Jutro też jest dzień.
(Napisałem, żeby może przeszło przez Pana redagującego, bo mam wrażenie, że nie wszystko tutaj przechodzi.)