Ernest Skalski: O skutecznym rad sposobie3 min czytania


20.11.2023

Manewr okazał się udany. Demokratyczna opozycja poszła do wyborów nie z jedną listą, a z trzema i wybory wygrała. W „Rzeczpospolitej” autor, którego nazwisko przemilczę, zapytuje czy zwolennicy jednej listy posypali sobie głowy popiołem.

W polityce, jak i we wszystkich sferach działalności ludzkiej, są sytuacje kiedy możliwe jest tylko jedno posunięcie. Jednakże znacznie częściej trzeba wybierać. Najlepiej to, co najlepsze, lecz przeważnie wybiera się to, co możliwe.

O wspólną listę starały się Koalicja Obywatelska i Lewica oraz większość potencjalnego elektoratu PSL i Polski 2050. Nie chcieli jej liderzy obu tych partii: Władysław Kosiniak-Kamysz i Szymon Hołownia.

Zanim spory o tę listę zaczęły być niepoważne i Tusk przestał o nią zabiegać, koalicja wyborcza całej demokratycznej opozycji miała w sondażach znaczną przewagę nad PiS i Konfederacją. PiS i tak robił co mógł, aby wygrać. A gdyby wielka koalicja pracowała nad utrzymaniem przewagi, miałaby szansę na zdobycie największej ilości głosów. Przelicznik D’Hondta dodałby jej głosy, odbierając je Konfederacji. Nie byłoby szopki z formowaniem rządu Morawieckiego, rząd Tuska zacząłby działać wcześniej, z dużą korzyścią dla Polski.

Jeśli więc mowa o posypywaniu głowy popiołem, to może raczej przez tych, którzy nie dopuścili, by taka lista powstała.

To, że panowie WK-K i SH, wbrew większości swych zwolenników, nie chcieli koalicji wyborczej, tłumaczy się ich obawą przed zmajoryzowaniem przez Platformę, która i tak będzie dominowała w koalicji rządowej, gdzie główny rozgrywający to Tusk. Ale obaj liderzy chcieli zachować jak najdłużej swoją odrębność i możliwość manewru. Te możliwości są większe gdy partie, tworzą wspólny rząd, mając swoich wyborców, niż kiedy przy wspólnej liście wyborczej, nie sposób wyodrębnić zwolenników.

Odkąd istnieją parlamenty i wybory, ambitny polityk zawsze chce mieć swoją partię ze swoimi wyborcami. Może ich być niewiele i partia może być słaba, ale ma szanse, aby urosnąć w siłę.

PSL słabnie z wyborów na wybory. Ze wsi wyparł go PiS i ludowcy mogli już nie przekroczyć granicznych pięciu procent. Uratował ich Hołownia, tworząc z nimi koalicję wyborczą, Trzecią Drogę i choc zwiększył ryzyko – próg wyborczy dla koalicji to osiem procent, dostała ona prawie dwa razy więcej. Nadwyżkę zapewnili jej, z aprobatą Tuska, wyborcy, głosujący przez rozum, byle tylko weszła do Sejmu, bo bez niej pewna była trzecia kadencja PiS. Ale byli i tacy, którzy by na żadną inną partię nie głosowali.

Teraz Kosiniak-Kamysz i Hołownia zaznaczają swoją odrębność w sprawie aborcji do dwunastego tygodnia, której chce już większość społeczeństwa. Do tego dochodzą małżeństwa jednopłciowe z adopcją dzieci. Jeśli ci panowie nie zmiękną, to mogą być kłopoty z kobietami i młodym elektoratem, bo to publika, która już nie odpuści.

Mogą być, ale to się okaże, a teraz montuje się rząd. Wszystko dobrze, jeśli się dobrze skończy. Dobrze, choć mogło być lepiej.

Ernest Kajetan Skalski

Ur. 18 stycznia 1935 w Warszawie) – dziennikarz i publicysta,
z wykształcenia historyk.

 

5 komentarzy

  1. slawek 20.11.2023
  2. ohir 20.11.2023
  3. Stanisław Obirek 23.11.2023
  4. Z całkiem innej strony. 23.11.2023
  5. Z całkiem innej strony. 24.11.2023