Stanisław Obirek: Marek Węcowski, czyli o Grekach dla ludzi7 min czytania


01.01.2024

Ostatni tydzień starego 2023 roku spędziłem z filozoficznym dziełem Stanisława Vincenza próbując wydobyć te elementy z jego wielokierunkowego dzieła, które wskazują na silną inspirację myślą Rudolfa Marii Holzapfla (1874-1939). To postać zupełnie zapoznana, której wpływ na Vincenza był decydujący. Wystarczy powiedzieć, że według Romain Rollanda był on jak „Mojżesz ze skały, powołuje do życia nowy strumień sił”. Tak go też traktował Vincenz, który jego główne dzieło Wszechideał przełożył w 1936 roku na język polski.

Przy okazji zdałem sobie sprawę jak bardzo samego Vincenza ukształtowali Grecy. Znał ich jak mało kto, właściwie myślał Homerem, a w okresie powojennym dostrzegał we własnym życiu wiele paraleli z losem Sokratesa. Poświęcił mu zresztą filozoficzną przypowiastkę dotycząca Powojennych perypetii Sokratesa. Być może pisząc o Sokratesie Vincenz analizował własne życie. Skąd ta fascynacja Helladą. Możliwą odpowiedź podsuwa książka Marka Węcowskiego Tu jest Grecja. Antyk na nasze czasy, którą chciałbym serdecznie polecić jako lekturę na Nowy Rok.

Profesor Marek Węcowski jest najbardziej rozpoznawalną osobowością naukową swego pokolenia. Głównie wśród innych uczonych hellenistów. Pisze bowiem zwykle po angielsku. Jego książki poświęcone greckim ucztom i ostracyzmowi zdobyły sobie należne uznanie. Jednak, co dla nas, czytelników jego tekstów znacznie ważniejsze, to fakt, że Węcowski posiadł rzadką sztukę. Ogromną erudycję i kompetencje filologiczne potrafi ukryć za prostym i komunikatywnym językiem. Jego teksty publicystyczne nie tylko przybliżają świat Greków, ale wskazują na łączące nas z nimi powinowactwo. Przy czym od razu zastrzegam, niczego nie upraszcza i nie aktualizuje na sile. Po prostu pokazuje, jak bardzo Grecy byli podobni do nas i jak bardzo nasze problemy zostały przez nich nazwane. Nie, nie zostały rozwiązane, tylko właśnie zdiagnozowane. Widać to na każdym kroku, w każdym z zamieszczonych, jak Węcowski nazywa, szkiców pomieszczonych w wydanej niedawno książce Tu jest Grecja. Antyk na nasze czasy. Nie ważne czy dotyczy splotu polityki i teatru, konfliktów miedzy poszczególnymi miastami, czy obcymi. Co ciekawe, tych konfliktów wewnętrznych było znacznie więcej, by wspomnieć chociażby opisane przez Tukidydesa wojny peloponeskie. Jednak to chyba właśnie zmaganie z obcymi, jak Persowie ze Wschodu, czy Scytowie z Północy, zdefiniowały tożsamość Greków. Jak się okazuje, jest to też nasza tożsamość, by się do ustaleń Greków, zwłaszcza historyków – jak wspomniany Tukidydes, czy tak bardzo ceniony przez naszego mistrza reportażu Ryszarda Kapuścińskiego, Herodot – odwołać.

A wszystko opowiedziane bez koturnowości, tylko tak – zwyczajnie. Książkę „Tu jest Grecja!” Można też przeczytać jako podręcznik inicjacji kulturowej. Owszem, mieliśmy sporo znakomitych popularyzatorów świata antycznego z Janem Parandowskim i Aleksandrem Krawczukiem na czele. Niektórym z mego pokolenia udzieliła się tez pasja dla późnej Grecji (Pauzanjasz) Stanisława Vincenza. Są też tacy, których nadal poruszają kwestie datacji dialogów Platona, czy autorstwo eposów Homera ciągle dyskutowane przez specjalistów.

Jednak Marek Węcowski poszedł o krok dalej. Zachęca, by zobaczyć w Grekach naszych wielkich współczesnych i by już nie na własna rękę, ale razem z nimi, szukać rozwiązań dla dręczących nas pytań jak żyć, by się nie pozabijać. Myślę, że najlepiej to pokazać przywołując kilka fragmentów książki. Oto, co pisze o Homerze: „I my, i Grecy dostaliśmy od Homera tylko przykład do przemyślenia, zaproszenie do refleksji o ambicjach i ograniczeniach człowieka w jego świecie. Żadnych odpowiedzi, same pytania i prowokacje. Wyjątkowość greckiej tradycji i jej najwyższa dla nas wartość polega na tym, że odtąd w literaturze greckiej będzie tak już zawsze” (s. 34).

Jakże daleko jesteśmy od bezmyślnego czczenia wieszczów i upatrywania własnej wyjątkowości w ich kulcie. Dobra literatura, to taka, która prowokuje do myślenia, kreatywnego zastosowania przemyśleń przeszłych pokoleń do rozwiązania naszych problemów. Wszyscy znamy Platona, bo przecież dzieje naszej filozofii to przypisy do jego nieśmiertelnych dialogów. Mniej jesteśmy zadomowieni w myśli jego równie wielkiego współczesnego, podobnie jak Platon ucznia Sokratesa. Chodzi o Ksenofonta, znacznie bardziej praktycznie nastawionego. Wskazywał bowiem jak utrzymać kruchy pokój „O potrzebie wspólnego dla wszystkich Greków, a przy tym trwałego pokoju pisał znany nam już Ksenofont, a więcej – Ateńczyk Izokrates, przyjaciel i konkurent Platona, założyciel swojej własnej szkoły, w której zamiast sposobów właściwego myślenia, czyli filozofii, nauczał metod właściwej argumentacji i używania ich w praktyce literackiej i oratorskiej, a więc sztuki retoryki. W dziejach greckiej kultury i literatury odegrał on rolę ogromną, ale był też autorem przełomu w polityce Hellenów. W pisanych przez lata traktatach, mowach i listach otwartych promował ideę pojednania pomiędzy Grekami, stałego pokoju i ogólniej ideał politycznej i kulturalnej jedności wszystkich Greków. Nazywamy ten ideał „panhellenizmem”, czyli ideą wszechgrecką” (s. 111).

Ciekawie brzmi refleksja na temat „suwerena”, który jakoby swoją modrością podpowiada najlepsze rozwiązania. Nic bardziej błędnego. Grecy doszli bowiem do wniosku, że najlepszą gwarancją demokracji jest solidne i przestrzegane prawo. Nauczyło ich tego doświadczenie: “dlatego, po tragicznym doświadczeniu ostatnich dziesięcioleci V wieku p.n.e., Ateńczycy w kolejnym stuleciu zdecydowali się odebrać polityczną suwerenność kapryśnemu ludowi, a przekazać ją prawom, których od tej pory zmienić czy obalić sami w praktyce nie mogli. Dzięki temu rozwiązaniu dopiero przemożna siła militarna imperialnej Macedonii Filipa, Aleksandra Wielkiego i ich następców była w stanie zniszczyć ateńską demokrację” (s. 120)

Od lat zajmuje nas kwestia populistów wykorzystujących demokratyczne struktury do niszczenia demokracji. To nic nowego, te mechanizmy do perfekcji doprowadzili sprytni Grecy: “Dzisiaj żyjemy już chyba w kolejnej fazie, kiedy w niektórych krajach demokratycznych następuje konsolidacja władzy różnych populistów szukających sposobów, by istniejący typ demokracji rozmontować od środka, zniszczyć przy użyciu narzędzi ustrojowych i instytucji państwa demokratycznego. Nasz przyszły historyk zauważy może, że ta ostatnia faza to w istocie rzeczy powrót do źródeł prawdziwej demokracji, do demokracji bliskiej swojemu antycznemu pierwowzorowi, demokracji, która musi się rozwijać, ewoluować, a przede wszystkim nieustannie bronić przez wewnętrznymi wrogami, którzy – jak ateńscy oligarchowie – nie przepuszczą żadnej okazji do jej osłabienia, a nawet obalenia. Robiąc to siłą, jeśli tylko będą mogli, albo poprzez zawłaszczanie lub rozbijanie demokratycznych instytucji, niekiedy pod hasłami reformy lub pogłębiania samej demokracji, a najczęściej szermując nostalgicznym sloganem powrotu do „ustroju przodków”, do wspaniałych czasów dawnej jedności społeczeństwa, mitycznej epoki czystości krwi, rasy czy narodu” (s. 152).

No i na koniec. Czego nas uczą Greccy historycy na temat rozpętanej przez Putina wojny na Ukrainie. Jak się okazuje sporo: „Czego zatem na temat Ukrainy uczy nas Tukidydes? Czy w świetle naszej lektury Wojny peloponeskiej straszliwa współczesna wojna to po prostu konflikt globalnych sił, w którym nieszczęsnym, ale nic nieznaczącym pionkiem, jak niegdyś Melos czy Plateje, stają się Ukraińcy? Czy na poziomie analizy politycznej Tukidydesa, poza zrozumiałym współczuciem dla ofiar, ktokolwiek może być „lepszy” od drugiego? Czy też nieunikniony staje się neutralny „pacyfizm” każący nam myśleć przede wszystkim o własnej skórze, deeskalacji i zakończeniu konfliktu za wszelką cenę? Tak nakazywałby „polityczny realizm”, za którego antycznego przedstawiciela, a może nawet wynalazcę uważały Tukidydesa pokolenia zachodnich akademików, stawiając go, jak pamiętamy, obok Makiawela czy Hobbesa. Czy Wojna peloponeska czytana dzisiaj uczy nas właśnie tego?” (s. 195).

Może zakończę tym pytaniem zachęcając do poznania całej książki. Nie jest obszerna, ale treści w niej wystarczy nie tylko na Nowy 2024 Rok, ale też na wiele miesięcy.

<strong>Stanisław Obirek</strong>
Stanisław Obirek

 (ur. 21 sierpnia 1956 w Tomaszowie Lubelskim) – teolog, 
historyk, antropolog kultury, profesor nauk humanistycznych, profesor zwyczajny Uniwersytetu Warszawskiego, były jezuita.