Stanisław Obirek: Gorszy sort – Arab, Palestyńczyk, Izraelczyk7 min czytania


09.02.2024

Prawie się o nich nie mówi i nie pisze, choć stanowią 20 procent społeczeństwa Izraela. Zamieszkują wsie, miasteczka i duże miasta. Jednym z nich jest licząca ponad 20 tysięcy mieszkańców Tira, miłośnikom współczesnej literatury izraelskiej kojarząca się przede wszystkim z pisarzem, dziennikarzem i autorem kilku książek Sayedem Kashua. Jednak to nie sława arabskiego pisarza piszącego po hebrajsku, od kilku lat zresztą mieszkającego w USA, przyciągnęła nas do Tiry. Chcieliśmy się dowiedzieć, jak żyje się arabskim obywatelom Izraela.

Do miasta przejechaliśmy w poprze poobiedniej, by napić się dobrej kawy i zjeść słynne tutejsze ciastka. Jesteśmy w trójkę. Ja z żoną i Guy, bratanek żony. To on jest najlepiej zorientowany w tutejszych stosunkach. On też zagaduje sprzedawcę, czy zna kogoś, kto byłby chętny porozmawiać z polskim profesorem i publicystą, który gromadzi materiały na temat obecnej sytuacji w Izraelu.

Za chwile przychodzi do nas mężczyzna w średnim wieku. Ma na imię Muhammad (znam nazwisko, ale dla jego bezpieczeństwa go nie podaję). Jest gotów z nami porozmawiać, ale nie godzi się na zrobienie wspólnego zdjęcia. Rozumiem i nie nalegam. Sytuacja Araba w Izraelu nie należy do łatwych. Cukiernie i wyrabiane własnoręcznie ciastka możemy fotografować do woli. W istocie Guy robi zdjęcia swoim profesjonalnym sprzętem, a my zaczynamy rozmowę. Muhammad ma 37 lat, jest żonaty i ma dwoje dzieci. Cukiernię odziedziczył po ojcu. To rodzinny biznes z pokoleniowa tradycja. On sam urodził się i dorastał w Tirze. To jego miasto. Jak się dowiemy, nie wyobraża sobie życia poza Tirą. Na pytanie, czy zna Sayeda Kashue, odpowiada, że tak, oczywiście. Jest tu znany powszechnie, a miasto jest z niego dumne. Wciąż mieszka tu jego rodzina. Ale dodaje, nie bez goryczy, że daleko od oczu, to daleko od serca. Sayed tu nie mieszka…

Zaczynamy ostrożnie. Jak się czuje w Izraelu?

Jestem Arabem, Palestyńczykiem i mieszkam w Izraelu, ale jestem obywatelem drugiej kategorii” – odpowiada.

To stwierdzenie ma głębokie uzasadnienie nie tylko ekonomiczne, ale również kulturowe i religijne. Od razu przyszło mi do głowy określenie Jarosława Kaczyńskiego, który wszystkich Polaków nie podzielających jego obsesji nazwał „gorszym sortem”. Jak się okazuje, w Izraelu też nie brakuje specjalistów od dzielenia ludzi na kategorie.

Nazwisko jednego z nich – Ben Gvira, szefa jednej z partyjek wchodzącej w skład rzadu Netanyahu, którego poglądy na temat „prawdziwych Izraelczyków” stają się tu – niestety – coraz bardziej popularne, pojawia się również w naszej rozmowie z Muhammadem. Ale Muhammad niechętnie mówi o polityce. Uważa, że polityka i media są źródłem największych problemów: „To nie moja sprawa, popatrzcie w telewizji tu zainstalowanej nie ma żadnej polityki, tylko programy neutralne. Mnie interesuje tylko moja praca i moja rodzina”.

To pytanie musimy jednak zadać. Jak wydarzenia 7 października wpłynęły na jego życie i jego pracę? Muhammad odpowiada zdecydowanie: „7 października, to okrucieństwo, które dotknęło wszystkich. Miało ogromny wpływ na moją prace i stosunki arabsko-żydowskie. Ci, co to zrobili, są Arabami i ja też jestem Arabem. Państwo Izrael patrzy na nas jak na Arabów”.

A jak mu się żyje dzisiaj, cztery miesiące po tamtej tragedii? Muhammad chwile się zastanawia i odpowiada: „Cierpię ekonomicznie, ale nie tylko ja. Wielu moich współpracowników, to Palestyńczycy z Zachodniego Brzegu, którzy nie mogą przyjść do pracy. Tak jest w wielu innych dziedzinach, w budownictwie, rolnictwie”. Wyczuwamy w głosie bezradność i beznadzieję.

Pytamy, jak sobie teraz wyobraża przyszłość, czy myśli o emigracji? Słowo emigracja wyraźnie go obrusza, przecież to jest jego miasto, jego życie, dlaczego miałby opuszczać swoje miejsce? Jednak martwi go przyszłość jego dzieci.

Swoje słowa dobiera starannie, wie że nieopatrzne słowo, czy komentarz mogą drogo kosztować. Ludzie są aresztowani właściwie bez powodu, tylko dlatego, że komuś się wydaje, iż krytykują oficjalną politykę rządu. Muhammad mówi: „Mgła, nie dostrzegam jawnych konturów. Czuję też strach. Nie widzę przyszłości z ludźmi takimi jak Ben Gvir, który odwołuje się do ideologii Kahane. Tacy ludzie maja bardzo wąskie horyzonty, nie widza, ze w Izraelu żyją nie tylko Żydzi, ale i Druzowie, muzułmanie i wielu innych. Izrael to wielobarwny kraj i żyją tu różni ludzie. Przecież życie powinno być równe dla wszystkich. Dlatego nie myślę o emigracji, bo moja przyszłość wiąże z życiem w Tira w Izraelu”. I – jakby się usprawiedliwiając – dodaje: „Ja nigdy ludzi nie różnicuję, bo wszyscy jesteśmy równi, wszyscy jesteśmy grzesznikami. Zresztą ja to ciągle powtarzam, nie tylko odpowiadając na wasze pytania. Powinna panować równość”.

A jak żyć z ludźmi takimi jak Ben Gvir z jednej strony i Hamas z drugiej? Na to pytanie Muhammad ma odpowiedź zaskakująco podobną do tej, jakiej nam udzielił Jaacov Godo.

„Rozwiązaniem są dwa państwa. Tam (w Gazie) ludzie są zamknięci 20 lat (ja tam nie chce iść, ja od pokoleń mieszkam tu). Musimy wrócić do sedna sprawy. Polityka Izraela zrobiła z tych ludzi potwory. Pozwólmy im pracować. Jeśli ktoś zarabia na życie, to polityka go nie interesuje. Jak ludzi z Zachodniego Brzegu, którzy przychodzą tutaj pracować. Polityka dla tych ludzi przestaje mieć znaczenie”.

Muhammad kontynuuje. A my czujemy, że ma te sprawy głęboko przemyślane i z zainteresowaniem wsłuchujemy się w jego rozważania, które są utopią, choć powinny stać się rzeczywistością.

„Pracować, zarabiać na życie i żyć z godnością. Tamci ludzie w Gazie tego nie dostali. To jedno wielkie więzienie. I z tego więzienia wyszły potwory. Czy Hamas to nie są potwory? To są olbrzymie potwory, ale są one produktem polityki tego państwa (Izraela)”.

Dopytujemy, czy Palestyńczycy zechcą żyć w pokoju, obok Izraela? Muhammad nie ma wątpliwości i odpowiada pytaniem: „A kto nie chce żyć w godności? Z opiniami przeciwnymi trzeba walczyć poprzez edukację. I od małego uczyć dzieci tego, że wszyscy ludzie są równi. Wystarczy, że ja w tym duchu wychowam swoje dzieci i każdy będzie podobnie wychowywał swoje. Wtedy będzie dobrze, świat będzie w porządku i różni ludzie będą żyć razem. Ale przecież ludzie podobni do Ben Gvira mówią, że Arabów trzeba wyrzucić! Z takim myśleniem trzeba walczyć. Ale to nie nastąpi szybko. To praca dla pokoleń”. Jakby odpowiadając na wątpliwości i nasze, i zapewne czytających ten tekst, Muhammad dodaje: „Tak jak ja myślą wszyscy Arabowie w Izraelu. Owszem zdarzają się ludzie myślący inaczej, ale ponad 90 procent Arabów mieszkających w Izraelu myśli tak, jak ja!”

Gdy już wychodziliśmy Muhammad wręczył nam torbę z wybranymi przez siebie przysmakami. Nim zdążyliśmy podziękować za rozmowę, powiedział: „Bardzo wam dziękuje, tak naprawdę to nie mam z kim o tym wszystkim porozmawiać. Naprawdę mi ulżyło. Dziękuje”.

Poczuliśmy się obdarowani nie tylko ciastkami, ale i życiem tego Araba, Palestyńczyka i Izraelczyka, który jest tutejszy i być może jest lepszym obywatelem niż ci, którzy chcąc przyspieszyć przyjście mesjasza stwarzają piekło na ziemi tym, którzy nie podzielają ich mesjanskich rojeń.

<strong>Stanisław Obirek</strong>
Stanisław Obirek

 (ur. 21 sierpnia 1956 w Tomaszowie Lubelskim) – teolog, 
historyk, antropolog kultury, profesor nauk humanistycznych, profesor zwyczajny Uniwersytetu Warszawskiego, były jezuita.

 

14 komentarzy

  1. Senex 11.02.2024
  2. Stanisław Obirek 11.02.2024
    • Roman 06.03.2024
  3. j.Luk 11.02.2024
    • Stanisław Obirek 12.02.2024
  4. Stary outsider 12.02.2024
  5. j.Luk 12.02.2024
  6. slawek 14.02.2024
  7. Pepek 14.02.2024
  8. Stanisław Obirek 14.02.2024
  9. Andrzej Koraszewski 15.02.2024
  10. Stanisław Obirek 15.02.2024
  11. Andrzej Koraszewski 15.02.2024
  12. Magda 21.02.2024