09.02.2024
Prawie się o nich nie mówi i nie pisze, choć stanowią 20 procent społeczeństwa Izraela. Zamieszkują wsie, miasteczka i duże miasta. Jednym z nich jest licząca ponad 20 tysięcy mieszkańców Tira, miłośnikom współczesnej literatury izraelskiej kojarząca się przede wszystkim z pisarzem, dziennikarzem i autorem kilku książek Sayedem Kashua. Jednak to nie sława arabskiego pisarza piszącego po hebrajsku, od kilku lat zresztą mieszkającego w USA, przyciągnęła nas do Tiry. Chcieliśmy się dowiedzieć, jak żyje się arabskim obywatelom Izraela.
Do miasta przejechaliśmy w poprze poobiedniej, by napić się dobrej kawy i zjeść słynne tutejsze ciastka. Jesteśmy w trójkę. Ja z żoną i Guy, bratanek żony. To on jest najlepiej zorientowany w tutejszych stosunkach. On też zagaduje sprzedawcę, czy zna kogoś, kto byłby chętny porozmawiać z polskim profesorem i publicystą, który gromadzi materiały na temat obecnej sytuacji w Izraelu.


Za chwile przychodzi do nas mężczyzna w średnim wieku. Ma na imię Muhammad (znam nazwisko, ale dla jego bezpieczeństwa go nie podaję). Jest gotów z nami porozmawiać, ale nie godzi się na zrobienie wspólnego zdjęcia. Rozumiem i nie nalegam. Sytuacja Araba w Izraelu nie należy do łatwych. Cukiernie i wyrabiane własnoręcznie ciastka możemy fotografować do woli. W istocie Guy robi zdjęcia swoim profesjonalnym sprzętem, a my zaczynamy rozmowę. Muhammad ma 37 lat, jest żonaty i ma dwoje dzieci. Cukiernię odziedziczył po ojcu. To rodzinny biznes z pokoleniowa tradycja. On sam urodził się i dorastał w Tirze. To jego miasto. Jak się dowiemy, nie wyobraża sobie życia poza Tirą. Na pytanie, czy zna Sayeda Kashue, odpowiada, że tak, oczywiście. Jest tu znany powszechnie, a miasto jest z niego dumne. Wciąż mieszka tu jego rodzina. Ale dodaje, nie bez goryczy, że daleko od oczu, to daleko od serca. Sayed tu nie mieszka…
Zaczynamy ostrożnie. Jak się czuje w Izraelu?
“Jestem Arabem, Palestyńczykiem i mieszkam w Izraelu, ale jestem obywatelem drugiej kategorii” – odpowiada.
To stwierdzenie ma głębokie uzasadnienie nie tylko ekonomiczne, ale również kulturowe i religijne. Od razu przyszło mi do głowy określenie Jarosława Kaczyńskiego, który wszystkich Polaków nie podzielających jego obsesji nazwał „gorszym sortem”. Jak się okazuje, w Izraelu też nie brakuje specjalistów od dzielenia ludzi na kategorie.
Nazwisko jednego z nich – Ben Gvira, szefa jednej z partyjek wchodzącej w skład rzadu Netanyahu, którego poglądy na temat „prawdziwych Izraelczyków” stają się tu – niestety – coraz bardziej popularne, pojawia się również w naszej rozmowie z Muhammadem. Ale Muhammad niechętnie mówi o polityce. Uważa, że polityka i media są źródłem największych problemów: „To nie moja sprawa, popatrzcie w telewizji tu zainstalowanej nie ma żadnej polityki, tylko programy neutralne. Mnie interesuje tylko moja praca i moja rodzina”.
To pytanie musimy jednak zadać. Jak wydarzenia 7 października wpłynęły na jego życie i jego pracę? Muhammad odpowiada zdecydowanie: „7 października, to okrucieństwo, które dotknęło wszystkich. Miało ogromny wpływ na moją prace i stosunki arabsko-żydowskie. Ci, co to zrobili, są Arabami i ja też jestem Arabem. Państwo Izrael patrzy na nas jak na Arabów”.
A jak mu się żyje dzisiaj, cztery miesiące po tamtej tragedii? Muhammad chwile się zastanawia i odpowiada: „Cierpię ekonomicznie, ale nie tylko ja. Wielu moich współpracowników, to Palestyńczycy z Zachodniego Brzegu, którzy nie mogą przyjść do pracy. Tak jest w wielu innych dziedzinach, w budownictwie, rolnictwie”. Wyczuwamy w głosie bezradność i beznadzieję.
Pytamy, jak sobie teraz wyobraża przyszłość, czy myśli o emigracji? Słowo emigracja wyraźnie go obrusza, przecież to jest jego miasto, jego życie, dlaczego miałby opuszczać swoje miejsce? Jednak martwi go przyszłość jego dzieci.
Swoje słowa dobiera starannie, wie że nieopatrzne słowo, czy komentarz mogą drogo kosztować. Ludzie są aresztowani właściwie bez powodu, tylko dlatego, że komuś się wydaje, iż krytykują oficjalną politykę rządu. Muhammad mówi: „Mgła, nie dostrzegam jawnych konturów. Czuję też strach. Nie widzę przyszłości z ludźmi takimi jak Ben Gvir, który odwołuje się do ideologii Kahane. Tacy ludzie maja bardzo wąskie horyzonty, nie widza, ze w Izraelu żyją nie tylko Żydzi, ale i Druzowie, muzułmanie i wielu innych. Izrael to wielobarwny kraj i żyją tu różni ludzie. Przecież życie powinno być równe dla wszystkich. Dlatego nie myślę o emigracji, bo moja przyszłość wiąże z życiem w Tira w Izraelu”. I – jakby się usprawiedliwiając – dodaje: „Ja nigdy ludzi nie różnicuję, bo wszyscy jesteśmy równi, wszyscy jesteśmy grzesznikami. Zresztą ja to ciągle powtarzam, nie tylko odpowiadając na wasze pytania. Powinna panować równość”.
A jak żyć z ludźmi takimi jak Ben Gvir z jednej strony i Hamas z drugiej? Na to pytanie Muhammad ma odpowiedź zaskakująco podobną do tej, jakiej nam udzielił Jaacov Godo.
„Rozwiązaniem są dwa państwa. Tam (w Gazie) ludzie są zamknięci 20 lat (ja tam nie chce iść, ja od pokoleń mieszkam tu). Musimy wrócić do sedna sprawy. Polityka Izraela zrobiła z tych ludzi potwory. Pozwólmy im pracować. Jeśli ktoś zarabia na życie, to polityka go nie interesuje. Jak ludzi z Zachodniego Brzegu, którzy przychodzą tutaj pracować. Polityka dla tych ludzi przestaje mieć znaczenie”.
Muhammad kontynuuje. A my czujemy, że ma te sprawy głęboko przemyślane i z zainteresowaniem wsłuchujemy się w jego rozważania, które są utopią, choć powinny stać się rzeczywistością.
„Pracować, zarabiać na życie i żyć z godnością. Tamci ludzie w Gazie tego nie dostali. To jedno wielkie więzienie. I z tego więzienia wyszły potwory. Czy Hamas to nie są potwory? To są olbrzymie potwory, ale są one produktem polityki tego państwa (Izraela)”.
Dopytujemy, czy Palestyńczycy zechcą żyć w pokoju, obok Izraela? Muhammad nie ma wątpliwości i odpowiada pytaniem: „A kto nie chce żyć w godności? Z opiniami przeciwnymi trzeba walczyć poprzez edukację. I od małego uczyć dzieci tego, że wszyscy ludzie są równi. Wystarczy, że ja w tym duchu wychowam swoje dzieci i każdy będzie podobnie wychowywał swoje. Wtedy będzie dobrze, świat będzie w porządku i różni ludzie będą żyć razem. Ale przecież ludzie podobni do Ben Gvira mówią, że Arabów trzeba wyrzucić! Z takim myśleniem trzeba walczyć. Ale to nie nastąpi szybko. To praca dla pokoleń”. Jakby odpowiadając na wątpliwości i nasze, i zapewne czytających ten tekst, Muhammad dodaje: „Tak jak ja myślą wszyscy Arabowie w Izraelu. Owszem zdarzają się ludzie myślący inaczej, ale ponad 90 procent Arabów mieszkających w Izraelu myśli tak, jak ja!”
Gdy już wychodziliśmy Muhammad wręczył nam torbę z wybranymi przez siebie przysmakami. Nim zdążyliśmy podziękować za rozmowę, powiedział: „Bardzo wam dziękuje, tak naprawdę to nie mam z kim o tym wszystkim porozmawiać. Naprawdę mi ulżyło. Dziękuje”.
Poczuliśmy się obdarowani nie tylko ciastkami, ale i życiem tego Araba, Palestyńczyka i Izraelczyka, który jest tutejszy i być może jest lepszym obywatelem niż ci, którzy chcąc przyspieszyć przyjście mesjasza stwarzają piekło na ziemi tym, którzy nie podzielają ich mesjanskich rojeń.
Wreszcie ‘audiatur et altera/tertia pars’…
Dziękuje, w istocie nie jest łatwo usłyszeć głos drugiej strony w sytuacji zastraszenia i dyskryminacji. Jest to jednak uderzające jak w miasteczkach arabskich (oprócz Tiry odwiedziliśmy Turan) odczuwa się wielka życzliwość dla wszystkich. Myślę, ze nie jest to tylko wyraz dbałości o konsumentów. Polityka i media tego nie odnotowują bo to nie jest „News”.
“Jestem Arabem, Palestyńczykiem i mieszkam w Izraelu, ale jestem obywatelem drugiej kategorii” – odpowiada. To stwierdzenie ma głębokie uzasadnienie nie tylko ekonomiczne, ale również kulturowe i religijne.
Zdanie jak wyżej padło w tekście S.O., ale nigdzie nie zostało powiedziane, dlaczego ów Palestyńczyk takie zdanie sformułował. Nie powiedział, jakie to niby prawa obywatelskie przysługują żydowskim mieszkańcom Izraela a nie przysługują arabskim mieszkańcom tego kraju. Czy on nie może praktykować swojej religii? Czy płaci podatki według skali podatkowej odmiennej dla Arabów? Czy nie jakieś zawody (być może oprócz wojska) są dla niego niedostępne? Czy ma inne prawa polityczne niż każdy inny obywatel Izraela? Czy jemu, jako Arabowi, oferowane są niższe zarobki w tym samym miejscu pracy? Czy nie może posługiwać się językiem arabskim, jeżeli to ten język a nie hebrajski jest jego pierwszym językiem? Otóż według mojej wiedzy nic takiego się nie dzieje. Być może czuje się obywatelem drugiej kategorii za względu na dominującą kulturę tego kraju. W takiej sytuacji są też pewnie muzułmanie francuscy, włoscy, niemieccy i inni. W takiej sytuacji są też wszystkie inne mniejszości w każdym kraju – także mniejszość żydowska w Polsce. Chociaż nie: w krajach europejskich (poza Ukrainą) i w Polsce jest jeden język urzędowy i nie dopuszcza się żadnego innego języka jako drugiego języka urzędowego, w tym sensie arabska mniejszość w Izraelu ma większe prawa niż arabska mniejszość np w Niemczech czy we Francji.
Co zatem przeszkadza temu człowiekowi? Czy nie lepiej, żeby jego miejscowość została “wycięta” z obszaru Izraela i przyłączona do Autonomii Palestyńskiej? Jednak on tego nie chce. Przed laty nijaki Liberman ogłosił plan wyłączenia sporego obszaru Izraela na północy tego kraju zamieszkałego głównie przez izraelskich Arabów i włączenia go do Autonomii. Sprzeciw tamtejszej ludności był powszechny! Wszyscy prawie wolą zostać w Izraelu niż połączyć się ze swoimi rodakami na Zachodnim Brzegu. To daje wiele jednak do myślenia. Jestem zdania, że on nie jest w żaden sposób dyskryminowany, jest natomiast arabskim nacjonalistą, któremu przeszkadza sam fakt istnienia Izraela. Tu jednak wchodzimy już w zupełnie inną dyskusję…
Jeśli chodzi o ideę dwóch państw to ona wygląda na logiczną i oczywistą. Dlaczego więc wciąż jest tylko mgławicową ideą? Nie jestem specem od Bliskiego Wschodu, więc na początek zapytałbym o ew. przyszłe państwo arabskie/palestyńskie: kto miałby nim rządzić? To sprawa kluczowa, bo jeśli miałby panować pokój na tym obszarze, to potrzebowałby tych, którzy go zaprowadzą i utrzymają wiedząc, że to jedyna droga dla pomyślności obu społeczności.
Są takie siły/organizacje?
P.S. Ciasteczka ciasteczkami, ale Arabowie w Izraelu robią fantastyczną chałwę 🙂 Wygląda nieciekawie, szaro, ale smak – niebo w gębie 🙂
Warto przypomnieć, ze w Europie w XIX dominującym było przekonanie, ze Polacy nie są zdolni do samodzielności. Jakoś dajemy rade.
Był taki rysunek Szymona Kobylińskiego:
Dwaj robotnicy na drabinach przybijają litery hasła: “Jakość będzie”, i spoglądają na odpadającą literę ć…
Zgoda, ale to co widać z daleka to organizacje typu Hamas, a nie widać arabskich polityków głoszących potrzebę współżycia. O politykach izraelskich sam Pan pisze. Na dodatek z naszej odległości widać , że sytuację kształtują tam państwa “trzecie” reprezentujące interesy niekoniecznie zbieżne z tymi, które dawałyby miejscowej ludności nadzieję na normalne życie.
Mam płyty z filmem o działaniach francuskiego Żyda Alberta Kahna (Abraham Kahn), który finansował pewien projekt fotograficzny (z ideą pokoju w tle). Znajdują się tam komentarze starszych osób – Żydów i Arabów wspominających czasy sprzed I wojny, gdy obie nacje żyły w zgodzie, a czasem nawet w przyjaźni. Warto może poszukać odpowiedzi na pytanie: dlaczego to było możliwe? oraz: co dokładnie zrobiono (i kto), że dziś to wydaje się utopią?
Polska była w tej sytuacji, że kiedy po I wojnie nadarzyła się okazja, by rozmawiać o niepodległości, mieliśmy polityków gotowych do udziału w takiej dyskusji i to z teoretycznie różnych opcji. Stąd moje pytanie o tamtejszych polityków gotowych siąść do stołu.
Rozmowa o stworzeniu państwa palestyńskiego trwa już kilkadziesiąt lat bez widocznego rezultatu. Tzw. zwykli czy normalni Arabowie Palestyńczycy, niezaleznie od tego gdzie żyją, o takim państwie marzą. NIestety to za mało aby je stworzyć. Ani Izrael, ani Hamas, ani Hezbollach, ani Iran nie pozwolają na utworzenie takiego państwa, bo to nie leży w ich interesie. Głos obywateli ma raczej marginalne znaczenie, niestety !
Swoją drogą ciekawe przed kim autor musi ukrywać tożsamość Muhammada i kogo Muhammad bardziej się boi kiedy pyta “jak żyć z ludźmi takimi jak Ben Gvir z jednej strony i Hamas z drugiej”?.
Odniosę się do dwóch ostatnich komentarzy, ale nie tylko. Otrzymałem sporo emalii od znajomych, którzy wyrażają podobny sceptycyzm odnośnie przyszłego państwa palestyńskiego. Zaczynam od zaciekawienia Pepka. A jak Pan myśli, dlaczego Muhammad nie chciał być fotografowany? Dlaczego od roku tysiące Izraelczyków było szykanowanych przez policję? Kiedyś i w Polsce odwaga kosztowała. Natomiast uwaga Slawka i wielu moich znajomych każe pytać o historyczne źródła obecnej sytuacji. Państwa Bliskiego Wschodu zostały stworzone przez Europejczyków, zwłaszcza Anglików i Francuzów. To oznacza, ze jesteśmy współodpowiedzialni za to co się tu dzieje. Zreszta również USA i Rosja maja w tym swój udział. Ta świadomość każe być wstrzemięźliwy w ocenie Arabów i Żydów.
Podczas gdy w teologii ckliwa przypowieść jest akceptowaną metodologią nauczania, w dziennikarstwie wywiad środowiskowy bez przygotowania jest grzechem śmiertelnym. O tym wywiadzie można tylko powiedzieć, że Autor przed tą rozmową nie odrobił lekcji. Zacznijmy jednak od cytatu z wypowiedzi innego izraelskiego Palestyńczyka (z tych, do których jakoś „sympatycy” Palestyńczyków nie potrafią dotrzeć) Bassema Eida. Eid urodził się w Jerozolimie i walczy o prawa Palestyńczyków. Pisze:
„Ostatnio pojawiło się wiele krytyki pod adresem Izraela za rzekome odrzucenie rozwiązania w postaci dwóch państw w sprawie podziału terytorium dawnego Brytyjskiego Mandatu Palestyny między dwa narody. Prawda jest bardziej złożona. Jako Palestyńczyk, który autentycznie tęskni za rozwiązaniem w postaci dwóch państw i poprawą warunków życia na Zachodnim Brzegu i w Gazie, uważam, że należy powiedzieć tę prawdę: to Izrael – i syjonistyczna społeczność żydowska przed uzyskaniem niepodległości – konsekwentnie oferowała kompromis, dialog i rozwiązania w postaci dwóch państw. I to palestyńscy demagodzy ceniący osobistą władzę ponad dobro swojego narodu odrzucili te otwarte oferty – na rzecz niekończących się konfliktów i pragnienia całkowitego zniszczenia społeczności żydowskiej.
To palestyński arabski ruch nacjonalistyczny zdradził naród palestyński i konsekwentnie sprzeciwiał się pokojowi. Niestety, poglądy antysemickich palestyńskich przywódców politycznych często przyćmiewają głosy Palestyńczyków, którzy tęsknią za pokojem. Ich głosy słychać rzadko, jak podczas niedawnego protestu w Gazie, podczas którego kobiety i dzieci protestowały przeciwko Hamasowi, obwiniając organizację terrorystyczną za tragedię ich życia i ukazując podział między narodem a jego przywódcami.”
Profesor Obirek połyka wszystko i nie umie zareagować na żadną nieścisłość. Kończy się to (chyba nieopatrznym) poparciem dla utrzymania Palestyńczyków po nazistowską dyktaturą Hamasu i Fatahu.
Zacznijmy od „drobiazgu”. Premier Netanjahu jest oskarżany o ułatwienie ludobójczego ataku przez pozwolenie na dodatkowe 20 tysięcy zezwoleń dla mieszkańców Gazy na pracę w Izraelu na krótko przed napaścią. Wielu z tych pracowników przygotowało plany poszczególnych kibuców, miejsca zamieszkania lokalnej obrony, kamer bezpieczeństwa. Część tych pracowników goszczonych przez Izraelczyków nie tylko przygotowała informacje, ale brała udział w mordach.
Profesor Obirek nie umie zareagować na zarzuty o rzekomą dyskryminację, chociażby pytaniem jak to jest, że Arabowie są nadreprezentowani w izraelskiej służbie zdrowia, chociażby pytając jak to jest, że są tak silnie obecni w przemyśle informatycznym, czy przedstawiając dane na temat liczby arabskich studentów. Profesor Obirek wysłuchuje z nabożeństwem bredni o zagrożeniu wolności z powodu wypowiadania krytycznych opinii o rządzie, czego już nie możemy zwalić na brak wiedzy i naiwność, bo sam pisał o protestach i dobrze wie jak wygląda wolność słowa w Izraelu.
Profesor Obirek najwyraźniej nie zna Karty Hamasu i nie wie, że Hamas sprzeciwia się idei dwóch państw (zaś Abbas jest tylko oszustem i co innego mówi po arabsku i co innego po angielsku). Profesor Obirek jak się wydaje nie słyszał o wynikach badań palestyńskich ośrodków badania opinii publicznej, które wykazują ponad 80 procent poparcia dla mordów z 7 października, poparcie dla walki zbrojnej i odrzucenie idei dwóch państw przez społeczeństwo palestyńskie. Profesor Obirek nie wydaje się być zorientowany czego i jak skutecznie uczą szkoły UNRWA. W efekcie otrzymujemy nie informację a dezinformację. Ale autor jest zadowolony, że dezinformacja dociera i jest dobrze odbierana.
Kilka dni temu po raz kolejny rozmawiałem z zaprzyjaźnionym rolnikiem. To wspaniały, kryształowo uczciwy człowiek, świetny rolnik i ogólnie cudowny człowiek. Głosował na PiS, jest przeciwnikiem Unii Europejskiej, która jego zdaniem niszczy polskie rolnictwo i jest przeciwnikiem GMO. Wszystkie argumenty odbijają się jak groch o ścianę. Nie zmienia to mojej opinii o nim jako o człowieku, utrwala tylko moją opinie o okropnym dziennikarstwie, które skutecznie oszukuje dobrych ludzi.
Nie pytam nawet gdzie też profesor Obirek widzi palestyńskich przywódców oferujących Izraelowi pokojowe współżycie? Ja jak na razie widzę tylko tych, którzy dają nagrody (z naszych pieniędzy) za mordowanie Żydów, którzy torturują i zabijają palestyńskich zwolenników pokoju z Izraelem i którzy stają na głowach, żeby pozyskać sympatię mieszkańców Zachodu dla swojego barbarzyństwa. Udaje im się zupełnie nieźle.
No cóż, Andrzej Koraszewski wie lepiej i z entuzjazmem przywołuje odosobniona opinie Bassema Eida. Ma do tego prawo, tak jak ja mam prawo cytować inne opinie. Proszę o cierpliwość, pojawia się tez Izraelczycy (Żydzi) wspierający premiera Benjamina Netanyahu. Radził bym jednak spokojnie przeczytać dwa obszerne tekst ze stycznia i lutego napisane przez ludzi naprawdę zatroskanych o przyszłość Izraela, a nie tylko o udowodnienie kto ma racje. Jeden to Redaktor The New Yorker David Remnick, który w styczniowym numerze 14.01.2024 pokazał jak niszcząca dla Izraela są polityczne ambicje Benjamina Netanyahu, które nie tylko osłabiły państwo, ale były jednym ze źródeł masakry 7.10.2023. Tytuł mówi sam za siebie: The Price of Netanyahu’s Ambition.
W podobnym duchu, na łamach FA w lutowym numerze 7.02.2024 redaktor naczelny izraelskiego dziennika Haaretz Aluf Benn w artykule „Samozniszczenie Izraela Netanjahu, Palestyńczycy i cena zaniedbania” przedstawił podobna diagnozę.
Bardzo sobie cenie pracowitość i rzetelność warsztatu dziennikarskiego Andrzeja Koraszewskiego. Nigdy nie ośmieliłbym się wejść w nim w szranki i polemizować z jego opiniami. Jednak pokornie proszę o zaprzestanie imputowanie inaczej myślącym złej woli czy braku elementarnego warsztatu socjologicznego. To samo słyszę od teologów, którzy odmawiają mi prawa zajmowania się kościołem czy religia, tylko dlatego, ze nie podzielam ich wiary. Okazuje się, ze wiary bywają różne, ale zawsze utrudniają porozumienie mnie,czy ludźmi. Nie obiecuje poprawy i będę konsekwentnie przedstawiał punkt widzenia ludzi, którzy zechcą się dzielić ze mną swym czasem i doświadczeniem życiowym, pozostawiając ocenę bezstronnym czytelnikom i czytelniczkom.
Tak, to prawda, że ludzie tacy jak Bassem Eid są odosobnieni i porzucedni przez “ludzi dobrej woli” z Haaretz i dalszego Żachodu, tak jak byli ignorowani radzieccy dysydenci, ale to nie znaczy, że wolno całkowicie ignorować rzeczywistość, fakty takie jak procent Palestyńczyków, którzy sprzeciwiają się idei rozwiązania w postaci dwóch państw, procent Palestyńczyków popierających mordowanie, zawartość podręczników szkolnych, że należy przekazywać wykoślawione opinie spotkanej w kawiarni jednoosobowej większości bez konfrontowania ich opinii z faktami, wiedząc doskonale, że nie ma po palestyńskiej stronie ani jednego przywódcy gotowego na pokój z Izraelem i to z dwóch powodów, władzę sprawują zwolennicy terroru, a gdyby któryś z nich naglę zaczął namawiać do pokoju z Żydami to jego życie byłoby zagrożone przez rodaków… Co myślą izraelscy Arabowie, no cóż większość gniewa się na nazywanie ich Palexztyńczykami, Nie czują się Palestyńczykami, ani nie chcą mieszkać pod władzą Palestyńczyków (i to nawet ci, których skutecznie nauczono nienawiści do Żydów.) Nie kwestionuję, że spotkany Arab mówił szczerze to co myślał, ale myślę, że przekazywanie tego jako obrazu arabskiej opinii publicznej w Izraelu, czy sytuacji Arabów w Izraelu jest delikatnie mówiąc mylące czytelników. Izraelscy Arabowie rzadko angażuja się w terror, chrześcijanie prawie nigdy, Druzowie niesłychanie rzadko, muzułmanie częściej. W muzułmańskich rodzinach wielu ukrywa swoje prawdziwe opinie i to do tego stopnia, że arabska pilotka wojskowa ukrywa swoją tożsamość, bo gdyby się jej wioska dowiedziała, to jej i jej rodzinie groziłaby śmierć.. Palestyńczycy naprawdę zasługują na współcucie i to zdecydowanie inne współczucie.
Profesor Obirek najwyraźniej nie zna Karty Hamasu i nie wie, że Hamas sprzeciwia się idei dwóch państw (zaś Abbas jest tylko oszustem i co innego mówi po arabsku i co innego po angielsku). Profesor Obirek jak się wydaje nie słyszał o wynikach badań palestyńskich ośrodków badania opinii publicznej, które wykazują ponad 80 procent poparcia dla mordów z 7 października, poparcie dla walki zbrojnej i odrzucenie idei dwóch państw przez społeczeństwo palestyńskie. Profesor Obirek nie wydaje się być zorientowany czego i jak skutecznie uczą szkoły UNRWA. W efekcie otrzymujemy nie informację a dezinformację. Ale autor jest zadowolony, że dezinformacja dociera i jest dobrze odbierana.
Gdzie i kiedy prof. Obirek bronił Hamasu? No, na pewno nie w tym tekście który komentujemy. Czy dezinfomacją jest przekazanie nam czytelnikom opinii jednego z arabskich mieszkańców Izraela? No, bez przesady.
Nie pytam nawet gdzie też profesor Obirek widzi palestyńskich przywódców oferujących Izraelowi pokojowe współżycie? Ja jak na razie widzę tylko tych, którzy dają nagrody (z naszych pieniędzy) za mordowanie Żydów, którzy torturują i zabijają palestyńskich zwolenników pokoju z Izraelem i którzy stają na głowach, żeby pozyskać sympatię mieszkańców Zachodu dla swojego barbarzyństwa. Udaje im się zupełnie nieźle.
Sam Pan sobie odpowiedział, no właśnie to ci mordowani zwolennicy pokoju z Izraelem.
To prawda, że Palestyńczycy kształcą dzieci w nienawiści do Izraela. Ale czyż tego samego nie robi strona izraelska? Moim zdaniem konflikt ma swoje źródło w dużym stopniu w religii. Fundamentaliści obu stron nie dopuszczą do pokoju. Nie tylko strony arabskiej ale też żydowskiej. Nie rozumiem np. dlaczego Izrael tak prze do osadnictwa na Zachodnim Brzegu. Po stronie Palestyny 80 procent nie chce pokoju. Myślę, że to możliwe. Ale po drugiej stronie jest dokładnie tak samo! Gdyby ktoś teraz w Izraelu mówił o pokoju to pewnie by go spacyfikowali..