11.02.2024
Kijów miał być zdobyty w trzy dni, ale nie wyszło.
Awdijiwka, miasteczko na linii frontu w Donbasie, liczące przed inwazją zaledwie nieco ponad 33 tysiące mieszkańców i otoczone z trzech stron przez wojska Federacji Rosyjskiej, nie daje się wziąć już od pięciu miesięcy.
Jednak sytuacja w tym mieście, jak i w wielu innych miastach Ukrainy, bombardowanych z zaciekłością przez wroga, jest dramatyczna, jeśli nie wręcz tragiczna,
Putin potrzebuje Awdijiwki, (kluczowego punktu, przez który Rosja dostarcza swym wojskom sprzęt i amunicję), przed t.zw. ”wyborami” 17 marca. Musi zademonstrować społeczeństwu jakieś zwycięstwo w tej ”specjalnej operacji”, wiec nie żałuje ani żołnierzy, ani pocisków.
Stan na dziś jest do tego stopnia tragiczny (nie tylko w tym mieście), że prezydent Zełenski zdecydował się kilka dni temu na bardzo ryzykowny krok, wymieniając utalentowanego, prostolinijnego, charyzmatycznego i w całym społeczeństwie uwielbianego dowódcę Ukraińskich Sił Zbrojnych Walerija Załużnego na dotychczasowego dowódcę sił lądowych, generała Syrskiego.
Nowy dowódca też cieszy się opinią utalentowanego stratega, choć wielu ukraińskich komentatorów, uznając jego zasługi w obronie Kijowa w pierwszych tygodniach po wkroczeniu sił rosyjskich oraz w spektakularnej ofensywie na Charków, nie bez pewnych obaw podkreśla, że jest nazywany przez niektórych wojskowych ”rzeźnikiem”. W odróżnieniu od Załużnego, który bardzo dbał o to, by jak najmniej żołnierzy poległo w czasie działań zbrojnych, Syrski wydaje się wyznawać zasadę ”zwycięstwo albo śmierć”.
Odwołanie Załużnego zostało źle przyjęte w społeczeństwie. I obniżyło popularność prezydenta, podczas gdy słupki popularności dotychczasowego dowódcy wzrosły. Załużny odszedł jak prawdziwy dżentelmen – bez dąsów, bez obrazy, z uśmiechem na twarzy. Na zdjęciach mowa ciała zarówno prezydenta i Załużnego, gdy obejmują się i ściskają na pożegnanie, pokazuje z jaką klasą odchodził ze stanowiska pierwszy dowódca Ukraińskich Sił Zbrojnych.

Dlaczego Wołodymyr Zełenski zdecydował się na ten krok?
Iskrzyło między nimi od dawna, a pogorszyło się w listopadzie, gdy na łamach brytyjskiego „Economista” ukazał się artykuł Załużnego, który wywołał sporą irytację prezydenta – gdyż zamiast w miarę optymistycznych prognoz, wyraził wątpliwości, czy Ukraina zdoła wygrać tę wojnę przy tak poważnych niedoborach sprzętu i amunicji, z coraz mniejszą liczbą zmobilizowanych. Zełenski uważa, że artykuł generała, szeroko komentowany w światowych mediach, był nielojalny wobec władz politycznych i wręcz zaszkodził Ukrainie w opinii międzynarodowej. Zdaniem Zełenskiego wszystkie piony władzy w czasie wojny powinny wypowiadać się publicznie jednym głosem.
Ale Załużny jest żołnierzem, nie politykiem, (do polityki zapewne zostanie wciągnięty z czasem, może nawet będzie kandydował na stanowisko prezydenta). Jest absolutnie prostolinijny i mówi to, co obserwuje. Jego zdaniem, zwycięstwo w tej wojnie mógłby zapewnić jakiś znaczący skok technologiczny, który pozwoliłby osiągać sukcesy z tą liczbą żołnierzy, jaką Ukraina obecnie dysponuje. To oczywiście też wymaga czasu, którego Ukrainie zaczyna brakować przy tak wściekłych atakach wojsk rosyjskich i rosnących stratach ludzi i sprzętu.
Zdaniem większości ukraińskich obserwatorów, wojska rosyjskie są obecnie nie te same, co na początku wojny. Są lepiej przygotowane, lepiej wyszkolone i nie należy ich umiejętności traktować z lekceważeniem. Prezydent postawił przed nowym dowódcą USZ osiem zadań, oczekując dokładnego planu strategicznego. Liczy prawdopodobnie na to, że generał znów wymyśli coś spektakularnego, co zaskoczy Rosjan jak w czasie ofensywy na Charków. Czy mu się to uda, przekonamy się niebawem.
Tymczasem, niewątpliwie, rozpoczął się nowy etap tej wojny i nie patrzymy w przyszłość z takim optymizmem jak wcześniej.
Helena Szmuness

Helena Szmuness – urodzona na Syberii, do szkoły podstawowej chodziła na Ukrainie, studiowała w Polsce. Od marca 1968 na Zachodzie. Wieloletnia dziennikarka Polskiej Sekcji BBC.
Mam taką cichą nadzieję, że zmiana szefa sztabu to jest “ustawka” Zełeńskiego i Załużnego, mająca na celu przygotowanie Załużnego do objęcia słusznie wygranej prezydentury. Minimalizacja ryzyka, że Rosja wystawi jakiegoś śpiocha, albo poprze najsłabszego merytorycznie i moralnie kandydata, zachowanie jego dobrych notowań w społeczeństwie przed nieuniknionym – ze względu na wygraną Putina w USA – przed nieuniknionym wzrostem strat. Z kolei Syrskiemu łatwiej będzie dokręcić śrubę z poborem – jego reputacji to już nie zmieni.
Zachód nie wspiera dostatecznie Ukrainy militarnie. To wykorzystuje Putin i będzie nadal to czynił jeśli Unia Europejska i USA nie zintesyfikują dostaw sprzętu bojowego i amunicji a szczególnie już samolotów F-16 dla Sił Zbrojnych Ukrainy.
Pozostawiona samej sobie Ukraina nie pokona faszystowskiej Rosji, która ma imperialne zapędy sięgające znacznie dalej niż tylko terytorium Ukrainy. Szkoda tylko, że Partia Republikańska w USA wydaje się być niezainteresowana pomocą wojskową dla Ukrainy stając się, chcąc niechcąc, sprzymierzeńcem Putina i jego kremlowskiej kliki.
Pierwszy błąd popełnił gen. Załużny rozmawiając z „The Economist”. O wojsku mawia się, że to wielki niemowa. Ma walczyć najlepiej jak potrafi, a politykę zostawić politykom. Generał swoje uwagi i żądania powinien był przedstawić face to face prezydentowi Zełenskiemu i ministrowi obrony, Umerowi, a prezydent z ministrem spraw zagranicznych, Kułebą, był od tego co powiedzieć światu, sojusznikom i wrogom.
Załużny pomógł Putinowi, twierdzącemu, że sytuacja Ukrainy jest beznadziejna, a pomaganie jej to marnotrawstwo środków i tylko przedłużanie krwawej, niszczycielskiej wojny. Niektórzy, nawet prawdziwi przyjaciele mogli się rozczarować, a tacy sobie, byle jacy sojusznicy dostali argument by nie pomagać już więcej.
Drugi błąd, chyba większy, popełnił Zełenski, dymisjonując Załużnego. To właśnie trafnie opisała p. Helena Smuness.
Każde działanie, zwłaszcza w tak ekstremalnych warunkach jak na Ukrainie bywa pełne błędów. Wojna z Ukrainą była wielkim błędem Putina. Błędy Żełeńskiego i gen. Załużnego doczekają sie jeszcze oceny współczesnych. Teraz chodzi o to, aby Ukraina tej wojny sromotnie nie przegrała.
Co ciekawe, rodzice jak i brat generała Syrskiego do dzisiaj żyją w Rosji.
A sam pan generał Syrski urodził się i wykształcił również w Rosji.
No ale jak powszechnie wiadomo, na Ukrainie żyje bardzo wielu rosyjskich, polskich, węgierskich i rumuńskich.ukrainców.