28.02.2024
Nie o polityce, a o ludziach w polityce. A nawet więcej – ludziach polityki. Polityki takiej jaką ona jest, tu i teraz. Będę pisał o polskiej polityce i ludziach w niej występujących – ale to nie tylko nasza przypadłość – patrz Rosja czy Stany Zjednoczone…
Niedawno w Polsce odbyły się wybory, wybory w wyniku których zmienił się rząd, a sejmie jest nowa większość, która go wyłoniła. Wydawałoby się, że to normalne w demokracjach – to wyborcy wskazują partie i ludzi którym powierzają rządy na kolejną kadencję. Każdy rząd musi wiedzieć, że może przegrać, każdy polityk powinien to mieć w głowie.
No właśnie – każdy, czy tylko ten, który akceptuje reguły demokratycznego państwa prawa?
Zachowanie prezesa Jarosława Kaczyńskiego i prezydenta Andrzeja Dudy pokazuje, że nie wszyscy je akceptują.
Prezes Jarosław Kaczyński swoim zachowaniem potwierdza prawdziwość opisanych przez społeczną psychologie typowych stanów psychicznych przegranego – od wyparcia i nieprzyjmowania do wiadomości faktu przegrania – to przez pierwszych trzy miesiące – przez fazę buntu i agresji, którą obserwujemy obecnie, do tej trzeciej, jaką jest faza negocjacji i kończącej całość fazę pogodzenia się z rzeczywistością.
A jak zachowuje się w sytuacji przegranej swojego obozu politycznego pan prezydent Andrzej Duda?
Dobrą tego ilustracją niech będzie wypowiedź Adama Michnika, który niedawno w TVP INFO, w doskonałej rozmowie, przypomniał jak zachowywał się generał Jaruzelski po przegranych wyborach w 89 roku. Adam Michnik powiedział banalną prawdę – generał Jaruzelski zaakceptował przegraną swojego obozu i jako prezydent wybrany przez sejm nie przeszkadzał rządowi premiera Mazowieckiego.
Patrząc na to co mamy obecnie aż łza się w oku kręci…
No to do tematu…
Politykę robią ludzie, a to, jacy ludzie wchodzą do polityki, w ogromnym stopniu określa jej jakość.
O skali zmiany jaka dokonała się 15 października w największym stopniu decyduje jakość ludzi, którzy teraz rządzą. Wystarczy porównać potencjał i osobowość Donalda Tuska i Mateusza Morawieckiego, Adama Bodnara i Zbigniewa Ziobry, Bartłomieja Sienkiewicza i Piotra Glińskiego, Barbary Nowackiej i Przemysława Czarnka.
To tylko wybrane przykłady – można tak bez końca.
Patrząc na ekipę Zjednoczonej Prawicy, która przez osiem lat opanowała polskie instytucje rządowe i organizacje gospodarcze – spółki skarbu państwa i inne, na przykład Narodowy Bank Polski, trudno uciec od skojarzeń, że tylko ostra negatywna selekcja mogła doprowadzić do wyłonienia tak okropnej ekipy takich strasznych ludzi.
Pewnie wszystko zaczyna się od wodza – z jego wizją świata i jego w nim roli – zbawcy narodu, obrońcy wartości katolickiej wiary, postrzegającego świat jako zdeprawowany przez lewackie ideologie z dominującą w nim rolą Niemiec – odwiecznego wroga Polski i Polaków.
To, że chory człowiek może mieć takie wizje, to nic dziwnego – ludzie mają jeszcze większe odjazdy. Ale to, że taki człowiek, z takimi poglądami mógł dwukrotnie obejmować w Polsce władzę, być premierem, wodzem, prawie bogiem, musi zastanawiać. Jak to jest możliwe? Co jest nie tak w systemie wyłaniania władzy w drodze powszechnych wyborów?
Niedługo będą w Polsce kolejne wybory, najpierw samorządowe, później te do Parlamentu Europejskiego. W wyborach samorządowych zawsze mocną pozycję mieli ludzie dobrze osadzeni w społeczności, na przykład nauczyciele. Dobry nauczyciel, wychowując kolejne roczniki swoich absolwentów, prawie automatycznie ma społeczny kapitał i gdy tylko zdecyduje się kandydować – ma w takich wyborach duże szanse. ( pamiętam jak duża była reprezentacja nauczycieli w Sejmie II Kadencji, tej z lat 93-97, Ale to już prehistoria – teraz wszędzie decyduję pieniądze na kampanię i miejsce na partyjnej liście)
Nie mamy jeszcze list do wyborów samorządowych – one są ważne, ale nie wywołują tak wielkich ogólnopolskich emocji.
Co innego z wyborami do Parlamentu Europejskiego – tam wyścig już ruszył, walka o miejsca na listach jest ostra, bo tam są pieniądze. Relatywnie duże pieniądze.
Obserwując giełdę kandydatów do PE, jaka tworzy się w PiS, słysząc kto ma być na „biorących” miejscach w „biorących” okręgach, włos jeży się głowie. Wszyscy najgorsi ludzie polityki PiS chcą dostać się do PE, Przemysław Czarnek, Jacek Kurski i inni podobni tacy. Patrząc na kaliber obecnych posłów tej formacji zasiadających w PE też można dostać mdłości – intelektualny potencjał Beaty Szydło, Beaty Kempy czy dawnej minister edukacji Anny Zalewskiej wyznaczał standard tego, co powinien, zdaniem prezesa, prezentować polski europarlamentarzysta w Parlamencie Europejskim, dodajmy w czasach, gdy w Polsce rządził prezes i jego formacja.
Wiem, że jesteśmy skazani ludzi wybranych do władz przez innych ludzi, którzy oddają na nich swój głos w wolnych demokratycznych, równych, tajnych i bezpośrednich wyborach.
Wybory to podobno święto demokracji.
Ale czy na pewno święto, i czy demokracji ?
Zbigniew Szczypiński
Polski socjolog i polityk. Założyciel i wieloletni prezes Stowarzyszenia Strażników Pamięci Stoczni Gdańskiej.
Może i nie święto, ale co w takim razie? Zmora demokracji? Może to i bliższe prawdy, ale niczego nie zmienia. Musimy z tym żyć.
P.S. Być może jutro ukaże się mój tekst, w którym usiłuję pogodzić się z rzeczywistością. Niech będzie jeszcze jednym komentarzem do Pana tekstu.
Ja do tej frazy- “Musimy z tym żyć”.
Boję się, że jak nie nastąpi zmiana, duża zmiana w systemie wyłaniania władzy to cały ten problem zniknie – bo ludzi nie będzie – wymordują się w wielkiej wojnie.
Przeczytałem Pana tekst, jak zawsze świetna analiza tego co mamy, tu i teraz, w Polsce, w dwa miesiące po zmianie.
“Wszyscy najgorsi ludzie polityki PiS chcą dostać się do PE, Przemysław Czarnek, Jacek Kurski i inni podobni tacy. Patrząc na kaliber obecnych posłów tej formacji zasiadających w PE też można dostać mdłości – intelektualny potencjał Beaty Szydło, Beaty Kempy czy dawnej minister edukacji Anny Zalewskiej wyznaczał standard…”
*
Problemem nie są wskazani politycy – w każdym razie oni nie są głównym problemem. Najważnieszym problemem są wyborcy, zwłaszcza to co mają w głowie. Jeżeli odpowiednio duża grupa wyborców akceptuje takich ludzi, począwszy od wyborów 2015 roku, efekt jest widoczny do dzisiaj. Nasza uwaga i wysiłek (wyborców ugrupowań liberalnych i demokratycznych) powinny być skoncentrowane na tym aby wyborcy eufemistycznie nazywani prawicowymi dysponowali bardziej krytycznym i trzeźwym osądem rzeczywistości niż w okresie ostatnich 9 lat.
*
Problemem samej klasy politycznej jest uregulowanie tego rodzaju aktywności zawodowej w taki sposób aby wyeliminować najbardziej szkodliwe zachowania polityków. Kłamstwa, insynuacje, pomówienia, odwracanie znaczeń i wszelkie pochodne tych zachowań.
*
Równie ważnym problemem jest uregulowanie dzisłaności spin-doktorów partyjnych czyli mówiąc po polsku zawodowych krętaczy. Tu również powinny zostać wprowadzone restrykcyjne zasady odpowiedzialności zawodowej za rozpowszechnianie oczywistych kłamstw, pomówień, insynuacji, manipulacji, oszustw, itp.
*
Zdaję sobie sprawę, że próby rozwiązania każdego z wymienionych problemów mogą być bardzo trudne. Kłopot w tym, że jak dotąd się za to nawet nie zabraliśmy. Jeżeli do tego nie dojdzie recydywa różnych koszmarów w rodzaju “dobrej zmiany” wydaje się nieuchronna.
@”Równie ważnym problemem jest uregulowanie dzisłaności spin-doktorów partyjnych czyli mówiąc po polsku zawodowych krętaczy. Tu również powinny zostać wprowadzone restrykcyjne zasady odpowiedzialności zawodowej za rozpowszechnianie oczywistych kłamstw, pomówień, insynuacji, manipulacji, oszustw, itp.”
.
Przez długi czas uważałem, że bardzo istotną rolę odgrywają media i dziennikarze.
Nie wiem, czy przestali spełniać swoją rolę w 2005, czy wcześniej. Natomiast widzę, że mało jest rzetelnego dziennikarstwa. Wydawałoby się poważni żurnaliści zachowują się jak kibice. Pisma, periodyki, wydawnictwa – jak fancluby..
Obecnie, w dobie mediów społecznościowych nie wydaje mi się, że nawet najrzetelniejsze medium mogłoby jakoś wpłynąć na ludzi. Każdy znajdzie potwierdzenie swojej prawdy
Te propozycje dotyczące zmiany zachowania wyborców, samokontroli polityków, wprowadzenia odpowiedzialności spin-doktorów to głaskanie potwora jakim jest ten model “demokracji przedstawicielskiej” jaki obecnie mamy. Chyba są potrzebne bardziej radykalne rozwiązania na przykład takie w których wybrani przedstawiciele nie mają mocy decyzyjnej, są wybraną grupą do wyznaczania kierunku rozwoju swojej społeczności. Decyzje podejmują algorytmy w oparciu o wszystkie dostępne dane i analizy. Ciała przedstawicielskie pozbawione mocy sprawczej przestaną być atrakcyjne dla tych wszystkich oszustów i krętaczy a miejscem do debaty o przyszłości
To tylko taki przykład tego co mogłoby się stać ale czy tak się stanie – trudno powiedzieć