Jan Cipiur: Skacz dziecko, będziesz mądre3 min czytania


14.04.2024

Ministrowie od edukacji, zdrowia i sportu ogłosili wprowadzenie do szkół od 2025 r. przedmiotu “edukacja zdrowotna”. Przyklaskuję, ale też spieszę z propozycją wkładu do „podstawy programowej”.

Gdy 60 lat temu byłem dopiero co nastoletni, bez względu na porę roku większość dnia spędzałem na dworze, zaś gdybym mieszkał wtedy nie w Poznaniu, a w Krakowie – na polu. Biegaliśmy za piłką, graliśmy w palanta, mieliśmy „blokowe” mistrzostwa lekkoatletyczne, skakaliśmy ze skakanką, jeździliśmy na łyżwach. Potem prowadziłem życie mało higieniczne i jestem niemal pewien, że gdyby nie „zaprawa” z dzieciństwa, już dawno dałbym się pokonać przez choroby.

Dziś podwórek albo nie ma z braku miejsca między domami, albo są puste, bo dzieci na angielskim, na korkach z matmy, a przede wszystkim na kanapach wpatrzone w ekrany smartfonów. Jest jak jest, czasy się zmieniają. Rozumiem to, ale co ze zdrowiem?

Czytam w The Economist o dzieciach w Chinach rywalizujących od małego o szansę na karierę dzięki nauce w najlepszych szkołach średnich zapewniających przepustkę na uniwersytety. Warunkiem wejścia w progi chińskiego liceum z czołówki jest świetne zaliczenie egzaminu zhongkao, zdawanego przez wszystkich uczniów po 9 latach obowiązku szkolnego w podstawówce i gimnazjum.

W znamiennym odróżnieniu od tego co w Polsce, zgodnie z zasadą „w zdrowym chińskim ciele, zdrowy duch chiński”, składową konkursu zhongkao są proste testy sportowe . W większości prowincji sprawdzian obejmuje skoki przez skakankę. W prowincji Junnan najlepsi podskakiwacze mogą otrzymać 11 punktów na 700 możliwych do uzyskania ze wszystkich przedmiotów. Mało, ale o przyjęciu lub nie do liceum decydują pojedyncze punkty.

Władze podkreślają, że do skakania nie trzeba boisk, hal sportowych, czy pływalni, więc nie ma miejsca na wymówki. Szkoły pomagają uczniom, organizując lokalne mistrzostwa. Z wynikiem 200 skoków w ciągu 30 sekund wyskakanych w 2016 r. niedoścignionym mistrzem ChRL jest ciągle Cen Xiaolin.

Dzieci skaczą z taką ochotą, że powstał duży rynek trenerów dyscypliny, liczących sobie nawet po kilkaset juanów za godzinę. Pojawiły się też przekręty. Rządowa agencja prasowa Xinhua odkryła, że szkoły w kilkunastu prowincjach zmuszały uczniów od kupowania „odpowiednich” skakanek. Te właściwe są oczywiście wielokrotnie droższe od „zwykłych”, które są do kupienia za ok. 20 juanów, czyli mniej więcej 10 zł. Pojawiły się podejrzenia, że szkoły i nauczyciele mieliby mieć gotówkowy układ z wytwórcami lepszych linek.

Ujmę sprawę tak: nie wszystko co chińskie jest groźne, zwłaszcza że mamy u nas CBA i inne służby, więc afer ze skakankami, które zresztą i tak byłyby z Chin, u nas nie będzie.

Jan Cipiur

Jan Cipiur

Dziennikarz i redaktor z ponad 40-letnim stażem. Zaczynał w PAP, gdzie po 1989 r. stworzył pierwszą redakcję ekonomiczną. Twórca serwisów dla biznesu w agencji BOSS. Obecnie publikuje m.in. w Obserwatorze Finansowym

 

One Response

  1. Krzysztof 15.04.2024