13.08.2024
Kiedy ogląda się Polaków, to przede wszystkim odróżnia Ich od innych nacji wyraz twarzy- smutny, zezłoszczony, na pewno nie radosny.
Na angielskojęzycznej stronie internetowej jakiś Amerykanin spytał, dlaczego Polacy są tacy smętni. Jakiś Polak inteligentnie odpowiedział, że żeby zmieniać świat, to trzeba najpierw zrozumieć niedoskonałość tego świata.
Tak odpowiedział Amerykaninowi, ale między nami Polakami, chyba nie musimy uciekać się do tego rodzaju nieprawdziwych wyjaśnień.
Jesteśmy smutni, bo mamy poczucie, że jesteśmy w perfidny sposób okłamywani, a nie możemy tego głośno wypowiadać.
Nie, nie mam na myśli PiSu, komunistów, PO, czy innego PSLu. Mam na myśli Kościół, który zatruł umysły Polaków swoimi kłamstwami. Teraz ludzie zaczynają rozumieć, że życie wieczne, zmartwychwstanie, niepokalane poczęcie, to bajeczki wmawiane po to, żeby ciągnąć z nas kasę. Zaczynają rozumieć, ale mało kto się chce przyznać, że przez całe życie nie mógł tego zrozumieć.
Popatrzmy na Czechów. Dlaczego Oni się uśmiechają, a my nie? Mieli tak samo komunizm (gorszy niż u nas), mają tak samo wrednych i chciwych polityków, a jednak są od nas inni. Są inni, bo Kościół to u Nich mało znaczący margines.
Hazelhard
Ponure miny ma większość biskupów, nawet podczas Wielkanocy smętnie zawodzą pieśni pozbawione muzycznej iskry. A przecież powinni się cieszyć, śmiać, podskakiwać z radości, nie tylko zresztą wtedy. Trudno nie myśleć, że sami nie wierzą w wypowiadane formułki. A co do bajeczek o zmartwychwstaniu. Barbara Skarga w `Tercecie metafizycznym` pisze tak: „Nikt twierdzić nie może, czy śmierć jest przejściem do nicości. Tak mówiąc, już coś zakładamy, już rozstrzygamy o czymś, czego wiedzieć nie możemy. Śmierć to absolutna tajemnica…”.
Cierpienie, cierpienie i jeszcze raz cierpienie. Trochę kosciół rzymski, klęska reformacji, okupacja, powstania, Malo tych optymistycznych chwil. A jak juz czcomy jakiegos bohatera to po czasie okazujr się, że też CZASAMI łajdak. Może stad ten smutek?
Wytłumaczenie smutnych i złych min Polaków logiczne i prawdopodobne, chociaż wywołujace pytania. Przecież od dziesięcioleci wiadomo, że do kościołów chodzi zdecydowana mniejszość Polaków, a wiara nawet tych chodzących jest dość problematyczna. Podobnie wiara samych księży i hierarchów. W takim razie dlaczego ta wiekszość niereligijna jest także smutna i zla w mimice codziennej ?
Irlandczycy, Włosi, Hiszpanie itd. też są tacy “smętni”? Przecież tam Kościół też jest znaczącą siłą. Ameryka Południowa?
Co do roli Kościoła można się zgodzić, ale całość jest wielkim uproszczeniem.
Zgadza się, Jerzy. Bo pamiętasz zapewne wiersz Młynarskiego, cytowany na tych łamach przez Natka Gurfinkla, jakieś dwa lata temu. (Jest z pewnościa w archiwum SO). A przypomina mi się też dowcip ze średniego PRLu ; – że mamy w Polsce masę katolików – wierzących i nie praktykujących, a również partyjniaków, praktykujących i nie wierzących.
W dekalogu Russela stoi co prawda, że nie należy niczego być pewnym, ale całe moje doświadczenie tamtych lat, mówi mi, że to była prawda.
Trochę uproszczona ta interpretacja. Myślę, że sporo robi też nasze “cierpiętnicze” wychowanie, z świętowaniem martyrologii powstań, zaborów, okupacji hitlerowskiej, “Polski Chrystusem Narodów” i całego tego romantycznego balastu. Jakbyśmy się lubowali w rozdrapywaniu naszych klęsk i ran i nie chcieli pójść do przodu.