Jakiś czas temu opublikowałem w Studio Opinii tekst pod tytułem Jak żyć?, w którym stwierdziłem, że w polityce na filozofów miejsca nie ma, bo polityka to sztuka administrowania, a filozofia – mówienia prawdy, a to się raczej wyklucza. Gdyby rząd chciał zarządzać krajem przez mówienie ludziom niezwykle krytycznej i bolesnej prawdy o ich podejściu do świata, to niechybnie doszłoby do tragedii. Po prostu nie wyobrażam sobie premiera, który mówi najbiedniejszym, że ich bieda niekoniecznie musi być winą jakiegokolwiek systemu, ale może wynikać z zaniedbań samych zainteresowanych.
W kraju, w którym dla wielu ludzi wyrocznią i jedynym głosem rozsądku jest Elżbieta Jaworowicz i jej rozkrzyczane interwencje, które nas mamią naiwną dychotomią: że jak człowiek w garniturze i opanowany, to złodziej i wyzyskiwacz, a jak w łachmanach i mieszkający w jakichś zawilgoconych suterenach czy w piwnicach – to uczciwy biedak, który padł ofiarą burżujów, naprawdę bardzo trudno jest mówić do ludzi w sposób konkretny i precyzyjny, obiektywny. Ludzie nie bazują na świadomości systemów i mechanizmów, ale ciągle posiłkują się skrajnymi przykładami i z własnych historii życiowych destylują sens świata, biadoląc: jaka ta Polska jest paskudna, Malinowska czeka na wizytę u lekarza drugi miesiąc, a Kowalską znowu okradli, ten kraj szlag powinien trafić.
I jak tu być filozofem w polityce? Można chyba tylko być specjalistą od zarządzania, to jedyna droga, żeby ten kraj prowadzić ku dobremu. Filozofią się nad Wisłą niczego nie ugra, bo nasze społeczeństwo ma wybitnie niską kulturę abstrakcyjnego myślenia.
Mówiąc żartobliwie, Donald Tusk mojego tekstu nie czytał i ministrem sprawiedliwości wykreował filozofa Jarosława Gowina. W kontekście zasadniczych tez mojego dawnego artykułu, który powyżej streściłem, mogę zapytać Pana Premiera: po co Panu Gowin w rządzie? O co tu chodzi? Co Pan tym Gowinem chce ugrać, jaka z tego może wyniknąć korzyść państwowa i obywatelska, czego nam Gowin dostarczy? Co może wyniknąć z pracy w rządzie człowieka, który napisał książki: Religia i ludzkie biedy, Zaangażowanie czy defensywa – Katolicy w życiu Polski i Niemiec, Przekonać Pana Boga?
Z filozofem Gowinem na pewno można porozmawiać o encyklice Jana Pawła II Fides et ratio, można go poprosić o to, by wyłożył pięć tomistycznych ścieżek argumentujących Boga i można także podebatować nad człowieczeństwem życia prenatalnego. To są wszystko sprawy ważne, ale pojęcia nie mam, jak Gowin zamierza tę swoją kompetencję wykorzystywać w aparacie wymiaru sprawiedliwości i jak tym zamierza formować społeczeństwo. Będzie nam za pomocą określonych narzędzi konstytucyjnych opowiadał o swoich dylematach etycznych? W którym miejscu praca ministra sprawiedliwości styka się z tym, czym się Gowin trudnił do tej pory?
Rozumiem, że akurat w prawie karnym filozof może mieć rację bytu. Bo w prawie karnym jakaś wizja człowieka odgrywa rolę i jakaś prawda ma znaczenie. Rozważa się ludzką sytuację i w pewnym stopniu zagląda się do ludzkiego wnętrza. Prawo karne to szereg okoliczności uwzględniających złożone ludzkie losy. Dobrze więc, żeby nad kodeksem karnym czuwali nie tylko prawnicy, ale także inne mądre głowy z szeroko pojętej humanistyki.
Ale, o ile mi wiadomo, ministerstwo sprawiedliwości nie zajmuje się tylko – czy nawet wcale się nie zajmuje – filozofią prawa karnego. Droga tego resortu jest znacznie szersza, zasadniczą rolę grają skomplikowane kwestie proceduralne i nieustający festiwal paragrafów. Niejeden wytrawny prawnik się przejechał na tej tece, cmentarze w Polsce są usłane upadłymi ministrami sprawiedliwości, szpitale psychiatryczne – sfrustrowanymi. Przypomnijmy sobie, z jakim hukiem kończyli niejednokrotnie poprzednicy pana Gowina, jak ich wykańczała ta robota.
Minister sprawiedliwości to nie jest niezawisły sąd, to przede wszystkim wyga salonowy, który w gąszczu paragrafów prowadzi pewną grę polityczną, ciągle kluczy i szuka możliwości rozmaitych manewrów. Mówiąc krótko: to jest taki pies prawniczy premiera. Raczej należałoby go nazywać ministrem prawa, a nie ministrem sprawiedliwości. Czy nawet należałoby go nazywać, choć w polszczyźnie nie ma takiego słowa, ministrem prawnictwa. Nie muszę dodawać, że to słowo ma raczej wymiar pejoratywny. I jeśli się minister w tych paragrafach nie orientuje, jeśli nie zna prawniczego kodu, nie ma prawniczej mentalności, to umarł w butach.
Mam koleżankę prawniczkę, która mi ostatnio powiedziała, że ministrem sprawiedliwości powinien być obowiązkowo człowiek po studiach prawniczych, z co najmniej pięcioletnim stażem pracy w jakimś prawniczym zawodzie. Wie dziewczyna, co mówi, zna się na tym fachu, zna też prawników. I wie najpewniej, że już sobie koryfeusze palestry ostrzą zęby na Gowina, wystarczy jeden poślizg, jeden błąd i go snobistyczne towarzystwo pożre.
Czyżby Tusk o tym wiedział i próbował Gowina wewnątrzpartyjnie ukatrupić? Trudno powiedzieć, przecież Gowin to nie jest persona dla Platformy zasadnicza, raczej nie zagraża Tuskowi, nie zmajstruje nigdy stronnictwa przeciw niemu. Z drugiej strony, może się tu jednak ujawniać psychologia Ojca Chrzestnego. Skoro już Tusk zaprosił Gowina do rodziny (rządu), w dodatku powierzył mu newralgiczną misję, to znaczy, że z Gowinem jednak jakąś sprawę osobistą mieć może. I Gowin politycznie żywy z tej opresji nie wyjdzie.
A sama palestra i jej struktura to jest kolejny argument przeciw nominacji dla Gowina. Ministerstwo sprawiedliwości jest ministerstwem w dużej mierze branżowym, prawnicy o nim mówią w bardzo gwałtownych tonach, ostrzą sobie na niego zęby albo prześmiewają, a prawnicza młodzież ma temat do rozmów i spekulacji. Jakby nie było, podniecenie jest spore. Gowin wnika więc w system niezwykle namiętny i ostry, przy tym będąc dla systemu ciałem obcym, prawniczy układ immunologiczny może go więc pokonać dość szybko.
Filozof Gowin nijak zatem nie pasuje do resortu sprawiedliwości, pod żadnym względem. Ani się nie zna na niuansach prawa, bo nie jest prawnikiem, ani z chrześcijańskiej filozofii pożytku w ministerstwie raczej nie będzie.
Chyba, że idzie o ten jego umiarkowanie konserwatywny światopogląd. Byłby wtedy w zasadzie jedynym człowiekiem w rządzie, który umiałby znaleźć wspólny język z PiS-em, a przynajmniej by się o taki język starał. A takiego języka, co tu dużo mówić, w trudnych czasach potrzeba. W rządzie Tusk ma ludzi, którzy myślą bardzo lewicowo i nawet z SLD łączyły ich kiedyś wymierne więzi, tym samym w Gowinie ma kogoś, komu nie jest obcy kurs prawicowy. W dodatku Tusk ma w rządzie ludzi młodych, w dodatku kobiety, poza tym jedną bardzo ładną, a na koniec ma też przecież osoby z PSL.
Słowem, Donald Tusk ma w rządzie reprezentację całego kraju, ma ludzi z każdego zakątka i marginesu. Ma Gowina, który w PiS-ie też by sobie miejsce jakieś znalazł, i ma ludzi, którzy odnaleźliby się w partii Palikota. I o to chodziło. Nie wiem, czy premierowi taki układ się uda, czy to jest do utrzymania, czy Gowin nie będzie aby pierwszą ofiarą takiego modelu. Ale na razie taki rząd istnieje. Rząd na pewno autorski, rząd Tuska, rząd, który ma być uniwersalny. Młody, ładny, katolicki, lewicowy. Tusk ma po prostu ciekawy pomysł.
Jarosław Dudycz
„Obyś żył w ciekawych czasach!”. Tak brzmi klątwa rodem ze starożytnych Chin…
Oj tam, oj tam! Gowin to skała na której rozbiją się niecne zamiary wyjaśnienia:
a/ spraw Komisji Majątkowej,
b/ obecności kapelanów w instytucjach publicznych,
c/ nauczania religii, itd., itp.
Do tego trzeba mieć Ducha i poczucie Misji, a tego nowemu ministrowi nie brakuje. A że cała reszta prac w ministerstwie uschnie?
Cóż to przy Wieczności…
Ile wspólnego ma Ministerstwo Sprawiedliwości z wymienionymi przez Panią sprawami?
Ministerstwo ma pieniądze, bez których sąd nawet spinaczy
i papieru toaletowego nie kupi. Ma też broń w postaci obstrukcji aministracyjnej. Bez rozporzązeń i ministerialnych przepisów wykonawczych żaden akt prawny nie może zostać egzekwowany.
OK, ale wcześniej pisała Pani o całkiem innych sprawach…
Szczerze wątpię, aby Jarosław Gowin znajdował satysfakcję w przycinaniu srajtaśmy…
Przez kilka lat byłem bywalcem sądów, jako powód i trochę się im przyglądałem z pozycji klienta.
O ile nie mam zastrzeżeń co do samych procesów i wyroków, to organizacja sądów to koszmar, jakiś horor (+ wiek XIX).
Są tam komputery, ale maile na styku sąd – pozew, pozwany, to coś co nie istnieje.
Każdy ruch uczestników procesu sądowego reguluje KPC, tak jakby sędzia (i aparat sądowniczy) nie miał własnego rozumu.
Gdy pierwszy raz czytałem KPC, byłem zdziwiony że procesy sądowe wogóle się odbywają i kończą wyrokami.
Mój KPC miałby tyko 1 paragraf:
Sąd jest niezawisły i sam organizuje swoją pracę.
Reszta do kosza. Pewnie to niemożliwe, ale kierunek tak.
A wynagrodzenie sędziów uzależniłbym od czasu trwania spraw, które prowadzą. Duże dodatki przy krótkim czasie i wystarczy.
Nie prawnik będzie miał trudniej- to oczywiste, ale nie jest na pozycji straconej, bo w organizacji sądów potrzebna jest rewolucja, a przez 20 lat mieliśmy do czynienia z ewolucją prowadzoną przez wybitnych prawników z zerowym skutkiem.
Nie prawnik nie będzie miał ciągotek do grzebania w prawie, może zostawić to swoim zastępcom, a sam skoncentrować się na 1 celu.
A cel jest jasny – wyrok ma zapaść jak najszybciej, skrócenie przewodu nie o 30% lecz 3 razy.
A ta rewolucja to: zostawić organizację sądów samym sądom (może potrzeba do tego nie sędziów, lecz menadżerów) i płacić sędziom i pracownikom sądów w zależności od średniego czasu trwania procesów.
W Austrii proces Fritzla trwał ok tygonia – i był wyrok.
Czyli można.
Może skopiować austiackie procedury, a nasze wyrzucić do kosza?
coś w tym jest co piszesz. A co do prawników to po prawniku Ziobrze jakos nie przeszkadza mi filozof na stanowisku Min. Sprawiedliwości, przynajmniej na razie kiedy nie ma go jeszcze za co krytykować.
W zasadzie nasz wymiar sprawiedliwości należałoby zrównać z ziemią i stworzyć od nowa. Dla mnie nie jest tak bardzo oburzające, że filozof został ministrem, ale że są 28-letni sędziowie, którzy najzwyczajniej nie radzą sobie z procesami.
Nie mówiąc o tym, że sędzia powinien mieć nie tylko studia prawnicze, ale przede wszystkim DOŚWIADCZENIE ŻYCIOWE.
Sądy o godz. 14 pustoszeją, a po korytarzach przemykają sprzątaczki. Organizacja pracy sądów to jeden wielki skandal.
Dlaczego nie może być tak, że rozpoczęta rozprawa toczy się dzień po dniu ?
Dajmy panu Gowinowi szansę, może właśnie to, że nie jest związany z żadnym układem prawniczym, pozwoli na zreformowanie tego środowiska. Innym jego poprzednikom- prawnikom to się nie udało i na pewno będzie to ogromnym wyzwaniem dla Gowina. Dodam, że od momentu rozdziału Prokuratora Generalnego zniknął obowiązek powoływania prawników na stanowisko ministra.
Podobnie było z ministrem obrony, kiedy wprowadzono zasadę, że nie może on być wojskowym. Też były protesty w środowisku. Dzisiaj nie wyobrażam sobie, żeby miało być inaczej.
Trzymajmy kciuki, żeby panu Gowinowi udało się wbrew środowisku wprowadzić reformy, na czym nam wszystkim powinno zależeć.
„Poseł Jarosław Gowin (PO):
Z kolei wynik Janusza Palikota jest dla mnie przykry – widać, że w Polsce jest pewien potencjał populizmu, niegdyś zagospodarowany przez Andrzeja Leppera. Oczywiście elektorat Palikota jest trochę inny, bardziej miejski. Przy tak dobrym wyniku PSL Palikot będzie w Sejmie marginalizowany. Trzeba go otoczyć kordonem sanitarnym. Będzie mógł tylko krzyczeć, wszczynać skandale. Ruchowi Palikota powinniśmy się dobrze przyglądać, a sensownych ludzi stamtąd wyjmować. Parlament będzie podobny do ostatniego, z tą różnicą, że Palikot może ciągle wszczynać awantury.”
To cytat z J G.
Filozofia to sztuka mówienia prawdy ? Filozof katolicki Gowin powiedział prawdę katolicką. W min. sprawiedliwości prawda i sprawiedliwość też będą katolickie. Jak Dziwisz sobie zażyczy.
Bo trzeba odróżnić – prawdę metafizyczną od prawdy epistemologicznej. Tutaj z pomocą przychodzi filozofia, którą Jarosław Dudycz niestety odrzuca.
Na głównej stronie Studia Opinii widnieje cytat ze św. Tomasza z Akwinu. Ten sam Tomasz mówił też o prawdzie: veritas est adeaequatio rei et intellectus.
Nie ja odrzucam filozofię, proszę Pana, tylko sztuka administrowania państwem z niej nie korzysta. To nie prawda jest dla państwa wartością, tylko pewne ustalenia pragmatyczne i menadżerskie pozwalające na sprawne funkcjonowanie całej maszynerii. Państwo przejawia mentalność prawną, nie filozoficzną. Gowin zdaje się średnio do tego wszystkiego nadawać. Jeśli jednak zaskoczy, to oczywiście napiszę stosowny tekst, w którym odwołam wcześniejsze obawy.
„Jakiś czas temu opublikowałem w Studio Opinii tekst pod tytułem Jak żyć?, w którym stwierdziłem, że w polityce na filozofów miejsca nie ma”. To Pana słowa. Czy mam rozumieć, że tylko w dziedzinie państwowości odrzuca Pan filozofię oraz pojęcie prawdy?
Proszę Pana, no przecież nie będę dublował swoich tekstów w komentarzach, proszę mnie o to nie prosić. Jest tekst „Jak żyć?” w Studio Opinii, jest powyżej ten najświeższy, „Pomysł Tuska”, wszystko tam stoi jasno. Proszę sobie uważnie przeczytać.
Proszę o wybaczenie.
Po prostu zastanawiałem się, co to byłby za ustrój, w którym a priori odrzuca się prawdę…
A także na jakiej podstawie (skoro nie na podstawie prawd epistemologicznych) podejmowano by w takim państwie decyzje związane z zarządzaniem, np. finansami publicznymi…
Proszę Pana, sam Pan rozdzielił prawdę w sensie metafizycznym od prawdy w sensie epistemologicznym, a teraz tak Pan ze mną rozmawia, jakby w kwestii prawdy nie widział Pan żadnych rozróżnień. Moim zdaniem można mówić o prawdzie w sensie egzystencjalnym i prawdzie w sensie logicznym. Ta druga prawda jest w państwie konieczna do sprawnego zarządzania całym ustrojstwem. To jasne, że skoro w kasie państwowej są określone sumy, to trzeba o tym pamiętać, trzymać się tej prawdy. Skoro mamy zaś określoną liczbę autostrad, to ani więcej, ani mniej. Głupio by było, gdyby ktoś twierdził, że mamy dziesięć tysięcy kilometrów takich dróg.
Moje teksty są natomiast dostrzeżeniem problemu, że polityk mówiący prawdę egzystencjalną to samobójca. Cimoszewicz swego czasu raz ją powiedział ludziom, zaraz po powodzi tysiąclecia, niedługo potem, mówiąc pół żartem, pół serio, SLD przegrał wybory.
Polityk musi być sprawnym organizatorem różnych sfer państwa, nie może się wikłać w rozważania o życiu. Nie wiem, czy Gowin to potrafi, wypowiedziałem w swoim tekście istotne wątpliwości pod jego adresem.
Pierwszy raz udało mi się włączyć w Studio Opinii opcję rejestracji, wcześniej mi to jakoś nie działało, i założyłem sobie konto. To moja „próba mikrofonu”. 🙂