Podczas konferencji prasowej4 czerwca minister transportu Sławomir Nowak ogłosił, że wśród kilkunastu inwestycji na drogach ekspresowych , które w ilości 700 km mają zostać wybudowane od 2014 do 2020 roku, znajdzie się także liczący 17 kilometrów odcinek S7 od Lubnia do Rabki, gdzie według ostatnich ustaleń ma się zaczynać lub kończyć ta „ekspresówka”. Fragment ten dopisano w ostatniej chwili, na specjalne życzenie pana ministra, a zatem wszyscy miłośnicy Zakopanego oraz góralskiej muzyki i kuchni, będą mu sporo zawdzięczać, chociaż wychodzi na to, że na dokończenie ostatniego odcinka DK47 przez Obidową i Nowy Targ będą musieli zaczekać kolejnych kilkadziesiąt lat.
Ale dobre i to, albowiem z ostatnio publikowanych map GDDKIA wynikało że nową S7 do Rabki, a właściwie Chabówki, dojedziemy dopiero w 2034 roku.
Przypomnieć tu należy, że wstrzymanie wszelkich inwestycji na „Zakopiance” nastąpiło w październiku 2009 roku, kiedy oddano do użytku obwodnicę Lubnia i wielu dziennikarzy nazwało te kilka kilometrów najpiękniejszą trasą w Polsce. Główną przyczyną wstrzymania budowy na S7 okazała się decyzja o Euro 2012, kiedy wszystkie siły rzuciliśmy na połączenie autostradami i drogami ekspresowymi wszystkich miast – gospodarzy stadionów, czego i tak nie udało się wykonać w terminie. Dziś, gdy podobna pod względem logistycznym impreza już nam nie grozi, możemy spokojnie wrócić na stare budowy, tym bardziej, że w pierwotnych planach, kiedy rozpoczęto budowę S7 od Myślenic w 2004 roku miała ona dojechać do Zakopanego w roku 2010.
Wznowiona budowa szosy Lubień – Rabka może się okazać pod tym względem unikatem w skali krajowej, gdyż wg oficjalnych planów nie tylko będzie kosztować 3,63 miliarda złotych za 17 kilometrów, czyli średnio prawie 213 mln za kilometr, ale także obejmie najdłuższy w Polsce, 2 kilometrowy, dwujezdniowy tunel drogowy pod Małym Luboniem, który ma kosztować 1.3 miliarda, czyli 650 milionów za kilometr. Jeżeli nawet odejmiemy te 2 kilometry i 1,3 mld kosztów od całości odcinka, to i tak średnio za kilometr wyjdzie nam 155 milionów. W dodatku te 17 kilometrów stanowić będzie ponad 10 procent kosztów z całej 35,7 miliardowej puli na 700 kilometrów dróg ekspresowych w planie inwestycyjnym 2014-2020 obejmującym całą Polskę, a średnia cena za kilometr wynosi w nim 51 milionów. Nie należy się więc dziwić, że minister Rostowski mocno się przeciwstawiał tej konkretnej inwestycji i dopiero zbiorowy nacisk ministra transportu i premiera zadecydował o wstawieniu tego fragmentu ”Zakopianki” do planu.
Jest faktem, że droga z Lubnia do Chabówki z całą pewnością stanowi najtrudniejszy pod względem terenowym fragment tej drogi. Wybudowanie drugiego pasma dwujezdniowej drogi ekspresowej, wzdłuż starej wąskiej szosy, praktycznie jest niewykonalne bez jej całkowitego zamknięcia. Oprócz tunelu niezbędne okazało się więc zaplanowanie budowy także 10 mostów, 28 wiaduktów – niektóre z nich będą miały prawie kilometr długości – dwóch wielopoziomowych węzłów drogowych w Skomielnej Białej i Rabce Zaborni, oraz trzech MOP i wielu dróg łączników. Na szczęście od 2010 roku istnieje już pełna dokumentacja budowlana tego fragmentu drogi, łącznie z tunelem, więc jeżeli budowa ruszy w 2014 roku, to być może zostanie zrealizowana do planowanego 2017 roku, chociaż przy zastosowaniu średniej krajowej korekty na opóźnienia, dla pewności obstawiałbym raczej rok 2019.
Nie ulega jednak wątpliwości że te 17 kilometrów dodane do 4 kilometrów obwodnicy Lubnia, jak widać na dostępnych wizualizacjach, może się okazać rzeczywiście najpiękniejszą trasą w Polsce, pod warunkiem, iż w maksymalny sposób będziemy oszczędzać na stawianiu przewidzianych w planie inwestycji koszmarnych płotów akustycznych, które stały się naszą krajową specjalnością,
Niestety już po zakończeniu budowy drogi ekspresowej S7 w Rabce, aby wygodnie dojechać do Zakopanego, zostanie nam jeszcze do realizacji konieczność modernizacji kilkunastu kilometrów drogi DK7 z Chabówki do granicy w Chyżnem, oraz DK 47 od Rdzawki do Nowego Targu i dalszego dojazdu z Nowego Targu na Krupówki. Taka inwestycja obecnie nie mieści się w żadnych planach GDDKIA, a tym bardziej w planach góralek z Poronina, które pod szyldem Federacji Obrony Podhala konsekwentnie blokują nową szosę, walcząc o zabudowę pasa drogowego pod ich pensjonaty oraz swobodny dostęp z drogi na swe podwórka. Rozwiązaniem tego węzła gordyjskiego byłaby jedynie budowa dwu jezdniowej i dwupasmowej drogi od Szaflar do Zakopanego, omijającej oszołomów z Poronina i Białego Dunajca przez niezabudowane i niezalesione pola od strony Ratułowa Dzianisza i Kościeliska, lub drugi tunel pod Białym Dunajcem i Poroninem. Na szczęście ten drugi pomysł jest zupełnie nierealny, więc być może zwycięży pierwsze rozwiązanie.
Janusz Dąbrowski
PS. Na marginesie warto dodać, że wszyscy specjaliści od infrastruktury transportowej wielokrotnie postulowali i nadal postulują budowę połączenia kolejowego od Wieliczki do Chabówki, które mogłoby skrócić podróż z Krakowa do Zakopanego do 1,5 godziny, a także modernizację lotniska w Nowym Targu. Niestety, włodarze regionu, który osiąga wielomiliardowe dochody z turystyki, nie potrafią zrozumieć, że bez tych nowych inwestycji już niedługo wszyscy miłośnicy Tatr powędrują na Słowację, tak jak narciarze z Zakopanego wynieśli się do Białki, Bukowiny i Jurgowa.
JD
Od niepamiętnych czasów jeżdżę na Podhale. W dawnych czasach, kiedy we wsi był jeden sklep i tłumy turystów, marzyłem o czasach, kiedy będzie na odwrót: dużo sklepów i mało turystów. I doczekałem się – zaraz po 1989 r. w prawie każdej chałupie był sklep, a turystów było mało.
Artykuł Autora wskazuje, że jeśli chcemy doczekać czasów, kiedy dojazd do Zakopanego będzie łatwy, musimy bardzo długo żyć.
Sądzę, że problem zakopianki jest jak problem skupu butelek w PRL – ponad możliwości rozwiązania go przez władze.
Za te pieniądze, jakie się ładuje w zakopiankę, można by chyba zbudować napowietrzną kolej magnetyczną z Krakowa do Zakopanego i dojechać w pół godziny zamiast w trzy. Choć prawdę mówiąc nie wiem czy bym się ucieszył z takich ułatwień dojazdu. Już dziś Zakopane i okolice są zatłoczone, a idąc po Krupówkach trzeba mocno uważać żeby nie zostać rozdeptanym. W górach stoi się w kolejce (!) żeby wejść na szczyt, a druga długa kolejka jest dla schodzących ze szczytu. Jest już prawie jak nad Bałtykiem, gdzie trzeba przejść dwa kilometry po plaży żeby znaleźć miejsce na położenie kocyka.
Jak zwykle nie posiadam się ze zdumienia jakie to wnioski i jaki ton takiej dyskusji i takiego pisania. Jakby to co jest było oczywiste, normalne, nie do uniknięcia i “wporzo”, tylko spieramy się o drobiażdżki, ot, tak sobie a muzom. A rzeczywistość oceniona na trzeźwo i bez zawszelkącennej minoderii woła o pomstę do nieba. Zostawmy więc miliardy i kto chce żyć i mieszkać, i mieć góry, uczmy się, uczmy się niemieckiego, włoskiego i francuskiego.
Jako Szczecinianinowi są dla mnie te problemy komunikacyjne spod Zakopanego bardzo abstrakcyjne. Hmmm. 1.5 godziny to się jedzie ze Szczecina do Berlina. Ale zajechać do Gdańska, Bydgoszczy czy Poznania to niemal nie sposób. Nieco lepiej jest na południe w kierunku Wrocławia.
.
Mam nadzieję, że branża turystyczna z okolicy Tatr jest tak potężna i dochodowa, że tak potężne inwestycje w infrastrukturę uzasadnia. Jeśli to jest dobre i opłacane dla Polski, to bardzo dobrze. My w Szczecinie na Kresach Zachodnich z usychającymi portami, upadającymi stoczniami poczekamy choćby i ze 100 lat. No chyba, ze nam Niemcy na korzystnych warunkach zaproponują przyłączenie. To może nas Polska będzie miała z głowy za 50 lat.
Ile osób zatrudnia upadający przmysł stoczniowy?
td
Ja w sprawie Poronina. Nie należy obrażać góralek z P. Lepiej wysłuchać.I to na miejscu. Trasa przez Poronin praktycznie zrobi z niego dwa oddzielne osiedla, pozbawi większości walorów dla turystów i mieszkańców. Nic dziwnego, że miejscowi bronią swego sposobu życia i środków do życia.
Wyjściem jest opisany w artykule objazd, a doraźnie krótki wiadukt drogowy nad przejazdem kolejowym przy skręcie w ulicę Tatrzańską.
Jako były mieszkaniec Zakopanego oraz czytelnik “Tygodnika Podhalanskiego”, dokładnie znam argumenty pani Chromikowej z FOP i pani Bigosowej na temat ruiny Podhala i nie sądze by warto je traktować poważnie. Chciałbym tez przypomnięc że w Białym Dunajcu i Poroninie od kilkudziesięciu lat znajduje się lokalna równoległa droga asfaltowa, która dochodzi do Harendy, a potem do rogatek Zakopanego. Wiem bo sam ja budowałem.
Podzielam opinię Autora. Miałem okazję posłuchać wywodów pani Bigosowej na różne tematy – nie dało się zjeść tych pstrągów które podają u niej pod Głodówką, bo głosem i tekstem przypominającym panią Pawłowicz dzieliła się z całą izbą swoimi przemyśleniami. Kiedyś przez jakiś czas pouczała w TV całą Polskę ale na szczęście to się skończyło. Teraz czasem siedzi koło drogi i puszcza na cały regulator z radia program Radia Maryja.
A jej ojciec robił takie ładne pasy zbójnickie.