2013-07-03. Mało co nas tak irytuje, jak protesty przeciw GMO (żywności modyfikowanej genetycznie), które to protesty uważamy za kompletny i totalny idiotyzm: w końcu, od tysięcy lat człowiek nie robi nic innego, jak tylko w drodze hodowli modyfikuje istniejące organizmy; a czy się to robi benedektyńską dłubaniną i latami doglądania pól, czy przy użyciu pipety i w laboratorium (ale za to szybko), to już naprawdę różnica nieistotna. Ale dla kołtuna działalność uczonego to z reguły „ingerencja w kompetencje boże”, więc nie liczmy na to, że się towarzycho anty-GMO szybko uspokoi. Jednak…
Polacy odkryli, jak można regulować rozwój roślin
Fot. Fotolia
Odkrycia, które pozwoli na kontrolowanie procesu rozwoju roślin, a także umożliwi regulowanie ich odpowiedzi na stres, dokonali badacze z Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu.
Naukowcy to uczestnicy programu Międzynarodowe Projekty Doktoranckie Fundacji na rzecz Nauki Polskiej (FNP). Wyniki ich badań opublikował prestiżowy miesięcznik EMBO Reports – poinformowała Dominika Wojtysiak-Łańska z FNP w przesłanym PAP komunikacie.
Mgr Dawid Bielewicz oraz prof. dr hab. Zofia Szweykowska-Kulińska i prof. dr hab. Artur Jarmołowski z Zakładu Ekspresji Genów Instytutu Biologii Molekularnej i Biotechnologii Wydziału Biologii UAM w Poznaniu odkryli istotną rolę intronów genów roślinnych mikro RNA w regulacji poziomu dojrzałych cząsteczek mikro RNA. Pod czas badań współpracowali z naukowcami z Uniwersytetu w Bazylei (Szwajcaria) oraz Uniwersytetu Medycznego w Wiedniu (Austria).
Mikro RNA to krótkie odcinki kwasu rybonukleinowego (RNA) regulujące działania genów wszystkich organizmów posiadających jądro komórkowe – zarówno roślin, jak i zwierząt. U roślin mikro RNA kontrolują m.in. czas kwitnienia, rozwój organów, a także biorą udział w odpowiedzi roślin na zmiany w otaczającym je środowisku.
Takie same mikro RNA są obiektem działań wielu mechanizmów regulujących poziom ich ekspresji. Właśnie jeden z takich mechanizmów został odkryty przez polsko-szwajcarsko-austriacki zespół badaczy. W serii doświadczeń wykazali oni, że obecność niekodujących żadnych białek fragmentów genu (intronów) w pierwotnym transkrypcie (czyli RNA powstałym na matrycy DNA) stymuluje procesy dojrzewania cząsteczek mikro RNA. Ponadto badacze udowodnili, że sam proces wycinania (splicingu) niepotrzebnych już intronów z transkryptu, również odgrywa ważną rolę stymulującą biogenezę mikro RNA.
Można więc, poprzez zmiany struktury genów mikro RNA, regulować poziom ekspresji małych regulatorowych cząsteczek RNA, a tym samym wpływać na rozwój roślin oraz ich odpowiedź na niekorzystne działanie zarówno czynników pochodzących z przyrody ożywionej (patogeny, chwasty, szkodniki), jak i przyrody nieożywionej (susza, zasolenie) – inaczej mówiąc, na stresy biotyczne i abiotyczne.
Bardzo podobne wyniki uzyskał zespół badawczy dra Oliviera Voinneta z Instytutu Biologii Komórkowej Roślin w Strasburgu (Francja) we współpracy z Saschą Laubingerem z Uniwersytetu w Tybindze (Niemcy), a ich praca została opublikowana obok pracy zespołu polsko-szwajcarsko-austriackiego w tym samym tomie EMBO Reports.
Inspiracją prowadzonych badań były wcześniejsze odkrycia – m.in. doktorantów i pracowników Zakładu Ekspresji Genów z UAM w Poznaniu, które pokazały, że choć mikro RNA są bardzo krótkimi cząsteczkami (około 20-25 nukleotydów), to geny kodujące te cząsteczki u roślin mogą mieć nawet kilka tysięcy nukleotydów. Dodatkowo w genach tych wykazano obecność intronów. Dzięki znajomości mechanizmów kontrolujących wytwarzanie mikro RNA u roślin można będzie uzyskać odmiany o lepszych cechach hodowlanych, wprowadzając do ich genomu zmiany wpływające na wytwarzanie mikro RNA.
Zespół badaczy z Zakładu Ekspresji Genów pod kierownictwem Zofii Szweykowskiej-Kulińskiej i Artura Jarmołowskiego, we współpracy z badaczami z IHAR Młochów i IBB PAN w Warszawie, uzyskał linie ziemniaka, w których wyciszono poprzez sztuczne mikro RNA ekspresję genu kodującego białko ziemniaka (CBP80). Pozwoliło to uzyskać ziemniaki znoszące suszę lepiej niż odmiany, w których gen CBP80 ulegał ekspresji. Praca ta również ukazała się w prestiżowym czasopiśmie „Plant Biotechnology Journal”.
Pewno nigdy nie pojmiemy, dlaczego modyfikowanie organizmów żywych drogą hodowli ma być bardziej zgodne z naturą (lub jakimś wymyślonym przez prowincjonalnego niedokształconego proboszcza „prawem bożym”) niż dłubanie pincetą w laboratorium pod mikroskopem – ale nie mamy wątpliwości: i tak, drodzy przeciwnicy GMO, będziecie niebawem na kolację wsuwać taką żywność wcale o tym nie wiedząc, Już to zresztą robicie, frajerzy.
Trochę tutaj hm..pomieszania.
.
Większości przeciwników GMO chodzi nie o „ingerencje w kompetencje boże”, ale o działalność i metody wielkich koncernów biotechnologicznych (taka duża jedna firma na M. na przykład, łatwo znaleźć).
.
A co do GMO w sensie jakim jest to dzisiaj rozumiane (modyfikacja istniejących organizmów w drodze hodowli to NIE JEST GMO) – to też są różne kontrowersje i sprawa wcale nie jest oczywista
Więc powiedz mi, @kuba, o co chodzi? Kiedy modyfikacja organizmu jest dopuszczalna, a od jakiego momentu staje się niewłaściwa?
@nexton
a czy pisałem cokolwiek o tym?
ale odpowiadając na pytanie:
skad mogę wiedzieć.
można sobie wguglać np. „Pusztai affair”.
.
są kontrowersje? są.
Chodzi o to, aby nie być frajerem pisząc o frajerach, ale aby umieć zadać pytanie komu trzeba, czy modyfikowana żywność zawierająca szkodliwe dla pasożytów związki jest bezpieczna dla ludzi. Warto nad tym się zastanowić. A póki co, pszczoły nam giną… I nadal mamy kilka niewygodnych pytań.
Zosi i Arturowi gratuluję bardzo ciekawego odkryciia:)
Poznańskie Pyry rządzą!
Brawo! Nb. Kościół (JP II i B XVI) wielokrotnie opowiadali się za GMO jako środkiem do walki z głodem i plagami…
Spoko. Prezes obiecał, że jak dojdzie do władzy, zlikwiduje to całe świństwo. Nie wiem, czy z konsumentami, czy bez…
Z niektórymi.
Ciemniak jak tylko czegoś nie rozumie natychmiast staje okoniem; tak jest nie tylko z GMO, ale z szeregiem innych rzeczy, które są przez „piękne umysły” zaliczane do wrogich ludzkości.
Jaskrawy przykład to rzekoma szkodliwość szczepionek.
Z drugiej strony indywiduum takie, wierzy w różne różdżki,
wahadełka, żyły wodne, prądy magnetyczne i inne brednie wymyślone do ogłupiania ludzi w wiadomym celu.
Z tego, co słyszałem, pszczoły giną od oprysków rzepaku NIEmodyfikowanego – i dlatego wymagającego oprysków…
@Tetryk56: Pszczoły giną na wszystkich kontynentach. Niezależnie od rodzaju rzepaku w uprawach. Od pszczół zależy ogromna większość roślin hodowlanych. Jeśli pszczół zabraknie, zabraknie paszy i żywności…
Europejski rzepak, jeśli nie był zmodyfikowany zawierał substancje szkodliwe. Goitryna blokuje działanie tarczycy i absorbcję jodu, sprzyja powstawaniu wola, druga to kwas erukowy, który hamuje wzrost i powoduje zmiany histopatologiczne w mięśniu sercowym. 20 lat temu w Kanadzie wyprodukowano zmodyfikowany rzepak bez tych substancji a olej produkowany z tego zmodyfikowanego rzepaku nazwano canola oil (od Canada oil). Ponieważ uzywany w Polsce rzepak dziś już nie powinien mieć tych szkodliwych sybstancji, zachodzi podejrzenie, że choć oficjalnie w Europie podobno nie używa się zmodyfikowanego rzepaku, ten w uprawach jest już inny.
Nie rozumiem czemu autor nadał swojej notatce tak agresywny, szowinistyczny ton. To nie wiejskich proboszczy a takich samych naukowców jak ci, o których pisze, dręczą wątpliwości czy uzupełnianie genomu pszenicy o geny świni wyjdzie nam na dobre. Do tematu (każdego) warto podchodzić z pokorą, bez neofickiej egzaltacji.
Szowinizm to skrajna forma nacjonalizmu; co miał więc na myśli autor komentarza?
Poza tym: wiejscy proboszczowie na ogół nie mają żadnych wątpliwości, niestety. I istotnie, są uczeni, którzy zgłaszają wątpliwości w kwestii GMO; ale ich uczoność jest – jak by to delikatnie nazwać – jakaś inna. Chyba mają jednak coś wspólnego z tymi proboszczami…
I jeszcze jedno: nie jestem w tej kwestii neofitą (neofita to ktoś świeżo nawrócony). Od zawsze byłem entuzjastą GMO i zdania nigdy nie zmieniłem.
„I istotnie, są uczeni, którzy zgłaszają wątpliwości w kwestii GMO; ale ich uczoność jest – jak by to delikatnie nazwać – jakaś inna.”
Jest Pan pewny, ze dotyczy to WSZYSTKICH uczonych zgłaszająch wątpliwości w kwestii GMO?
Problem z GMO jest bardziej natury prawnej, niż biologicznej. Zaczęło się od pewnej amerykańskiej firmy, która wyprodukowała i opatentowała kukurydzę, nie potrzebująca żadnych oprysków – ale zawierającą już szkodliwe dla pszczół substancje. Zamiast zakazać sprzedaży tej odmiany, jak nakazywałby rozsądek i stworzenia innej, koncerny wymusiły wyłączność na rynku. Skutek: nikt nie może sprzedać prawidłowo zmodyfikowanej kukurydzy, nie zawierającej szkodliwych substancji. I o to tu chodzi – nie o samą metodę modyfikacji. Każda żywność jest modyfikowana genetycznie. Czy ktoś w naturze widział truskawki, karotki, czy wielkie, soczyste jabłka? To są twory człowieka – tyle, że wykonane metodą żmudnych krzyżówke, a nie pipetką w laboratorium. GMO różni się jedynie metodą, nie efektem
Innymi słowy, nie o bozię tu chodzi i nie o GMO nawet, ale o brzydki kapitalizm, który dąży do zysku za wszelką cenę. Coś mi to przypomina…
Wydaje się, że GMO może być taką rewolucją w rolnictwie jak kiedyś chemia. Teraz już bez niej ani rusz, więc pewnie i od GMO nie uciekniemy. Ale swego czasu DDT narobiło takich szkód, że skutki odczuwaliśmy przez kilkadziesiąt lat, dlatego lepiej na zimne dmuchać. A kapitalizm słabo sprawdza się przy dylemacie wspólnego pastwiska, z którym właśnie mamy do czynienia
Jestem rolniczką i nie martwi mnie samo GMO, bo przecież jeśli nie chcę nie muszę tego siać. Martwi mnie jednak postępowanie wielkich koncernów w stosunku do farmerów, których pola zostały „skażone” roślinami GMO. Po pierwsze to super chwasty, których nie niszczy żaden dostępny środek chemiczny. Powiem więcej, każdy sygnał o nie zniszczeniu jest przez firmę sprawdzany. Najczęściej znajdują swój opatentowany gen i wytaczają procesy sądowe. Nie poczuwają się do odpowiedzialności za skażenia, uważają że to oni zostali okradzeni ze swoich praw. Na razie miało to miejsce w USA i Kanadzie, bo tam GMO jest dopuszczone do obrotu i spożycia przez ludzi. Badania przeprowadzone w Meksyku pokazały, że stare odmiany siane od stuleci już zostały skażone pyłkami GMO. Skoncentrowanie produkcji nasiennej w rękach kilku koncernów to chyba nie jest dobre dla bezpieczeństwa żywnościowego dla żadnego z krajów.
Efekty ekonomiczne widać na przykładzie Indii i bawełny BT, gdzie gospodarstwa są bardzo z tego powodu zadłużone i często bankrutują a rolnicy przenoszą się do slamsów wielkich miast. Chyba nie lepiej jest w Brazylii, ale tu nie znam strony ekonomicznej, widać natomiast intensywną wycinkę dżungli pod nowe uprawy. Rozumiem postawę rządu Brazylii, chcą rozwoju i potrzebują pieniędzy, ale wszyscy chyba wiemy do czego prowadzi monokultura w uprawach.
Czy boję się postępu, na pewno nie. Boję się natomiast ludzkiej chciwości i nie zastanowieniu się o konsekwencjach. Jeśli nie chcę siać GMO, to jak obronić się przed zapyleniem GMO z plantacji sąsiada. Chcę korzystać ze swojego materiału siewnego, chcę się nim wymieniać z sąsiadami, jak to zrobić przy skażeniu GMO.