
Uszczypnijcie mnie! Gdzie ja żyję? I kiedy? Poseł na sejm RP w XXI wieku opowiada o wskrzeszaniu umarłych przez katolickich księży i produkuje kasety video na ten temat! I ten poseł, nazwiskiem Godson (bardzo pobożne nazwisko), posłuje z ramienia partii, która prezentuje się jako umiarkowana chadecja, a nawet – sądząc po nazwie – partia obywatelska! Tusku, nie tak się umawialiśmy, gdy zakładałeś PO! Litości!
Polski kościół przekroczył rubikon. Będzie teraz zarabiać na uzdrowicielach w sutannach, co to nie tylko uzdrowienia, lecz i wskrzeszenie wyjednać potrafią. Żerowanie na ludzkiej naiwności, a nierzadko na ludzkich nieszczęściach, sprzedawanie prostym ludziom taniego zabobonnego kitu o cudownych uzdrowieniach i wskrzeszeniach – oto, do jakiego poziomu stoczył się kościół w naszej rzeczpospolitej. Co będzie dalej? Budowa świątyni Opatrzności Bożej za kasę ze sprzedaży odpustów? Gdzie jest granica ciemnoty i zarabiania na niej?
W Polsce o cudach „za wstawiennictwem” i cudownych uzdrowieniach mówi się w publicznych i prywatnych mediach jak gdyby nigdy nic – z poważną miną. W klerykalnym szaleństwie to wszystko uchodzi za „informację”. Pani w telewizji paple o tym bez mrugnięcia okiem – jakby mówiła o zapowiadanym przez astronomów zaćmieniu księżyca najbliższej nocy. Czy myśmy już kompletnie z tego strachu przez „urażeniem uczuć religijnych” ocipieli? A może to po prostu cynizm? Co to znaczy, że ludzie, którzy mają ukończone studia mówią sobie tak po prostu o cudach, egzorcyzmach i temu podobne brednie? Jakieś Nowe Średniowiecze? A może Nowe Zidiocenie?
Myślę, że to działa na zasadzie wzmocnienia. Zaczyna się od braku szacunku do siebie i gotowości na gadanie bzdur, jak trzeba. Ot, każą dziś o cudach, to będzie o cudach. Co mi tam. Nie będę się stawiał. Płacą, to mają. Na to nakłada się stereotyp „telewidza” jako zabobonnego kretyna, który wierzy w gusła, ale trzeba być dla niego miłym i nie wolno go urazić. Dopiero na górze tego torciku hipokryzji mamy Strach. Strach przed gniewem Ludu i jego Kościoła. Atawistyczny strach przed tymi, którym naruszyliśmy ich tabu, których skrzywdziliśmy bluźnierstwem. Przyjdzie ów czarny Lud i zadusi panią dziennikarkę, co w cuda nie wierzy i z cudów się śmieje. Ale już z konkurencji to podkpiwać sobie wolno – do wtóru z kościołem: talizmany, okultyzmy i horoskopy są głupie; za to medaliki i święte obrazy sprawiające cuda to „wiara”.
Pytam się was, ludzie „po studiach” – nie wstyd wam? Wiecie czy nie wiecie, że wiara w cuda, talizmany, medaliki, moc świętych obrazów, egzorcystów, uzdrowicieli, szamanów, lewitujących derwiszy, wyczyny cadyków i temu podobne bzdury to definicyjne wręcz przejawy ciemnoty? A handlowanie tym to podłość? No to wiecie czy nie? Czy może będziecie sobie dalej wełgiwać, że to „tradycja”, „wiara” i w ogóle to wszystko zasługuje na szacunek. Tak myślicie? Wiara w cuda, egzorcyzmy etc. i zarabianie na tym zasługują na szacunek? A co w takim razie nie zasługuje na szacunek? Co jest głupotą i ciemnotą, jeśli nie to? No, proszę, podajcie przykłady. I pamiętajcie, że kościół katolicki wszystko to skwapliwie potwierdza, potępiając zabobon we wszelkiej postaci – pod warunkiem, że będzie to zabobon konkurencji, a nie własny. Cudzych szamanów pędzi, swoich egzorcystów zachwala. Cudze talizmany obnaża – swoje cudowne medaliki sprzedaje. Cudze cudowne uzdrowienia neguje bądź ignoruje – swoich „dowodzi”. I w żywe oczy jeszcze powie, że „to co innego”. Jest wstyd? Nie ma. Zabobon jest głupi. Ale w połączeniu z hipokryzją staje się czymś obrzydliwym.
Otóż dopóki nie zaczniemy nazywać rzeczy po imieniu, dopóty żyć będziemy w zakłamaniu i zniewoleniu. Więc nie bójcie się mówić prawdę! Nie bójcie się nazywać guseł gusłami, oszustwa oszustwem, a podłości podłością. Macie do tego prawo. Nie dajcie się zaszantażować „świętym gniewem” plemienia broniącego swych totemów. Macie prawo i obowiązek utrzymywać niesłychaną nowinę, że chorzy mogą uzyskać uzdrowienie od lekarza, a nie od księdza katolickiego, zaś zmarli mają to do siebie, że ich ciała się rozkładają, a nie ożywają na powrót pod wpływem modłów niektórych księży. Oto nasza jest wiara i jej wyznanie: lekarzy leczy a trup jest trup. I niechaj nikt nie śmie nastawać na nasze prawo do wyznawania tej wiary!
Jan Hartman
Cuż. Żywię duży szacunek do Jana Pawła II jakkolwiek nie wszystkie jego myśli mi odpowiadają ale te nerwowe poszukiwanie cudu żeby można go było obwołać świętym? Co się dziwić, że więcej cwanych chce się na cudowne umiejętności załapać. A 40 000 biletów na stadion po 40 zł sztuka to dopiero cud. Swoją drogą, ostatnio świętymi zostają wyłącznie „swoi” – kościelni dygnitarze.
Polska to średniowicze !
W sumie z fundamelistyczno – ateickich pozycji słuszny tekst. Szkoda tylko, że tyle w nim niechęci do innych. Na końcu jednak autor pisze otwarcie, że to jest jego wiara i koniec. I nich sobie wierzy.
Dlaczego tylko przypisuje ciemnotę i zabobon innym? Ale tak to już jest z fundamentalistami każdej religii, że ludzi wierzących w co innego nie szanują i obrażają.
Jak to dobrze, że zdecydowana większość katolików jednak fundamentalistami nie jest.
„Handlowanie tym to podłość” – to głęboko słuszne zdanie podkopuje jednakowoż całą 2k-letnią historię i podstawy bytu organizacji gospodarczo-politycznej, zwanej KRK.
Niech się P.T. Autor wsłucha zatem w swój organizm – bo skoro jednych ożywiają na stadionach, innym mogą dyskretnie szpileczki wkłuwać w ciało astralne, z niezmiernie nieprzyjemnym skutkiem!
(pozwalam sobie na powyższy żart, będąc pewnym, że prof. Hartman potraktuje go tak samo jak ja!)
Ależ tetryku,
To nie są żarty! To się dzieje na prawdę! Zobacz w internecie ile jest płatnych ofert na rzucanie klątw, uroków, wbijanie szpilek w lalki i co tam jeszcze.
Jak pokazały ostatnie wydarzenia na stadionie, ludziom stanowczo nie wystarcza tradycyjna religia; oni potrzebują szamaństwa, czarów i innych cudów – dopiero wtedy czują się spełnieni? Co tak naprawdę czuje idiota, który napawa się historiami jak te cytowane o jakichś wskrzeszeniach?
Albo ta historia z tą grubą babą i naszym papieżu; dlaczego miałby on uzdrowić właśnie ją? Czemu nie jakieś niewinne dziecię? Dlaczego nie uzdrawiał wszystkich chorych z którymi się zetknął?
Jeśli ktoś zada sobie takie, czy podobne pytania to co najwyżej popuka się w czoło – ale do tego potrzeba trochę myślenia i zdolności do refleksji – a to zdaje się dzisiaj towarem deficytowym.
Wolę czytać bzdury pastora o wskrzeszaniu umarłych, niż „prawdę” człowieka „honoru” o zabijaniu Przemyka przez pracowników pogotowia ratunkowego lub wynurzenia Daniela Cohn-Bendita o głaskaniu jego penisa przez pięcioletnie dziewczynki. Obaj powinni odbywać kary dożywotniego więzienia, a nie robić za autorytety moralne i polityczne.
Panie Hartman. Świat stoi na pałce milicyjnej, na penisie, czy na głowie?
Oczywiście na głowie. Pańskiej. Bez Pana błyskotliwych objaśnień błąkalibyśmy się po tym świecie, jak ślepi we mgle.
Oj, panie profesorze… znów pan ciut chyba przesadza; i z ocenami, i z żądzą krwi, czy w ogóle karania. Czy pan jest pewien, że nasze towarzystwo panu odpowiada?
Szanowny Panie Bogdanie
Czy nie jest Pan przypadkiem zwolennikiem poglądu, że karanie za przestępstwa jest procedurą demokratyczną?
Jeśli w „Waszym Towarzystwie” ten pogląd nie może się przebić, to chyba rzeczywiście autorzy publikujący przed kilkudziesięciu laty w „Kulturze”, „Literaturze” i „Polityce” stracili kontakt z rzeczywistością.
I tu ma Pan rację. Takie towarzystwo mi nie odpowiada.
Dlatego, to mój ostatni tak „skandaliczny” komentarz.
Będę miał teraz więcej czasu (wprawdzie śladowo, ale zawszeć) na dokończenie badań nad stymulowaniem i monitorowaniem tworzenia się naczyń krwionośnych w regeneracie kostnym powstającym w czasie wydłużania kończyn. Wyniki są obiecujące. Autogenne czynniki wzrostu zawarte w bogato-płytkowej plazmie skracają czas leczenia o około 1/3, co niekiedy oznacza wiele miesięcy (dla pacjenta – wieki). Metodę nazwałem „ostrym wydłużaniem”. Wzbudziła ona duże zainteresowanie, nawet w mateczniku Ilizarowa, Kurganiu (p. http://tiny.pl/h6mjh, zdjęcia 9-12).
PS. Przypomniałem sobie. Nie jestem dziennikarzem. Moje publikacje nie są finalną formą mojej działalności. Opisują jedynie moją pracę fizyczną. Np. wydłużenie kończyny o 40 cm lub kilka tysięcy innych operacji ratujących dzieci przed kalectwem. Pracy takiej nie da się opisać błyskotliwymi frazami, podsumowującymi np. pobyt w Korei Północnej, nieodzowny dla przyswojenia przez partię robotniczą algorytmu pobudzającego wzrost gospodarczy Rzeczypospolitej Polskiej.
Życzę wszystkim radosnych wakacji. Ja będę miał z nimi trochę kłopotu, gdyż jest to okres, gdy dzieci doznają najcięższych urazów. Oby nie były to – seryjnie niekiedy operowane – złamania kręgosłupa.
Martwi mnie Pan, panie profesorze – bo uważam Pana za wybitnego uczonego, a Pana walka z obłędem homeopatycznym i podobnymi bredniami ma moje całkowite i bez zastrzeżeń poparcie. A martwi mnie Pan dlatego, że, po pierwsze, najwyraźniej ulega Pan stereotypom dość prymitywnie rozumianego antykomunizmu, po drugie zaś pańskie upodobania do karania (dożywotnie więzienie za niezbyt smaczne pisanie o penisach, czy za krętactwo w zwykłej sprawie kryminalnej, jakich w każdym kraju – niezależnie od ustroju – multum?) budzą zdumienie. Sprawa zabójstwa Przemyka i zachowanie czy poglądy Cohn-Bendita w dodatku nie mają nic do rzeczy w przedmiotowej kwestii, o której pisze Hartman: nadużywania autorytetu Kościoła do szerzenia antynaukowych bredni celem zdobycia wpływu na prymitywną tłuszczę i przy okazji zarobienia sporej kasy. Pańska uwaga przypominała zatem słynne przed laty powiedzenia „a u was Murzynów biją”, gdy jakiś Amerykanin krytykował system łagrów i morderstwa sądowe w ZSRR… To mnie własnie dziwi i martwi – bo pokazuje istniejącą w Panu jakąś dwoistość, której nie rozumiem.
Tak Panie Profesorze to jest „nowe średniowiecze”. Sądzę że już przygotowano ” Święte” pozostałości: paznokieć JP2 chroni przed swędzeniem itp. bzdety. Oby tak dalej niech żyje arcybiskup Hoser!
Szanowny Panie BM,
Chodzi o meblową troistość. W języku kiboli ustawkę.
Oto ta trójca (nie mylić z Trinitas):
1/ Komunistyczni mordercy, którzy widząc, że gospodarka rozsypuje się im w rękach chcieli przerzucić odpowiedzialność na opozycję.
2/ Agenci wpływu w szeregach opozycji, którzy mieli pilnować, żeby na drzewach wisiały liście, a na kontach zbrodniarzy leżały prawdziwe pieniądze.
3/ Komuniści-opozycjoniści, którzy masowo chronili się w kościołach.
Ci ostatni, w najciemniejszych miejscach zakrystii, jak traktuje ostatnia zwrotka jednej z moich rymowanek, jęczeli tak:
Z ust zamkniętych, rąk drżenia, ze strachu
Głowy pochylonej i spuszczonych powiek
Szept (tak obcy rozkrzyczanym pętakom)
I słowa, Coś jakby – „pod Twoją obronę”
Dopiero, gdy chory mundurowy wprowadził Czas Apokalipsy ci wszyscy tchórze, głównie autorytety moralne i dziennikarze (wg Siemiątkowskiego) podnieśli głowy i wydali paszczowy okrzyk radości.
O tym też wspomniałem. We fragmencie innego wierszyka:
W mroźnym słońcu błyszczą epolety
Wiszą nowe sztandary w całym mieście
Dostarczono transporter confetti
A podobno mają przywieźć jeszcze.
Confetti jest wprawdzie niejadalne, ale mnie już nic nie dziwi: ofiary masowe były, tortury masowe były, katów znamy, tyle, że gdzieś się zapodziała „niezawisłość” wymiaru „sprawiedliwości”. Pomińmy to, bo czerwonej Norymbergi nie będzie.
Ale fakt, że w 1984 roku przebywający w Polsce Kim Ir Sen pomagał nam rozwiązywać trudności gospodarcze graniczy z ciężką chorobą psychiczną. Ciekawe, co proponował? Zamknąć bezrobotnych w obozach pracy (smaczna trawa), czy zatrudnić 100 tys. choreografów, by nauczyli młodzież iść ręka w nogę? Koreę Północną wizytował premier M. Rakowski (po co?), a jeszcze przed stanem wojennym Jaruzelski czekał godzinami przed namiotem Kadafiego na jego łaskawe przyjęcie. Od takich geniuszy gospodarki uczyła się ówczesna ekipa.
Nic dziwnego, że jedyne, co im wyszło to spenetrowanie Solidarności agentami.
Efekty widać najlepiej w Internecie i całodobowych telewizjach.
Najuprzejmiej proszę o wybaczenie, ale wydaje mi się, że z takimi poglądami politycznymi (jeśli je dobrze odczytuję, bo wciąż nie mogę uwierzyć, że Pan mówi serio…) to Panu Profesorowi znacznie bliżej do pewnego niezbyt ciekawego prezesa i tego małego biznesmena w kiecy z Torunia, jak mu tam, niż do Czytelników „Studia Opinii”. A z pewnością jest Panu w tym ogromnie daleko od naszego zespołu redakcyjnego.
Mówiąc krótko: z ani jednym akapitem Pańskiego komentarza zgodzić się nam nie sposób.
I to jest najłagodniejsza i najbardziej elegancka uwaga na ten temat, jaką mogę napisać. A jest taka łagodna wyłącznie z uwagi na Pańską pozycję naukową i zawodową. Tylko jest dla mnie rzeczą zdumiewającą – jak można autorytet zawodowy bądź co bądź intelektualisty pogodzić z taką postawą ideowo-polityczną… Ale widać – można.
Zatem – jeśli pisze Pan serio – rekomenduję Panu zaszczycanie swoją obecnością raczej innych portali; jest w Internecie masa takich, których autorów poglądy będą Panu niewątpliwie bliższe. Bardziej, rzekłbym, niepokorne i zapewne mniej agenturalne. W każdym razie z innej agentury.
A ja i tak lubię czytać Pana teksty.
PS. Strzępy rodzinnej historii, która niczego nie dowodzi: połowa mojej rodziny zginęła lub zaginęła w stepach Kazachstanu. Być może ci Mikołaje (z gwiazdkami), którzy wyrzucili ich z wagonu i kazali kopać ziemianki „wyzwalali” potem rodzinny Lwów i Kowel. Niepotrzebnie, więc zginął szesnastoletni brat mojej mojej mamy (prima hostia vitae), który uciekł z domu w 1920 roku, by powstrzymywać czerwoną czerń. Czerń to terminologia Sienkiewicza, ale użyta pełnoprawnie, gdyż to dziecko znało Sienkiewicza na pamięć.
Nie pamiętam tytułu książeczki, ani nazwiska rotmistrza, który tak relacjonował czasy, w których niektórzy sztubacy uciekali do Piłsudskiego, a niektórzy robotnicy (już ukształtowani ideowo) stwierdzali (cytat oddaje tylko sens): „nie będziemy do nich (Krasnaja Armia pod Waszawą) strzelać, bo to tacy sami ludzie, jak i jensze” (tak zapamiętałem, jako uczeń).
Rotmistrz: „wzięliśmy więc tych obrońców ludu i co dziesiątemu kulę w łeb”.
W czasie wojny żołnierz odmawiający wykonania rozkazu zostaje rozstrzelany. Fakt, że 9 na 10 zdrajców oszczędzono świadczy jedynie o braku znajomości regulaminu przez polskich oficerów.
Ostatecznie, ta piąta kolumna włączyła się do walki i być może odegrała w niej jakąś rolę.
W każdym razie Lwów na chwilę wrócił do Polski. Obecnie, gdy znów go nie ma, niektórzy naukowcy, historyczni postępowcy tłumaczą: „oni mają Lwów, my Wrocław”.
Zgroza bezmózgowia. Nie ma takiej symetrii. Lwów został zagrabiony przez czerwonych bandytów (alianci się nie upomnieli), a Wrocław został formalnie przyznany Polsce w czasie konferencji poczdamskiej.
Konkluzja: Lwów jest miastem polskim, nieprawomocnie administrowanym przez czerń.
Postępowi dziennikarze nigdy tego nie zrozumieją. Podobnie jak postępowi wybrańcy narodu, którzy będą się kłócić, czy polskie dzieci palone żywcem to było full, czy light ludobójstwo.
Słysząc to dzisiaj Franc Fiszer mógłby się załamać. Jego dowcip się posypał. Szubrawców wystarczyłoby aż nadto. Nie trzeba by dobierać z uczciwych.
Ot, kilka, nie związanych z niczym i bez żadnego znaczenia wspomnień.
Człowiek jest istotą złożoną i żądanie od niego samej tylko racjonalności w myśleniu w w działaniach z góry skazane jest na porażkę. Nasza cywilizacja ma te swoje głupie 6 czy 7 tysięcy lat, a to za mało, by wyzbyć się wszelkich odruchów będących poza kontrolą rozumu. Dlatego staram się być wyrozumiały. Lubię pamiętać pewną fajna kwestię ze średniej jakości filmu „Gniazdo”.
Ścibor rozmawia z jednym z dostojników, który wezwał zielarkę, by „zamówiła” chorobę Mieszka.
– Kościół zabrania wierzyć w takie rzeczy!
– No tak… ale tu u nas tyle bagien… i tak daleko…
I tak to się dzieje niemal z każdym z nas po troszeczku.
To co się zdarzyło na stadionie wprawiło w konsternację także wielu katolików, warto o tym pamiętać.
Dla mnie to jeden z przykładów miotania się polskiego Kościoła nie znajdującego pomysłu na współczesność. Widziałem to już lata temu, gdy włączano do katolickiej obrzędowości elementy zaczerpnięte z innych, dotąd tak krytykowanych wyznań itd.
Żal jedynie ludzi, bo zarażona tym część wiernych będzie coraz mniej związana z rzeczywistością. A przecież wszyscy jesteśmy sobie potrzebni.
„Jakieś Nowe Średniowiecze? A może Nowe Zidiocenie?”
Wg doniesien posla Bodio, bylego posla Ruchu palikota:
„Jednak jeden człowiek wzbudził dużo śmiechu w klubie. To energoterapeuta Janusza, trener wschodnich technik medytacyjnych – wyjaśnia. Janusz kazał się każdemu posłowi z nim spotykać, otrzymaliśmy potem różne dziwne zalecenia. Jednemu z posłów kazał się wykąpać w 13 kilogramach soli – tłumaczy. I dodaje, że jemu terapeuta kazał jeść więcej fasoli. ”
.
Ciekawe czy to prawda?
Czy czlonek „think tanku ruchu palikota” wie moze cos o tym?
Szczypałam się oglądając te {chyba jakoś zahipnotyzowane)tłumy na
stadionie i szczypię się do dziś.Czy to dzieje się na prawdę,
teraz,w stolicy dużego kraju? W 2013 roku? Czy to w ogóle jest możliwe? Chyba
mam zły sen.Nie jestem w stanie uwierzyć.Cały ten idiotyzm
przekracza moje możliwości zrozumienia.Jak do tego mogło dojść?
Pani Anno, jedni uzdrawiają po śmierci a inni za swego życia, co wydaje się bardziej pragmatyczne dla uzdrowiciela.
Ja się nie szczypałem, zmieniłem kanał TV.
Człowiek to baardzo skomplikowane zwierzę…
Ludziom również nie podoba się to, co pokazuje się w głównym wydaniu programów informacyjnych. Nie od tego one są, aby pokazywać i mówić o „wskrzeszeniach” czy ślubie pana EL, tylko dlatego, że kopie piłkę. Z kimkolwiek bym nie rozmawiała, ma już dość tego, co robi kler i władza z naszym państwem. Nauczyciele nie mają ochoty łazić z uczniami do kościoła (uczniowie zresztą też nie!), a są zmuszani, urzędnicy wkur… się na procedury, którym muszą sprostać, a przy okazji męczyć nimi petentów, „ciemny” lud ma dość słowotoku polityków i kleryków zewsząd płynących. Problem nasz, wspólny, polega na tym, że tylko na gadaniu się kończy. Jakoś żaden z intelektualistów czy inteligentów (kobiety też do nich należą!) nie rwie się do władzy, bo świadomość ciążącego na nim obowiązku go przeraża. Rwą się za to chętnie wszelkiej maści durnie, krzykacze i pieniacze.
Ach! Gdybyśmy miast Wałęsy mieli Havla! Cóż z tego, że literat. Mądrzejszy był, nie da się tego ukryć.
Pani @Katarzyno: mówiło się swego czasu, że Czesi, naród pragmayków, wybrali prezydentem poetę, zaś Polacy, naród romantyków – robotnika. Czy Wałęsa był (wtedy) mniej racjonalny od Havla? Chyba nie. A co do zidiocenia naszego społeczeństwa: czy ktoś próbował badać (ankietować) opinie Polaków na tematy poruszone w artykule profesora Hartmana? Jakie były wyniki badania (jeśli takie było)? Moje prywatne obserwacje i rozmowy upewniają mnie, że jesteśmy społeczeństwem sceptycznym, również względem „zjawisk nadprzyrodzonych”, a gębę zabobonu przprawia nam mniejszość, w tym spora grupa „nawiedzonych”.
@nexton, to musiałaby być wyjątkowo precyzyjnie skonstruowana ankieta. W praktyce dnia codziennego to wygląda tak:
– Wierzy pan w czary?
– Nie, no skąd…
A po chwili:
– … chociaż coś w tym jest…
No i proszę to uchwycić ankietą 🙂
A jak już wszyscy się uparli na to biedne średniowiecze, to chciałbym przypomnieć, że najwięcej procesów o czary było w okresie renesansu i to w krajach, które właśnie odeszły od katolicyzmu.
W Polsce ostatni proces odbył się w latach 30tych XIX wieku. W Anglii w połowie XX.
ankieta.
Profesor na uniwersytecie ma wykład krytykujący wszelkie zabobony. Dziennikarz obecny na wykładzie, zainteresowany tematem umawia się na wywiad w willi profesora.
Wchodząc do domu widzi przybitą do progu podkowę.
Po wywiadzie piętnującym ciemnogród gospodarz odprowadza gościa a ten pokazuje podkowę i pyta. Podkowa? na progu? a pan tępi zabobony? Paaanie redaktorze, z podkową to jest zupełnie inna historia..