ECHA WYDARZEŃ: Nie da się dnia spokojnie przeżyć… Za sprawą sportu, choć rzadziej teraz, niestety – sportowców. Teraz jest sprawa nagród dla tych, którzy podobno stworzyli w Warszawie stadion światowych możliwości. Z tym, że owo „podobno” dopiero będzie – oby – wymazane. Anglicy podobno mają zasadę, że „dżentelmeni o pieniądzach nie mówią”. W domyśle… bo po prostu je mają, a fiskus i wymiar sprawiedliwości cicho czuwają, by wszystko było jak należy.
To my proszę Państwa, nad Wisłą i Odrą, takimi dżentelmenami nie jesteśmy, jako że sprawy wielkiej kasy bez przerwy muszą bulwersować najszersze kręgi. No, i z płcią jakoś inaczej. Wyspiarski dżentelmen nie tylko słowem kojarzy się z mężczyzną. A u nas ostatnio pierwsze skrzypce w tej orkiestrze gra Pani Minister, czyli – dama. Przystojna, jak widać, ale tu użyję przenośni szoferskiej – jakby zapaliła prawy kierunkowskaz, a kierownicą dzielnie kręci w lewo…
Co dzieje się z Narodowym Centrum Sportu już jest skandalem. Wymiernym materialnie i stanem nastroju społecznego. Ani Narodowe, ani Sportu. Nawet, jeśli na oko bardzo, bardzo efektowne… I świeci się energii elektrycznej nie szczędząc.
Politycy, którzy są najbliżsi miejsc w lożach honorowych, zarzucają krytykom malkontenctwo. Będzie piękny stadion, goście się zachwycą, będzie to nasza wielka duma… Oby była, ale to wróżba. Zaś rzeczywistość mamy taką, że sportu to jeszcze na stadionie nie było. A imponująca podobno powierzchnia pod dachem zawiera nie np. siedziby związków sportowych, sale treningowe dla różnych sportów, specjalistyczną placówkę medyczną, lecz wszystko jest „pod wynajem”. Podobno to opłacalne i już powynajmowane. Więc nie wmawiajmy sobie i bliźnim, że na ostatnich metrach finiszu jest powstawanie centrum sportu. Do tego – narodowego. Takiego, jakiego zgoła świat nie widział… Tu sceptyk powie: bo prawdziwie zamożnych i dbających o rozwój sportu na to nie stać. Im się musi wszechstronnie bilansować… Nie w gadaniu.
Czyli – poczekam z tą dumą i ja. Chętnie nią napęcznieje, ale nie teraz. Zadziwię się za to – jak wiele tysięcy rodaków – że szef owego Centrum, gdy podał się do dymisji (lub został zmuszony przez Panią Minister, tak ćwierkają wróble) dostanie jeszcze nagrody – prawie sześćset tysięcy. Finału nie ma – kasa jest. Nie z UEFA, nie od sponsorów, lecz z ogólnonarodowej ściepy, czyli – budżetu. Nagrodzony za to, czego nie sfinalizował – to prawo do pękania z dumy…
Pani Minister głosi, że taka była umowa, więc… Inne ogniwa władzy administracyjnej są jakby bardziej zażenowane. Szef „od sprawiedliwości” sugeruje: nagrodzony (zbyt hojnie) mógłby część przeznaczyć na cele humanitarne…
„Jeszcze wyżej” – na szczęście – po medialnych alarmach słychać, że taką umową to powinni się zająć prawnicy. Oczywiście, powinni, a władza jest zobowiązana do reakcji. Nawet to, co tak długo ukrywane przed społeczeństwem pod pretekstem „tajemnicy handlowej” może podlegać rewizji i renegocjacji. Poza tym, każda umowa to dwie strony. Każda musi mieć imię oraz nazwisko. Jeszcze pewnie pieczątki. Z Orłem. Jednej z tych stron, ma przysługiwać tak zawrotna suma – przed zakończeniem przyjętego do wykonania zadania, a strona druga ma pozostać anonimowa? I gdzie się podział cały system kontrolny? Nikt niczego nie widział i nie wiedział? Czy – raczej uznał, że nie ma się,czym interesować, bo i tak będziemy mieć z czego być dumni…
Dziś Pani Minister zafirmowała coś, co jest rezultatem złej „pracy zespołowej”. Ze zbyt małą, na mój gust, dozą osobistego krytycyzmu. Na szczęście, zrobiło się tak głośno, że nim wrzawa przycichnie pewnie coś się jeszcze wydarzy. W ramach prostowania dróg, co stadionu już do ideału nie doprowadzi, ale EURO to on przyozdobi, a gdy „Europa” wyjedzie, to… władcy sportu będą już mądrzejsi i ostrożniejsi oraz lepiej kontrolowani…
Pani Minister zafirmowała jeszcze coś związanego z kasą. Oto czytam, że postanowiła bardzo hojnie nagrodzić finansowo ludzi sobie podległych. Wedle tak dyskusyjnych kryteriów, że w innych resortach napotkało to protest. Otóż- ponoć wykreślono z zarządzenia kryterium czasu zatrudnienia nagradzanego oraz ocenę skutków materialnych jego działalności. Motyw nawet rozumiem: O sporcie mam jeszcze mało do powiedzenia, ale jeśli będę dobrą panią, to łatwiej pójdzie…
O sumach już nie piszę. Postaram się zostać… dżentelmenem. Ja pamiętam, że mieszkam w państwie wprawdzie pnącym się ku górze, ale wg. rządu waloryzującym np. renty i emerytury tak, że odbiorca ma miesięcznie dostać netto więcej aż o niespełna 60 złotych. A tu publiczne dysputy o sumach zza Księżyca… Ale ze świata naszego, nie wirtualnego, I z przykrością konstatuję, że właśnie ostatnie przykłady jakby mnie informowały, że zapominalskich mamy w umownej władzy coraz więcej, a wrażliwi są grupą przegrywającą… Odwrotnie niż w życiu społecznym.
Andrzej Lewandowski
Okazuje się, że imprezy sportowe na stadionie to tylko uciążliwy ale konieczny dodatek.
MKR – Media Kreują Rzeczywistość. Jak ulał w tym przypadku.
Jakże łatwo podsunąć temat płac i premii polakowi.Oto dziennikarz znanej stacji „całodobowej” pouczony przez przełożonych i „zasady ” dziennikarstwa otwiera temat zawsze chwytliwy – ile to pan X wziął albo weźmie ?! Otóż państwo zawarło kontrakt ze spółką , która miała poprowadzić nadzorowanie budowy stadionu. Za określoną formę zapłaty. Spółka (czyt.Kapler) prowadziła nadzór nad budową i uzyskała pozwolenie na użytkowanie obiektu , co zapewne było warunkiem wypłaty premii. Koniec kropka . Problem oczywiście w opóźnieniach w stosunku do pierwotnego harmonogramu, bo społeczeństwo wie i oczekiwało realizacji stadionu w terminie no i oczywiście dlaczego ktoś w umowie wpisał takie kwoty.Przecież można było wpisać 1.700 zł albo pensję minimalną . MKR panowie dziennikarze MKR.
ach, ach jakie nieszczęście narodowe.
Stadion stoi i kradnie prąd, „nieukończony”, bo nie dało rady pomalować trawy na zielono i urządzić natychmiastowych igrzysk dla motłochu, którego podstawowym zadaniem będzie zdewastowanie go przed głównymi harcami czerwcowymi. No i te koszta i te premie i te kontrakty i to piękno wysublimowane na tle praskich slamsów i te drogi dojazdowe zamykane na czas jakiejkolwiek imprezki planowanej na przyszłość, gwarantującej blokadę centrum miasta. Trudno, stało się ale wyszło na to iż Pani Prezydent Warszawy miała rację, zła lokalizacja !! pod każdym względem. Jestem warszawiakiem od pokoleń i kiedy patrzę na tę architektoniczną kupę widoczną z każdego kierunku i zakłócająca widok na panoramę miasta, rzygam..
A najbardziej wk…ją mnie krokodyle łzy wylewane przez dziennikarzy wespół z politykami nad kasą, należną czy nie, podgrzewanie atmosfery, a jakże politycznej i podpuszczanie niedouczonego Kowalskiego, że przez całe życie nie zarobił tyle ile wynosi premia menadżera dużego przedsięwzięcia. A może tak należy objaśnić Kowalskiemu że dziennikarz też zarabia miesięcznie tyle ile on w kilka lat, hę ?
Z opisem „uroku” i uroków zgadzam się, i mam takei zdanie nie od wczoraj. Wystarczy wywołać dawne wpisy… Jedno mnie tylko ruszyło, bom z zawodu jednak dziennikarz: gdzie tyle płacą, i komu? Bo mnie jakoś tyle płacić jakoś nie chcieli. A robota była- w świąrek, piątek i niedzielę, zaś w drukarniach tlenki ołowiu atakowały, że hej…
Niektórzy dziennikarze mają rzeczywiście spore zarobki miesięczne grubo powyżej 10 tys zł., np. Durczok. Pochanke, Lis, Olejnik, Rymanowski i in. z tzw. telewizji śniadaniowych np. Welman czy Mołek… z TOP LISTY DZIENNIKARSKIEJ. Także nie jest tak źle i w tej branży. Poza tym nie wiemy, jakie ONI mają w kontraktach przewidziane odpraway czy premie. O sektorze bankowym już nie wspominam, bo to kura znosząca złote jajka dla ich „byłych” prezesów, o czym nie tak dawno słyszeliśmy. Premie odchodzących z Banku są horendalne.
Taki świat. Pecunia non olet.