Czytelników przepraszam za użycie zwrotów bardziej stosownych w młodzieżowej dyskotece, niż w towarzystwie bywalców SO, ale zawierają one poza wszystkim innym, taki ładunek absurdu, że czasem wydają się jak najbardziej pasować do stanu umysłów, z jakim mamy do czynienia, nie tylko w naszym kraju.
Wrodzone zamiłowanie do absurdu każe mi chwilami wyjść poza oglądanie Monty Pythona i zerknąć na żywe scenariusze skeczów dziejące się za oknami. Nie zawsze odbiór jest bezbolesny, ale co do ładunku – nie zawodzę się nigdy.
A warto je poznawać, bo co byśmy nie powiedzieli – żyjemy i żyć będziemy w świecie takim, jaki jest, a zawsze lepiej znać nawet najgorszą prawdę o własnym ogródku, niż udawać, że jest nieskalanym Edenem, bądź ziemią, którą bez wysiłku uprawiać będziemy wg własnej chęci.
Nie będziemy.
Prowadząc wykłady z historii zwykle zaczynam od uświadomienia słuchaczom prostej prawdy o różnicach rozwojowych grup ludzkich w poszczególnych miejscach świata. Różnicach wyrażanych w tysiącach lat, a mających miejsce w tym samym odcinku na osi czasu.
Kiedy na polskie dziś Pomorze wkraczali po ustąpieniu lodowca paleolityczni łowcy zbieracze, w Sumerze powstawały już zaczątki pisma w kamiennych miastach. Kiedy na pograniczu Kujaw i Pomorza usypywano trapezowate megalityczne grobowce o długości przekraczającej 100m, w Egipcie nie postawiono jeszcze ani jednej piramidy.
Przyjmuje się, że źródłem tych różnic są warunki bytowania, a więc klimat, zasoby naturalne, gatunki gleb, dostęp do wody, zagęszczenie osadnictwa itp.
Sądzę, że to jednak nie wyjaśnia wszystkiego. Jeśli na stosunkowo niedużym obszarze mamy w jednym czasie do czynienia z budowniczymi ogrodów Semiramidy i nomadami, których przemieszczanie się zdeterminowane było przez szlaki łownej zwierzyny, pytanie „dlaczego?” narzuca się samo. Dlaczego ci łowcy nie skorzystali z epokowych wynalazków funkcjonujących w ich pobliżu?
Bardzo efektownym z punktu widzenia słuchacza przypadkiem jest państwo staroasyryjskie, w którym zdobywcy – nomadzi wojownicy – podbiwszy Babilon ciągnęli zeń korzyści mieszkając w jego pobliżu w… namiotach. Jakby nic się nie zmieniło. Nie zajęli miast babilońskich, nie zmienili swojego trybu życia. Historia Mezopotamii zna kilka takich przypadków. Historia innych części świata również. Dlaczego? Czy w ogóle istnieje odpowiedź?
Pytanie do dziś aktualne tak dla badacza historii naszego rodzaju, jak i obserwatora zmian politycznych (bądź ich braku) we współczesnym świecie.
Coraz częściej zauważamy inne światy. Nie, nie w obserwatoriach astronomicznych. Tu, obok siebie.
Widzimy ludzi zachowujących się inaczej, pozornie niezrozumiale. Pozornie, bo to tylko my nie potrafimy ich zrozumieć.
A żyją i żyć będą obok nas.
Tymczasem to my spłycamy odpowiedź na pytanie: kim oni są i dlaczego są tak inni? Dlaczego nie korzystają z dostępnych w naszym kręgu cywilizacyjnym zdobyczy nie tylko w wymiarze praktycznym, ale przede wszystkim mentalnym.
Czasem zakrawa to na absurd. A czym jest naprawdę?
Kiedy katolicki biskup w wywiadzie krytykuje „ideologię” gender podając jako argument
– Obecnie groźnym wyzwaniem jest – lansowana pod płaszczykiem programu równościowego – ideologia genderyzmu. Niektórym rodzicom podoba się uczenie chłopców, że winni po sobie sprzątać, a nie czekać, aż zrobią to za nich dziewczynki.
– to nie wiadomo, czy się śmiać, czy płakać. Najczęściej więc zbywamy rzecz wyśmianiem, a co bardziej krewcy paroma inwektywami, które wprawdzie ulżą nagromadzonym emocjom, ale przecież sprawy nie załatwią, problemu nie rozwiążą, nie odpowiedzą na pytanie: dlaczego to się dzieje?
Dlaczego dorośli ludzie mający dostęp do krynic wiedzy wszelakiej potrafią wygadywać bzdury o słoniu – geju w warszawskim ZOO, który „woli towarzystwo kolegów niż koleżanek”, podczas gdy wystarczy zasięgnąć odrobinę wiedzy o temacie, by dowiedzieć się, że słoń był za młody na jakiekolwiek zachowania seksualne, bo te przychodzą u tego gatunku w wieku lat kilkunastu?
Dlaczego fachowcy z poznańskiego ogrodu potrafią ulegać radnej miasta interweniującej w sprawie kopulujących bez kościelnego ślubu osiołków zamiast (wersja salonowa) wytłumaczyć tej pani, iż rozdzielanie zwierząt robi im krzywdę? Przecież tego uczyli ich na studiach, czy nie? Dlaczego odkładają na bok posiadaną wiedzę i robią krzywdę zwierzakom oddanym im pod opiekę? Bez żadnych konsekwencji.
Dlaczego Poznań pomału staje się stolicą polskiego kołtuństwa, stojącego w całkowitej sprzeczności z dotychczasową tradycją i historią tego miasta?
Po „Golgocie” przyszła pora na Behemotha, co jest o tyle ciekawe, że w jego „satanizm” wierzą chyba wyłącznie jego przeciwnicy nie rozumiejący (albo udający nierozumiejących), że image artystyczne jest częścią komercyjnego projektu i niczym więcej.
Odwołanie koncertu grupy podpisane przez przedstawicieli wyższej uczelni, a szczególnie uzasadnienie tego kroku to istne curiosum, które powinno skłonić ministerstwo do rozważenia dalszego finansowania tej instytucji.
Jeżeli przedstawiciele państwowej uczelni argumentują na poziomie starego kościelnego, to chyba czas zmienić status, bo pogodzić się tego nijak nie da.
Pomijam już fakt, że ktoś się późno obudził, bo koncert był zapowiadany od kilku miesięcy, a ponadto Behemoth grał już w tym klubie bodaj ze trzy razy.
Przygoda z absurdem to neverending story naszego życia codziennego.
Niedawno trafiłem na perełkę.
Nie mam zastrzeżeń do faktu, że pobożne żony modlą się w intencji mężów. Zwyczajowo uważane to jest za wyraz troski i miłości, która zasługuje na szacunek. Jednak głębsze wejście w te „intencje” pokazuje specyficzny sposób myślenia i oglądu świata.
Szczególnie zafrapowały mnie takie rzeczy, jak:
- Aby nasi mężowie stawali się świętymi ojcami.
- O uwolnienie naszych mężów ze wszystkich krępujących ich więzów.
- O łaskę nieskalanej reputacji dla naszych mężów
- O uwolnienie naszych mężów od niszczącego ich lęku.
- O codzienne odnajdywanie i wypełnianie w życiu naszych mężów Bożego powołania.
Czytając to widzę ludzi, dla których samo istnienie jest udręką, nie wierzących we własne siły, nie żyjących dla siebie, podpierających się „wyższym autorytetem” w najprostszych sprawach. Jak bowiem inaczej rozumieć trzecią z tych intencji? Przywykłem, że na reputację pracuje każdy sam, nikt mu jej ani nie zadekretuje, ani nie zniszczy. Okazuje się, że na sprawę można patrzeć inaczej. I to już nie jest śmieszne.
Nie jest, choć wrodzona złośliwość domaga się żartobliwego skomentowania takich próśb, jak
- O wytrwałość w okazywaniu wzajemnej czułości i troski w naszych małżeństwach.
Czasem to prawdziwe wyzwanie, to fakt.
- O Boże prowadzenie naszych mężów w rozporządzaniu finansami.
Wolę nie zgadywać, o co naprawdę w tym chodzi.
Całość trochę jak z innej planety, a przecież znalazłem to w Internecie, zdobyczy cywilizacyjnej, jak by nie patrzeć.
Problem w tym, że tacy ludzie żyją wokół nas, żyć będą i powinniśmy mieć tego świadomość. Nie po to, by z nimi walczyć, bo nie mamy do tego najmniejszego tytułu, a poza tym to walka z wiatrakami, ale by na trzeźwo zobaczyć, jak to nasze ziemskie poletko wygląda, bo tylko diagnoza oparta na prawdziwym obrazie pozwoli na snucie realistycznych planów.
Część z nas gotowa jest zakrzyknąć wojowniczo „niech sobie żyją, byle mi w drogę nie wchodzili!”
A to właśnie przejaw braku realistycznego spojrzenia.
Wchodzą i będą wchodzili.
Tych dwóch światów nie da się rozdzielić w sposób bezkonfliktowy.
Uderzające jest podobieństwo do staro-asyryjskiego państwa. Ludzie korzystają ze zdobyczy cywilizacji, ale tylko w zakresie, który sami sobie nakreślają. Panie rozmawiają za pośrednictwem Internetu, bo tak jest łatwiej, ale rozmawiają tak samo, jak rozmawiałyby na spotkaniu parafialnym.
A może tak właśnie powinno być? Może zdobycze cywilizacji technicznej nie są w stanie zmienić mentalności człowieka? Obserwując historię ludzkości można dojść do wniosku, że nigdy nie zmieniały. Wszelkie zmiany to tylko powierzchowne ozdobniki na tym samym paleolitycznym mózgu.
Myślimy tak samo jak Flinstonowie, mamy te same odruchy w tych samych sytuacjach, mamy te same potrzeby, bo determinuje ich występowanie nasza biologia. Cywilizacja techniczna jedynie ułatwia nam ich zaspokajanie.
Jeśli zaś tak, to jak to się ma np. do powszechnej inwektywy „ciemnogród” w stosunku do ludzi niekorzystających z istniejącej wiedzy na temat otaczającego ich świata? Niekorzystających, bo swoje potrzeby zaspokajających skromniejszą tej wiedzy dozą, bądź też pomijających ją w ogóle. Nikt nie powiedział, że celem i sensem życia jest nadążanie mentalne za najnowszymi zdobyczami nauki. Nie powiedział, bo byłaby to i nieprawda i rzecz w większości wypadków niewykonalna.
Jak świat światem ludzi korzystających z aktualnej wiedzy w stopniu wysokim była mniejszość. Nie miejmy złudzeń – problemy z „ciemnogrodem” mieli niektórzy i w starożytności i w średniowieczu i będą je mieli za tysiąc lat. Natura sprawia, że egzemplarze o mniejszych potrzebach mają największe szanse na przetrwanie. Czy ta zasada obowiązuje także w stosunkach społecznych? Jest wielce prawdopodobne, że tak. A jeśli tak, to… trochę pesymistyczne, prawda?
Jeśli zaś tak, to co powinny robić osobniki o potrzebach większych?
Nie wiem czy pocieszy kogoś fakt, że nie jest to problem wyłącznie polski.
Historyk państwa i prawa Karol Koranyi ukuł niegdyś definicję państwa (teraz to się nazywa definicja politologiczna) jako organizacji wprawdzie przymusowej, ale dbającej o zaspokojenie i możliwość realizacji potrzeb zamieszkujących jego terytorium grup o odmiennych interesach.
Teoretycznie piękne, ale w praktyce? Jeżeli potrzeby różnych grup wewnątrz państwa aż tak się rozchodzą, to jak państwo ma je pogodzić? To nawet w teorii jest trudne.
Nie da się tego zrobić bez faktycznego, bądź mniemanego zrobienia krzywdy którejś ze stron. Której zrobić? Jakie kryteria przyjąć przed ostateczną decyzją?
Sądzę, że państwo sobie z tym nie poradzi w ogóle, bo suchy paragraf nie jest w stanie objąć całości problemu.
Jedyne wyjście, choć czysto teoretyczne, jest w nas samych. Czy potrafimy razem żyć? Nie bardzo, widać to coraz wyraźniej.
Neandertal i cro magnon żyli obok siebie, nawet w tych samych jaskiniach w jednym czasie, dokumentują to znaleziska w północnym Iraku. Byli tak różni, że nie mieli nawet możliwości wyprowadzenia na świat wspólnej progenitury.
Jedni przetrwali, inni zeszli z tego świata.
Kto zejdzie pierwszy w naszej współczesnej jaskini?
Jerzy Łukaszewski
„co jest o tyle ciekawe, że w jego „satanizm” wierzą chyba wyłącznie jego przeciwnicy nie rozumiejący (albo udający nierozumiejących), że image artystyczne jest częścią komercyjnego projektu i niczym więcej.”
.
Dotyka pan szerszego problemu. Z czego żartować(kpić/wyrażać agresję do) może artysta, żeby nie przekroczyć pewnej subtelnej granicy? Religii?(jakiej?) Orientacji seksualnej?(jakiej?) Koloru skóry? Konkretnych przekonań?
.
Czasami tzw.”poprawność polityczna” jawi się w groreskowej formie, ale chyba nie powstała bez powodu i przecież w jakimś zakresie jest potrzebna.
Po prostu zdumiewa pana różnorodność ludzkiej głupoty.
Ja się dziwię, że mimo jej bezmiaru ludzkość ciągle się rozwija. Ale, faktycznie, jest z nami jak w „Weselu w Atomicach” Mrożka – te same prymitywne sprawy załatwiamy używając coraz wymyślniejszych narzędzi mordu i coraz bardziej „naukowych” argumentów.
Jestem absolutnym wrogiem tzw „poprawności politycznej”. Osobiście chcę wiedzieć z kim mam do czynienia, jakie poglądy ten ktoś reprezentuje, aby nie przeżywać zawstydzających emocji, kiedy pani/panu poza kamerą wyrwie się „prywatna opinia” (rodem z magla i spod budki z piwem).
Mieszkając całe życie w Poznaniu, nagle, na starość znalazłam się w ostępach kołtuństwa nie powszechnego, tylko głośnego i skutecznego nad podziw. Boi się rozumny prezydent grodu, boją się rektorzy, redaktorzy naczelni i dyrektorzy teatrów. Czego się boją?” Nie wiadomo, ale groza wisi w powietrzu, zmienia znaną od lat atmosferę miasta, gdzie dotąd każda grupa miała swoją enklawę, swoje środowisko i wzajemnie sobie w drogę nie wchodziły. Nawet „za komuny”. Na dodatek nieszczęścia zebrała się grupa zacnych i ogromnie zasłużonych osób (b.wojewoda, kilkunastu tuzów akademickich) którzy uznali za swoją misję „upamiętniać” stołeczną ongiś rangę miasta odbudowując „zamek królewski” który w tym kształcie nigdy nie istniał (mówi się o zamku Gargamela, ale podcienie ma – bo jakże – Wawel ma mieć, a Poznań nie?)teraz chcą, wymuszają na mieście rekonstrukcję Pomnika Wdzięczności, potwornej, ciężkiej bryły trójłuku z figurą Chrystusa i natłokiem symboliki patriotycznej. Takiego potworka miasto sobie zafundowało ongiś na 20-lecie niepodległości, potem rozwalili to Niemcy (jeden z niewielu dobrych uczynków okupanta) a teraz owa grupa koniecznie chcę od nowa. Tu wkrada się szantaż moralny „Dzieło Ojców Naszych” i próbują do tego zaanektować jedną z niewielu zielonych, przestrzennych i tłumnie odwiedzanych terenów wokół jez. Maltańskiego – „bo jest miejsce i na plac modlitewny”. Zgłupieli ze szczętem. Tm są zawody sportowe, koncerty zespołów, tłumnie chadzają rodziny z pieskami, a wieczorami całe plemiona gimbazy i pokrewnych; i dla nich ten plac modlitewny? Czy chcą zabrać jeszcze jeden fragment miasta, bo wyrzucenie kilku szkół, zieleńców i przychodni nie wystarczyło? Wrrr
Granicą tzw. „artystycznej wolności” jest rozgłos, jaki artysta poszerzając te granice osiąga. Intencjonalni przeciwnicy Nergala organizując prawie że krucjaty przeciwko niemu, dają mu niezbędny do funkcjonowania rozgłos. Bez tego świadomość jego istnienia ograniczałaby się do wąskiej grupki miłośników jego gatunku muzyki, zupełnie nie dotykając rzesz dobrych chrześcijan, wzburzonych obecnie przez swoich pasterzy.
Jak długo skandaliczne zachowania będą w ten sposób premiowane, nie ma co marzyć o ich marginalizacji.
Modlitwa o:
O łaskę nieskalanej reputacji dla naszych mężów
ma ciekawy kontekst obyczajowy. Otóż w większości wiosek na bezpłatne badania mammograficzne piersi wykonywane w objazdowym laboratorium, w autobusie ze specjalistyczną aparaturą medyczną na badanie nie zgłosiła się żadna kobieta. Wizyty u ginekologa w miejscowej przychodni odbywają się w jak najgłębszej konspiracji. Jako powód najczęściej pada odpowiedź: „…gdyby mój chłop się o tym dowiedział, to by chyba mnie zabił.” Dlaczego? O tę wymodloną „reputację” m.in. chodzi.
Ręce opadają.
Pozdrawiam
No, ale coś się zaczyna dziać, Teatr Ósmego Dnia (pamiętam z występów w duszpasterstwie akademickim WAJ jezuitów w Krakowie, z Małą Apokalipsą, taż to było objawienie i dla studentów i dla jezuitów!) jednak chyba wybroni swoją Dyrektor, a może i głosów sprzeciwu wobec poznańskiego kołtuństwa władz uniwersytecko-kościelnych pojawi się więcej. Ten paroksyzm już się chyba dalej nie posunie i powoli zacznie opadać. A poza tym uniwersytet to nie rektor, więc nie można utożsamiać strachliwych władz (zresztą nie tylko uniwersyteckich ale i Festiwalu Matla) z tamtejszym środowiskiem naukowym i artystycznym.
@obirek: nie próbuj mi tłumaczyć, że wszystko jest jak było, że nic się nie… bo „uniwersytet to nie rektor” . Ja wiem że zmieniło się, bo gdzie studenci, gdzie ta wybladła, pomarańczowa… 20 lat temu by w moment skopali rektora po jajach, gdyby wykonał taki numer. Moja nadzieja w tym, że ten nadmuchany Nergal to w gruncie rzeczy dla studentów – mały nergalik (nie pretenduję do rangi arbitra) i dlatego się nie ruszyli, nie zaś z oportunizmu, czy nawet strachu.
Autor z nadludzkim (oślim)uporem przekonuje nas że miarą postępu ludzkości jest upublicznienie kopulacji osłów – jego stanowisko jest nadzwyczaj logiczne, z punktu widzenia osła, gdy głodne dzieci żywią się szczawiem i mirabelkami z oślego stołu jest to nadzwyczaj odkrywcze, słuszne i zbawienne dla ludzkości. Autor skutecznie udowodnił w tym artykule że człowiek w imię postępu, jeśli chce, osiągnie wszystko, nawet zrobi z siebie osła, człowiek, też osioł.
Wprawdzie uważam, że modlitwa jeszcze nikomu nie zaszkodziła (głęboko ufam, że „modlitwy” typu „żeby tego Tuska ebola trafiła” Bóg puszcza mimo uszu), ale „omadlanie” zdecydowanie przekracza moje zdolności percepcyjne. A już omadlanie w intencji „O uwolnienie naszych mężów ze wszystkich krępujących ich więzów” to już absolutna dywersja – przecież najgorszym mężowskim węzłem jest małżeński :).
A tak już poważnie, też się zastanawiam, jakim cudem ludzkość przetrwała tyle stuleci przy takim ładunku głupoty. Chyba, że rzeczywiście jesteśmy dwoma różnymi gatunkami. Ale to by oznaczało, że całkiem nieźle ze sobą współżyjemy.
Neandertal i cro magnon żyli obok siebie, nawet w tych samych jaskiniach w jednym czasie, dokumentują to znaleziska w północnym Iraku. Byli tak różni, że nie mieli nawet możliwości wyprowadzenia na świat wspólnej progenitury.
.
Niedawno przeczytałem, ze nieprawda. Sporo genow wspołczesnego człowieka pochodzi od neandertalczykow. Wiec jednak mogli.
.
Zresztą chyba nie trzeba specjalistycznej aparatury, zeby to stwierdzic z duzą dozą prawdopodobienstwa. Posłanka Pawłowicz….
Przepraszam, zawiesiła mi sie klawiatura w połowie poprzedniego wpisu. Chciałem napisac, ze …posłanka Pawłowicz na pewno sfinansuje takie badania, gdy zostanie ministrą nauki i szkolnictwa wyzszego. To własnie chciałem napisac, słowo harcerza. Ale mi sie klawiatura zawiesiła.
Brawo!
@narciarz2 , z genetyką trzeba ostrożnie. Najlepiej polegać na fachowcach z tej dziedziny i ich interpretacjach, bo tzw. literatura popularna (nie mówiąc o mediach) potrafią „udowodnić” wszystko na podstawie dowolnie dobranych wyników badań.
To, że współczesny człowiek ma jakieś geny identyczne z neandertalem może równie dobrze oznaczać, że ten gatunek przetrwał dłużej, niż dotąd myśleliśmy i na późniejszym etapie ewolucji jego geny mogły się mieszać. Ponadto już dziś wiemy o istnieniu trzeciego gatunku człowieka, ale zbyt mało by wyrokować jakimi drogami geny doszły do nas. Być może to właśnie wykorzystali i neandertal i cro magnon, by ostatecznie korzystając z pośrednictwa wspólnie stworzyć nasz model.
Posłanka Pawłowicz jest zupełnie odrębnym gatunkiem.
Narciarz2 ma rację, zresztą dziś się więcej o tym pisze, że w populacjach ludności zamieszkującej basen Morza Śródziemnego jest wiele cech pochodzenia neandetralskiego. Sam o tym czytałem w czasie, gdy płonął KW w Gdańsku, cztery dekady temu. Interesowałem się wtedy antropogenezą i czytałem sporo prac Raymonda Darta, (znanego australijskiego antropologa, który współuczestniczył w 1924 roku w pierwszym odkryciu szczątków australopiteka.)
Panie Autorze,
no zwyczajnie pan „nie kuma czaczy i nie czai bazy”…Taki pan zacofany jakiś,zajmuje się pan jakimiś tam modlitwami a tu,panie nowoczesność u drzwi;taka jedna Chinka dostała sto tysiaków dolców za -UWAGA – wynalezienie (!) najcień(ciej)szej prezerwatywy na świecie…
http://tvn24bis.pl/informacje,187/chinka-wynalazla-najciensza-prezerwatywe-na-swiecie-i-dostala-od-gatesow-100-tys-dol,476138.html
Jakkolwiek zgadzam się z większością tez autora, przywołany przykład z zagranicy uważam za co najmniej nietrafny. Nie bardzo wiem, komu pani publikująca „chrześcijańską wersję HP” wchodzi w paradę. Paru nieprzymuszonym czytelnikom na ff-net? I z tego powodu ma być ten cały medialny raban wokół autorki? Wolne żarty… Przecież, to jeszcze jeden z setek pomysłów na przeróbkę uniwersum, które ma tyle wspólnego z postępowością, co racjonalistyczne ideały oświecenia z ezoteryką (wróżbiarstwem, alchemią, sposobami rzucania uroków itp). Dlaczego Autor przyjmuje podwójną miarę, satanizm zespołu Behemot to tylko kreacja produktu na rynek, a twór tej Pani to przejaw bezkrytycznego fundamentalizmu. Wszak nawiedzony może i skorzysta z internetu, ale raczej nie przeczyta i nie zacznie bawić się w poprawianie „spaczonego uniwersum”. Swoją drogą, czy jeśli ktoś opublikuje przeróbkę Rowling, w której racja (ze względu na strukturę odnowionego uniwersum) będzie po stronie odchodzącej arystokracji magicznej, a nie miłośników „mugoli” i „szlam”… To szanowny autor lub jakiś znamienity dziennikarz uzna tegoż twórcę za wstecznego kontrrewolucjonistę? 🙂
@Humanożerca, nie zauważyłem, bym przypisywał tej pani fundamentalizm, bądź cokolwiek innego. Nie widzę też stosowania podwójnej miary. Wręcz przeciwnie, to jest to samo zjawisko, a clou zawiera się w motywacji. Muzyka tak, ale lepiej by Nergal występował w sutannie i śpiewał o zwalczaniu niewiernych, Harry Potter tak, ale bez magii i takich tam. Babilońskie złoto tak, ale my sobie pomieszkamy dalej w szałasach.
@Jerzy – widzę jednak pewną dwuznaczność w takim postawieniu sprawy. Dla mnie ani mniej lub bardziej komercyjny satanizm Nergala, ani fantastyka rodem z HP (czerpiąca z ezoteryki) nie jest wyrazem ducha nowoczesności czy odzwierciedleniem ideałów oświecenia. Behemot za bardzo pasożytuje na negatywnym odniesieniu i tym samym ujawnia postawę resentymentu (aluzja do Nietzschego i Schelera), a świat Rowling też nie ma wiele wspólnego z oświeceniowym racjonalizmem. Luźna pochwała tolerancji to za mało (pomijam problem strukturalnych wad jej uniwersum, bo to temat na inną rozmowę zakładającą, że fantastyka powinna szerzej czerpać np. z nauk historycznych i społecznych).
Ps: no i proszę zauważyć różnicę między dwoma zdaniami:
1. „X wykorzystuje Internet (narzędzie) do prowadzenia rozmowy parafialnej (procesualny twór kulturowy).
2. „X przeczytał HP (twór kulturowy) i po lekturze robi przeróbkę literacką (twór kulturowy).
Niezależnie od tego, jak ocenimy owe twory, nie ma tu analogii. Ponieważ przeczytanie i zreinterpretowanie HP nie jest tym samym, co użycie nowych środków techniki do „anachronicznych” celów.
„Uderzające jest podobieństwo do staro-asyryjskiego państwa. Ludzie korzystają ze zdobyczy cywilizacji, ale tylko w zakresie, który sami sobie nakreślają. Panie rozmawiają za pośrednictwem Internetu, bo tak jest łatwiej, ale rozmawiają tak samo, jak rozmawiałyby na spotkaniu parafialnym.”
.
Nie do końca rozumiem porównania. Panie (panowie też) rozmawiają przez Skype o sposobach na mole i przepisach. Asyryjczycy nie włączyliby komputera (nie zamieszkali w zdobytych budowlach). Tutaj zdobycze są jak najbardziej wykorzystywane.
@Humanożerca, może rzeczywiście mało precyzyjnie to wygląda przy tym przykładzie, ale mam nadzieję, że intencja jest jasna.
@kuba, Asyryjczycy też wykorzystywali zdobycze. Złoto, tkaniny itd. Korzystali z nowoczesnych kanałów, by poić swoje konie, ale nigdy sami takowych nie zbudowali i w dawnych stronach nadal korzystali ze strumyków i studzien. Korzystali gdy była okazja, ale świetnie obywali się bez nich nie widząc potrzeby zmiany trybu życia.
Oczywiście, że ja też korzystając z komputera rozmawiam z przyjaciółką o swoich kotach. Ale używam go także do innych rzeczy. Oni nie.
Wykształcenie:
zamąca wzrok
*
powoduje niestrawność
*
psuje charakter
*
osłabia mięśnie
*
paskudzi cerę
*
przerzedza włosy
*
podkopuje odwagę
*
podgryza wytrwałość
*
i pożera duszę nieśmiertelną.
*
Gdyby nie był to Eric Linklater (1899 – 1974), taki walijsko-szkocki pisarz (z angielskiego humoru), to równie dobrze mogłaby o tym pouczać w naszym sejmie posełka Pawłowicz (profesor z nominacji), bądź zaproszony dowolny ksiądz-profesor, lub biskup (z objawienia). Dowiedziałem się, że ta instytucja chce, (ze względu na zababraną reputację) zmienić oficjalną nazwę (a może dlatego, że nazwałem ich kiedyś „sejmitami”?). No, ale „Agencja towarzyska” jest już zajęta. A „Parlament” zbytnio ujawnia (co prawda tylko wykształciuchom) jego główną funkcję.
*
Do komentarza dorzucam dwie ilustracje, odległe o parę tysięcy km i 50 lat. Może Gospodarz będzie akurat przy klawiaturze i je dorzuci. Obie pasują.
Webmaster: oto one.


Serdeczne dzięki, BiEmie. Drugi obrazek wysłałem jednak (przez przeoczenie za duży, więc się nie mieści. Kto chce zobaczyć cały, musi wejść kursorem, kliknąć prawym klawiszem i wybrać „pokaż obrazek”. Jednak dalej komentuję, bo to 1929 rok. Jak dzisiaj happeningi czy „instalacje” był wtedy formą artystycznego wyrazu tzw. żywy obraz. Tu go właśnie mamy, zbudowany na platformie konnej (w przedwojennej Polsce zwanej z niemiecka „rolwagą”), używanej głównie do rozwożenia beczek piwa, lub węgla luzem. Więc jesteśmy już po nieudanym puczu, ale jeszcze daleko od totalnego ataku na żydów. Ale na tym żywym obrazie mamy dwa kantory kupieckie, przedzielone pośrodku szafką. Z lewej ten pejsaty, brodaty, i zakapeluszony, ale również w trzewikach i pończochach (trzeba pobudzać wszystkie możliwe fobie). Z prawej dwu miłych chłopaków z maszyną do pisania (symbol postępu). I te swastyczki, jakież skromne i nienachalne.
I tekst dający się użyć każdemu. W dowolnym celu: „Kupca pierwsze przykazanie – z Bogiem obrachowanie”. To zdjęcie dostałem o przyjaciela,z jego rodzinnego archiwum. W Hamburgu, ale nie wiem czy to zdjęcie stamtąd.
Poprawiłem.
@Jerzy, oprócz chwalenia (być może zbyt mało obszernego), chciałem zwrócić uwagę na pewien drobiazg po to, by mój komentarz zasługiwał na miano konstruktywnego. Zresztą, wzięci polemiści już o mniejsze rzeczy robili raban. :))))
@Humanożerca, dobry raban nie jest zły, zwłaszcza gdy prowadzi do wzajemnego zrozumienia 🙂
Pan, panie Jerzy to czuje i tę czaczę, a i bazę kuma.
Mnie to zadziwia nie ten ciemnogród, ale ci światli właśnie co to myślą, że otacza ich mrowie takich jak oni i że wszystko powinno być urządzone na kształt i podobieństwo do nich. A jak nie, to fochnie taki jeden inteligent z drugim, że zawiedziony, że już nigdy ….. , bo jak można było oszukać taki światły elektorat!
TO TYLKO INFORMACJA:
.
25 października b.r.o 10:30 w Paryżu,na Skwerze Jana XXII,przed katedrą Notre-Dame zostanie odsłonięty i poświęcony pomnik Jana Pawła II.
Ceremonii będzie przewodniczyć metropolita Paryża, kardynał André Vingt-Trois.
W uroczystości weźmie udział madame Anne Hodalgo-mer Paryża.
http://www.paris.catholique.fr/statue-de-saint-jean-paul-ii-dans.html
.
Autorem tego pomnika mającego wysokość 3,5 m.jest Zurab Koinstantinowicz Cereteli, sowiecki i rosyjski twórca gruzińskiego pochodzenia.
https://ru.wikipedia.org/wiki/%D0%A6%D0%B5%D1%80%D0%B5%D1%82%D0%B5%D0%BB%D0%B8,_%D0%97%D1%83%D1%80%D0%B0%D0%B1_%D0%9A%D0%BE%D0%BD%D1%81%D1%82%D0%B0%D0%BD%D1%82%D0%B8%D0%BD%D0%BE%D0%B2%D0%B8%D1%87
.
http://fr.wikipedia.org/wiki/Zourab_Tsereteli
cZY TO JESZCZE NA TEMAT Nie czaję, nie czuję
http://www.gloswielkopolski.pl/artykul/3603861,ochotnicza-armia-wielkopolska-wkrotce-rozpocznie-cwiczenia,id,t.html
@Jaruta, na temat i to bardzo. Na naszych oczach zmienia się wszystko, łącznie z przynależnością gatunkową i to w tempie zastraszającym.
http://lublin.gazeta.pl/lublin/1,48724,16785710,Znowu_cenzura_w_sztuce___Po_co_wkladac_kij_w_mrowisko_.html#BoxSlotI3img
To już nie jeden czy drugi incydent. To zmiany w obrębie całych społeczności. Nie ma się co łudzić, że ten trend zostanie wyhamowany.
Kazdy cytat ucinajac odpowiednio, mozna potem interpretowac dowolnie. Oczywiscie dla uczciwych ludzi jest to absolutnie naganne.
„Obecnie groźnym wyzwaniem jest – lansowana pod płaszczykiem programu równościowego – ideologia genderyzmu. Niektórym rodzicom podoba się uczenie chłopców, że winni po sobie sprzątać, a nie czekać, aż zrobią to za nich dziewczynki. Pociągające jest również hasło, że wszyscy ludzie są sobie równi i mają prawo do szczęścia. Lecz jednocześnie rodzice często nie uświadamiają sobie tego, że w imię przezwyciężania stereotypów uwarunkowanych kulturowo ukazuje się przy okazji różne modele partnerskie jednopłciowe jako równoważne rodzinie.”
@ Jaruta 11.10 15.51
Ależ to niepatriotyczni wielkopolanie!
.
„- To chyba oczywiste i nie chodzi o to, czy to zagrożenie jest realne dziś. Chodzi o to, że może być realne na przykład za rok, dwa, – wyjaśnia Ramzes Temczuk. – Przygotowanie się na potencjalne zagrożenia wynika z monitorowania ogólnej sytuacji geopolitycznej, ale także z wyciągania wniosków z historii. Na zagrożenia nie da się przygotować z dnia na dzień. Mieliśmy już w naszej historii zrywy, w których uczestniczyli naprędce przygotowani ludzie. Jak się skończyło, wszyscy wiemy.”
.
Toć już w naszej epopei narodowej wiemy, jak należy wszelkie zrywy organizować:
„Szabel nam nie zabraknie, szlachta na koń siędzie, ja z synowcem na czele i JAKOŚ TO BĘDZIE!”.
.
A już ostatnie zdanie wręcz zmroziło.
Jak się skończyło wszyscy wiemy. Świętujemy powstania styczniowe, warszawskie i inne i wielbimy powstań tych organizatorów stawiając pomniki i nazywając ulice i place ich imionami.
.
A tu nagle od taktyki ojców odwrócić się mamy, obcą myśl taktyczną implementować? Coś takiego mogło tylko w głowach zniemczonych Wielkopolan się narodzić, skażeni są wszak zwycięskim powstaniem. Ale my, prawdziwi Polacy i patrioci, wiemy lepiej. W szałasach pozostaniemy, a nie będziemy gnuśnieć w babilońskich budowlach!
Hough!