AKK

Alina Kwapisz-KUlińska

Urodziła się zaledwie parę miesięcy po tym, jak ducha wyzionął Wielki Językoznawca. Jedyne, co mogła wówczas dla niego zrobić, to odpowiednio wybrać dzień przyjścia na świat. Nastąpiło to w rocznicę ogłoszenia pewnego Manifestu, przez tegoż WJ spreparowanego. Jeszcze przez wiele lat dzień jej urodzin był uroczyście obchodzony jako Święto Ogrodzenia Polski. Czy jakoś tam.

Dziecięce i młodzieńcze lata w Warszawie (podwórko, szkoła podstawowa, liceum) zleciały jak z bicza strzelił. A może raczej z knuta, jeśli wziąć pod uwagę naturę tamtych czasów. Przyszły studia. Dla uczczenia Jego Językoznawczości, a może z jakiegoś innego powodu, zdecydowała się na filologię polską w Łodzi, mieście robotniczo-filmowym. Jeśli ktoś zmianę miasta dalszej edukacji będzie tłumaczył niezdaniem przez nią matury za pierwszym podejściem w Warszawie, w LO im. Zamoyskiego, uczyni to na własną odpowiedzialność (co jest dziwnie zbieżne ze smarowaniem osi wagonów kolejowych musztardą u Tuwima i Słonimskiego).

Jak wszystko dobre, tak i jej studia się skończyły. Za pierwszym podejściem. Nadal czuła potrzebę budowania tzw. zrębów. A z wykształceniem filologicznym gdzież byłoby to urzeczywistniać lepiej niż w piśmie „Fundamenty”, budownictwu właśnie poświęconym? Od skromnej stażystki doszła tam do funkcji kierownika wypasionego Działu Budownictwa Mieszkaniowego. Pismo zaś doszło do zasłużonego bankructwa, rychło po rozstaniu się Kraju z resztkami dziedzictwa Wielkiego itd., w tym ze Świętem itd. Tuż przed bankructwem ówczesny minister budownictwa Aleksander Paszyński zdążył jej wręczyć resortową odznakę i nagrodę dla najlepszego w branży młodego dziennikarza, co przed rokiem 1989 z powodu jej lekceważącego stosunku do obowiązujących norm ideologiczno-organizacyjnych nie było możliwe. Odznaka nie uchroniła jej przed udaniem się, u progu lat 90., razem z wieloma pogrobowcami po RSW, na bezrobocie – w pewnym sensie już drugie, jeśli policzyć kilkumiesięczną bezczynność, spowodowaną zawieszeniem „Fundamentów” po wprowadzeniu stanu wojennego.

Bezrobocie okazało się wyjątkowo aktywne, zważywszy na współpracę z reaktywowanym właśnie tygodnikiem „Po prostu”. Za wyciągane z kieszeni przez naczelnego redaktora Ryszarda Turskiego pomięte honoraria (tak oryginalnie wyglądała księgowość i rachuba pisma) pisała tam reportaże i felietony, wspomagając redagowanie, a nawet łamanie pisma, dokonywane zwykle nocą ze środy na czwartek. Przy czym w dzień druku, tak ze dwie godziny po jego rozpoczęciu, naczelny zwykle przynosił swój kolejny rewelacyjny wstępniak.

Z otchłani bezrobocia wyciągnęła ją początkująca wówczas „Gazeta Wyborcza”. Pod troskliwą opieką szefa archiwum komputerowego otrzaskała się tam z tym narzędziem pracy. Zapamiętała na całe życie traumę, jaką przechodzili dziennikarze tego pisma zmuszeni do zastąpienia prostego edytora tekstu (Nortona) wyrafinowanym programem Word. Podobne stany lękowe budziło wtedy także korzystanie z archiwum komputerowego, co w pewien sposób usprawiedliwiało jego oparcie o darmowy program ISIS (o czymś takim jak Google wtedy się nie śniło).

Z tego powodu, a może i z innego szef archiwum musiał z gazety odejść, a ona odeszła solidarnie razem z nim. Zaczęła tułaczkę po różnych redakcjach. Pracując w wydawnictwach rodzimych oraz niemieckich. Tam sobie uświadomiła, że można otrzymywać pensję i honoraria za pisanie o tym, co dotąd było pasją uboczną. O gotowaniu. Ale wszystko ma swój kres. Radosne pisanie o kulinariach pewnego dnia nie wytrzymało konfrontacji z niemieckim drylem wydawniczym w wykonaniu rodzimych czynowników. Owocem kilku lat pracy była dość opasła „Encyklopedia kulinarna”.

Wróciła z ulgą na znajomy grunt budownictwa. Wprawdzie już nie zrębów, ale kapitalizmu i przedsiębiorczości. Jako redaktor naczelna prowadziła kwartalnik „Rynek Budowlany”. Kiedy dzięki uprzejmości wydawcy niemieckiego, który ten tytuł wykupił (znowu Niemiec ją dopadł!), pismo zostało zlikwidowane, na jakiś czas zajęła się prowadzeniem miesięcznika poświęconego tzw. stolarce otworowej (okna, drzwi, bramy). Wkrótce potem nastąpiło ukoronowanie jej drogi życiowej: podjęła całkowicie, nieodwołalnie, dokładnie i skutecznie dobrowolną, bezpłatną i niezależną współpracę ze Studiem Opinii.

Print Friendly, PDF & Email