Ewa Maziarska: Nie oszczędzajcie pradziadków4 min czytania

Jaros³aw Gowin2016-03-01.

Po wypowiedzi pana Jarosława Gowina o rodzicach Mateusza Kijowskiego postanowiłam zadać mu podstawowe pytanie: panie wicepremierze, dlaczego ograniczać się do wrednego i fałszywego oskarżania poprzez pokazywanie życia tylko rodziców i dziadków? Dlaczego tak skromnie?

Przecież można sięgnąć głębiej i wywlec pradziadków, prapradziadków itd. Przecież pan Mateusz takich przodków ma. Czemu Pan ich tak wspaniałomyślnie oszczędził? Może udałoby się znaleźć coś do wykorzystania w postępowaniu np. jego prapradziadka? Może miał jakieś długi? A może niefortunnie się zakochał w niewłaściwej damie?

Ten apel trzeba by zresztą skierować także do innych polityków i dziennikarzy, z pozycji władzy odważnie i bezkompromisowo opluskwiających swoich – w końcu – bliźnich. Dwoje wybitnie dzielnych ludzi – Dorota Kania i Paweł Kukiz – odsłoniło prawdę o Ryszardzie Petru. Dokonali tego pokazując przeszłość jego ojca fizyka, który – w czasie, gdy pan Ryszard miał dwanaście lat – przez dwa lata pracował w ośrodku jądrowym w Dubnej. To musiało w młodym umyśle pozostawić niezatarte ślady, jakieś paskudne, postsowieckie naleciałości – wnioskują owi wnikliwi badacze ludzkich losów. I dlatego p. Ryszard teraz działa w opozycji, zamiast popierać jedynie słuszne światłe rządy PiS.

Wnioskowanie godne doktoratu z psychologii.

No, dobrze. A co z dalszymi przodkami polityka? Chcecie ich zostawić tak bez komentarza? Może w ich życiorysach kryją się znacznie lepsze możliwości zdyskredytowania jego osoby niż w tej dawnej pracy ojca.

Ja, na szczęście, nie jestem osobą publiczną, więc pozostaję poza kręgiem zainteresowania pana ministra i innych szlachetnych prominentów PiS. Ale nic nie wiadomo. A jeśli postanowią rozprawić się ze wszystkimi, którzy protestują przeciwko ich – oczywiście słusznym – działaniom demolujących nasz kraj? Może za chwilę wszyscy znajdziemy się w kręgu szlachetnego zainteresowania władz i jej najrozmaitszych agend, urzędów, sił specjalnych itp. – za pisanie krytycznych, „wywrotowych” tekstów na Facebooku, za opowiedzenie antyrządowego dowcipu, za pójście na manifestację, za nieżyczliwą PiS-owi wypowiedź w rozmowie przez telefon, i jeszcze nie wiadomo za co… Czy PiS w swojej wyborczej kampanii obiecał, że się nie znajdziemy? Nie obiecał. A zresztą, gdyby nawet dał na to słowo, to tym bardziej mieliśmy pewność „jak w banku”, że postąpi wręcz przeciwnie.

Skoro nie mogę mieć pewności, że żadna pisowska kwerenda nie dotknie mojej rodziny, sama złożę tu wyznanie swoich win. Otóż mój tata całe życie był tylko lekarzem i ciężko zasuwał; we dnie – w przychodni i w nocy – w szpitalu na dyżurach. Poza pacjentami świata nie widział, nawet rodziny. Po 1948 roku znalazł się w PZPR. Został tam wchłonięty jako członek PPS-u, po osławionym połączeniu się PPS z PPR. Ale rychło został z partii wyrzucony jako wróg nowego ustroju. To wszystko niezbyt dobrze dla mojego morale, ale też chyba mało przydatne dla tropicieli resortowych naleciałości, prawda?

Ale z dziadkiem to już zaczyna być nieco inna sprawa. Dziadek w latach międzywojennych (zginął w czasie wojny) nauczał w gimnazjum łaciny i języka niemieckiego. To chyba fatalnie, prawda? Łacina – po co to komu? Jakieś wielkopańskie fanaberie. A niemiecki? Język wroga.

Ale naprawdę źle już jest z moim pradziadkiem. Choć pochodził z chłopskiej rodziny w Wiśle Malince, to jednak wszedł w kręgi galicyjskich możnych. Po studiach prawniczych we Lwowie, wżenił się w rodzinę ewangelickiego sufragana. A co już najgorsze, zamieszkał i pracował w Wiedniu, gdzie dochrapał się – o wstydzie – tytułu cesarskiego radcy dworu. Na starych fotografiach występuje jako dostojny pan z wąsem, a jego żona – moja prababcia – ma na sobie – o zgrozo – futro. No, taki prapradziadek już z pewnością kwalifikuje mnie do miana praprawnuczki resortowej. Teraz wiadomo dlaczego wolę KOD od PiS-u.

Mój przykład polecam wszystkim natchnionym tropicielom. Dowodzi on chyba wyraźnie , że poprzestanie na rodzicach i dziadkach w poszukiwaniu haków na niewygodne osoby, to niedopatrzenie i błąd. Prawdziwe możliwości często mogą dać dopiero przodkowie z bardziej zamierzchłych czasów.

Ewa Maziarska

Print Friendly, PDF & Email
 

5 komentarzy

  1. Marian. 01.03.2016
  2. Magog 01.03.2016
  3. J.S. 02.03.2016
  4. slawek 03.03.2016