25.10.2019

To, czego nam najbardziej brakuje w przestrzeni publicznej (a może i prywatnej) to krytyczne myślenie. Dominuje skrzykiwanie się wokół wcześniej ustalonych sposobów postrzegania rzeczywistości i socjotechnika zagłuszania tego, co mają do powiedzenia inni (a co jest krytyczne wobec naszego sposobu myślenia) przy jednoczesnym nagłaśnianiu własnych racji.
To niestety nie jest tylko specjalność środowisk prawicowych czy rządowych, choć akurat zarówno prawica, jak i obecny rząd są w tym sposobie myślenia i działania prawdziwymi mistrzami.
Może dodałbym do tych mistrzów jednostronnego widzenia świata wyznawców Kościoła katolickiego, którzy są przyuczani do widzenia prawdy tylko w swojej instytucji i jej rzeszy świętych i błogosławionych. Naturalnie nie pomijają również żywych, zwłaszcza gdy są księżmi czy biskupami; o kardynałach i papieżu nie wspominając. Również opozycja polityczna i media lewicowo–liberalne nie stronią od tego rodzaju retoryki. Mówiąc wprost – nie jest dobrze, jest wręcz źle z naszym myśleniem, bo taka sytuacja nie tylko nie sprzyja myśleniu, ale wręcz od niego skutecznie oducza.
Na szczęście zdarzają się wyjątki – oazy krytycznego myślenia. Do takich niewątpliwie należy WSFT, czyli Warszawskie Studium Filozofii i Historii Idei (kiedyś Warszawskie Studium Filozofii i Teologii, stąd zachowany skrót). Znam dobrze ludzi tworzących tę instytucję, wykładowców, kilka razy sam byłem zaproszony z wykładami, a kiedy mogę, to spieszę, by posłuchać i podyskutować.
Warto. Każda debata oznacza wejście w świat wcześniej nieznany.
Oto choćby ostatnio w ramach cyklicznych spotkań Ogród Pytań 17 października odbyła się debata na temat Mitu Wielkiej Polski. Dyskutowali prof. Piotr Augustyniak, prof. Marcin Napiórkowski, dr Łukasz Kołoczek, prowadzenie prof. Tadeusz Bartoś. Dwóch pierwszych napisało książki o Polsce: Piotr Augustyniak – „Wyspiański. Burzenie polskiego kościoła”, Marcin Napiórkowski – „Turbopatriotyzm”, więc krótko przedstawili główne ich tezy. Dr Kołoczek o tych książkach pisał krytycznie, więc od razu wskazał na słabe, jego zdaniem, punkty tych publikacji. Autorzy ze swej strony podjęli rzuconą rękawicę i starali się bronić swego spojrzenia na to, co się w Polsce dzieje. Wreszcie Bartoś, jako gospodarz miejsca, nie tyle się starał pogodzić stanowiska, ile raczej pozwolił na wybrzmienie wszystkich racji, również tych sprzecznych.


Ot, dwie godziny fascynującej rozmowy, która uczy myśleć, śledzić odrębne ścieżki rozumowania. W istocie wielu ze słuchaczy włączało się z własnymi, jeszcze innymi myślami na temat Polski. Znowu śmiało, krytycznie, czasem wręcz zaskakująco. Nikt się niczemu nie dziwił, każdy próbował zrozumieć. Ja też.
Pomyślałem, że zarówno Augustyniak, który pracuje na tekstach filozoficznych, jak i literackich, ma rację, że to właśnie Wyspiański ma dzisiaj wyjątkowo wiele do powiedzenia. Jak też Napiórkowski śledzący wszelkie możliwe znaki organizujące zbiorowe myślenie Polaków, ma rację, gdy wprowadza rozróżnienie na turbo i soft-patriotyzm. Sporo było też mowy o zawłaszczaniu przestrzeni publicznej przez jedną narrację i o konieczności wprowadzania innych, konkurencyjnych sposobów rozumienia tego, kim tak naprawdę jesteśmy.
Moim zdaniem Studium Filozofii i Historii Idei (WSFT), które mieści się na Mokotowie przy ul. Łowickiej w Centrum Łowicka, należy do tych miejsc w Warszawie, które warto odwiedzać. Im bardziej regularnie, tym lepiej. Bo ofertę ma właśnie dla tych, którym zależy na systematycznym pogłębianiu własnych kompetencji humanistycznych.
Zainteresowani znajdą wszelkie potrzebne informacje na stronie internetowej:
WSFT – Warszawskie Studium Teologii i Filozofii
(null)
Nagranie z wyżej wspomnianej debaty już tam jest.
Jest tam nie tylko program ciekawy, ale i wykładowcy najlepsi z danej dziedziny. Co ciekawe można się jeszcze zapisywać albo na wykłady raz w miesiącu w soboty, albo na seminaria filozoficzne, które prowadzi Tadeusz Bartoś. Ci, którzy z różnych racji nie mogą uczestniczyć osobiście w proponowanych zajęciach mogą wykupić sobie dostęp do nagrań z wykładów.
Ja pewnie wybiorę się na zapowiedzianą debatę w grudniu i jak siebie znam, to o niej również na łamach SO napiszę.


w Polsce spotkalam sie ze slowem symetrysta, ktore robi niesamowita karriere. Nie mam prawa wyrazania mojej opini, ktora nie schlebia nikomu, bo zaraz jestem albo trollem, lub symetrysta. 🙁
Nie mam takich doświadczeń, jeszcze nikt mnie nie nazwał ani trollem, ani symetrystą choć moje opinie odbiegają od tzw. głównego nurtu. Jedyną ceną jaka za nie płacę jest długie czekanie (czasem nic z tego czekania nie wynika) na publikację, bądz brak akceptacji warunków pod jakimi się godzę wystąpić w jakimś programie (w konsekwencji nie pojawiam się w żadnych programach). To nie jest cena wygórowana, a pozwala mi krytycznie myśleć o wszystkim i o wszystkich. Właśnie dlatego inicjatywa Bartosia jest mi bliska, powiedziałbym kongenialna mojemu sposobowi patrzenia na świat.
Bardzo interesująca dyskusja w WSTF, zachęcająca do przeczytania obu książek, co postaram się zrobić.
Brak krytycznego myślenia w Polsce wydaje mi się wynikać z czegoś, co nazywam bojaźnią intelektualną, i z lenistwa. Wygodniejsze jest trwanie przy sprawdzonych schematach tłumaczących rzeczywistość wprawdzie fałszywie, ale zrozumiale. Łatwiejsze (i podniecające) było, oczywiście dla części społeczeństwa, odczytanie katastrofy smoleńskiej jako ofiary lub zamachu niż odczytanie raportu komisji Millera (ok. 400 stron lektury), zawierającego przykre, ale nie atrakcyjne mitologicznie wyjaśnienie przyczyn. Konkluzja płynąca z omawianych książek i dyskusji zdaje się potwierdzać opinię tych autorów i komentatorów SO, którzy powodzenie projektu PiS upatrują bardziej w czynnikach kulturowych (narodowe urojenia i mitologie) niż ekonomicznych. Ja jestem tego samego zdania, chociaż zaczynam mieć wątpliwości. Z wielu interesujących wątków debaty chciałbym wspomnieć o uwadze p. Napiórkowskiego o sprzężeniu zwrotnym: im bardziej krytycy tradycyjnej polskości podważają ją, tym bardziej turbopatrioci bronią jej. Przyczyny tego zjawiska p. Napiórkowski upatruje w tym, że krytycy zabiegają o uznanie Zachodu, co wyczuwają turbopatrioci. To sprzężenie oczywiście występuje (i działa w obie strony: im bardziej atakowani są LGBT, tym bardziej i głośniej są bronieni), ale zabieganie o uznanie Zachodu (o ile rzeczywiście istnieje, w co wątpię) nie ma tu nic do rzeczy. Jakakolwiek dyskusja krytyczna o polskości (kościele, historii itd.), prowadzona z jakichkolwiek powodów – będzie przez środowiska narodowo-kościelne odbierana jako zdrada, zamach, zaprzaństwo i co tam jeszcze.