03.02.2024
– I pan jest tu ministrem spraw wewnętrznych!?
– Właśnie podałem się do dymisji.
– Do dymisji!? Na pana miejscu człowiek honoru w łeb by już sobie strzelił!
Ta wymiana zdań miała miejsce 11-go grudnia 1922, w Sejmie II RP, dokąd jej pierwszy prezydent, Gabriel Narutowicz, eskortowany przez szwadron kawalerii, z trudem przedarł się przez tłuszczę ówczesnych Bąkiewiczów, ryczących i rzucających w orszak czym popadnie.
Nie zapamiętałem i nie wiem, jak znaleźć, nazwisko posła, atakującego Antoniego Kamieńskiego, a ten już 16 – go grudnia nie był ministrem. W dzień po tym, gdy Eligiusz Niewiadomski zastrzelił w Zachęcie prezydenta.
Honor był w Polsce ceniony wcześniej i później.
„Bóg mi powierzył honor Polaków i jemu go tylko oddam” miał ponoć powiedzieć książę Józef Poniatowski, kilkudniowy marszałek Francji, skacząc z koniem do rzeki Elstery, podczas „bitwy narodów” po Lipskiem, 16 – 18 października 1813 roku. Faktycznie już po bitwie, 19–go października, osłaniał odwrót Napoleona i utonął, choć nie zamierzał ginąć z honorem.
A 5–go maja 1935 roku, minister spraw zagranicznych Józef Beck wypowiedział z sejmowej mównicy: „My w Polsce nie znamy pojęcia pokoju za wszelką cenę. Jest jedna tylko rzecz w życiu ludzi, narodów i państw, która jest bezcenna. Tą rzeczą jest honor”. Była to tromtadracja, która już nie mogła odwrócić historii, lecz powiedzenie było ładne.
Zaś we wchodzącym na ekrany filmie „KOS”, rosyjski rotmistrz Dunin naśmiewa się, przed powstaniem kościuszkowskim, z Polaków stawiających honor przed ojczyzną w powiedzeniu „Bóg, Honor, Ojczyzna”.
Władysław Boziewicz swój, popularny w międzywojniu, kodeks honorowy pierwszy raz wydał w roku 1919. Nie mógł on mieć mocy prawnej, lecz był honorowany przez ludzi honoru, których Boziewicz wytypował. Mogli nimi być dobrze urodzeni, zajmujący szanowane stanowiska, ludzie uczeni, poczynając od mających maturę. A ta dostępna była w II RP nielicznym i wymagania stawiała o wiele wyższe niż obecna. Od pozostałej większości nie wymagało się żądania satysfakcji. Należeli do kategorii tych, których kilkadziesiąt lat wcześniej kazało się batożyć na gumnie.
Utrata honoru niszczyła wówczas każdego, o czym przekonał się Michał Żymierski.
Dzielny oficer I Brygady Legionów i POW, uczestnik wojny 1920 roku, w cztery lata później dostał awans na generała brygady i został mianowany II zastępcą szefa Administracji Armii. Pełniąc to stanowisko dopuścił się defraudacji pieniędzy przeznaczonych na zakup masek przeciwgazowych. W 1927 roku został skazany na pięć lat więzienia, wydalony z wojska i zdegradowany do stopnia szeregowca. We wrześniu 1939 roku bezskutecznie próbował dostać się do wojska. W czasie okupacji usiłował podjąć służbę w konspiracji, ale żadna z organizacji podziemnych nie chciała współpracować ze skazanym. Załapał się dopiero w Gwardii Ludowej stworzonej przez sowiecką agenturę, jaką była Polska Partia Robotnicza. Zapewne w PPR wiedziano, że na emigracji we Francji, w latach trzydziestych, stał się komunistą i agentem sowieckiej razwiedki. W GL był tylko doradcą, ale w Armii Ludowej, jako bądź co bądź generał, został naczelnym dowódcą. Hańbiący wyrok już nie był felerem. Mianowany marszałkiem, był dowódcą całego wojska i szefem MON, dopóki go nie zastąpił Konstanty Rokossowski, w 1949 roku.
W PRL, primo voto Polska Ludowa, honor już nie był atutem i jego brak nie hamował na drodze awansu. Niestety to zjawisko przetrwało do naszych czasów i z wielką siłą przejawiło się całkiem niedawno,
po 15-tym października zeszłego roku.
Mieszcząca się w postępie cywilizacyjnym, demokratyzacja życia społecznego sprawiła, że honor stal się dobrem dostępnym każdemu. Ale czasem kosztuje i nie każdego stać na to, aby z niego skorzystać.

Ernest Kajetan Skalski
Ur. 18 stycznia 1935 w Warszawie) – dziennikarz i publicysta,
z wykształcenia historyk.
A może to ta „dostępność każdemu” sprawiła, że przestał być już tak ceniony? Skoro nie jest wyróżnikiem to jego wartość maleje, a wtedy …
No i trzeba by mieć do czynienia z ludźmi wychowanymi na jakichś wzorach. A to już coraz rzadsze.
Dla bardzo wielu zwykłych Polaków honor jest czymś normalnym, indywidualnym, dotyczącym zachowań codziennych a czasami nadzwyczajnych. Jeżeli odniesiemy tę kategorię do klasy politycznej, to środowiska te w większości przypadków cierpią na głęboki deficyt czy wręcz brak takich postaw. Zwłaszcza rządzący, a raczej panujący nad nami władcy z okresu 2015-2023 wyróżniają się poważnym deficytem honoru. Za to innych wartości miewają w nadmiarze i to niekoniecznie pozytywnych.
Honor w opisanym sensie nie robi na mnie wrażenia. A jeśli już, to odpychające. Stanowczo wolę przyzwoitość.
Nadmiar „innych wartości” to wyróżnik polskiej prawicy. Mysle, ze najważniejsza jest lojalność wobec grupy i bezwzględna uległość wobec wodza. To nic nowego, zawsze tak było w partiach wodzowskich i różnych grupach gangsterskich z mafia na czele.
Co się tyczy matury, która „dostępna była w II RP nielicznym i wymagania stawiała o wiele wyższe niż obecna” – poszedłbym krok dalej. Przedwojenna matura (biorąc pod uwagę stan ówczesnej wiedzy) nie tylko stała wyżej niż obecna, ale jej posiadacz reprezentował wyższy poziom wiedzy i kultury aniżeli dzisiaj człowiek po studiach.
W kwestii honoru popieram Narciarza…