 2015-06-14.
2015-06-14.
Tytułem wstępu – skoro się ogląda festiwal od początku istnienia to siłą rzeczy nie będąc Elżbietą Zapędowską (ukłony!) człowiek średnio znający się na muzyce ma taka paletę porównawczą, że może mieć WŁASNE zdanie. I ja mam!
Tak, tak, wiem: zmieniły się czasy, mody standardy.
Coś się jednak zmieniać nie powinno. Profesjonalizm i dobry smak, a tego od lat już brakuje w Opolu. Gruzo! Wróć!
Jeśli się ktoś wychował na pysznej, domowej kuchni, to mu chrupki kukurydziane i słone paluszki nie zastąpią obiadu! Moje pokolenie miało tę frajdę, że na scenie opolskiego teatru widzieliśmy i słyszeliśmy (najczęściej, z drobnymi wpadkami) rzeczy wypracowane, na poziomie i większość z nich przeszła do kanonów muzyki rozrywkowej.
Dyskretna konferansjerka, czyli niezapomniany Mistrz Lucjan Kydryński i towarzyszące mu damy – Irena Dziedzic, Maria Wróblewska, Krystyna Loska, Edyta Wojtczak, Bożena Walter i inne, (których zapewne nie pamiętam), to była stara, dobra szkoła. Dykcja, prezencja i klasa.
Konferansjer był od zapowiedzi. Kilku (nie kilkudziesięciu) miłych słów, w których nade wszystko dowiadywaliśmy KTO był kompozytorem, KTO autorem tekstu i KTO zaśpiewa. Piosenka była sukcesem tej trójcy!
Dzisiaj to chyba wstydliwe, bo nikt o nich nie wspomina. I słusznie, bo właściwie każda piosenka wykonana na deskach opolskiego amfiteatru to niewysilony bzdet zarówno muzyczny jak i słowny. Wszystko tak podobne do siebie, że i zaśpiewać przy goleniu (łydek) nie da się!
W KAŻDEJ piosence to samo: – albo „bądź sobą a zdobędziesz szczyt” (jaki?) albo „kocham cię, a ty nie chcesz mię” czy kompilacja różnych uniesień miłosnych. Najczęściej muzyka kompletnie nie współgra z tekstem.
Na tym tle stare piosenki Zabrałaś mi lato czy O kochasiu, który odszedł w siną dal jawi się zdumiewająco odkrywczym cudem. Nie wspominając o takich cackach jak Tańczące Eurydyki, Na całych jeziorach ty, czy Jaskółka , ech, długo by wymieniać! Z efektów specjalnych – orkiestra Stefana Rachonia i Jego urok. I to wystarczało, żeby był wysoki poziom i taka zabawa, że ulice pustoszały.
Dzisiaj – jak to się kolokwialnie mówi – „…i kamieni kupa”. Jak dla mnie nawet nie kamienie a żwirek jakiś… Przerost formy – nadęcie jak do Oskarów a impreza jak w Parzęczewie Dolnym podczas święta straży pożarnej.
Dziwaczny twór Loża Ekspertów – pani szafarka, pani spikerka, pani od rolników poszukujących żony i pani psycholożka, pan aktor (no, jeszcze) i pan… Pudzianowski, dzisiaj już celebryta do wszystkiego. I wreszcie jedyny znawca, Robert Janowski, cichy i skromny. Chyba zażenowany.
Zadanie tej loży dla mnie kompletnie niezrozumiałe, wprowadzające sztuczne rozdęcie i zamieszanie, bo przecież SUPERY już ustalone były, więc po licho ten cyrk? Tym bardziej, że widać było, że „eksperci” już i tak wiedzą, kto dostanie nagrodę.
Walory estetyczne? Panie się starają – modna kiecka, jakis image, styl (najczęściej). Od zawsze wspaniale stiuningowana Maryla. Zawsze zaskakujaca i stylowa na swój Rodowiczy sposób. Mnie za każdym razem bawi i ciekawi – jak będzie? (i tylko dysonansem było wejście na scenę może i szalenie zdolnego Donatana w niebieskim dresie, który nie zdzierżył niewygranej i pobił się ponoć z menagerem Michała Szpaka. Cóz komentować? Dresiarskie zachowania).
Własnie – panowie… Panowie wyglądają zazwyczaj tak, jakby własnie robili porządki w piwnicy. To już dramat od lat. Impreza jak amerykńskie Oskary (w zamyśle) a chłopcy we flanelowych koszulach, złachani i „podwórkowi”. Mamusia nie nauczyła, czy to poziom dziecinnej nonszalancji? A może krecia robota szafarek? Może „szafarzy” dla chłopców – brak?
Jedyny który zawsze się wyróżnia to Sebastian Karpiel Bułecka i przebrany (taki styl) Michał Szpak. No i starsze pokolenie kórego na szczęście w Oplu nie ma (Kiliański, Bajor, Radek) w myśl zasady „najlepsi akrtyści to ci, których w Opolu nie ma”
Szkoda młodzi, bo wygląd zobowiązuje. Miło jest widzieć dobrze ubranego chłopaka, niekoniecznie w dresy i eksponującego mniej lub bardziej interesujące tatuaże (szczerze mówiąc już nudne i dyskusyjne jako walor estetyczny).
Masa efektów specjalnych, scena rozedrgana światłami i tylnim projekcjami jak w kalejdoskopie chyba tylko po to, żeby odciągnąć widzów od mizerii sceny. I po licho reszta? Dziwny chórek, zapowiadacze kabaretowi i tancerze, krzesła i jakieś pańcie w mimicznych scenkach – rozpraszają i odwracają uwagę od sprawy, która powinna być zasadnicza – piosenek.
Ach! I jeszcze te nagrody dla widzów w amfiteatrze: jakieś totalnie obciachowe plakaty niby to reklamujące festiwal, ale tak naprawdę reklamujące sponsora. Kompletna żenada.
Piosenek nie było…
Autorów nie było…
Kompozytorów nie było…
Była żenada i obciach.
Był za to wielki „szoł” brukowca (!), więc mieliśmy słowo SUPER odmienione po tysiąckroć – jak to mówi młodzież „do obrzygu”.
Opole zaorywa się samo od lat.
Wnioskuję o rozwiązanie, albo przyklęknięcie na kolanku przed Jerzym Gruzą, powrót do prostej formy i uświadomienie ludziom, że piosenka to TEKST, MUZYKA, aranżacja i wykonanie, czyli śpiew. Niekoniecznie krzyk. (chciałam napisać fortissimo, ale wielu naszych artystów mogłoby nie wiedzieć o co chodzi). Piano (cicho) też może zachwycić.
A dzisiaj mamy nowotwór, czyli – WYKON. Tfu!
Jak to zakończyć?
Młodzieżowym znów tekstem: ”Nie ogarniam tej kuwety”. Wielu nie ogarnia, a mimo to ktoś z uporem mamuta od kilku lat wciska nam ten kit. Cóż pecunia, Słupek i tupet…
Szkoda.

 
                     
											 
											 
											
W telewizorze, w nowszych modelach w pilocie sterującem jest taki guziczek „OFF”, „AUS” albo „Wyłącz”. Wystarczy nacisnąć i już się kończy możliwość oglądania.
.
To w sumie nie jest trudne nawet dla amatora. Ale jeśli problem jest natarczywy, to oferuję kurs odwykowo-techniczny w cenie jednego telewizora za godzinę.
Kiedyś Frank Sinatra zapytany dlaczego wiele piosenek wykonuje półgłosem, umyślnie ściszając, odpowiedział: – Bo umiem.
łezka w oku bo to se ne vrati.
Ale mam co powspominać i czasem sięgam do płytoteki domowej, tej z czarną płytą..
@Magog
Określenie „to se ne vrati” oznacza „to się nie zwróci”, w znaczeniu straty finansowej. Nie można go używać w znaczeniu nostalgicznym – „to już nie wróci”. Bardzo często popełniany błąd.
@john
dzięki.. ale ja jako stary kolaborant z czeskimi i słowackimi kolegami przejąłem ten zwrot od nich, (?) a częściej gadaliśmy po czesku niż po polsku bo byli w większości. Może coś źle przyswoiłem, nie będę sie spierał, słowo „vratit” ma szerokie znaczenie.
Lata minęły, ale dociekliwość została, sprawdziłem..
https://pl.glosbe.com/cs/pl/vrátit
Może być podobnie jak z ruskimi pierogami znanymi tylko w Polsce, Rosjanie nie wiedza o czym mowa..
Bardzo dobrze Pan przyswoil. Oprocz mnostwa innych znaczen slowo „vrátit” ma znaczenie jak najbardziej nostalgiczne. Przytocze tu slowa jednego z najwiekszych czeskich szlagierow – „nikdy se nevráti pohádka mládí…”- czyli „nigdy nie wroci bajka mlodosci” (jakze aktualne w temacie Opola).I jeszcze malutka uwaga:nie z czasownikem w czeskim pisze sie lacznie. Klaniam sie nisko z Zaolzia.
I jeszcze malutka uwaga:nie z czasownikem w czeskim pisze sie lacznie.
Dziękuję, poprawię pisownię.. a swoją drogą ciotka żony była Morawiana, jak o sobie mówiła. Wszyscy kochali ją za to że nigdy nie wymówiła „Ł” Miałem z nią czasem kontakt, cudowna kobieta.
Zawsze miałem słabość do tej nacji, do ich trzeźwego i praktycznego podejścia do życia, są nacjonalistami, co wyłaziło czasem w kontaktach. Ja też..
Pozdrawiam
telewizja też już nie ta sama. „gdzie programy z tamtych lat” – chciałoby się zaśpiewać.
w początkach jej istnienia zapytano znanego pisarza co sądzi o tym nowym medum.
– ach, to wspaniały wynalazek. wystarczy wybebeszyć wszystko z pudła i można urządzić teatrzyk kukiełkowy dla dzieci.
teraz nawet pudła już też nie te…
moja znajoma czeska dziennikarka nader celnie zdefiniowala istotę telewizji – jej głẃną właściwość to to sraczka słów przy jednoczesnej obstrukcji myśli.
małgosiu, nie bardzo rozumiem co cię tak uwiera. festiwal po prostu dostosował się do ogólnego poziomu medium, które go transmituje.
ja znalazłem na to sposób. kilka lat temu wyrzuciłem pudło na śmietnik i od tego czasu jakość życia podskoczyła mi o 231,7 %.
nie to, żebym od razu namawiał cię do czegoś. chciałem ci tylko powiedzieć, że można skutecznie uporać się z problemem…
Cóż, każda rewolucja przechodzi w jakąś okrzepłą klasykę z czasem. A tu nam się czasy pomieszały, naród jeszcze nie okrzepł po przemianach pokolenie temu, do tego nastąpiła atomizacja wieku cyfrowego.
Trudno to ogarnąć, czym dla kultury się to skończy. Mam jednak dobrą nadzieję, że wahadło historii przechyli się znowu w kierunku klasy, jakości i dobrych manier. I wtedy znowu zaświeci słoneczko dla dobrych twórców, wykonawców czy konferancjęrów. Bo dziś na pocieszenie mamy tylko nagrania z Demarczyk, Kabaretem Starszych Panów, stare migawki z Opola czy perełki Lucjana Kydryńskiego, Suzina, i tych wspaniałych dam Ireny Dziedzic, Krystyny Loski i innych. Nie wspomnę już o kabaretach z tamtych lat.
Dzięki autorce za dobry tekst.
Przypominając sobie głoszone tu w ostatnich miesiącach opinie i komentarze, stwierdzam, że zgoda panuje w kwestii wyższości czasów PRL nad obecnymi w zakresie:
– edukacji wszelakiej
– czytelnictwa
– filmów
– tv
– kabaretu
– festiwalu w Opolu
Może coś pominąłem…
Ucieczką przed obrzydliwością polityki tamtych czasów była kultura. Ucieczką przed tow. Szmaciakiem był Kabaret Starszych Panów i Kalina Jędrusik. Dzisiaj Hofman i Joński to polityczne wcielenia Dody i Donatana. Żadnej różnicy.
Festiwalu, jak co roku, nie oglądałem.
@ wejszyc
ta zgoda to wspominki o lampie naftowej, jak w Konopielce.. sierpem szybciej. Staruchy jak ja wracają do młodości która ponoć była do kitu,
co objaśniają inne staruchy mające gorzej niż ja.
ad rem;
– edukacji wszelakiej- obecnie w sieci jest wszystko.
– czytelnictwa – tytułów do diaska nie wiadomo co wybrać.
– filmów – pełno tego w kablach, satelitach i w sieci
– tv – narodowych programów od cholery plus mnożnik językowy.
– kabaretu – jest kabaretowy, stracił pazury polityczne i tonkost’ tekstów, walą o d.. maryni
– festiwalu w Opolu – przeciwwaga dla Jarocina..
………………………….
Kultura jakaś zawsze będzie istnieć.. przypominam „Powrót z gwiazd” S.Lema, to co nas otacza to nie SF, to nowe, a że nam się nie podoba czasem, ludzka rzecz.
Pozdrawiam
@wejszyc każdy ustrój ma dobre i złe strony. Nie ma tak, że jeden ma tylko dobre, a drugi – tylko złe.
Co pan pominął? Np. to, że za totalitarnego PRL-u i wszechwładnej milicji mógł pan wracać spokojnie po nocy do domu. Dziś bym nie polecał.
Za PRL na widok dzielnicowego żulia przechodziła na drugą stronę ulicy. Dziś to on przechodzi. I jeszcze parę takich, wcale nie mniej istotnych.
Co do kultury ma pan absolutną rację. Dziś kultura chowa się gdzieś po kątach, bo króluje jej ersatz zwany „masową”.
@Magog to Jarocin był przeciwwagą dla Opola. Tak mi się wydaje.
Ale co fakt to fakt – kultura będzie zawsze. Zwłaszcza, że jej naukowa definicja jest wyjątkowo pojemna 🙂