…polskie reperkusje
10.02.2019
Polskie media poza nielicznymi wyjątkami nie odnotowały – tak jak się tego zresztą spodziewałem – istotnego dokumentu „Braterstwo między ludźmi dla pokoju na świecie i wspólnej koegzystencji”, podpisanego przez papieża i wielkiego imama Al-Azharu. Natomiast żyją anegdotą, której bohaterami są kardynał Joseph Ratzinger i papież Jan Paweł II.
Z tych komentarzy najważniejsze (Artura Nowaka i ks. prof. Andrzeja Kobylińskiego) zamieścił portal oko.press, do którego inne się odnosiły. Zabrał też głos rzecznik episkopatu, który stwierdził, że nie jest kompetentny i odesłał do rzecznika Watykanu…
Właściwie nie mam nic do dodania, ale zwróciło moją uwagę nader interesujące wyjaśnienie kardynała Stanisława Dziwisza, który odpowiedział na pytania redaktora „Tygodnika Powszechnego”, Edwarda Augustyna.
Niektóre z fraz Dziwisza warto przywołać, bo są prawdziwymi perełkami kościelnej mowy ezopowej i przykładem amnezji. Oto na pytanie – kogo dotyczyła opowiedziana przez Franciszka historia – Dziwisz odpowiada: „Nie wiem, kogo i jaką sprawę miał na myśli papież Franciszek, opowiadając »anegdotę« dotyczącą jednego ze spotkań kard. Josepha Ratzingera z Janem Pawłem II”. A któż inny mógłby to wiedzieć?
O wspomnianych przez Franciszka „filtrach”, które utrudniały dostęp do Jana Pawła II i „drugiej stronie”, która zablokowała sprawę Degollado, powiada:
Sprawy Kościoła omawiał z osobami do tego powołanymi, a nie z prywatnymi sekretarzami. W związku z tym pragnę z całą mocą podkreślić, że nie było żadnych „filtrów’, żadnej blokady informacji, która miała dotrzeć do papieża i o której miał prawo wiedzieć. Instytucją bezpośrednio współpracującą z papieżem do załatwiania spraw był Sekretariat Stanu.
No więc dziennikarze naprawdę się czepiają, a ci, którzy dopatrują się istnienia jakichś stronnictw w Watykanie, są doprawdy ludźmi złej woli…
Najciekawszy jest oczywiście wątek osobistej znajomości Jana Pawła II z Degollado, która znowu w oczach Dziwisza jest zwykłym wymysłem i nie ma żadnych podstaw. Owszem te kontakty należały do rutynowych:
Kontakty ks. Marciala Maciela Degollady z Janem Pawłem II nie miały charakteru przyjaźni. Był sporadycznie przyjmowany na audiencji jako przełożony generalny zgromadzenia zakonnego w sprawach dotyczących zgromadzenia, a nie w sprawach osobistych. Papież kilka razy mianował go członkiem Synodu Biskupów, podobnie zresztą jak innych przełożonych generalnych albo moderatorów ruchów i wspólnot kościelnych.
No cóż – każdy ma swoją prawdę, jak widać. Zapewne w najbliższych dniach poznamy jeszcze wiele podobnych wersji, a w końcu się okaże, że polski papież w ogóle niechętnie się spotykał z założycielem Legionistów Chrystusa. A cała historia jest wymysłem wrogich, masońskich, antychrześcijańskich i diabelskich sił. Problem polega na tym, że historię pamiętają również ofiary Degollado, a one tak łatwo jej nie zapomną i chętnie o niej opowiadają. Oczywiście tym, którzy gotowi są jej wysłuchać.
Po ich lekturze napisałem znajomemu, który mi je podesłał, z uwagą, że „krzepiące jest już to, że TP zadaje te pytania”:
W tym nie ma nic krzepiącego, to zaprzeczanie i tylko konfrontacja (audiatur et altera pars) zmusi Dziwisza do przyznania, że tuszowanie było przyjętym przez Watykan modus procedendi, on to może nazywać prostolinijnością i świętością, ale to oznacza, że te pojęcia należy na nowo zdefiniować. Krótko mówiąc, to dziwiszowe gadanie, to nowomowa, o której sporo już wiemy, ale na razie nikt tych analiz nie stosował wobec ezopowego gadania polskich hierarchów, jak to się zacznie, to będzie można mówić o krzepiących wieściach.
W istocie bez konfrontacji narracji Dziwisza z narracją ofiar Marciala Maciela Degollado nie dowiemy się, jak naprawdę było. A dzisiaj jest to dość proste, wystarczy skontaktować się z dziennikarzami, którzy o tym już wielokrotnie pisali. Można też odnieść się do istniejącej literatury przedmiotu.
Jeśli prawdą jest, co mówił Jezus Chrystus o sobie, że jest drogą, prawdą i życiem – to należy iść jego śladami. Zapewnił przecież swoich uczniów, że „Jeżeli będziecie trwać w nauce mojej, będziecie prawdziwie moimi uczniami i poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli” (J 8, 31-32).
Księża lubią się odwoływać do nauki Jezusa, a zwłaszcza biskupi, kardynałowie i papieże. Myślę, że to jest moment, w którym warto im ją przypominać. Wszak jest ona ważna nie tylko dla wiernych, ale i dla pasterzy.