22.03.2021
Bezkarność rządzących oraz niemal całkowity zanik checks and balances wyniósł na szczyty polskiego życia publicznego postacie, które wcześniej istniały tylko w wyobraźniach prozaików. Obajtek jest produktem tego nowego ładu – przykładem spektakularnym, ale przecież nie jedynym.
Media ujawniają kolejne posiadłości szefa Orlenu – dworki, domki nad morzem, udziały w firmach, piękne działki i lokale. Jaką ich liczbę mamy na dzisiaj? Wczoraj było ich zaledwie 5, potem już ponad 10, jutro… Wielkość jego majątku jest nadal niewiadomą, chociaż stale rośnie. I coraz bardziej zaskakuje.
Ale jednocześnie dzieje się coś dziwnego. Nieruchomości byłego wójta Pcimia pojawiają się, są widoczne i zlokalizowane wraz ze zdjęciami, nawet z drona, ale zaraz pokrywają się jakąś mgłą, i są coraz mniej wyraźne; tracą kształty. Nagle okazuje się, że kiedyś zupełnie inaczej wyglądały, ich wartość dzisiaj jest trudna do oszacowania. Historia zakupu – nawet jeżeli istnieje – jest piekielnie zawiła, dawne umowy o kupno-sprzedaż pożółkły okropnie, niektóre zaginęły. Trudno dociec kto, kiedy i za ile nabył te wszystkie dobra. Jakby te dworki i posesje były chronione przez niewidoczną siłę. Fortuna Obajtka jest w ciągłym ruchu; raz jest, raz jej nie ma. On sam już się w tym nie łapie. I prosi o pomoc.
To samo wcześniej zrobił Morawiecki, Szumowski, Sasin, Glapiński i wielu innych z PiS. Klasyczny wałek przed dociekliwą opinią publiczną. To jeszcze nie przestępstwo ani dowód kradzieży. To tylko prosty zabieg, mający zmylić czujność mediów. Oraz utrudnić ewentualne śledztwo fiskusa – w przyszłości, ma się rozumieć, nie teraz.
Majątek może parzyć.
Zwłaszcza taki, którego posiadanie trudno jest wytłumaczyć, albo taki, którym z uwagi na wartość lepiej nie chwalić się przed suwerenem. Gdyż wyborca PiS, wprawdzie obojętny na łamanie Konstytucji i odbieranie praw obywatelskich, może okazać się mniej tolerancyjny na wiadomość, że rządzący tuczą się jego kosztem. Nam dali 5 stów, a sami biorą dworki!
Więc po to jest ten zabieg.
Majątek nieraz trzeba gdzieś przesunąć; zejść z nim z widoku suwerena. Tylko na chwilę. Dzisiaj jest mój, jutro żony albo brata, a pojutrze znowu mój. W jednym ręku jest dworek wartości 5 milionów, o tu, widzicie? A teraz zamykam dłoń, otwieram – i nie ma nic. Bo dworek jest już w drugim ręku. A ta druga ręka należy do kogoś innego, kto jest czysty jak łza dziecięcia, ale akurat go tutaj nie ma, więc nie może odpowiedzieć na państwa pytania.
Abrakadabra!
Kłania się państwu sztukmistrz z Pcimia.
Dariusz Wiśniewski

Podobnie jak autorowi innej tutejszej notatki ruch #MeToo skojarzył się od razu z emancypacją, tak mnie przedstawianie prywatnego majątku aby dyskredytować jakąkolwiek osobę, a w tym przypadku osobę publiczną, kojarzy się ze szczuciem. Być może molestować można różnie, także na taki sposób.
Problemem nie jest jednak pokazanie prywatnego majątku, do tego wszak obliguje ustawa funkcjonariuszy publicznych. Problemem jest to, że wiedza, która powonna byc publiczna, nagle taką być przestaje i oświadczenie majątkowe znika.
Tyle, że w tym całym gadaniu może także chodzić o korporacyjny business, po polsku. Moim zdaniem nie ma w kraju wystarczającej ochrony prywatności.
Prosta zasada: chcesz chronić prywatność, nie pchaj się na świecznik; wchodzisz w politykę – nie zasłaniaj przewałków prywatnością…
To jest zasada prymitywa. Prywatność powinno chronić prawo ale także standardy postępowania społecznego, niezależnie w co włożyłeś rączki.
Zasady postępowania społecznego powinny być takie, że wszyscy zainteresowani mogą się dowiedzieć na co idą publiczne pieniądze.
Jeśli pan Iksiński kupił sobie dworek i go wyremontował, to jego sprawa.
Ale jeśli na jego remont przeznaczono pieniądze publiczne, to jako inwestor (wszak z moich podatków) chcę wiedzieć ile pieniędzy, na jakiej podstawie i dlaczego akurat remont tego a nie dziesiątków podobnych.
I to nie jest żadne zbydlęcenie, tylko misja dziennikarzy. Po to między innymi ten zawód istnieje
To już nawet nie tyle zasady postępowania co wprost zasady prawne wobec wydatkowania środków publicznych. Przypuszczam, że takie prawo istnieje. Ja jednak odniosłem się do innej kwestii: niszczenia wizerunku publicznego za wykorzystaniem, niekoniecznie bezpośrednim, w gruncie rzeczy pomówień. Tekst jest na tyle niejasny, że to właśnie jedynie sugestie.
Natomiast jeden z komentarzy do których się także odniosłem jest w gruncie rzeczy dziwny jako, że umieszczona w nim prywatność zyskuje dziwną cechę – sama chęć jej ochrony miałaby prowadzić delikwenta do odsunięcia się od polityki. Zdanie to jest zresztą współrzędnie złożone a jego druga część konfrontuje ochronę prywatności z nieuczciwością w sytuacji osoby, która staje się politykiem – przestrzegając ją aby wtedy nie wykorzystywać zasad ochrony prywatności do ukrycia własnej nieuczciwości. Stosując proste logiczne zaprzeczenie, czy oznaczałoby więc ono dopuszczenie takiego postępowania dla kogoś kto nie jest osobą publiczną ? czy też, w domyśle, ochrona prywatności nie byłaby wtedy takiej osobie potrzebna ? Otóż byłaby i jest potrzebna zawsze właśnie jako jedna z zasad postępowania społecznego gdyż w przeciwnym wypadku prowadzi to do sytuacji z punktu widzenia takich zasad niepożądanych.
PS. A wie Pan, że ja dwa dni temu właśnie znalazłem świetnie wyremontowany zamek, niezwykle się zdziwiłem gdyż znalazłem go najzupełniej przypadkiem. Jako, że mam dużo czasu to czasem sobie jadę i sobie z ciekawości skręcam bez celu. A tu zamek, w niepozornym parku, w niepozornej mieścinie, wprawdzie obok zamkniętego i zrujnowanego zakładu wychowawczego, ale stoi sobie pięknie wyremontowany romański, z XII wieku, a jaka wieża, palce lizać, od razu się rozglądałem za księżniczką. I od kilku lat proszę pana zamknięty, a ile na nim było takich właśnie publicznych tabliczek od publicznych pieniędzy. Od razu pomyślałem – może Orlen, i widzi Pan, a potem zatankuję na BP i już jest strata dla firmy. Chciałbym taki zamek, ale jak bym kupił a ktoś już wyremontował, i jeszcze bez księżniczki.
Bez księżniczki? Smok już pożarł?
Szanowny Pan myli się w rozciągłości. W kwestii smoków posiadam wprawdzie jedynie intuicje lecz tyle moich intuicji okazywało się już słusznymi, że i tą ku pożytkowi wiedzy ogólnej można tu raz jeszcze, gdyż już raz o niej wspominałem, przytoczyć. Rzeczy miały się więc prawdopodobnie przeciwnie choć bynajmniej nie przeciw położnie. To właśnie różne księżniczki lubiły ze smokami przebywać a nawet figle wyprawiać gdyż smoki z natury swojej były dobre i przenikliwe. Przy czym pomagały także rodzajowi ludzkiemu, bo dlaczegóż by nie pomagać. Na przykład pożary jednym podmuchem gasiły. Także świat wyglądałby zupełnie inaczej gdyby pewnej księżniczki, w legendzie mowa wprawdzie o jakiejś baranicy lecz sam Pan już możesz przypuszczać jak to z legendami bywa, zawistni ludzie nie wypełnili siarką nienawiści. Pewien smok wtedy, nie żeby mu to specjalnie zaszkodziło, lecz się po prostu uniósł i odleciał. A że machnął przy okazji na ten cały rodzaj ogonem od tego czasu gatunek elitarny pomocy spodziewać się już nie może. Jakie skutki to sam Pan szanowny widzisz.
Natomiast zamek wspaniały i z czasów których Wawel nie pamięta o Warszawskim Zamku przez grzeczność nawet nie wspominając. Jeśli kogoś zainteresuje dla nie utrudniania dodam, że pierwszego właściciela oślepiono i obcięto mu język, co jedynie potwierdziło moje intuicje w kwestii traktowania smoków. Przy czym jeżeli ktoś jednak chciałby zakupić, rzeczywiście warto sprawdzić czym przez rodaków wypełniony.