Zbigniew Szczypiński: Ile demokracji, a ile merytokracji3 min czytania


07.01.2024

No i mamy pierwszy problem w rządzącej Koalicji 15 października.

Realizując jeden z zapowiadanych 100 tematów opracowany został projekt będący próbą realizacji problemu mieszkaniowego, wielkiego społecznego problemu braku tanich mieszkań dla ludzi na życiowym starcie. Wszystkie programy PiS budowy dwóch milionów mieszkań, tanich kredytów zakończyły się kompletną klęską – na tanich kredytach zarobiły banki i deweloperzy, a ceny mieszkań poszybowały w górę. Młodzi ludzi, najczęściej bez zdolności kredytowej, zostali na lodzie.

W kampanii wyborczej prezentowane były różne pomysły – od jeszcze tańszych kredytów, po budownictwo komunalne oferujące mieszkania na wynajem za kwoty będące w zasięgu młodych ludzi. Taki pomysł prezentowała lewica w swoim najbardziej radykalnym wydaniu, jakim jest niewątpliwie Partia Razem, która nie weszła do rządu pozostając w koalicji. Adrian Zandberg, po ogłoszeniu programu nowego rządu Donalda Tuska powiedział, że kwota przeznaczona na wsparcie budownictwa mieszkaniowego jest za mała, by problem rozwiązać i dlatego Partia Razem nie wchodzi do rządu pozostając w koalicji. Ilość posłów Partii Razem – 7 posłów – nie dawała jej wielkich szans na rządowe posady, ale jakieś jedno czy dwa stanowiska wiceministrów, pewnie tak.

Jest, jak jest i teraz będzie pierwszy konflikt w koalicji.

W odpowiednim resorcie opracowany został projekt wsparcia kredytem, którego wysokość jest różna w zależności od sytuacji rodziny ubiegającej się o kredyt. Rodziny z trójką lub większą ilością dzieci miałyby otrzymywać kredyt z zerową stawką oprocentowania, te z mniejszą ilością dzieci mogłyby uzyskać kredyt 1 lub 2 procentowy. To logiczne, ale to nadal pomysł rynkowy – damy ludziom pieniądze, a oni niech na wolnym rynku kupią sobie mieszkanie.

To już było. Wiemy, że to napędzi zyski deweloperom i bankom, a ceny mieszkań powędrują jeszcze wyżej.

Niech ten przykład posłuży do rozważań sygnalizowanych w tytule – ile demokracji, a ile merytokracji ?

Demokratyczna decyzja to decyzja o potrzebie pomocy ludziom w uzyskania mieszkania. Tu wszystkie siły polityczne są zgodne – to trzeba rozwiązać, to naprawdę ważny problem społeczny, a nawet cywilizacyjny. Kłopoty zaczynają się wtedy, gdy pojawia się pytanie jak to rozwiązać?

Co i jak – to dwie różne sfery. W pierwszej potrzeba tylko demokracji, w drugiej demokrację musi zastąpić merytokracja. Wiemy, co trzeba zrobić, teraz szukamy sposobu na to, jak to zrobić. Opieranie się na woli ludu jest tutaj najgorszym rozwiązaniem, tu trzeba specjalistycznej wiedzy.

Pamiętam, że prowadząc zajęcia dla menedżerów dużych firm używałem na wstępie wykładów z metodologii przykładu z budową mostu na rzece płynącej przez miasto – jest taki moment, w którym wraz ze wzrostem ilości mieszkańców pojawia się potrzeba zastąpienia przeprawy łodzią lub promem poprzez zbudowanie stałego mostu. To jest naturalny proces, w którym decyzję, czy budować most, powinni podjąć wszyscy mieszkańcy – czysta demokracja.

Gdzie ten most zbudować, w którym miejscu to decyzja, w której trzeba uwzględnić głos mieszkańców, ale też zdanie fachowców od budowy mostów – to taki mix demokracji i merytokracji.

Wtedy, gdy jest demokratyczna decyzja – budujemy most w naszym miasteczku i wiemy gdzie go posadowić – decyzje, jak ten most budować, powierzyć trzeba tylko fachowcom od budowy mostów. Tu nie ma miejsca na żadną demokrację, wola ludu nie ma tu nic do gadania.

Nie wiem jak było w tworzeniu programu kredytów mieszkaniowych jaki powstał w jednym z resortów rządu Donalda Tuska, ale prawie jestem pewny, że nie podejmowano decyzji na podanych wyżej trzech poziomach.

Zbigniew Szczypiński

Polski socjolog i polityk. Założyciel i wieloletni prezes Stowarzyszenia Strażników Pamięci Stoczni Gdańskiej.