26.02.2024
Zdanie odrębne

… nie ma jeszcze pięćdziesiątki, ponad 180 cm wzrostu i pewnie ze sto kilo żywej wagi, co podkreśla już zawiązany brzuch. Włosy blond, czesane z przedziałkiem, twarz owalna, niegolona (albo z ‘trzydniowym zarostem’). Ubiera się modnie w lekko przyciasne garnitury, koszule białe lub niebieskie. Czasem marynarki w kratę i akuratne spodnie; buty zwykle nowe, niewygniecione – brązowe lub czarne. Zimową porą nosi ciemne jednorzędowe płaszcze, rzadziej kurtki…
Fizjonomię, gestykulację, mimikę tudzież maniery i sposób bycia przejął od wiejskiego proboszcza, co się przydaje zarówno w kontaktach z członkami partii zblatowanej z Kościołem, jak też z wyborcami, czyli ‘ludem bożym’. Ten kocha polityków przypominających księży, których cechują: duża siła przekonywania, prosta (by nie powiedzieć prostacka) argumentacja, godna postawa, umiejętna operacja głosem (przechodzenie od krzyku w spokojny ton), rozkładanie rąk i – zawsze w pogotowiu – wskazujący palec. Język i styl jego wypowiedzi to mix homiletyki i nowomowy rodem z PRL (nieznacznie zmodyfikowanej przez kaczyzm). Przedstawiają one manichejską wizję świata – zło versus dobro; my i oni (czyli Platforma, Tusk, Unia, Niemcy, Ukraina, incydentalnie Rosja, a teraz „rząd 13 grudnia”). Ciągłe apelowanie do emocji negatywnych, potęgowanie atmosfery strachu, manipulacja odbiorcą (widzem, słuchaczem, tłumem) oraz pogarda dla zdrowego rozsądku – to typowe narzędzia, jakimi tytułowy bohater po mistrzowsku włada w każdej sytuacji.
Nieustanne mówienie ‘o wartościach’ oraz ‘pasterski’ sposób bycia wskazują, że człowiek ten ‘może nas prowadzić’… Wszak wielu rodaków ciągle marzy, by atmosfera mocnego, niedzielnego kazania towarzyszyła im przez pozostałe, ubogie w treści, dni tygodnia. Trwaj chwilo, jesteś piękna – myślą, wychodząc z kościoła. Ani przez moment nie przeczuwają, że takie myślenie ma korzenie niemieckie, nie polskie…
Nasz cham nie wywodzi się z chłopów, raczej z pracowników etatowych. Zawsze był dobrym uczniem, kończył renomowane liceum, pod okiem wuja-księdza studiował prawo na katolickim uniwersytecie, gdzie zdobywał stopnie i tytuły naukowe – do profesora włącznie. Towarzyszy mu aura „wybitnego naukowca (…) wielkiego działacza społecznego, człowieka o bardzo wyrazistych, konserwatywnych poglądach, związanego z Kościołem katolickim”[1].
Karierę polityczną zaczynał od samorządowca, ale rozgłos zyskał dzięki współpracy z rozgłośnią toruńskiego biznesmena w habicie. Wszedłszy w politykę, piął się po szczeblach kariery partyjnej i państwowej; był wojewodą, a następnie ministrem. Pół biedy, gdyby zarządzał rolnictwem czy gospodarką wodną, ale partia ‘skierowała go na odcinek’ edukacji i nauki, gdzie szeroko rozwinął skrzydła chamstwa – trudno powiedzieć – wrodzonego, czy nabytego.
Zarządzanie ludźmi wymaga empatii, której ten osobnik nie posiada; jako wojewoda, występował przeciw „promocji zboczeń, dewiacji i wynaturzeń” (LGBT), a kiedy musiał za to przeprosić (wyrok sądu!) i tak podtrzymał swoje opinie. Od lat występuje w obronie rodziny, Kościoła i narodu, ale jest to głównie obrona przez atak, a nie na argumenty. Skoro przeciwnikiem jest szatan, trzeba go zwalczać wszelkimi dostępnymi środkami – prawnymi i poza-.
Wzmożenie chamstwa dało się zauważyć od momentu mianowania go ministrem szkół wszelakich. Najpierw zaczął ‘przykręcać śrubę’ nauczycielom, poniżając ich na każdym kroku i na różne sposoby. Odbiło się na stanie polskiej szkoły, a nauczyciele masowo zaczęli ją opuszczać w poszukiwaniu nowego zajęcia. Symbolem pogardy ministra dla nauki okazała się zmiana zasad punktacji czasopism fachowych (krytykowana przez środowiska akademickie i PAN), dzięki której do rangi naukowych podniesione zostały periodyki ‘naukawe’[2] – pisemka konfesyjne i biuletyny wewnętrze rozmaitych instytutów religijnych oraz stowarzyszeń wzajemnej adoracji. Dzięki prostemu zabiegowi, z dnia na dzień on sam stał się „autorem kilkudziesięciu monografii i artykułów naukowych”, mając na koncie zaledwie jedną książkę i 10 rozpraw[3]. Sztuczki tego typu to stały repertuar osobników minorum gentium[4], którzy doszedłszy do władzy i dużych pieniędzy, od razu czują się członkami High Society, czyli nowej elity.
Nie mając uznania wśród szkół akademickich z prawdziwego zdarzenia, postawił na ‘państwowe wyższe szkoły zawodowe’, które w dobie covidu, po cichu przemianowano na ‘uczelnie państwowe’. Zmieniał ich nazwy, podnosił rangę (wyższa szkoła Rydzyka stała się akademią, podobnie jak uczelnia zamojska), nadawał ‘właściwych’ patronów, powoływał nowe szkoły. Nie liczył się z brakiem kadry, poziomem nauczania, potrzebami i możliwościami ośrodków, w których je instalowano. Chcieć, to móc! – jak głosi jedno porzekadło; Kto bogatemu zabroni! – wtóruje drugie…
Demonstrując swój posybilizm[5], czyli postawę „wszystko mogę”, chciał szybko podwoić liczbę lekarzy (raczej felczerów). Zorganizował więc czternaście kierunków medycznych w uczelniach typu ‘szkoła Rydzyka’, tzn. nie mających warunków ani zaplecza potrzebnego do kształcenia adeptów tego trudnego i odpowiedzialnego zawodu. To, że na zajęcia specjalistyczne czy do prosektoriów studenci musieli dojeżdżać sto, czy dwieście kilometrów w jedną stronę, nie stanowiło dlań żadnego problemu. Sytuacja musi być poważna, skoro po zmianie władzy nowy minister ‘z punktu’ zlikwidował dziesięć takich uczelni medycznych.
Oprócz siły uwodzicielskiej („ten typ tak ma”), był zapobiegliwy – czego wyrazem program „willa plus”. W ostatniej chwili uruchomił 40 mln zł, pozwalając swoim ludziom (i organizacjom) na zakup nieruchomości w całym kraju. W ten sposób uwłaszczył ich aktualnie i na przyszłość, gdyby ta okazała się niepomyślna… Podobno tuż przed odejściem z rządu zdążył dać szkołom zawodowym (na pożegnanie?) jakieś ćwierć miliarda, chyba po, by się zabawiły… I one to robią; w jednej z takich szkół (na Podkarpaciu) wymienia się nowy, dwudziestoletni dach – na jeszcze nowszy. A co – nie wolno?
Jednak, choć człowiek strzela, Pan Bóg kule nosi, nasz ‘bohater’ przestał być ministrem; chwilowo musi się zadowolić funkcją „zwykłego posła”, choć mówi się, że ma ‘w plecaku buławę’, czyli predyspozycje na szefa największej obecnie partii opozycyjnej, a może prezydenta… Póki co[6] jako poseł nie uznaje nowego marszałka sejmu, co mu nie przeszkadza brać uposażenie poselskie i zasiadać w rozmaitych komisjach np. ‘do spraw wyborów kopertowych’.
Odkąd znalazł się w nowym sejmie, jest bardziej arogancki, bezczelny, ordynarny, prostacki; pogardza marszałkiem, szefem komisji nadzwyczajnej, dziennikarzami, świadkami… Można zaryzykować tezę, że najczęściej używanymi przez niego słowami są: ‘cham’, ‘chamstwo’, ‘chamski’… Jakby nie miał innych terminów na określenie tego, co się dzieje wokół niego, oraz własnych stanów emocjonalnych (frustracji i agresji).
Tymczasem chamskie zachowanie to typowa projekcja[7], czyli „mechanizm obronny polegający na przypisywaniu innym własnych niepożądanych uczuć, poglądów, zachowań lub cech – najczęściej negatywnych”. Na przykład, kiedy matka krzyczy na dziecko, uznając że jest agresywne, w rzeczywistości sama demonstruje agresję. Osoby z projekcją mają „większy dostęp” do tego typu emocji i stanów, dlatego łatwiej przypisują je innym. A więc wszystko to, co się kryje w trzech słowach posła, zaczynających się na „ch” jest mu bliższe aniżeli inne pojęcia.
To, co zostało powiedziane (napisane) można by potraktować, jako ‘normalkę’ naszego życie publicznego, gdyby nie głos innego „wybitnego uczonego” i nadwornego historyka prezesa – prof. Andrzeja Nowaka. Uprzedzając los, jaki spotkał jego kolegę R. Legutkę, stwierdził, że „Kaczyński, niestety nie sprostał już tej wielkiej odpowiedzialności, którą sam na siebie przyjął”. Zaproponował też, by PiS (opozycja) zastąpił Kaczyńskiego Przemysławem Czarnkiem, postacią o poglądach „antyeuropejskich, homofobicznych i ksenofobicznych, (…) osobowością pieniaczą”[8]. Nowak, jakby czytał w myślach „słabnącego i dziwaczejącego prezesa”, który, czując podmuch historii, zastąpił ‘pana’ Legutkę – ‘chamem’ Tarczyńskim, o którym mówi się „wrzaskliwy chamuś”. Można domniemywać, że taka też będzie przyszła delegacji PiS do Europarlamentu.
„My jesteśmy dobrzy panowie” – chwalił się kiedyś prezes, ale czas panów mija, nadchodzi czas chamów. Odsuwani od rządzenia, spółek skarbu państwa, rad nadzorczych, zarządów, fundacji etc. gdzieś się muszą podziać. Skoro wyborcy nie chcą ich w Kraju, pojadą do Europy, by jeszcze lepiej niż przez ostatnie lata pokazywać jej drugą (lepszą), polską twarz i jeszcze na tym zarabiać.
*
„Okazały” wywodzi się od słowa okazać, czyli przedstawić, wyrazić, zaprezentować itp. i ma ponad trzysta synonimów. A to niektóre z nich: atrakcyjny, bogaty, doskonały, dorodny, efektowny, imponujący, monumentalny, ogromny, postawny, szykowny, widowiskowy, wspaniały, wyniosły, znamienity, czy zwracający uwagę… I taki jest współczesny cham polski; nie chłopski, siermiężny, niemyty ani golony – tylko elegancki, pachnący, dobrze ubrany, wykształcony (najczęściej na KUL), ustopniony i utytułowany, rozmodlony pod figurą (to akurat mu zostało po pierwowzorze)…
Kto by pomyślał, że biblijne imię własne oraz postać z mało znanej w świecie rodzimej literatury potrafi się tak przebić medialnie… Gorzej, bo stało się ono wzorcem społecznym, politycznym a nawet religijnym. A może to tylko Gombrowiczowska tęsknota „za chamem”? Trudno się wyznać.

- Por. „Wolna Sobota” GW, 10-11 luty, 2024. ↑
- Mają one tyle wspólnego z nauką co kwas siarkowy z siarkawym. ↑
- Tamże. ↑
- Łac. – „niższego rodzaju”. ↑
- Przeciwieństwo imposybilizmu, czyli niemożności władzy ‘z obcego nadania’, nie-pisowskiej! ↑
- Tern zwrot to ewidentny rusycyzm ↑
- Od łac. proicere – „wyrzucać przed siebie”. Projekcja dzieli się na psychotyczną i niepsychotyczną, ↑
- Por. S. Obirek, Niebezpieczna propozycja…, „Studio Opinii” z dnia 22.02.24 ↑
JS
Opis godny „Tanga” Mrożka, który stwarzając Edka wykazał się darem prorockim. Nie tylko zresztą w tej sztuce. Chamów ci u Mrozka pod dostatkiem, wiec wzrost ich populacji w popisowskiej Polsce zapowiada renesans zainteresowania sztuką Sławomira Mrożka. Wszak przymioty, z akrybią i wnikliwością opisane, dotyczą również piór i klawiatur popisowskich mediów. Ciekawe, że ślubu córce bohatera komentowanego obrazka udzielał niemiecki kardynał, bo polski nie okazał się wystarczająco utytułowany. Tak domniemywać należy, co zresztą odnotowały stosowne media.
Dla mnie z perspektywy lat,wydaje się ,że „cham” u Mrożka był zbyt „ucywilizowany”,dzisiejszy to bardziej „potomek bohaterów „pieśni” Kazimierza Grześkowiaka, co to „zielonemu nie przepuści” i nie pożyje,se a jużci…
Doskonałe studium psychologiczne. Argumenty same układają się w logiczną całość; wzajemnie się uzupełniają. Nie potrzebują dodatkowego uzasadnienia. Regularne postponowanie przez bohatera swoich oponentów i ten trudny do zniesienia prymitywizm kolejnych zachowań, pokazują, że człowiek potrafi być obrzydliwy . Czytam właśnie „Prawem i lewem” Władysława Łozińskiego. Ileż tam (XVII wiek) haniebnych postaw, negatywnych emocji, wrzasków, chamstwa, zwyczajnego „darcia gęby”, warcholstwa. 400 lat minęło i co? Niech każdy sam odpowie sobie na to pytanie. Bohaterowie przywołani z dalekiej przeszłości przynajmniej nie mieli stopni naukowych, nie było im dane studiować, chociażby w Toruniu…. . W XXI wieku można byłoby się spodziewać nieco innych reakcji oraz nie tak ubogiego języka, ale świat jaki jest, każdy widzi… . Tak na marginesie, czy prawdą jest, że bohater kolejne szczeble naukowej kariery (magisterium, doktorat, habilitację) pokonywał z tym samym promotorem? Nie wiem jak to wyglądało przy bierzmowaniu…
Świetny opis pisowskiego „intelektualisty”, który rzeczywiście „maniery i sposób bycia przejął od wiejskiego proboszcza”.
Czy to skądinąd nie zastanawiające? Ławka kadrowa PiS w dziedzinie nauki była, to fakt, króciusieńka. Ale czy rzeczywiście nie można było na niej znaleźć kogoś bardziej się nadającego na Ministra Nauki? A może… Kto wie, czy wybór „Cezara” nie padł na naszego bohatera właśnie dlatego, że maniery ma takie, jakie ma, i innych mieć nie będzie? Nie mogę się oprzeć wrażeniu, że Cezar się z nami po prostu perwersyjnie bawił. Bo czy do Trybunału Konstytucyjnego nie można było znaleźć paru mniej groteskowych postaci? Piotrowicz i Pawłowicz, ale śmieszne! Istna beka! Prokurator stanu wojennego. Niepanująca nad emocjami pani, aktywnie wdająca się w pyskówki w mediach społecznościowych. Osławiony „Godzilla”! Czy był lepszy sposób na zdezawuowanie TK? Czy był lepszy sposób na upokorzenie „jajogłowych” niż poddanie ich władzy prymitywa o manierach furmana? Bo przecież rektorzy czy profesorowie uczelni musieli się z nim czasem w różnych sprawach spotykać i ten jego styl bycia pokornie znosić. Czy Obajtek musiał stanąć na czele wielkiego koncernu? Może Cezar wybrał go właśnie dlatego, że był z Pcimia? Jak niegdyś osławiony „towarzysz Szmaciak” z poematów Janusza Szpotańskiego? Cezar gardził swoim społeczeństwem, a czy można społeczeństwu okazać pogardę w sposób dla tegoż społeczeństwa boleśniejszy niż przez wyniesienie na jego szczyty takich właśnie ludzi? Jak Kaligula, który swoją pogardę dla współobywateli chciał okazać, mianując konia konsulem. Nie zdążył. Nasz Cezar zdążył z paroma takimi nominacjami.
Cytat z dziennik.pl, Jan Wróbel, 2023-07-28:
Krystyna Pawłowicz i prokurator Piotrowicz w Trybunale Konstytucyjnym! Od czasu mianowania konia jako senatora w starożytnym Rzymie długo czekaliśmy na podobny gest.
Cham to prostak, cwaniak, nieuk i szubrawiec. Powiedzieć do kogoś „ty chamie” to go obrazić.
Robię w myśli przegląd literackich chamów: Orzeszkowej, Wyspiańskiego, Mrożka, Leśmiana. Są grożni, bezwzględni, zdeterminowani.( Obraz psuje tylko cham Orzeszkowej, ale jest tym wyjątkiem ,który potwierdza regułę.) Dopóki siedzą w książkach, nie są niebezpieczni. Można nimi gardzić, nie lubić, nie nauczyć się. Gorzej, kiedy wychodzą na zewnątrz, przybrawszy odpowiedni garniturek, bucik, fryzurę. Tylko na twarzy jest zapisana, a raczej nie zapisana, przeszłość.
Tym razem obiektem rozważań JS jest cham okazały, czyli być może „… atrakcyjny, bogaty, doskonały, dorodny, efektowny, imponujący, monumentalny, ogromny, postawny, szykowny, widowiskowy, wspaniały, wyniosły, znamienity, czy zwracający uwagę…” Na szczęście to tylko synonimy, bo nasz cham nijak nie pasuje do większości. Może nieco do „zwracający uwagę” lub „wyniosły” ?
*
O tej postaci słyszę co najmniej raz na tydzień od szeregu lat w okolicznościach niezwykłych. Wolontariusz pomagający mojemu przyjacielowi budować jacht pełnomorski pochodzi z Goszczanowa i tak się złożyło, że z osobnikiem tym chodził do szkoły, do jednej klasy. Długo by mówić…
*
Opis postaci jest w istocie relacją na temat wzorca – ideałem współczesnego chama-pisowca. JK mszcząc się na Polakach i Polsce za swoje zakompleksione, skundlone i nieudane życie, pozbawione radości i szczęścia, zbudował ugrupowanie-potworka, które ośmieliło wszelkich chamów, prostaków, prymitywów. To co w III RP było wstydliwie ukrywane i tuszowane PiS postawił na świeczniku. W 2005 r. a potem w 2015 roku z pełną siłą zwrócił się do nosicieli tych „wartości” i wzorów zachowań. Przekaz był następujący – do tej pory musieliście się wstydzić i ukrywać, a teraz ja (emerytowany jarozbaw) mówię wam – nie macie się czego wstydzić ! Wasze chamstwo, prostactwo, prymitywizm, nieuctwo, buta i arogancja, hucpa i bezczelność, cwaniactwo i złodziejstwo nie są powodem do wstydu i ukrywania. Przeciwnie – to wy właśnie jesteście prawdziwymi Polakami-Katolikami, solą tej ziemi, jej istotą oraz sensem. To wy jesteście najbardziej godną i dostojną częścią tego narodu, w przeciwieństwie do łże-elit i wykształciuchów. To wy jesteście nową elitą, której przywracam godność i … pieniądze. Zwłaszcza pieniądze !
*
Właśnie taka była w czasach pisowskich kariera p. Czarnka, ministra szkół wszelakich, w tym katolickich. Dzisiaj zwykły poseł walczący słowem jak pałaszem z marszałkiem Hołownią czy z kolegami z komisji ds. wyborów kopertowych. Poseł aspirujący do fotela prezesa wszystkich prezesów. Bardzo sprawny retorycznie o co nietrudno na tle pisowskich nieuków. Tyle tylko, że ta retoryka jest pusta, pozbawiona treści. Jest chwytliwa i „atrakcyjna” formalnie, ale merytorycznie jałowa. Tym nie zachęci się więcej jak 10% czy 15 % „wyznawców” do wspólnego działania. A taką mniejszością władzy się nie osiąga.
*
Czasy Andrzeja Nowaka, Legutki, Krasnodębskiego i Zybertowicza powoli odchodzą do przeszłości. Czarnek być może czas jakiś będzie odgrywał znacząca role w swoim środowisku, umownie zwanym politycznym, ale jako polityk skrajny skazany jest na małe zasięgi i małe wpływy. Być może Strasburg w czerwcu…choć to wątpliwe.
*
Mrzonki Czarnków, Morawieckich, Szydeł, Dudów, Płaszczaków i innych byle jakich idą w kąt. Oto naszczalnik zakomunikował coś dla nas już dawno oczywistego: że zamierza być dożywotnio prezesem. W końcu to jego prywatna partia, a pretendenci są tylko żołnierzami. Zbuntowanych się skróci o głowę i … karawan (po)jedzie dalej! Zobaczymy jak długo.
*
JS znakomicie oddał jedną z iluzji naszych czasów: pisowską zasadę „ nie matura lecz chęć szczera…”. Profesury Szczerskiego, Czarnka ale i wielu innych pisowców mniej znaczą w sensie wiedzy i poziomu wykształcenia niż przedwojenna, porządna matura. Ot – kultura masowa i kształcenie również masowe.
Jest w tym mistrzowskim opisie coś schyłkowego, nostalgicznego. Tak jak coraz bardziej schyłkowe i smutne są oświadczenia, a bardziej nastroje, wielu przywódców europejskich, także Donalda Tuska. Takie nawet nie zakamuflowane przeczucie wojny. Moi rodzice i dziadkowie opowiadali mi o latach 1936-1939. Sytuacja była zupełnie inna ale nastrój …
Wspaniały tytuł felietonu i doskonała charakterystyka tego zadziwiającego politycznego działacza.
J.S. go prześwietlił, począwszy od butów aż po czubek głowy, ze szczególnym uwzględnieniem zawartości owej głowy. Jest to portret tak celny, że wręcz zabójczy, jak przebicie wampira kołkiem osinowym. Chciałoby się rzec: „chwilo trwaj”, czyli Czarnku znikaj. Niestety ten zadziwiający odprysk „dobrej zmiany” nie zniknie. Przeciwnie. Jest wielce prawdopodobne, że PiS – po najbliższych trójwyborach – się rozpadnie. Czyli nastąpi rozłam. I Czarnek – takie moje „proroctwo” – zostanie przywódcą frakcji radykalnej, nacjonalistycznej, katolicko-tradycjonalistycznej, antyeuropejskiej. Przywódcą frakcji umiarkowanej zostanie Morawiecki. A przeto Czarnek stanie się przywódcą „Ciemnogrodu” i będzie nas ciągnął w mrok i na Wschód. Ale – kolejne moje proroctwo – raczej mu się nie uda, bo chamstwo, kłamstwo i propaganda mają krótkie nogi, jeśli nie ma się monopolu medialnego. A szansę na ów monopol PiS – przegrywając ostatnie wybory – zapewne bezpowrotnie stracił.
Piękny tekst o jakże strasznym człowieku. Wszystkie komentarze pod tekstem dotyczą jednak nie Czarnka a Kaczyńskiego i jego roli w państwie PiS.
Bo to nie Czarnek jest naszym polskim problemem, to prezes Kaczyński, który dwukrotnie obejmował władzę z woli „suwerena” i robił z państwem co chciał, to znaczy budował satrapię z nim jako satrapą..
Ale do tego opisu sylwetki tego pisowskiego chama warto dodać wszystkie inne postaci – a była ich armia i wszyscy to nominaci prezesa
Skoro w komentarzu pojawił się koń, idźmy śladem konia… Znajomy, rodowity Krakus, opowiadał mi niedawno, że kilkanaście lat temu Uniwersytet Jagielloński urządził okrągły jubileusz swemu znakomitemu uczonemu R. Legutce. Uroczystość odbyła się w auli Collegium Novum, mieszczącej 300 osób; przemawiali rektor, dziekan, dyrektor oraz inni laudatorzy profesora. Na koniec głos zabrał prezes, (Cezar, autokrata, satrapa…), który oddelegował jubilata do Unii po to, by „zrobić z nią porządek”. Po tych słowach na ekranie, umieszczonym obok rektorskiego stolca pojawił się obraz wawelskiego pomnika Tadeusza Kościuszki, ale bez Naczelnika… Na koniu siedział Ryszard Legutko w krakowskiej czapce z pawim piórem! Są liczni świadkowie tego niesmacznego 'patriotycznego’ zajścia. Może się odezwą?
Czekam na zapuszkowanie …
Jednym słowem prezes wsadza 'na koń’ i zrzuca z konia… Zaiste, prezes jest wielki!
Skoro o mowa o 'nadwornym filozofie prezesa’ polecam film pt. „Świat według prof. Ryszarda Legutki”, wyprodukowany przez TVP, na zlecenie jej prezesa, czyli ucznia profesora. Uczony lży uniwersytet przed wejściem do budynku Instytutu Filozofii, w którym pracował przez całe życie.
Rozprzestrzeniają się choroby przewlekłe; chamstwo jest jedną z nich. Do tej pory nie wiemy. jak je leczyć.
Atakuje osoby wykształcone, ale tylko te, które chcą zrobić więcej, niż pozwala intelekt. Jest to duże utrudnienie dla społeczeństwa, które chciałoby się rozwijać rozumnie, bez szkodzenia nauce i młodym pokoleniom. Może pomocna będzie szczepionka na inteligencję Bądźmy dobrej myśli!
„Nie ma takiego zaklęcia, żeby z chama zrobić księcia”. (przysłowie)