Zbigniew Szczypiński: Do ludzi polskiej nauki6 min czytania


27.04.2025

Dzieje się, w Polsce ale i na świecie. Tempo i skala zmian jest wielka, prawie tak wielka jak w tych pamiętnych latach, w których w Polsce, po 40 latach, upadał system państwowego socjalizmu zwany też komunizmem. Nazwa komunizm pełniła jednak tylko funkcję wywołania negatywnych skojarzeń, w Polsce nie było komunizmu, był właśnie państwowy socjalizm, ale to i tak było wystarczająco okropne, by jego upadek świętować jak wielkie wydarzenie. Upadał światowy system oparty na panowaniu Związku Radzieckiego nad całym tak zwanym obozem państw socjalistycznych. W tym obozie najweselszy był nasz, polski barak, ale i tak było tam strasznie. System komunistyczny przegrał, w Rosji pojawił się Gorbaczow i to on z Reganem, wprowadzili odprężenie, zapachniało normalnością, pojawiła się nadzieja na światowy pokój i rozwój. Działo się.

W Polsce wybuchła Solidarność i przez 16 szalonych miesięcy – od sierpnia 80 do grudnia 81, trwała solidarnościowa rewolucja, zarejestrowany został Niezależny, Samorządny Związek Zawodowy „Solidarność”. Przyszedł 13 grudnia i władza pokazała swoją brutalne oblicze, internowano działaczy związkowych, władzę przejęło wojsko i jego komisarze, skończył się sen o wolności. Weszliśmy w lata politycznego i gospodarczego marazmu aż do końca 80-tych lat, gdy w wyniku obrad Okrągłego Stołu wypracowane zostało porozumienie początkujące nowy rozdział polskiej historii. Odchodzi prezydent Jaruzelski, pierwszym prezydentem z powszechnych, demokratycznych wyborów zostaje Lech Wałęsa, stoczniowy robotnik, przywódca sierpniowego strajku w Stoczni Gdańskiej im Lenina. Rząd polski z premierem Mazowieckim wprowadza wielką reformę Balcerowicza, tworzy się nowy porządek gospodarczy, budujemy kapitalizm przy współudziale Banku Światowego i Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Polska traktowana jest przez te instytucje tak, jak kraj trzeciego świata, kraj, w którym nie ma żadnych pozytywnych rozwiązań i instytucji. I tak do dziś, ponad trzydzieści lat polskiej transformacji ukazuje dobre i złe strony nowego ustroju. Polską scenę polityczną, po początkowym okresie lat 90-tych, w których rządzi stara lewica w nowym opakowaniu, dominują dwie nowe siły skupione wokół Jarosława Kaczyńskiego z jego Prawem i Sprawiedliwością i Donalda Tuska z jego Platformą/Koalicją Obywatelską. Od wielu lat Polską rządzi PO-PiS i nic nie wskazuje na to, że nastąpi jakaś zmiana.

To w Polsce, a co na świecie?

Tu zmiany są jeszcze bardziej znaczące. Światowy porządek zastępuje światowy chaos wprowadzany przez nieobliczalnego człowieka, który ponownie zostaje prezydentem Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej mimo ciążących na nim zarzutów kryminalnych i mimo, że dał się już poznać w poprzedniej kadencji.

W Rosji Władymir Władymirowicz Putin stał się carem, jest niepodzielnym władcą Rosji i tego świata, którym Rosja rządzi. To on mówi, co jest prawem, a co nie, który naród jest narodem, a który nie, i to on określa które państwa są suwerenne, a które przynależą do Rosji. Putin od ponad trzech lat prowadzi zbrodniczą wojnę z Ukrainą, której odmawia prawa do istnienia tak, jak i narodowi ukraińskiemu. Świat to widzi i nie reaguje. Nie licząc nakładania na Rosję kolejnych nieskutecznych sankcji gospodarczych. Na świecie toczy się stale szereg wojen, w których przekraczane są wszelkie normy moralne, Izrael domagając się powrotu stu swoich obywateli porwanych przez terrorystów palestyńskich zabił już ponad 50 tysięcy cywilów zamieszkujących tereny na Zachodnim Brzegu i zabija nadal twierdząc, że są terroryści a nie jego armia.

Wszystkiemu temu przyglądają się Chiny mające swoje globalne cele – Chiny to przecież nie państwo, to cywilizacja. Fenomen Chin polega na tym, że jest to państwo komunistyczne z najbardziej kapitalistyczną gospodarką – czy może być coś jeszcze bardziej fascynującego od tego, co tam się dzieje ?

To ostatnie pytanie może być dobrym uzasadnieniem tego, co chcę powiedzieć w tym tekście – wszystkie uwagi, które poczyniłem powyżej, to tylko tło tego, co nurtuje mnie od pewnego już czasu.

A co to takiego, ktoś zapyta ?

Tym czymś, co nie daje mi spokoju jest całkowity brak w polskiej nauce, zwłaszcza w naukach społecznych, a w szczególności w polskiej socjologii, prac choćby trochę porównywalnych do tych, jakie w tamtych minionych już czasach, tworzyła Jadwiga Staniszkis. Dla wielu profesor Staniszkis, a dla mnie Jadzia, moja koleżanka ze wspólnych lat studiów na Wydziale Filozoficznym, sekcji socjologii Uniwersytetu Warszawskiego w latach 58 – 63 ubiegłego wieku.

Jadwiga Staniszkis jest znana w Polsce, ale i świecie, jako profesor dokonujący syntez, proponujący całościowe spojrzenie na globalne procesy społeczne i polityczne, które działy się za naszego życia. Jej „Ontologia Socjalizmu” jest pracą, którą musi znać każdy badacz czasów realnego socjalizmu, jej prace dotyczące fenomenu Solidarności są obowiązkowe dla każdego, kto chce zrozumieć fenomen „samoograniczającej się rewolucji”.

Jadwigę Staniszkis zapamiętałem nie tylko jako uczestniczkę seminarium u Zygmunta Baumana – naszego wtedy mistrza, ale jako kogoś, kto nie uczestniczył w żadnym terenowym badaniu socjologicznym, których wtedy prowadziliśmy bardzo, bardzo wiele. To był czas w którym my, studenci socjologii, byliśmy jedynym „fachowcami” od badań empirycznych, byliśmy bowiem pierwszym rocznikiem studentów, jaki pojawił się po powrocie socjologii na polskie uniwersytety po okresie, gdy rolę socjologii pełnił zwulgaryzowany marksizm i jego materializm historyczny. Jadwiga Staniszkis nigdy nie uczestniczyła w żadnym z badań, ona tylko korzystała z wyników tych badań dokonując swoich syntez i proponując nowe pojęcia na określenie wielkich procesów transformacji. Jadwiga Staniszkis była raczej filozofem niż socjologiem, taki był jej wybór, taką miała osobowość. Przypomnę – byliśmy studentami na Wydziale Filozoficznym, sekcji socjologii UW.

Nie ma już Jadwigi Staniszkis ale nie ma też badań, które choćby próbowałyby nawiązać do jej prac. Znane mi prace polskich socjologów, to zawsze mniej lub bardziej przyczynki do zjawisk i zdarzeń, to propozycje nazwania tego, co się dzieje, ale bez całościowej propozycji opisania procesów makro. Dominuje raczej opis procesów mikro, ukazywanie czegoś, co ważne tylko tu i teraz, bez oderwania się od „bieżączki politycznej”.

To, co wyżej, to zarzut formułowany przeze mnie wobec tych ludzi, których pozycja i tytuły predysponują do podjęcia choćby próby sprostania wyzwaniom naszych pokręconych czasów.

Czy znajdzie się ktoś z profesorów, czy czynnych ludzi nauki kto odpowie na apel takiego starego człowieka, jak niżej podpisany ?

Zbigniew Szczypiński

Polski socjolog i polityk. Założyciel i wieloletni prezes Stowarzyszenia Strażników Pamięci Stoczni Gdańskiej.

 

9 komentarzy

  1. Marek Jastrząb 27.04.2025
  2. slawek 28.04.2025
    • WaszeR Londyński 28.04.2025
      • slawek 28.04.2025
    • Zbigniew 28.04.2025
  3. Stanislaw Obirek 28.04.2025
  4. Marek Jastrząb 28.04.2025
  5. Krzysztof 03.05.2025
    • Zbigniew 04.05.2025