Na niewiele ponad dobę przed wyborami do Sejmu trzeba przypomnieć to, co najważniejsze. Przede wszystkim musimy zdawać sobie sprawę, iż to nie są „zwykłe” wybory. Że mamy ileś tam partii z różnymi propozycjami i wybieramy tę, która proponuje nam najciekawszy – z naszego punktu widzenia – program. Albo będzie najlepiej broniła naszych interesów.
Nic z tych rzeczy. Nasze głosowanie w niedzielę, 9 października – czy nam się to podoba, czy nie – będzie nosiło wszelkie znamiona plebiscytu. Wybierać będziemy nie Tuska, i nie Kaczyńskiego, ale dwie absolutnie różne wizje Polski.
To od naszego głosu zależy, czy w poniedziałek obudzimy się w Polsce normalnej i przewidywalnej, demokratycznej i w miarę liberalnej. Po prostu europejskiej. (A tylko taka ma szansę na rozwój i będzie w stanie stawić czoła niepewnym czasom). Czy też poddamy się szaleństwu tych, którzy chcą nam zafundować powtórkę IV RP i „narodowo-katolicką rewolucję”; Polskę rządzoną przez fobie i obsesje oszołomstwa, dzielącą Polaków na „prawdziwych patriotów”, (jeśli nas popierają) i „obcą swołocz”, Polskę „białej flagi” i „kondominium”, jeśli są innego zdania. Słowem: Polskę z dumną „biało-czerwoną” zatkniętą na kolejnych ruinach…
Od 2005 r. żyjemy w stanie nieustannej wojny polsko-polskiej, w której ścierają się te dwie wizje Polski, dwie tak różne cywilizacje. Prezes PiS, który sam ją wywołał, zapowiadał w kampanii wyborczej, że gotów jest zakończyć tę wojnę, ale tylko wówczas, jeśli wygra i zdobędzie władzę. Wtedy rzeczywiście zapanuje pokój. Chciałoby się powiedzieć cmentarny. Bez prawa łaski dla myślących inaczej – wolnych obywateli…
W niedzielę, podczas wyborów, mamy szansę temu zapobiec. Do zobaczenia w poniedziałek, w lepszej Polsce.
07.10.2011, 21:44:33