Tutaj dygresja na temat Hanny Gronkiewicz-Waltz. Pani prezydent przyjęła menadżerski, albo urzędniczy styl pracy. Najlepiej czuje się w gabinecie, kiedy załatwia ogromne środki dla Warszawy, planuje wielkie inwestycje, liczy, układa, organizuje. Nie lubi być gwiazdą w mediach i nie lubi ściskać rąk na wiecach. Tymczasem jeżeli spojrzymy na burmistrzów innych wielkich miast – Berlina czy Londynu – to są to politycy z krwi i kości, nie tylko, albo nie tyle administratorzy co liderzy, którzy potrafią sprzedawać siebie i swoje osiągnięcia. H.G.-W., obok serii wpadek, ma pecha, ale ma też czym się pochwalić, Warszawa zmienia się szybko na korzyść, ale pani prezydent nie potrafi prowadzić dialogu z mieszkańcami. W dobie mass mediów oraz Internetu polityk nie może się chować, nie może stwarzać próżni, musi być obecny w świadomości mieszkańców. A jeżeli nie jest medialny, to jest słaby. Koniec dygresji.
Tusk, w odróżnieniu od Gronkiewicz-Waltz, umie korzystać z mediów i ma coś dla nich a zanadrzu. W „Polityce” (M. Janicki, W. Władyka) powiedział m.in., że stał się troszkę socjaldemokratą oraz nie wyklucza koalicji z SLD. Spotkało się to z żywą reakcją mediów i polityków. Bardziej konserwatywni politycy PO, w tym minister Biernacki, Gowin, zdaje się, że również H.G.-W. od razu zareagowali negatywnie, powiedzieli „bez nas”. Ciekawe, w jaki sposób Tusk zamierza kierować partią, jeżeli prawe skrzydło odmówi współpracy. Zmiażdży Gowina i innych ewentualnych rywali (jeżeli się ujawnią) w wyborach, ale przecież nazajutrz oni nie wyparują. Czy przełkną ewentualną koalicję z PSL i z Millerem?
Ostatnio przeczytałem, że Miller może wybrać Jarosława Kaczyńskiego – obaj rwą się do władzy (co u polityków jest naturalne), obaj mają swoje lata i nie mają czasu czekać do 2019 roku. Byłbym taką koalicją mocno zdziwiony i zdegustowany, mam nadzieję, że są to dywagacje bezprzedmiotowe. W polskiej polityce coś się zmienia, powstają nowe byty (Ruch Narodowy, Europa Plus), może narodzi się Partia Planktonu (uchodźcy z PiS i z Platformy) – nic nie jest wykluczone.
W TVP Donald Tusk ogłosił, że nie jest kandydatem na szefa Komisji Europejskiej i definitywnie pozostaje w polityce polskiej. Dłużej już nie mógł zwlekać i narażać się na zarzuty, że przygotowuje sobie miękkie lądowanie w Brukseli, dlatego umizguje się do kanclerz Merkel etc. Chociaż dla naszego kraju nie byłoby źle, gdyby Polak został szefem Komisji Europejskiej, to jednak sądzę, że lepiej, jeśli Tusk będzie grał w lidze polskiej. Jego emigracja (zakładając, że zostałby w Brukseli wybrany) byłaby w sumie dla Polski stratą.
Daniel Passent
O tym, że Pan Premierzyna nie będzie kandydował na szefa KE nie zadecydował przecież on, lecz Oceniający ten jego menetekel związany z chełpliwie publicznym wzięciem na siebie zarządu “sukcesu” wyciśnięcia szantażem tych trzystu miliardów. Ci z klubu Bilderberga co prawda też się w scenariuszach zagalopowali; nic im nie wyszło.
.
Leń, arogant- jak miał poparcie, i mu nic ze strony ekonomii poruszania się w polu wielu ruchomych strun uzależnień globalnych póki co nie zagrażało; mógł sobie na takie ostentacyjne, leniwe luksusy pozwalać, pewnie. Doktryna mocująca go jednak odpadła, gdy W.W.P. stał się ruchomym celem, gdy wiadomo, że już i amunicji nie ma i że Unii się niczym nie pokona, więc – zmiana. Wtedy jeszcze mógł być użyteczny, a teraz – to już tylko miotający się lokalny naiwniak, tak potrzebny, jak ból zęba. Za dużo im “szczerze” uwierzył. Popadł z pyszałkowatym cwaniactwem w duże tryby i nawet nie zauważył, hehe, kiedy i dlaczego przesolił.
Wszystko się zmienia.