Okazuje się, że my polscy Słowianie, którym udało się tak cudownie wyjść z łap bolszewii chorujemy na pesymizm. Wiem dlaczego. Z łap wychodzili obecni dziadkowie i babcie, no powiedzmy rodzice, nam zaś młodym i prężnym, gdy patrzymy jak żyją w takich Niemczech i Anglii, krwawi się serce z zazdrości i wściekłości.
W czym jesteśmy gorsi? W niczym. Nawet w piłce nożnej dokopaliśmy jednym, a drugim dokopać możemy nie dziś, to jutro. Więc o co chodzi młody Polaku?
Ano właśnie, o to chodzi panie starszy, że nam się nie podoba. Patrzymy w przyszłość pesymistycznie. Potwierdza to nie byle kto. Potwierdza nasz pesymizm brytyjski ośrodek badań Pew Research Center.
Do sześciu najludniejszych krajów Unii Europejskiej należą: Niemcy, Francja, W. Brytania, Włochy, Hiszpania i Polska właśnie. Mieszkańcy tych krajów stanowią 70 proc. populacji krajów Unii. Ciekawe są dalsze wyniki badań.
Oto tylko 38 proc. Polaków ocenia sytuację gospodarczą naszego kraju jako tako pozytywnie. Jako tako, bo nawet nie na 100 proc. Gdy natomiast trzy czwarte Niemców i ponad połowa Brytyjczyków wystawia sobie dobrą ocenę. Żyją jak pączek w maśle. A my biedacy?
Idzie nam coraz gorzej. Według brytyjskich badaczy Polacy są największym pesymistami w tej najludniejszej grupie Europejczyków. Biadolimy od rana do wieczora. Natomiast największymi optymistami są Hiszpanie, aczkolwiek ekonomicznie żyje im się… o połowę gorzej niż nam.
I to są właśnie dziwy nad dziwami. Za Pirenejami kiepściutko, a oni się – u diaska! – weselą. Co za dziwny naród. Nad Wisłą nie jest tak źle – a biadolimy od świtu do zmierzchu.
Ewenementem cyrkowym są Włosi. Gospodarka ledwo trzyma się na nogach i mimo to… dwie trzecie Włochów skacze z radości do góry i cieszy się, że w ogóle są w Unii, którą np. Brytyjczycy pomiatają mimo, że obok Niemców sięgają ekonomicznego raju. Londyn nie dość, że żarliwie krytykuje Unię, to na dodatek jest wrogiem przybyszów z innych krajów, w tym z naszego.
Zatem co dalej młody Polaku? Bić się, czy nie bić – zastanawiali się nasi przodkowie. Ale im chodziło o walkę z wrogiem z zewnątrz. Dziś wrogów mamy jak na lekarstwo. Oczywiście nie licząc własnych rodaków. Rodak walczy z rodakiem – ot, taka wojna domowa w XXI wiecznym wydaniu.
Jak skoczyć wyżej? Jak sięgnąć raju na ziemi? Oto jest pytanie. Ponieważ manna sama nie poleci z nieba, weźmy ją sobie sami. Jednym słowem weźmy rządy w swoje ręce. Tylko które ręce? Bo jest nas 38 milionów i ciut więcej.
Jerzy Klechta
Panie Jerzy, malkontenctwo to my mamy we krwi..
……………….
Jednym słowem weźmy rządy w swoje ręce. Tylko które ręce? Bo jest nas 38 milionów i ciut więcej.
……………..
acha… już widzę jak dziadkowie odchodzą od stołu..
aby wnuczki poniszczyły zastawę?
A może to malkontenctwo ma pokrycie w faktach? Może własne państwo nie jest przyjazne wobec obywateli? Może młodzi ludzie mają odwagę głośno to artykułować? Może starsi nie wierzą w możliwość zmiany? Może ten ferment młodych zmusi nas do zbiorowego wysiłku reformatorskiego? Może nie trzeba w tym celu zniszczyć zastawy a tylko nakrycie?
Panie Slawku te gwiazdki to od mnie. Sto procent racji. Jeszcze nigdy nie zgadzalem sie z panem tak w stu procentach, jak pod tym wpisem. Polacy to najmniej wymagajacy, najmniej liczacy na pomoc od panstwa, najbardziej obciazajacy siebie za wlasna pomyslnosc narod. Wyraznie widac to na emigracji.
Trafił Polak do raju. Patrzy, wszyscy zadowoleni, szczęśliwi, ale gdzieś tam dojrzał kogoś z kwaśną miną. „Rodak” – pomyslał i się nie pomylił.
„Powiedz szczerze, jak tu jest w raju?” – zagaił.
„Kiepsko. Nie ma nawet na co ponarzekać.”
Panie Jerzy, to chyba właśnie na tym polega demokracja, żeby rządy były w naszych rękach, żebyśmy my czuli się za te rządy odpowiedzialni, a władza czuła się odpowiedzialna przed nami-wyborcami.
Wymaga to jednak pewnego wysiłku, zaangażowania, wiedzy i tak mało popularnych w Polsce kompromisów.
Nie trzeba mieć wiele oleju w głowie żeby coś skrytykować, ale potrzebne są o wiele większe umiejętności żeby to zrobić lepiej. Krytyka jest tania, ale w jakoś dziwnie, krytycy w Polsce mają wyjątkowo wysoką akceptację społeczną. Tak długo jak będziemy z uznaniem kiwali głowami słuchając różnych krytyk, tak długo będzie ich coraz więcej. Malkontencka krytyka wygrała wybory prezydenckie. Zacznijmy pytać „jak to zrobić lepiej”. Szczególnie przed następnymi wyborami.
Czyli jeżeli w najbliższe 4 lata w Polsce się pogorszy, to większość ludzi będzie bardziej zadowolona. No byłby to jakiś sposób na poprawę narodowych nastrojów.
Weźmy władzę w swoje ręce.. albo…
Zacznijmy pytać „jak to zrobić lepiej”.
A po licho pytać?
Wystarczy odpalić byle bloga lub witrynę i tam wszystko wiedzą.
Co trzeba, jak trzeba, dlaczego trzeba i kto to powinien zrobić!
Sprawa jest ewidentna, ktoś to wszystko dla mnie musi zrobić!
Nie jest istotne kto co i jak.. ktoś dla mnie, za mnie!
Róbmy to co potrafimy tylko jak najlepiej, ot i wszystko.
Zgodnie z Zasadą Petera.