PIRS: Jeszcze jeden czynnik2 min czytania

ACTA protest2015-08-27.

Stefan Bratkowski przedstawił wnikliwą analizę (Stefan Bratkowski: Co się tu właściwie  dzieje)

Jest jeszcze jeden czynnik w tym całym zamieszaniu. Ten czynnik pomijają nawet inteligentni ludzie, którzy sobie wyobrażają że dojście PiS do władzy spowoduje bunt Polaków, którzy ujrzą nareszcie prawdziwe oblicze tego ugrupowania oraz wspierającego go Kościoła i obalą tę formację raz na zawsze, a od skostniałej religii się odwrócą.

Ten czynnik to my, wyborcy.

Jeżeli większość wyborców łyka kłamstwa, akceptuje chamstwo i nie protestuje przeciw niemu, wierzy bezrefleksyjnie hierarchom i księżom Kościoła, daje sobą manipulować, to po prostu jest durna. I nie jest prawdą, że ludzie „przejrzą” i oburzą się na bezprawie. Jak wiadomo z przeszłości, ludzie dostosowują się do nowych porządków, w dużym stopniu wierzą w oficjalną propagandę i będą – jak węgierscy znajomi Autora – ściszać głos i uważać na to co mówią. Cywilna odwaga nie jest cechą Polaków. Polacy buntują się dopiero kiedy zabiera im się coś dla nich wartościowego, ale nie chodzi o duchowe czy moralne wartości, lecz o materialne. W PRL zbuntowano się kiedy władza podniosła cenę kiełbasy i to przed świętami, w III RP kiedy zrobiono zamach na internet. Innych buntów nie będzie.

Naród nie odwróci się też od Kościoła. Sprzeczności teorii i praktyki duchownych nie pobudzają nikogo do protestów ani przemyśleń. To wygodne mieć pośrednika między sobą i Panem Bogiem, a że wszystko opiera się na wierze, która – nie wiadomo dlaczego – jest warunkiem zbawienia, to wierzy się też, że ten ksiądz ma klucze do nieba, więc lepiej z nim nie zadzierać, bo Pan Bóg szybciej jego wysłucha i… klops.

Dlaczego z niepokojem i zdziwieniem obserwujemy wyniki sondaży? Bo w wyborach ludzi rzadko widać racjonalność. Politycy nie przedstawiają ważnych problemów, ale odwołują się do emocji i nie wiadomo co pobudzi wyborców. I, co dawno zauważyłem, a co jakiś czas temu potwierdzili badacze, ludzie więcej zwracają uwagę na to jak polityk mówi niż na to co mówi. Wałęsa nie potrafił wyrazić żadnego poglądu czy programu, ba – nawet zbudować zdania z podmiotem i orzeczeniem, ale ludzie sobie sami dośpiewywali co chcieli, bo byli oczarowani jego mową, gestykulacją. Podobnie, choć sprawniej w mowie, zachowywał się Lepper.

Nie pomagają nam też dziennikarze, którzy nie dyskutują o ważnych sprawach, rzadko zapraszają do dyskusji fachowców (poza Polsatem), wolą zaprosić szczekających na siebie przeciwników politycznych, bo chodzi o emocje a nie o ważne treści.

Ludziom chodzi o show, o to żeby coś się działo. Wiele lat temu widziałem na ścianie stacji benzynowej wymalowany napis: „Żądamy benzyny i igrzysk”. Czy coś się zmieniło?

PIRS

 

8 komentarzy

  1. dawniej_kuba 27.08.2015
  2. j.Luk 27.08.2015
  3. wejszyc 27.08.2015
  4. j.Luk 27.08.2015
    • wejszyc 28.08.2015
  5. MarekSza 28.08.2015
  6. j.Luk 28.08.2015
  7. A.P. 01.09.2015