Stanisław Obirek: Nacinanie jąder3 min czytania

in vitro2015-07-26.

Pani Profesor Magda Środa słusznie wskazuje na absurdy obowiązującej nauki katolickiej prowadzącej do odrzucenia metody zapłodnienia in vitro. Warto je przywołać, bo jak twierdzi nie bez powodu Środa, to może się stać nauczanie obowiązujące:

Za odrzuceniem ustawy o zapłodnieniu in vitro nie stoją tylko biskupi, ale przede wszystkim Katechizm Kościoła katolickiego, który pedantycznie podaje przyczyny dla których in vitro jest złe. Oto one.

Po pierwsze: dzieci są najważniejszym znakiem błogosławieństwa bożego dla małżeństw, wszelako dziecko jest jedynie „darem” a nie czymś „należnym”, do czego można mieć prawo i roszczenie. Nie mamy praw do dzieci.

Po drugie: dziecko będąc darem, może być powołane do życia jedynie w sposób naturalny, jako „owoc właściwego aktu miłości małżeńskiej rodziców” (co z dziećmi samotnych matek, narodzonymi z małżeńskiego gwałtu, przez przypadek etc. – Katechizm nie rozstrzyga). Techniki in vitro, według katechizmu, „pozostają w sprzeczności z wyłącznym prawem małżonków do stania się ojcem i matką wyłącznie dzięki sobie (…) techniki te powodują oddzielenie się aktu płciowego od aktu prokreacyjnego. Akt zapoczątkowujący istnienie dziecka przestaje być aktem, w którym dwie osoby oddają się sobie wzajemnie”.

Po trzecie: in vitro jest więc złe, ponieważ powoduje, że „życie i tożsamość embrionów są w rękach lekarzy i biologów”, co z kolei ustanawia „panowanie techniki nad pochodzeniem i przeznaczeniem osoby ludzkiej”.

Po czwarte: „sprzeciwia się to godności i równości, które winny być uznane zarówno w rodzicach jak i w dzieciach”.

Po piąte (na to w szczególności zwracali uwagę senatorowie RP w czasie słynnej debaty) zapłodnienie in vitro wiąże się z masturbacją, która zgodnie z „Urzędem Nauczycielskim Kościoła”, „tradycją” oraz „zmysłem moralnym” jest aktem grzesznym, bo wszelkie „użycie narządów płciowych poza prawidłowym współżyciem małżeńskim w istotny sposób sprzeciwia się ich celowości”. Kościół dla zbadania nasienia w innych celach niż sztuczna prokreacja, zaleca nacinanie jąder, by sperma wydostała się z nich drogą bezgrzeszną”.

Mam do tego tekstu drobną uwagę, a właściwie chciałbym przywołać wspomnienie mojej seminaryjnej edukacji, gdzie problemy wyżej wspomniane były szeroko komentowane i uzasadniane przez ks. prof. Tadeusza Ślipkę (1918-2015). Otóż ten znakomity etyk istotnie twierdził, że pozyskiwanie plemników do celów medycznych drogą masturbacji jest grzeszne. Jednak gdy się dowiedział, że pobieranie tychże drogą inna niż masturbacja może osłabiać ich witalność, a więc i zdolność do zapłodnienia, zgodził się, acz niechętnie, na rzeczoną masturbację.

To było pod koniec lat siedemdziesiątych minionego wieku, nie wiem jak to jest dzisiaj, ale na pewno przytoczona przez Panią Profesor doktrynalna motywacją pozostaje pomnikiem dość wątpliwej teologii, którą katolicyzm powinien chyba na nowo przemyśleć. Również ze względu na skandaliczne wprost implikacji tejże dla rozumienia ludzkiej godności.

Piszę o tym również dlatego, że zrobiła na mnie ogromne wrażenie rozmowa Państwa Ziółkowskich w „Tygodniku Powszechnym”, którzy opowiedzieli o wpływie kościelne doktryny na ich życie rodzinne. Rygoryzm prowadzący do brutalności i zapominający nie tyle o miłosierdziu Bożym, ile raczej o zdrowym rozsądku.

Stanisław Obirek

 

14 komentarzy

  1. wejszyc 26.07.2015
  2. hazelhard 26.07.2015
  3. slawek 27.07.2015
  4. j.Luk 27.07.2015
  5. slawek 27.07.2015
  6. StanStupkiewicz sr 27.07.2015
    • slawek 27.07.2015
  7. W. Bujak 27.07.2015
  8. hazelhard 28.07.2015
  9. W. Bujak 28.07.2015
  10. rinso 01.08.2015
  11. narciarz2 02.08.2015
    • slawek 02.08.2015
  12. narciarz2 02.08.2015