2016-04-16
Wiem, że to mało kogo obchodzi, ale jednak warto odnotować sposób referowania krótkiego pobytu kandydata na prezydenta USA w Watykanie przez półoficjalny portal watykański Vatican Insider
http://www.lastampa.it/2016/04/15/vaticaninsider/eng/documents/sanders-morales-and-correa-discuss-the-encyclical-best-loved-by-the-theocons-NxHytMLH60BkPY0No3J7kO/pagina.html
Przede wszystkim odnotowano, że amerykański „socjalista” został zaproszony razem z prezydentami dwóch państw z Ameryki Łacińskiej. Są nimi Evo Morales (Boliwia) i Rafael Correa (Ekwador). Morales jest nie tylko pierwszym prezydentem Boliwii pochodzącym z rodzimej ludności, nie tylko socjalistą, ale wręcz liderem partii socjalistycznej. Prezydent Ekwadoru jest również socjalistą. No więc trudno nazwać ich obecność na jubileuszu 25 rocznicy publikacji encykliki „Centesimu Annus” Jana Pawła II poświęconej kwestiom społecznym przypadkową, jak to niektórzy komentatorzy próbują czynić.
Wprost przeciwnie, Papieska Akademia Nauk Społecznych wie co robi i dlatego właśnie tych polityków zaprasza.
Komentator watykańskiej witryny Andrea Tornelli przypomina, że amerykańskim konserwatywnym katolikom (np. Michaela Novaka) wcale nie podobała się nazbyt „socjalistyczna” encyklika Evangelii Gaudium”, papieża Franciszka. W swym krytycyzmie Novak (skądinąd entuzjasta Jana Pawła II) wcale nie był odosobniony. Jego krytycyzm był dość powszechny w kręgach tzw. teocon, czyli konserwatywnych katolików, zwolenników bezkrytycznego „błogosławienia” kapitalizmu.
Szczególnie bolą amerykańskich konserwatystów uwagi pod adresem „ekonomii, która zabija”, które nieustannie pojawiają się w nauczaniu papieża argentyńskiego. Jego sympatia wobec teologii wyzwolenia również nie przysparza mu zwolenników w gronie entuzjastów Jana Pawła II.
No cóż… będą musieli się przyzwyczaić, że Watykan zmienił kurs. Przynajmniej za pontyfikatu papieża Franciszka. Wszystko wskazuje na to, że ten kierunek będzie trwał. Zapewne on też tłumaczy brak polskich „ekspertów” na spotkaniu jubileuszowym. Przynajmniej tych, którzy cieszą się poparciem polskich biskupów. Inni jak na razie nie mają do Watykanu dojścia.
Stąd zapewnie niezamierzona złośliwość watykanisty Tornelli’ego, który swój artykuł zatytułował „Sanders, Morales i Correa dyskutują encyklikę najbardziej kochaną przez teokonserwatystów”.
Stanisław Obirek
PS Od redakcji: Cios ze strony Franciszka jest dużo boleśniejszy. Oto…
http://wpolityce.pl/kosciol/289044-papiez-franciszek-dal-sie-wykorzystac-w-amerykanskiej-kampanii-wyborczej-przyjal-na-audiencji-berniego-sandersa-wbrew-zasadom-watykanu?utm_source=feedburner&utm_medium=feed&utm_campaign=Feed%3A+wPolitycepl+%28wPolityce.pl+-+Najnowsze%29
To Bernie Sanders dał się wykorzystać w kampanii promującej Watykan z ludzka twarzą.
Ta kampania powinna wszystkich obchodzić, bo będzie miała wpływ na przyszłość świata. Sanders ma w tej kampanii małe szanse na nominację. Głównie z powodu tego, że Hillary Clinton dostaje prawie wszystkie głosy superdelegatów – członków establishmentu Partii Demokratycznej nie związanych wynikami prawyborów. Ale poparcie wśród młodych Amerykanów powoduje, że pewne elementy jego programu będą musiały być jakoś przez Demokratów uwzględnione.
Nie wiem czy to kampania promująca Watykan z ludzką twarzą. Wolę wierzyć, że przynajmniej Watykan w odróżnieniu od polskiego Kościoła dostrzega trwającą (przez wszystkie wieki) dyskusję nad modelem stosunków społecznych i próbuje się w niej znaleźć. W tej wersji nawet nieźle mu idzie.
Nie dostrzeganie trendów społecznych grozi wyrzuceniem na aut. Kapitalizm jest w kolejnej fazie kryzysu własnej definicji, a złapanie równowagi między twardą jego postacią, a „socjalizmem” to warunek względnego spokoju społecznego. Dla Kościoła to dość niebezpieczny moment.
Trochę to oczywiście z przekory napisałem. Prawda jest jednak taka, że Sanders ma realny wpływ na rzeczywistość, Franciszek natomiast dość iluzoryczny, żeby nie powiedzieć żaden.Jedynym ratunkiem dla Kościoła jest podczepianie się pod nośne trendy. O żadnym wyznaczaniu kierunków nie ma mowy.
Toteż nie pisałem, że Watykan chce coś wyznaczać, ale że „znaleźć się” dla własnego dobra. Inaczej zostanie zepchnięty na margines, a nie wszędzie Kościół ma taką pozycję i wsparcie czynników oficjalnych jak u nas.
Aby przetrwać musi być na bieżąco.
No nie wiem jak to jest z tym wpływem Sandersa, bo to jednak ciągle kandydat z nikłymi szansami. Nie sądzę też, że to próba ze strony Watykanu ratowania ludzkiej twarzy. Widzę to dużo prościej. Sanders naprawdę „nadaje na podobnej fali” co Franciszek. Akademia to wyczuł i go zaprosiła, podobnie zresztą jak obu 'socjalistycznych’ prezydentów. To przede wszystkim sygnał dla 'bazy’ chyba jednak przede wszystkim obu Ameryk. Co do Polski to Franciszek ogranicza się do kurtuazyjnych gestów bo po prostu nie widzi tu partnerów ani wśród polityków, ani hierarchów.
Szanse ma oczywiście niewielkie, ale niewątpliwą jego zasługą jest wprowadzenie do publicznego dyskursu w USA idei, które do tej pory się tam zdecydowanie nie mieściły.