04.01.2020

Po śmierci generała Kasima Sulejmaniego, którą poniósł w wyniku zamachu, wykonanego na rozkaz amerykańskiego prezydenta za pomocą amerykańskiego drona, na świecie podniósł się antyamerykański zgiełk. Skomentuję to zastrzegłszy się, że uważam amerykańskiego prezydenta za szkodnika i idiotę. Ale…
No właśnie, w tym przypadku jest jedno wielkie „ALE”, na które odpowiedzi prostej – tak tak, nie nie — nie ma.
Kasim Sujlejmani reprezentował najbardziej agresywną stronę polityki szyickiej republiki wyznaniowej. Organizował siły antyamerykańskie i antyizraelskie w całym regionie, a szerzej – antyzachodnie – to on pertraktował z Władimirem Putinem w sprawie udziału Rosji w konflikcie wewnątrz syryjskim, stał za lokalnymi wojnami (w Jemenie), jego wysłannicy maczali palce w niejednym zamachu, jako zdolny strateg chciał doprowadzić, drogą mniejszych kroków, do unicestwienia Izraela – poprzez zbrojenie Hamasu i Hezbollahu, a także budowę strategicznej drogi po samą granicę państwa żydowskiego, którą mógłby przemieszczać się ciężki sprzęt wojenny. Sięgał po broń militarną, polityczną i ekonomiczną (atak na największą rafinerię w Arabii Saudyjskiej, zatrzymywanie tankowców w Cieśnienie Ormuz).
I wszystko to realizował kryjąc się nieco w cieniu. Oficjalny Iran z większością jego inicjatyw nie miał nic wspólnego, nikt zatem nie ponosił odpowiedzialności.
Świat na to patrzył i nie widział.
Zabójstwo generała pozostaje zabójstwem. Do zamachów, za którymi stał Sulejmani, trzeba jednak przykładać tę samą miarę. Inaczej okaże się, że żyjemy w świecie, w którym jednym wolno więcej (irańskiemu generałowi), niż innym (amerykańskiemu prezydentowi).
Tak oto Trump postawił nas w bardzo niekomfortowej moralnie sytuacji, z której nie ma dobrego wyjścia. Może dlatego tyle do niego dziś pretensji?
Chyba, że się mylę?
Piotr Rachtan

Jedna z najważniejszych amerykańskich decyzji ostatnich lat. Pokazanie granicy dla dotychczas bezkarnej wojny hybrydowej. To nie tylko dotyczy Iranu ale też Rosji. I Chiny też to muszą przemyśleć jeśli dotychczas imponowały im osiągnięcia Iranu. Reakcja Europy potwierdza tylko jej głęboki kryzys. A to dla nas bardzo groźne, bo Europa jest rozgrywana już nie tylko przez USA i Rosję ale ostatnio też przez Turcję (to nie jest wyraz siły Turcji ale słabości UE).
Zdania w naszym maleńkim gronie, jak i w szerokim świecie, są podzielone. I co ciekawe, każda strona może mieć racje, ale też może jej nie mieć.
Skutki mogą być różne. W Stanach Zjednoczonych może to pomóc Trumpowi, ale też może mu zaszkodzić. Nobody knows. Na Bliskim Wschodzie i wszędzie gdzie sięgają macki Brygady Jerozolimskiej, Hamasu, Hezbollahu i kogo tam jeszcze, może się rozpętać piekło. Lecz niekoniecznie.
Może nie każdemu z demiurgów islamskiego terroryzmu spieszy się, by jako męczennik trafić w ramiona 38 hurys, którym po każdym razie odradza się błona dziewicza. Nie każdy lubi deflorować i deflorować, a każdy z nich już wie, że może w każdej chwili zostać zabity. I może rządzący w Teheranie teokraci wiedzą czym musi skończyć się wojna z USA i co z nimi mogą wówczas zrobić ich poddani.
A z drugiej strony, błąd i głupota mają swoje poczesne miejsce w historii. A zatem…Что делать?
Na pytanie Czernyszewskiego i Lenina mamy odpowiedź Bartoszewskiego: nie wiesz jak postąpić, postąp uczciwie. Otóż uczciwą rzeczą w prowadzonej wojnie jest pozbycie się najgroźniejszego przeciwnika. W myśl zasady; kto mieczem wojuje…
Na niewinnego nie trafiło.
P.S. Ten komentarz dostawiam do tekstów moich PT współautorów w SO.