Publiczne zgorszenie, jakim jest paranoiczne wpieranie Polakom o sześciu z górą lat, jakoby w Smoleńsku doszło do zamachu, nie zdołało pobudzić społeczeństwa do protestów. Uczucie zażenowania i wstydu z powodu bezczeszczenia pamięci ofiar i wykorzystywania ich dla politycznej hucpy pozostawiło nas wszystkich biernymi. Dopiero niszczenie grobów i masywna nekromancja pod nazwą ekshumacji podniosła falę oburzenia.
I pomyśleć, że prowokacje pisowskie na tym się jeszcze nie skończyły. Nienawiść do rządów PO pewne osoby ogołociła ze wstydu tak dalece, że śmiały żądać niebotycznych kwot dalszych „odszkodowań”. Tego już za wiele. Wreszcie, po latach milczenia w zawstydzeniu i grozie, społeczeństwo zaczęło reagować na policzki wymierzane mu co rusz przez bezkarnych smoleńskich harcowników. Tego już nie zatrzymacie. Dosyć! Będziecie musieli za swoje zachowanie odpowiedzieć, a pytanie o współwinnych katastrofy po stronie PiS i jego zwolenników już nie zamilknie.
Pani Elżbieta Wąs, działaczka społeczna z Lubartowa, również pozwała rząd o półmilionowe odszkodowanie za „straty moralne”. Jej gest, parodiujący haniebną pazerność niektórych członków rodzin ofiar katastrofy, ma jednakże cel znacznie konkretniejszy i doniosły niż samo tylko wyszydzenie bezwstydników. Tym celem jest nagłośnienie zasadniczej luki, jaką w wyjaśnianiu przyczyn katastrofy było dotychczas uparte pomijanie zaniedbań i win ze strony organizatora wyjazdu do Katynia, którym była kancelaria prezydenta oraz brak wiedzy na temat treści rozmowy Jarosława Kaczyńskiego z bratem podczas lotu do Smoleńska. Jest rzeczą zastanawiającą, że dotychczas nie mamy na ten temat żadnych wiadomości oprócz gwałtownych zaprzeczeń Jarosława Kaczyńskiego, jakoby nakłaniał brata do lądowania mimo mgły. Zapis rozmowy nie znajduje się w aktach prokuratury, za to nie byle kto, lecz były prezydent RP Lech Wałęsa, publicznie oskarża Jarosława Kaczyńskiego o wywieranie presji. Byłoby dziwne, gdyby Jarosław Kaczyński nakłaniał brata do ponoszenia ryzyka, lecz nie mniej dziwne jest to, że zapis owej rozmowy (rozmów) stanowi najpilniej strzeżoną tajemnicę. […]
Nadszedł czas na moralne rozliczenie winnych. Wiemy już wprawdzie prawie wszystko: zaniedbania, łamanie procedur i przepisów, brak wyszkolenia pilotów, nielegalna obecność w kokpicie i naciski gen. Błasika – to zasmuca i przeraża. Ale nie wiemy jeszcze tego, co starannie ukrywane za groteskowym przedstawieniem odgrywanym przez Macierewicza i jego ludzi. Opowiadając banialuki o zamachu, wybuchach, sztucznej mgle, spisku Tuska itp., odciągają naszą uwagę od kancelarii prezydenta i jej urzędników. Jaka była ich rola? Chcemy jasnej odpowiedzi. Zrzucanie wszystkiego na MON jest po prostu niepoważne. Dopóki nie poznamy roli odegranej przez ludzi obozu PiS, katastrofa smoleńska, choć drobiazgowo wyjaśniona od strony zaniedbań organizacyjnych i samego przebiegu, pozostanie niewyjaśniona moralnie.
Od lat walicie w stół. Brutalnie i wściekle. Nożyce milczały, odporne na prowokacje. Ale teraz się odezwały. Pytania zostały zadane i nie umilkną. Zadają je już nie politycy i publicyści, lecz ci, których boicie się najbardziej: „ludzie”. „Ludzie” zaczęli pytać. A odpowiedź musi być konkretna. Wszelkie kluczenie i uniki zostaną zinterpretowane przez „ludzi” na Waszą niekorzyść. Koniec okresu ochronnego i umowy PO-PiS, że komisja i prokuratura będą omijać szerokim łukiem kancelarię prezydenta, a za to PiS nie będzie rzucał haniebnych oszczerstw. Gdy skończy się władza PiS nad prokuraturą, ukryte wątki katastrofy smoleńskiej wyjdą na jaw. Prawa jak oliwa… A Pani Wąs dziękuję za odwagę.
Jan Hartman
Blog Autora w portalu polityka.pl
Niech tam profesorek sobie pisze, co chce, a ja
nawróciłem się na wiarę smoleńską.
Od dziś, po nocy w oparach /a bez lekarstw/, wierzę w zamach, a nie przypadkową katastrofę. Nikt mnie nie agitował, sam do tego doszedłem. Pracą umysłu. Więc chcę się ze wszystkimi podzielić tymi przemyśleniami, a może ktoś z czytelników stanie się mi umiłowanym bratem/siostrą w wierze?
Zacznę więc od analizy kryminalnej zdarzenia /zważ, nie piszę „wypadku”/. Od pytania: kto skorzystał?
Otóż gdyby nie to nieszczęsne zdarzenie, to Lech sromotnie przepadłby w nadchodzących wtedy wyborach, a dziś o Pisie już zdążylibyśmy zapomnieć, bliźniacy byliby na bardzo dalekim marginesie życia publicznego. Tymczasem – zdarzyło się, w wyniku czego Jarek dostał olbrzymi powiew już nie wiatru, a huraganu w żagle swojej politycznej działalności, do tego rodzina wzbogaciła się o gigantyczne odszkodowanie z ubezpieczenia. Więc korzyści niewątpliwe, ale nie przybliżające do odpowiedzi na pytanie: kto to sprawił? Bo myśl, aby Jarek i jego kompani potrafili zorganizować taką piękną katastrofę jest zupełnie absurdalna. Mogliby owszem, doprowadzić do takiej katastrofy całkiem przypadkowo, przez swoje niezgulstwo, ale na pewno nie przez ciąg przemyślanych działań. Nie te możliwości, nie te umiejętności. Zatem pytanie „kto skorzystał?” nie prowadzi do rozwiązania. Ale czy na pewno?
Przeminęło 5 lat i do władzy doszedł pan J. Konsekwencją tego już jest, a będzie się to pogłębiało, osłabienie kraju, dezorganizacja wojska, rozluźnienie związków z Unią; nie wdając się w długie rozważania sytuację można podsumować krótko – wielka radość dla wschodniego sąsiada. Radość płynąca z rysujących się wymiernych korzyści gospodarczych i politycznych. I w tym momencie, po 5 latach od zdarzenia można się zastanawiać: czy nie nadeszła pora, aby jeszcze raz spytać „kto skorzystał”? A tym razem odpowiedź łączy się ze wskazaniem strony, która niewątpliwie potrafiłaby wytworzyć sztuczną mgłę, „rozpylić” hel, spowodować wybuch, który mógłby rozsadzić nie tylko parówki, a nawet – to jest mój autorski pomysł, który łączy ustalenia Komisji Millera z hipotezą zamachu – posadzić brzozę na skrytym w gruncie podnośniku, który w stosownym momencie wyniósłby drzewko i 50 m do góry – na spotkanie z lecącym wysoko samolotem.
Nb ta ostatnia możliwość szczególnie mi się podoba. Przecież nikt nie sprawdzał, czy ta brzoza nie rosła w wielkiej donicy, stojącej na ukrytym podnośniku….
Więc jako wierny czytelnik Sherlocka Holmsa i Agaty Christie przejrzałem na oczy i doszedłem do jedynego możliwego wniosku. Od dziś wiem: to był zamach. Wszystkich czytelników zaklinam – uwierzcie! Macie jakieś wątpliwości? Piszcie do mnie, telefonujcie, przyjedźcie – wszystko dokładnie wyjaśnię.
Kontakt do mnie – Klinika Zaburzeń Psychiatrycznych, Oddział Paranoi, pokój bez klamek.