2017-06-09.
But after all is said and done
You’re gonna be the lonely one
– z piosenki Cher (Believe)
To stara piosenka. I bardzo przejmująca. Cher śpiewa o miłosnej rozpaczy. O odejściu. I o namiętności, która nagle ustała. Możemy dzisiaj sformatować znaczenie tych słów do naszych potrzeb. Nie przypuszczam, aby Cher miała coś przeciwko temu.
Co się więc stało? What is done? Wiemy. Opozycja obywatelska została rozdrobniona, a dokładniej – sama się rozdrobniła. Z powodów, które dzisiaj brzmią nawet logicznie. Rozdrobnieni utrzymują – wielu z nich – że nie było innego wyjścia. Ponoć powstał niemożliwy do usunięcia konflikt charakterów.
Puff. Stało się. Ruch stracił spontaniczność. Pozostała rozpacz, z której próbujemy się wydostać. Nie wszyscy. Wielu już tam pozostanie – skaleczeni, rozgoryczeni na zawsze. I już niezdolni do miłości.
Są różne propozycje ratunkowe. Jedna z nich – to drobne miłostki, mniej lub bardziej przejściowe, przypadkowe albo nie, mające tchnąć w nas na powrót dawne uczucie. Ale to krótkotrwałe rozwiązanie. Iluzja dla niezdolnych do prawdziwej miłości. Rozpacz, pogłębiana pamięcią o podniosłych chwilach, powróci ze zdwojoną mocą. Nowe procedury, komisje rewizyjne, niezależne audyty oraz obietnica transparentności też nie odbudują pierwotnego spontanu; mogą stworzyć związek, hierarchiczną organizację, partię, warsztat pracy czy paramilitarny legion, ale nie reanimują miłości.
Wracając do liryki piosenki – co takiego zostało powiedziane? Już później, po rozdrobnieniu. I komu grozi samotność?
„Wierzę, że jest uczciwy i rozumny” – powiedział niedawno Adam Michnik o Mateuszu Kijowskim. Zaraz został mocno skrytykowany. Zarzucono mu amoralność i brak przyzwoitości. I że udaje głupiego. Ale to nie Michnikowi grozi samotność.
W sytuacji kiedy Polska gospodarczo ma się dobrze, w Europie dochodzi do ataków terrorystycznych, a Kościół wyraźnie wspiera PiS i jest wrogi wobec opozycji obywatelskiej, Mateusz Kijowski nie mógł zrobić dużo więcej. Spontan miał niewielkie szanse powodzenia. Nawet bez faktur i alimentów. Frasyniuk z Wałęsą też nie daliby rady.
Gdyby KOD – ten z zeszłego roku – zdołał w poważny sposób osłabić PiS, albo nawet doprowadzić do dymisji rządu, to wtedy wszystkie dzisiejsze zarzuty wobec MK nie miałyby żadnego znaczenia. Że sobie wystawiał faktury? No i co z tego? Z czegoś musiał żyć. Że chciał być jedynym liderem? Inaczej, panie, nic się nie da zrobić. Ktoś musi decydować. Demokracja? Procedury? Coś pan, zwariował? To spontaniczny ruch, a nie drużyna harcerska! Zalega z alimentami? Proszę pana, Bill Clinton miał romans w Białym Domu i naród mu wybaczył. Co tam alimenty! Każdy ma coś. Pan święty?
Tak by to wyglądało. Gdyby KOD spełnił pragnienia milionów Polaków, MK byłby dzisiaj – jak kiedyś Wałęsa – niesiony na rękach przez cały naród. Męski kucyk, po wąsach Lecha, stałby się w Polsce popularny.
Nadal się żarzy. Może nie do białości, ale ciepło jest odczuwalne. Jeżeli jest jakaś szansa, aby ocalić ogromną energię obywatelską wygenerowaną przez ostatnie 18 miesięcy, to może tego dokonać właśnie postawa szacunku i wiary w ludzi, w tym w Kijowskiego. To postawa wizjonerska, nie roszczeniowa, nie odwetowa. I wymaga wysiłku, dojrzałości. Niech będzie, że jest to szacunek ostrożny, wstrzemięźliwy. Na początek nie musimy jednak trzymać się za ręce. Chodzi o to, aby móc obok siebie stać.
Na co jednak liczy ktoś, kto publicznie nazywa Kijowskiego złodziejem i dyktatorem, a potem chce się z nim umówić na randkę na Krakowskim Przedmieściu? Internet jest obwieszony wyzwiskami i bluzgami. Wszędzie wiszą ciężkie słowa. Miłości ktoś musi przeszkadzać. To chyba dla niektórych imperatyw. Zawsze znajdzie się ktoś, kto będzie podtrzymywał w społeczeństwie potrzebę rezerwy i podejrzliwości.
I to on skazany jest na samotność.
Dariusz Wiśniewski
Hm. Nie zrozumiałam, do czego Autor zmierza. W KOD kilkanaście dni temu odbyły się wybory przewodniczącego, na zjeździe krajowym, w trakcie którego Mateusz Kijowski wycofał się z kandydowania. Wybrano Krzysztofa Łozińskiego.
Autor nie zająknął się o tym słowem; na Księżycu był przez ostatnie tygodnie ? czy też Autor chce przekazać nam, że ten wybór jest nieważny i że to Mateusz Kijowski poprowadzi naród do …
.
No właśnie, do czego? Kiedy zerwał się spontaniczny ruch i ludzie gotowi byliby z gołymi pięściami „iść na Belweder”, a władza nie na żarty wystraszyła się, Mateusz Kijowski przekonywał, że nie jesteśmy przeciw PIS, lecz przeciw nadużyciom władzy. Hasło to krytycy obrazowo wyjaśniali jako „nie jesteśmy przeciw złodziejom, lecz przeciw kradzieży”, lecz zwolennicy jeszcze długo je powtarzali z namaszczeniem. Spacery z balonikami i kapelą znużyły ludzi, kiedy zorientowali się, że ich energia zużywana jest tylko na to.
.
Cóż nowego, odkrywczego i wspierającego może teraz powiedzieć nam Mateusz Kijowski ? Sama pierwsza schowałabym głęboko rozczarowanie, gdyby nagle objawił się jako lider. Ale nim nie jest i nie będzie. Poza charyzmą i urokiem, które niewątpliwie ma, Mateusz Kijowski nie ma nam nic do powiedzenia. W odróżnieniu od Wałęsy, z którym Autor go porównuje, Mateusz Kijowski nie ma żadnych własnych przemyśleń, żadnej idei. „Patrzenie władzy na ręce” przestało być sexy, bo władza tym patrzeniem nie przejmuje się.
.
Ta władza boi się bać, jak każdy tchórz. Więc Mateusz Kijowski musiałby spowodować, że władza zacznie się nas bać.
Czy on to potrafi ?
Kilka myśli Autora, które sam wytłuścił w artykule:
„Mateusz Kijowski nie mógł zrobić dużo więcej.” „Gdyby KOD – ten z zeszłego roku – zdołał w poważny sposób osłabić PiS, albo nawet doprowadzić do dymisji rządu, to wtedy wszystkie dzisiejsze zarzuty wobec MK nie miałyby żadnego znaczenia.”
„Tak by to wyglądało. Gdyby KOD spełnił pragnienia milionów Polaków, MK byłby dzisiaj – jak kiedyś Wałęsa – niesiony na rękach przez cały naród. Męski kucyk, po wąsach Lecha, stałby się w Polsce popularny.”
*
Mateusz Kijowski być może nie mógł zrobić wiele wiecej, nie dlatego że takie były warunki obiektywne lecz dlatego, że nie umiał, bądź nie chciał bądź jedno i drugie. Wyeliminował z ruchu wszystkich ludzi z którymi sie nie zgadzał i samodzielnie rządził aż do stycznia 2017 roku. Nie liczył sie z nikim: z Zarzadem Głównym, z członkami założycielami KOD, Komisją Rewizyjną. Ignorował doradców. Lansował się jako samodzielny „lider” i się tym napawał. Nie miał żadnego samodzielnego pomysłu jak walczyć z wewnetrznymi najeźdzcami oprócz organizowania pochodów, które nic nie dawały. Jedynie manifesty i listy programowe pisał zręcznie ale były to manifesty bezczynności i słusznego oburzenia. Takie jałowe i pisane na okrągło, wyprane z treści ewangelie według Mateusza, który okazał sie bynajmniej nie świętym.
*
Autor sugeruje, że brak uczciwości członkowie ruchu wybaczyliby MK gdyby obalił PiS. Mało tego, MK byłby dzisiaj jak Wałęsa, którey spełnił nadzieje milionów Polaków. Nie wiemy jakby było – może tak jakby chciał Autor? Wiemy jednak, że tych marzeń Polaków MK nie spełnił nie dlatego, że nie mógł czy nie umiał. Dlatego, że wcale nie chciał spełniać. On proponował działania polegajace na dreptaniu w miejscu, czyli postępowaniu z gruntu nieskutecznym. Bał sie jakichkolwiek działań stanowczych. chciał „walczyc” o demokrację” tak, aby przypadkiem PiSu nie obrazić, nie narazić mu się, nie zaczepiać oraz nie denerwować PiS. Nawet zrobił wszystko co w jego mocy aby KOD pozostał kadłubową i kadrową organizacją, opóźniał przyjmowanie członków do KOD i zamroził a w zasadzie odłożył na „święty nigdy” prace nad programem. Co więcej, ci małostkowi i niewdzięczni członkowie i sympatycy KOD obrazili się na niego i wypowiedzieli swoją miłość z byle powodu jakichś faktur, które się MK należały jak psu zupa. I na dodatek niewdzięcznicy zniszczyli spontaniczność ruchu i zamiast Mateuszowi wybaczyć, że był tylko trochę nieuczciwy i tylko trochę oszukał kolegów i członków, pozwolili sobie niewdzięczni wybrać kogoś innego na zjeździe krajowym delegatów. Mało z tym, od lutego 2017 roku przestali przychodzic na manifestacje a co wazniejsze i gorsze przestali wpłacać składki i datki pienieżne. No, niewybaczalne i niedopuszczalne postępowanie! W ten sposób niewdzieczni obywatele zniszczyli spontanicznośc KODu i zaprzpaścili sznase obalenia PiS, który lada chwila padłby pod pregierzem działalnosci MK.
*
W imieniu członków i sympatyków KOD serdecznie przepraszam pana Wiśniewskiego i pana Kijowskiego, że delegaci nie wybrali MK na szefa KOD i tym samym zaprzepaścili szanse obalenia kaczyzmu w Polsce. Tego strategicznego błędu nie da sie niestety naprawić i Polska musi przegrać z populizmem. Mea culpa, mea culpa, mea maxima culpa….
*
Obydwu panom proponuję trzeźwiejsze spojrzenie na rzeczywistość – więcej wiary w ludzi a mniej amoku!
„Mateusz Kijowski nie ma nam nic do powiedzenia.” Zgadzam się z p.Magdaleną. Czytałem rożne jego wypowiedzi i poza frazesami nie zauważyłem żadnej istotnej myśli, żadnej diagnozy, ani żadnej strategii osiągnięcia celów. Samych celów tez nie zauważyłem. To nie jest przywódca. To agitator. To niestety za mało na trudne czasy. Na łatwe czasy zresztą też.
.
O Wałęsie można rożnie, ale jedna rzecz jest niewątpliwa: w czasach swojej wielkości miał wybitnych doradców i potrafił ich słuchać. Nie zawsze robił, co oni doradzili, ale jednak brał pod uwagę. Wałęsa wyraźnie zmalał, gdy postanowił sam być sterem, żeglarzem, i okrętem. Nie bez wpływu dwu szatanów, którzy ukradli Księżyc. Niestety, Wałęsa dal im się napompować i wtedy stal się dość trudny do wytrzymania. Natomiast Kijowski od tego zaczął i dlatego się skończył, zanim się na dobre rozkręcił. Niestety, pociągnął za sobą cały ruch.
.
Ja przewidywałem marny koniec KODu już rok temu, gdy porozmawiałem z aktywistami pod namiotami w Alejach. Zadałem im parę prostych pytań w rodzaju „co planujecie” i odpowiedzi były żadne. Nie ma co mówić „to byli szeregowi działacze”, bo nie byli. To byli zapaleńcy, którym się chciało tam stać. Ale nie potrafili powiedzieć, po co, i jak do tego zamierzają doprowadzić. Rownie dobrze mogliby stać pod jakimś szpitalem z transparentami przeciwko bakteriom. Nie sadze, żeby bakterie się przejmowały transparentami. PiS tez się nie przejmuje, i aktywiści powinni to wiedzieć. Ale oni wola nie przyjmować do wiadomości. Kierowanie wysiłku tam, gdzie on nie może przynieść żadnego efektu, stało się specjalnością Mateusza Kijowskiego i całego KODu.
.
Ja myślę, ze pochody i manifestacje to piękna rzecz i bardzo potrzebna ku pokrzepieniu serc. Ale trzeba wiedzieć, ze to tylko uwertura, po której powinien nastąpić pełen utwór. Tej świadomości nie zauważyłem. Nie zauważyłem także prób skomponowania całego utworu.
Chciałbym coś wyjaśnić. Ja nie bronię pana Kijowskiego. Ja bronię tego, co MK wygenerował. I sugeruję refleksję; proponuję inwentaryzację dokonań. Może ktoś inny by to (KOD) zrobił lepiej, sprawniej. Ale zrobił to MK. I jest to niewąpliwie coś pozytywnego, czego nie można pomijać, ani oddzielać, w zbiorowej kampanii roszczeń o odszkodowania. On sam jest pełen wad. Ale co to za odkrycie? Pytanie jednak, które chciałem zadać w tekście, jest następujące: czy chcemy – czując się poturbowani emocjonalnie, zawiedzeni – odsunąć Kijowskiego od wszystkiego? Wielu z nas tego chce. Dobrze. Ale wtedy musimy również wziąć odpowiedzialność za kurczenie się ruchu jako całości i jego rozdrobnienie. Ci, którzy nadal popierają MK, zostaną więc straceni. A pozostali wcale nie poczują się przez to lepiej. Nie można „wygasić” MK bez zniszczenia czegoś, co jest cholernie cenne. Co więcej – musimy przyjąć pewien ponury scenariusz długiej odbudowy. To może wziąć lata. Mnie taki plan nie odpowiada. Po pierwsze: ponieważ czuję się już rozpędzony. Jestem w biegu. Drugi powód jest etyczny: propozycja „wygaszenia” MK przyjmuje jednostkowy i egoistyczny punkt widzenia. I odwołuje się do indywidualnych ambicji i urazów, a nie do tego, czego potrzebujemy jako naród. Stąd to sztuczne oburzenie moralne, które w wielu przypadkach ma przykryć tylko własną niemoc.
@Dariusz Wiśniewski: niestety nie wiele zrozumiał Pan z dyskusji powyżej. Słabość KODu spowodował MK i dlatego powinien odejść z kierowania tym rychem. Politycy płacą w ten sposób za własne błędy. Do tego teraz Oan oskarża nas tu dyskutujących o złą wolę. Trzeba orzejść do porządku nad osobą MK, ogłosić, że Kaczyński jest największym szkodnikiem dla kraju i zacząć budować koalicję w celu jego odsunięcia. To wszystko. Nie szkoda róż z kucyksmi gdy płonie las.
„Po pierwsze: ponieważ czuję się już rozpędzony. Jestem w biegu.”
Skoro dziś miesięcznica, to odkładając na bok dobre obyczaje warto może zauważyć, ze Tupolew tez był rozpędzony i nie skończyło się to najlepiej. Nauka, jak widać, poszła w las. Lekcja powinna być taka, ze przed rozpędzeniem warto się zastanowić. Gdzie jesteśmy, dokąd podążamy, jakie są przeszkody na drodze, i czy aby na pewno dobrze je widać? Czy aby na pewno robimy prawidłowe założenia, i gdzie są lotniska zapasowe? Zadawanie takich pytań to nie jest inteligencki jajogłowizm, ale raczej zdrowy rozsądek. Ja takich pytań nie zauważyłem, a tym mniej zauważyłem próby odpowiedzi.
.
Nie wiedząc dokąd, dlaczego, i w jaki sposób, KOD doszedł tam, gdzie można się było spodziewać: na śmietnik dobrych pomysłów niepopartych porządną analizą sytuacji i porządnym planowaniem. Mateusz Kijowski stal się znakiem rozpoznawczym tego śmietnika. Faktury to tylko kwiatek do jego kucyka, ze się tak wyrażę.
@Dariusz Wiśniewski: nie będę się znęcał nad szanownym autorem, moi przedmówcy zrobili to świetnie. Ale czasem warto się ugryźć w klawiaturę, zanim puści się hagiograficzny tekst, który nikomu nie służy. Nawet samemu bohaterowi Pańskiego tekstu.
Najwyraźniej nieporozumienie, całkiem jak w KOD, Autor przedstawił swój punkt widzenia, który całkowicie się różni od zdania komentatorów, do których ośmielę zaliczyć także siebie, bowiem, też uważam, że nie ma co liczyć na mądrość MK, że pomijając dotychczasowe jego dokonania i te dobre i te złe, da radę poprowadzić KOD i reaktywować entuzjazm tłumów do walki z PIS-em. Nie wierzę, aby komuś takiemu jak MK mogło się to udać, bo nadal nie wykazuje stosownej wiedzy i logiki działania. Jeśli pokazanie podartych butów na swojej stronie FB i tłumaczenie się, że miał trudne chwile w życiu, ma wzbudzić w czytelnikach litość, to może osiągnął to co chciał, ale nie u wszystkich i na pewno większości nie zaimponował, bo któż nie miał w życiu pod górkę, niektórzy stale mają i muszą z tym sobie radzić. Nie buduje się charyzmy w ten sposób, o ile wiem, to prawdziwych facetów poznaje się nie po tym jak zaczynają, ale jak kończą…
Ad vocem. Tego KODu „rozpędzonego” nie ma już od wakacji 2016. Po tamtym czasie KOD zaczął wytracać impet i zanim jeszcze ujawniono faktury MK jego entuzjazm gasł powoli, także i dlatego ze duża część członków i sympatyków nie widziała żadnych celów przed ruchem, bo takich celów nie było. Od stycznia 2017 doszło do tego rozczarowanie brakiem elementarnej uczciwości MK i brakiem przejrzystości finansów ruchu. Nie pomogli temu zwolennicy MK, którzy przy oakzji olili i obsmarowali wielu przyzwoitych ludzi jako „zdrajców MK” dybiących na jego pozycję.
*
Nie ma niczego takiego jak „propozycja wygaszenia MK”. Ktro inny wygrał wybory i nie ma powrotu MK na pozycję sprzed stycznia 2017 r. MK jest szefem regionu Mazowsze i jeśli ma odegrać jakakolwiek role w przyszłości musi ciężko pracować na pozytywne rezultaty ruchu.
*
Jeżeli ktokolwiek może wygasić MK to wyłącznie on sam, polityką rewindykacyjną wobec roli i pozycji do których na razie nie ma powrotu. Moim zdaniem MK bedąc jednym z animatorów ruchu, choc wcale nie jedynym, ani pewnie nawet nie najważniejszym, zrobił bardzo wiele aby tę pozycje stracić. Jeżeli przyjmiemy, iz nie wiedział ze przy okazji rozwala KOD to albo potraktujemy go jako celowego szkodnika albo jako człowieka skrajnie niekompetentnego. Każda odpowiedź jest dla MK jednoznaczna w skutkach.
„A ja na to – my w niebo ślem rakiety”. Zna pan tę piosenkę? Tak kiedyś śpiewał Jacek Kaczmarski. Proszę pana, ja zgadzam się z tym, co pan napisał. Czy – powiedzmy – mógłbym się zgodzić. Ale jest mały problem. To nie jest w temacie. Ja pisałem o czymś innym. MK nie jest głównym wątkiem mojego tekstu. Jest tylko w nim obecny. Próbowałem to wcześniej wyjaśnić. Niestety bezskutecznie. Więc może słowa piosenki Kaczmarskiego? Bo to utrzyma żartobliwy ton dalszej rozmowy.
O ile dobrze zrozumiałem artykuł, to głównym tematem jednak był Mateusz Kijowski. Jeśli autor uważa inaczej, to nieśmiało sugeruję zwracać większa uwagę na jasność wypowiedzi. Konieczność późniejszych tłumaczeń wskazuje na braki warsztatowe.
.
Właśnie przeczytałem wypowiedzi w GW, ze nie MK i nawet nie Lozinski, ale Frasyniuk wyrasta na lidera KODu. Chyba nie można wyrządzić bardziej niedźwiedziej przysługi KODowi i Frasyniukowi, niż dzielić skore na jeszcze żywym niedźwiedziu. Z drugiej strony, te wypowiedzi wskazują na wyraźnie odczuwany brak przywództwa. To tez jest problem. Nie ma co tęsknie pokazywać palcem na Frasyniuka, bo nic dobrego z tego nie wyniknie.
W przypadku KOD jakoś „żartobliwy ton dalszej rozmowy” wydaje mi się nie na miejscu. Nie dlatego, że nie mam poczucia humoru. Dlatego, że MK zaprzepaścił jedną z największych okazji do przebudowy sceny publicznej. Wbrew temu co pan sądzi, MK niczego nie wygenerował. W momencie kiedy Krysztof Łoziński na łamach SO ogłosił koncepcję KOD wzburzenie społeczne działalnością PiS było tak olbrzymie, że przerodziło się w entuzjazm stworzenia czegoś opozycyjnego społecznie. MK wieloma ruchami wielokrotnie opisanymi i komentowanymi na SO ten entuzjazm gasił, aż do stycznia 2017 r. Od stycznia wywołał lawinę dezaprobaty dla swojej osoby, co odbiło się i nadal odbija na dezaprobacie dla KOD. Dlatego wyłączną odpowiedzialność za rozczarowanie i upadek tego entuzjazmu ponosi MK jako wyłączna i uporczywa, żeby nie powiedzieć upiorna, twarz ruchu. Nie on był sprawcą początkowego entuzjazmu. Został na własną prośbę jego aministratorem. Bez wątpienia był i pozostanie w historii ruchu grabarzem entuzjazmu zwolenników KOD. Przepraszam, ale nie widzę miejsca na żartobliwy ton… kiedy jeden niedouczony i niedowartościowany pseudo kaznodzieja społeczny niszczy entuzjazm milionow.
@Slawek:
zgadzam sie z Pana ocena MK. Ale nie zapominajmy o tych entuzjastach i działaczach KODu, którzy stali, ale sami nie potrafili wytłumaczyć,co zamierzali osiągnąć i w jaki sposób. MK wyrośl i zakwitł na takim podłożu.
Umiejętności obywatelskie, oto czego brakuje. Po 25 latach „wolnej Polski” jest gorzej, niż było w 1989 roku! Wtedy Komitety Obywatelskie potrafiły się zorganizować.
Tak bywa. Tak bywa, kiedy piosenka jest mało dowcipna. Rozmowa, która już była toczona tysiące razy w naszej historii; jest wspólny cel, ale nie ma możliwości współpracy. Reminiscencja polskiej tradycji kłótliwości, w której osobiste urazy, ambicje i racje są ważniejsze od wspólnej sprawy. „Moje” jest ważniejsze od „nasze”.
W sieci jest obecny jeden publicysta. Znane nazwisko (nie wymieniam, bo może sobie nie życzy). Lubię go czytać, gdyż łączy w swoich tekstach i komentarzach rzadki walor – emocjonalność z logiką. To dar. Jego teksty są płomienne, nawołujące do oporu, i bardzo sugestywne. Myślę, że to bardziej lider niż publicysta. Ale jest to człowiek, który od ponad roku krytykuje MK. Wydaje mi się, że przesadnie. I teraz, tuż przed ostatnią miesięcznicą, napotkałem gdzieś jego komentarz, w którym stwierdził, że zwalcza MK, ale jeżeli ODnowa przyjdzie na Krakowskie Przedmieście, to będą razem. Razem we wspólnej sprawie. I to już wymaga pewnego wysiłku intelektualnego. Nie każdy uniesie jego ciężar. I tego, drodzy panowie, tutaj nie widzę. Przykre, ale historyczne i uzasadnione. Jawa jest oburzony, że Kijowski pokazał swoje buty na FB? Niesłychane! Jak mógł! Czekam z niecierpliwością, kiedy ktoś doniesie, że MK jako student szmuglował liść bobkowy i mydło z Węgier, bo była dobra przebitka, a jeszcze wcześniej, będąc uczniem, ściągał na klasówce z matmy. A zatem jego uczciwość i pazerność wykluwały się już za młodu.
@DARIUSZ WISNIEWSKI. Skoro zdecydował się Pan opublikować swój tekst tutaj, w SO, to znaczy, że ufa Pan w jakimś sensie odbiorcom tego portalu. Proszę zatem wczytać się w argumentację komentatorów i spróbować innego spojrzenia. Nikt nie wyciąga MK na siłę żadnej przeszłości, poza tymi zdarzeniami, które miały miejsce w czasie jego 'liderowania’, a które rozłożyły ruch na łopatki, zarówno w sensie spójności wewnętrznej, jak i autorytetu społecznego. Gdybyż jeszcze MK miał społeczne poparcie, wówczas nasze tutaj żołądkowanie się byłoby małostkowe. Lecz poza grupką murarzy, MK nie ma żadnego społecznego autorytetu, roztrwonił go sam. Że był przez kilka miesięcy twarzą KODu ? No, był. Jak wielu przed nim było i wielu po nim będzie przez chwilę twarzami czegoś.
.
Wprawdzie nie jestem przywołanym przez Pana „panem- który-nie-uniósł-ciężaru-intelektualnego”, mimo to wyjaśnię: Nikt nie odmawia MK prawa bycia w opozycji do PISu, brania udziału w manifestacjach, organizowania ich i podejmowania innych działań. Nie widzę żadnego logicznego związku pomiędzy stwierdzeniem przywołanego przez Pana sieciowego autora, na co dzień krytyka MK, że jeśli MK przyjdzie na Krakowskie, „to to będą razem. Razem we wspólnej sprawie.”, a między treścią Pańskiego artykułu, w którym nawołuje Pan, aby na powrót uznać leadership MK. Jak powiada Mistrz Młynarski, trzeba wiedzieć kiedy wstać i wyjść. „I to już wymaga pewnego wysiłku intelektualnego. Nie każdy uniesie jego ciężar.” – że pozwolę sobie zacytować również Pana.
@DARIUSZ WISNIEWSKI Rozumiem, że pan czuje się umocowany aby nam, którzy się z panem nie zgadzamy wymierzyć historyczną sprawiedliwość: „Razem we wspólnej sprawie. I to już wymaga pewnego wysiłku intelektualnego. Nie każdy uniesie jego ciężar. I tego, drodzy panowie, tutaj nie widzę. ” To oznacza, że naszą wina jest odsuniecie MK od władzy w KODzie, a co najmniej jesteśmy winni, że nie chcemy z powrotem przywództwa Kijowskiego. Oprócz braku skłonności do „wysiłku intelektualnego” przypisuje nam pan en bloc niezdolnośc do współpracy: „… jest wspólny cel, ale nie ma możliwości współpracy. Reminiscencja polskiej tradycji kłótliwości, w której osobiste urazy, ambicje i racje są ważniejsze od wspólnej sprawy. “Moje” jest ważniejsze od “nasze”.
Moim zdaniem niepotrzebnie wytacza pan ciężkie działa tam, gdzie wystarczy stwierdzić, że nasze opinie różnią sie od pańskich pogladów. I lżej i mniej toksycznie a przede wszystkim bliżej istoty sprawy o której rozmawiamy.
Skurczyliśmy się i ulegliśmy fragmentaryzacji. Na żadne z tych zjawisk MK nie miał decydującego wpływu. Degradacja jego wizerunku przyspieszyła proces osłabienia ruchu – to prawda – ale go nie zainicjowała. Głównym powodem kurczenia się i fragmentaryzacji jest zwykłe ludzkie zmęczenie. Oczekiwaliśmy, że PIS cofnie się. Tak się nie stało. Jeżeli nie ma rezultatów, to człowiek powoli traci sens podejmowania kolejnych wysiłków; nie chce mu się uczestniczyć w pochodach, które nic nie zmieniają, blokowania miesięcznic itd. I się zniechęca, jest sfrustrowany itd. Wraz z odejściem MK ten syndrom nie zniknął. Cóż więc robić? W tej sytuacji cenny jest każdy, kto może dodać trochę energii. MK posiada ten walor. Nie on sam. Chodzi o ludzi, którzy nadal są z nim związani emocjonalnie. I wielu z nich – według mnie tysiące – zamarło w bierności, zdezorientowana, zawiedziona, apatyczna i zła. Zwykli, postronni obywatele też. I oni również nie chcą się już w nic angażować. Są zawiedzeni rozwojem sytuacji. Flekując MK teraz, niweczymy szansę powrotu tych ludzi.
@ Magdalena. Gdzie pani wyczytała, że nawołuję, aby MK ponownie został liderem? Tak pani napisała. Rozumiem, że chciała pani w ten sposób wzmocnić swój argument. Ale nie tym sposobem, proszę panią.
Zabawy intelektualne salonu SO?
A może tak, a może ten, a może inny?
Przypomina mi to koncert na błoniach..
Melomani oczekują na fajny kolejny kawałek i słyszą jak konferansjer zapowiada
śpiewaka, nie piosenkarza ale śpiewaka, co zaśpiewa słynne włoskie „O sole mio”
Umiarkowane brawa brawa od tych co lubią taka muzyczkę i zaczyna się..
Muzykanci kiepscy, robią co mogą, dyrygent macha łapami pod dyktando suflera
a wyjec coś próbuje zaśpiewać. Słuchacze zniesmaczeni ale cierpliwie to znoszą może tak ma być?
Pod estradą tłum amatorów, każdy wie że zagra to lepiej od tych co walczą z muzyką na estradzie.
I gardłują.. puzon wynocha, ten od klarnetu to głuchy jak pień, jak ten debil gra na kotłach!
Kwintet jakoś kupy się trzyma, ale ci pod estradą krzyczą że można grać lepiej wystarczy zmienić szefa orkiestry itd. itp.
Po produkcji rzęsiste brawa od tych co lubią po włosku ale się na tym nie znają, inni gwiżdżą a jeszcze inni wracają do domów pytając się o co chodzi z tym koncertem? Więcej nie przyjdę, miała być muzyka włoska a co wyszło?
Nazajutrz krytycy w TV siedzą i oceniają. Koncert do bani bo puzon… nawet ludzie to zauważyli.
A macie kogoś na miejsce puzonisty? No nie, ale można przyuczyć trębacza. Najlepiej zmienić dyrygenta na takiego co ma charyzmę w ruchach i natchnie grajków do zaangażowania się w wykonywany utwór. Macie kogoś na oku? Jest wielu co by sie nadawali ale nie chcą bo mówią ze to obciach. Jeden chętny miał próbę ale było gorzej niż przypuszczaliśmy… kocia muzyka…
Na stare lata odkrywam podobieństwu muzyki i polityki.
PRL zaczynał momentami grać….
Dobrą orkiestrę tworzy się latami, z jednym szefem despotą który płaci ale wymaga i zna na wylot utwór który ma wykonać publicznie z orkiestrą. Karajan zatrudniał najlepszych muzyków mając kolejki chętnych do pracy z Mistrzem, ze względu na splendor bycia w tym zespole.
ps.
Najlepsze wykonania na świecie.
Albinoni – Adagio
Herbert von Karajan i Berliner Philharmoniker
https://www.youtube.com/watch?v=p8TkBM5DeHM
@DARIUSZ WISNIEWSKI 2017-06-13
cyt.:>>Rozmowa, która już była toczona tysiące razy w naszej historii; jest wspólny cel, ale nie ma możliwości współpracy. Reminiscencja polskiej tradycji kłótliwości, w której osobiste urazy, ambicje i racje są ważniejsze od wspólnej sprawy. “Moje” jest ważniejsze od “nasze”.<<
Panie Dariuszu, mam wrażenie że przecenia Pan entuzjazm.
Ta nuta mocno wybrzmiewa w Pańskim autorskim tekście.
Za CELEM jednak musi stać WIZJA i PLAN. O jakiejkolwiek współpracy można mówić tylko wtedy, gdy się ma wspólny CEL, WIZJĘ i PLAN!
Inaczej szkoda marnować tego – co Pan określił – "entuzjazmem", co … niestety udało się MK.
Sam Pan to dalej racjonalnie uzasadnia cyt.:
" Jeżeli nie ma rezultatów, to człowiek powoli traci sens podejmowania kolejnych wysiłków; nie chce mu się uczestniczyć w pochodach, które nic nie zmieniają, blokowania miesięcznic itd. I się zniechęca, jest sfrustrowany"
Dalej jednak upiera się Pan przy rzekomo szczególnej wartości "więzi emocjonalnej" z MK.
Z emocjami się nie dyskutuje.
Emocje to nie argumenty, chyba że mówimy o sterowaniu emocjami tłumu.
Z tej zaś pozycji oceniając, MK udało się podmienić "entuzjazm" na "frustrację".
Z tego punktu widzenia działania MK można nawet określić dywersją.
Ostrożnie z entuzjazmem.
JK też ma swoich entuzjastów, którzy nie zdają sobie do końca sprawy, czym się ten pełen (negatywnych) emocji TEATR skończy.