Nie miał Pan zamiaru okazać mi lekceważenia? Ejże! Piszę do Studia od czterech lat, oprócz oddzielnych tekstów napisałem wiele komentarzy. Kiedy przytaczałem teksty opracowane przeze mnie, np. ten Zandberga który Pan przywołuje, to na dole podane było: OPRACOWAŁ Pirs. I co, Pan nie zauważył tego wszystkiego, albo zapomniał z powodu demencji, na którą Pan się powołuje?
Przyjmuję że Szanowny Oponent po prostu rżnie głupa. A teraz jeszcze pisze Pan, że obie płcie traktuje Pan równoważnie, jakbym się obraził za porównanie do kobiety. Pan tak lubi polemizować? To mi wisi, ale mam wrażenie, że gra Pan poniżej pasa, zamiast jak na dziennikarza z renomą odnieść się wyłącznie do treści.
Chyba zmienię określenie z dziennikarz „wybitny” na „zasłużony”.
A teraz co do treści.
Nie odniosę się do ogromnego materiału jaki Pan przytoczył, tych wszystkich rozważań i cytatów, nawet nie skoryguję absurdów, gdzie Pan na podstawie fragmentu czyjejś wypowiedzi rozwija ponure rokowania dla przyszłych działań autora tego fragmentu. Brak mi wiedzy żeby wdawać się w szczegółową polemikę, bo nie śledzę tak uważnie sceny politycznej. Rozumiem, że piszemy z konieczności skrótowo, trochę z przesadą, ale czasem prowadzi to do zadziwiających wniosków.
Pan pisze i alarmuje: głosujcie nawet wtedy jak wam się te partie opozycyjne nie podobają, patrzcie jakie są sondaże – tylko te partie mogą obalić PiS.
Za dwa lata niektóre obecne partie mogą zniknąć czy stracić znaczenie. Sondaże też się zmienią. Moim zdaniem (obawiam się tego), mogą się zmienić na niekorzyść opozycji, bo nie wykazuje ona inicjatywy. Dlaczego – napisałem, a Pan to przytoczył, więc nie będę się powtarzał. Jeżeli teraz te partie się nie zmienią to pewnie niewielu będzie chciało na nie zagłosować za dwa lata. Pan powinien apelować do partii opozycyjnych o takie zmiany, a nie namawiać nas żebyśmy się teraz przełamali i połknęli tę żabę.
Odniosę się jeszcze tylko do paru spraw.
Pańskie rozważania o partii Razem są – proszę wybaczyć – nieco żenujące. Miałem wrażenie jakby je pisał jakiś partyjniak, który chce nam obrzydzić inną partię. Nie będę się odnosił do szczegółów ich programu, zresztą i wcześniej o tym nie pisałem, ale Pańskie uzasadnienie (wiem, z celową przesadą), że jakby Razem doszło do władzy, to będzie musiało pójść drogą Mao Tse Tunga, Stalina i Castro – to było ze zbyt grubej rury. Pisze Pan: Lewica jest… lewicowa! Esencja tej lewicowości to redystrybucja dóbr i państwo, które się tym zajmuje. Wystarczy więc nazwa „lewica” żeby przypisać partii czy ruchowi społecznemu wszystkie przyszłe „lewicowe” grzechy? Zgodnie z tą zasadą ”prawo” i „sprawiedliwość” w nazwie to gwarancja zachowania tych cnót teraz i w przyszłości.
Nie podoba mi się taka metoda polemiki (nie Pan jeden ją stosuje), gdzie oponentowi wkłada się do ust jakieś poglądy, a potem łatwo je obala. Mamy to codziennie w mediach. Na tym poziomie prowadzimy dyskusję? Nie wiem czy Zandberg i Nowacka rozpoznaliby swoje programy, czytając Pańskie opinie oparte na wyrwanych cytatach z ich wypowiedzi.
Ciekawe, jak Pan widzi konieczność dziejową w przypadku innych partii. Co, Pana zdaniem, zmuszona będzie zrobić np. Nowoczesna, powodowana – jak Pan pisze – przymusem sytuacyjnym, gdyby doszła do władzy?
Przytoczyłem partię Razem jako pierwszy z brzegu przykład, żeby wykazać słabość „matematycznego” uzasadnienia głosowania. Zgodnie z tą zasadą, jeżeli mamy obalić PiS, a nie odpowiadają nam z różnych względów obecne opozycyjne partie (a diabli wiedzą co z nich zostanie za dwa lata), to zamiast zaciskać zęby i się przełamywać do poparcia jednej, która ma aktualnie największe szanse na zwycięstwo, równie dobrze można by zagłosować na jakąkolwiek, choćby na Razem, która ma pewne zalety a wzbudza mniej oporów.
No to teraz słów parę o Platformie (oj, dostanie mi się!).
Pisze Pan że POPiS nie mógł powstać bo jego człony faktycznie reprezentowały odmienne, przeciwstawne elektoraty. Wtedy chyba jeszcze nie, ale gdyby nawet, to co by to przeszkadzało? Mieliby większość sceny politycznej. Wtedy wielu członków obu partii głośno cieszyło się ze spodziewanego zbliżenia i wspólnych rządów.
W samej PO są ludzie o bardzo różnych poglądach (dlatego gdy rządzili, to jakoś nie mogli przegłosować ważnych ustaw, choć stale obiecywali). Potrafi Pan wymienić główną ideę która spaja tę partię?
Na przeszkodzie połączenia stanęły chyba głównie ambicje przywódców – byłoby za dużo samców alfa w jednym stadzie. Zresztą powodów było więcej. Ale bliskość poglądów wielu członków obu partii była i jest duża – o czymś to świadczy. Oni już za poprzednich rządów PiS głosowali w wielu wrednych sprawach razem (IPN, rozszerzona lustracja, stosunek do ustawy o przemocy wobec kobiet). A wykopywanie „niesłusznie pochowanych” i karanie całych grup ludzi bez decyzji sądu to przecież pomysły PO. Wydaje się, że także teraz PO i PiS często walczą o tego samego wyborcę.
Wymieńmy tych najbardziej znanych, co wędrowali z partii do partii. PiS wziął do siebie Zytę Gilowską z PO na ministra; przeszedł tam także Religa. Do PO przeszli z PiS: Radosław Sikorski – przedtem minister w rządzie PiS; Paweł Zalewski; Kluzik-Rostkowska, która organizowała kampanię Kaczyńskiemu; Michał Kamiński,który zorganizował zwycięską kampanię PiS-owi i wymyślił Erikę Steinbach oraz pogrzeb Lecha Kaczyńskiego na Wawelu. Wielu polityków obu partii zwierzało się, że tylko przypadek sprawił że trafili do tej partii a nie do drugiej. Toż i sama Szydło chciała najpierw do PO. To chyba nie świadczy o tym że są jakieś zasadnicze różnice między nimi. Podział pseudo-ideologiczny nastąpił dopiero na skutek walki politycznej.
Pisze Pan: Wszystkie pana uwagi o postępowaniu opozycji i o tym co ona powinna zrobić – są absolutnie słuszne. Tam się jednak coś dzieje i nie można wykluczyć, że coś się poprawi. Na cuda bym nie liczył, lecz zawsze… jeśli można coś radzić to przypomnienie zasady: „Quidquid agis prudenter agas et respice finem”. Co będzie jeśli, patrząc końca, skorzysta pan ze swego prawa by nie głosować na mniejsze zło? Skorzystają ci, którzy z mocnym przekonaniem wybierają to większe.
Gdyby wybory miały się odbyć teraz i wszystko zależałoby tylko od mego głosu, to poważnie bym się zastanowił czy go oddać, jak Pan radzi, na zjednoczoną opozycję. Ale po pierwsze to nie ja będę decydował o wyniku, tylko wielu wyborców i to za dwa lata, kiedy możemy mieć zupełnie inną sytuację niż teraz. A po drugie ta opozycja na razie nie zamierza się jednoczyć, zresztą może słusznie – niech najpierw raczej wymyślą coś sensownego i postarają się nas przekonać do tego co wymyślą i do tego że się zmienili. Może właśnie brak poparcia zmusi ich wreszcie do rozsądnego działania, a tym samym da szansę na wygraną.
Po co Pan tyle wysiłku wkłada w przekonanie czytelników Studia żeby zacisnęli zęby i już teraz polubili mimo wszystko PO i ewentualnie inne partie opozycyjne? Jeszcze zobaczymy jak to mniejsze zło będzie wyglądało za dwa lata.
Z należnym szacunkiem
PIRS
Szanowny Panie PIRS,
Niezależnie od tonu, dziękuję za odpowiedź. Pociągnę tę dialog. Może wygląda on na pyskówkę, ale dotyczy spraw najważniejszych. I to uzasadnia prowadzenie go publicznie. Komentarz pod artykułem nie powinien być kolejnym artykułem.
Odsapnę ździebko i napiszę.
Z wyrazami szacunku.
TEN dialog!
Ja Choleryk…
Czasem odnoszę wrażenie, że w polskiej polityce całkowicie uwiędły lewica i centrum.
Pozostała na placu boju tylko prawica.
Różne jej odmiany i odłamy, które w gruncie rzeczy różnią się wyłącznie głośnością i bezczelnością.
Poczynając od tych, dla których konstytucja, prawo i przyzwoitość to tylko przeszkody do pokonania w walce o dyktaturę, kończąc na innych, którzy udają, że uznają prawo każdego Polaka do własnego sumienia i poglądów, a raźno głosują za dyktaturą kołtunerii i kościelnych oszołomów.
Czasem nie chce się już nawet próbować rozgraniczania tych grup, granica pomiędzy nimi jest tak płynna i niedookreślona.
Jako obywatel mam głęboko zakorzenione poczucie obowiązku oddania swojego głosu w wyborach, ale… od dłuższego czasu robię to z ociąganiem i wręcz z obrzydzeniem.
Nie widzę nikogo, kto reprezentowałby choćby w połowie te wartości, które ja uważam za uniwersalne i w pełni ludzkie. Ale pójdę i kolejny raz oddam głos na kogoś, kto mnie potem oleje ciepłym moczem…
PIRS napisał:
“Gdyby wybory miały się odbyć teraz i wszystko zależałoby tylko od mego głosu, to poważnie bym się zastanowił czy go oddać, jak Pan radzi, na zjednoczoną opozycję.”
*
Tego typu postawa kończy w zasadzie jakąkolwiek dyskusję z jej reprezentantem.
To zabawne, że jest w dużym stopniu typowa dla całkiem sporej części suwerena drugiego sortu, która przysięga (być może całkiem szczerze), że nie jest za PIS-em i którą PIS pogardza, kopie w d., łamie kręgosłup, opluwa.
Ale być może właśnie takie “skuteczne” działania wzbudzają szacunek i świadomy/podświadomy zachwyt?
Ja się już niczemu nie dziwię.
Widzę, że angażujecie się panowie w politykę, jeżeli tylko to sprawia wam przyjemność.., osobiście się dziwię ale postaram się pomóc. Proszę jednak o pewną wyrozumiałość, nie będąc Ziemianinem trudno mi o prawdziwe zaangażowanie w wasze sprawy, a jedynie takie w waszej kulturze warunkuje obecnie akceptację poprzez przeświadczenie o wspólnej przynależności. Do rzeczy. Na Melmaku wiele umownych lat temu (kwestia obecnego obiegu naszej planety wokół jej gwiazdy to rzecz w swojej istocie nieco skomplikowana, pozwolę sobie nie komentować dalej) mieliśmy także Radę Wioski złożoną z przedstawicieli wielu grup obywatelskich przekonanych o wzajemnie wykluczających się racjach. Postępująca polaryzacja nie prowadziła do niczego dobrego prowadzając przede wszystkim do prymitywizacji poglądów osobniczych na czym w sposób naturalny cierpiało także ustawodawstwo Wioski, a więc także wszyscy jej obywatele. Obierane wtedy kierunki rozwoju społeczności zaczynały poważnie odbiegać od akceptowalnego wobec posiadanych możliwości progu realizacji postępu (sytuacja taka może wystąpić na różnych etapach rozwoju cywilizacji, proszę nie budować zbyt daleko idących analogii). Najgroźniejsze jednak okazały się postępujące tendencje do przejmowania przywództwa i podporządkowywania sobie oponentów, efektywnie prowadzące do przymuszania ich do wyznania racji poprzez wpływ na możliwości podejmowanych działań. Pomógł nam wtedy przypadek – zbawienne okazały się dla nas między-układowe zawody sportowe w sterowaniu kometą, których ideę najlepiej zrozumiecie jako rywalizację jedynie według wzajemnie akceptowanych reguł przy akceptacji roli rady sędziów sportowych za jednoczesnym utrzymaniem priorytetu osiągnięcia celu nadrzędnego. Doradzałbym więc przede wszystkim ustalenie i przestrzeganie podstawowych zasad, w tym ważnej zasady odstąpienia od poczynań mających na celu ograniczenie woli współzawodniczących stron. Prowadzi to natychmiast do wniosku o ograniczonej skuteczności zawiązywania koalicji przeciwko wobec koalicji w celu akceptowalnym. Wobec naturalnego wam obecnie braku możliwości uczestniczenia w zawodach kometowych proponowałbym uznać za cel nadrzędny podstawowy rozwój osobniczy i stan dobrostanu obywateli uznając za nadrzędną zasadę, że wszelkie próby wzajemnej kategoryzacji będą bądź przyznawać wam punkty karne bądź czasowo wykluczać ze współzawodnictwa (przez co życie osobnicze stanie się mniej przyjemne co w naturalny sposób obniży atrakcyjność podejmowania takiej ewentualności).
z wyrazami szacunku, Lucky
@Pirs & Red. Skalski: do wyborów zostało jeszcze zporo czasu. Zatem zamiast dyskutować o tym kto na kogo powinien głosować, co uważam dziś po wszystkich wpadkach polskiej czy amerykańskiej demokracji za pozbawione sensu, lepiej odwrócić adresy tej dyskusji na partie opozycyjne, aby zrobiły wreszcie coś, co przyciągnie do ich wyborców milczącego środka. Szanowny PIRS wskazał chyba najlepszy kierunek, w którym powinna zmierzać dyskusja polityczn opozycji w Polsce. Cytuję i kieruję to do Red. Ernesta Skalskiego:
Pan powinien apelować do partii opozycyjnych o takie zmiany, a nie namawiać nas żebyśmy się teraz przełamali i połknęli tę żabę.
Nic ująć, nic dodać. Jeśli szanowna opozycja ma trwać dalej w swoim dobrostanie a największa na razie partia opozycyjna ma nadal być pod rządami zakulisowego pana Schetyny, to nie widzę szans na sukces dla opozycji. W polityce nie wystarczy trwać. A na razie nasza wspaniała opozycja tylko trwa.