2018-04-23.
W obliczu dotkliwych skutków autorytarnego wzmożenia wielu Rodaków rozmyśla o sposobach wyjścia z tej kłopotliwej sytuacji. Najlepiej by było, żeby sama władza poddała się procesowi autorefleksji, a w rezultacie takich swoistych rekolekcji zdecydowała się na zmianę kursu i podjęła kroki w kierunku demokratyzacji systemu.
Taka korekta polityki się zdarzała, ale niezwykle rzadko. Najczęściej bierze górę przekonanie, że raz zdobytej władzy nie odda się nigdy lub, przynajmniej, bardzo długo (powiedzmy, do odejścia ukochanego przywódcy). Niewiele dobrego można się spodziewać po zmianach opresyjnych rządów w drodze zamachu stanu, ponieważ, poza nielicznymi przypadkami, zazwyczaj stawał się on początkiem jeszcze gorszej despocji.
Jednym słowem, zgodnie z biblijnym przesłaniem, zło staraj się przezwyciężyć dobrem. Z tego powodu, z naszych rozważań usuwamy też częste przypadki zdobywania lub utrzymywania i legitymizowania władzy drogą sfałszowanych wyborów, co niestety, było częstą praktyką w naszej powojennej historii. Po odrzuceniu wszystkich niegodziwych praktyk zajmiemy się analizą takich sytuacji, w których siłom demokratycznym udało się odzyskać władzę w drodze czystych, niesfałszowanych procesów wyborczych.
Problem ten od pewnego czasu zaprząta uwagę czołowych publicystów, zmotywowanych zapewne rocznicą dwuletnich rządów PiS oraz ostrością sporu politycznego i postępującą dezintegracją społeczeństwa. W charakterze remedium na tę wyniszczającą sytuację i wyjście z dławiącego klinczu zwaśnionych plemion politolog, twórca koncepcji IV RP, Rafał Matyja w swej książce „Wyjście awaryjne. O zmianie politycznej wyobraźni” zaproponował demilitaryzację polskiego sporu poprzez przeniesienie przedmiotu polemiki poza międzypartyjne walki na ważne dla kraju tematy, jak
- centralizm i różnice między Warszawą i kilkoma jeszcze metropoliami a resztą kraju,
- konflikty pokoleniowe wobec ewidentnych trudności polskich instytucji z sukcesją,
- Unia Europejska, na którą nie powinniśmy patrzeć jako na źródło do pozyskiwania funduszy rozwojowych, ale jako na historyczny wybór, wreszcie
- przestrzeń historyczna i rzeczowa debata na temat II RP i PRL.
Krytycy poglądów Rafała Matyi zarzucają mu, że w swej recepcie na poprawę sytuacji pomija rolę aktywności obywateli, samoorganizację, która tworzy społeczeństwo domagające się zaspokojenia aspiracji i zmian, a także zaciera różnice w zakresie poszanowania praw obywatelskich między PO i PiS. Kwestionując konserwatywną wizję zmian, polemiści zdają się mówić, że nie wystarczy obrona wartości konstytucyjnych, lecz konieczny jest taki kształt wspólnego programu opozycji, który przyciągnie liberalne centrum i lewicę ( m.in. wysuwając postulat liberalizacji prawa aborcyjnego), a wyeliminuje osoby o konserwatywnych poglądach, np. Kazimierza Ujazdowskiego, proponowanego na prezydenta Wrocławia przez PO (Jacek Żakowski, Marek Beylin, Jakub Majmurek).
To restrykcyjne podejście zakwestionowali m.in. Przemysław Szubartowicz i Ernest Skalski, którzy uważają, że opozycja nie musi mieć wspólnego stanowiska w sferze obyczajowej, bo najważniejsza jest teraz obrona demokracji, zaś inne sprawy trzeba odłożyć na później.
Czy te spory odzwierciedlają tylko nasze dylematy, czy też coś może wynikać z doświadczeń walk o demokrację w przeszłości, w różnych regionach świata? Posłużę się dwoma przykładami, Chile i Argentyny.
Chile
Represyjne rządy i dotkliwe skutki kryzysu ekonomicznego na początku lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku spowodowały w Chile narastanie krytyki i szeroką mobilizację społeczną przeciwko ustanowionej dziesięć lat wcześniej w wyniku zamachu stanu brutalnej dyktaturze generała Augusto Pinocheta. Organizacyjnym odzwierciedleniem wzbierającej fali protestów było powstanie opozycyjnych ugrupowań politycznych: Sojuszu Demokratycznego, skupiającego umiarkowane sektory lewicy oraz Ludowego Ruchu Demokratycznego, koordynującego bardziej radykalne lewicowe grupy.
W rezultacie tych zdarzeń, a zwłaszcza protestów ulicznych i korzystnej ewolucji sytuacji międzynarodowej (powrót w polityce amerykańskiej do promowania demokracji w miejsce popierania dyktatur ) począwszy od 1986 roku wojskowa junta została zmuszona do rozpoczęcia negocjacji z opozycją i zaakceptowania dwa lata później plebiscytu w sprawie utrzymania Pinocheta przy władzy do 1997 roku. W tych okolicznościach doszło do utworzenia szerokiej opozycyjnej koalicji z udziałem 17 partii i ruchów politycznych, której skuteczność, najpierw w postaci Porozumienia Partii na rzecz Nie, znalazła potwierdzenie w zwycięskim plebiscycie przeciwko tak odległej kontynuacji władzy przez Pinocheta, a następnie, już w 1989 roku, z kolejnym celem: Porozumienia Partii na rzecz Demokracji, doprowadziła do zwycięskich wyborów prezydenckich i parlamentarnych oraz powrotu demokracji.
Kluczową rolę w tej szerokiej koalicji odgrywały: Partia Chrześcijańsko Demokratyczna, Partia Socjalistyczna i Socjaldemokratyczna Partia Radykalna, reprezentujące razem z innymi ugrupowaniami politycznymi szerokie spectrum społeczne – od klas ludowych, po środowiska klasy średniej i wyższej.
Decydującą rolę odegrała zgoda całej opozycji na wspólna listę do wyborów parlamentarnych i wysunięcie jednego kandydata na prezydenta kraju. Został nim przedstawiciel chadecji, Patricio Aylvin, który zapoczątkował rządy demokratycznej koalicji, kierowane przez chadeckich i socjalistycznych prezydentów, przez kolejne cztery kadencje aż do roku 2000, kiedy to, już w warunkach ustabilizowanej demokracji, do władzy doszła prawica. W czasie swych rządów centro-lewicowa koalicja realizowała stopniowy, reformistyczny program zmierzający do pogodzenia gospodarki rynkowej z efektywną polityką społeczną oraz skutecznego rządzenia z pojednaniem narodowym i integracją społeczeństwa. Nie wszystko się udało, ale przywrócone zostały instytucje demokratyczne i skonsolidowała się gospodarka, a polityka społeczna przyczyniła się do zmniejszenia obszarów biedy i nierówności.
Na pierwszy rzut oka może się wydawać, że przykład chilijski jest nieprzydatny do analizy sytuacji w Polsce z uwagi na różnice systemowe i nieporównywalną skalę represji oraz odmienne uwarunkowania zewnętrzne, w szczególności nasze członkostwo w demokratycznych organizacjach: Unii Europejskiej i NATO. Zachęcająca jest jednak metoda postępowania chilijskiej opozycji działającej w skrajnie trudnych, nielegalnych warunkach, jej zdolność do samoograniczenia i rezygnacji ze spornych postulatów oraz zawierania kompromisów wokół strategicznego, najważniejszego celu. To mądre podejście liderów rozmaitych opcji politycznych, nacechowane dążeniem do porozumienia w oparciu o to co wspólne i wyzbycie się ambicji personalnych na rzecz poparcia wspólnych kandydatów z największymi szansami na zwycięstwo, umożliwiło, w skrajnie trudnych, nieporównywalnych z naszymi warunkach, przywrócenie demokracji.
Opisany przypadek Chile jest egzemplifikacją działania opozycji na rzecz przywrócenia demokracji w walce z dyktaturą. Przykład Argentyny, przedstawiony poniżej, dotyczy innej sytuacji: pokazuje, w jaki sposób, demokratyczne siły poradziły sobie z populistycznymi rządami. Nie są to jednak wykluczające się, chociaż nie tożsame, sytuacje. Populizm bowiem ( zarówno lewicowy, jak i prawicowy) często ulega autorytarnym pokusom.
Argentyna
W Argentynie przez dwanaście lat, do wyborów prezydenckich w 2015 roku, rządy sprawowali peroniści: Nestor Kirchner, a po jego śmierci, żona, Cristina Fernandez de Kirchner. Ich polityka, o charakterze lewicowo populistycznym była odpowiedzią na dekadę rządów przywódcy liberalnego skrzydła tej samej partii, Carlosa Menema i kilku następnych, rotujących z zawrotną szybkością w ciągu zaledwie kilku lat peronistowskich prezydentów, w warunkach głębokiego kryzysu, w rezultacie którego połowa społeczeństwa popadła w biedę, a jedna czwarta znalazła się poniżej granicy ubóstwa.
Nowa władza wdrożyła szeroki program reform społecznych, czemu sprzyjała korzystna koniunktura międzynarodowa, zwłaszcza na surowce i produkty rolne, stanowiące podstawę argentyńskiego eksportu. Innym celem było wzmocnienie sektora państwowego przez wspieranie rodzimego przemysłu i wznoszenie barier w handlu z zagranicą. Ta strategia załamała się, gdy pogorszyła się koniunktura międzynarodowa, a władze, nie bacząc na zmieniającą się sytuację, nie rezygnowały z programu dużych subsydiów i innych form społecznej pomocy powodując coraz większą inflację i wzrost długu publicznego.
Z polityką rozdawnictwa, zapewniającą bezpieczne poparcie ze strony licznych sektorów społeczeństwa szło w parze coraz bardziej bezceremonialne korzystanie z publicznych beneficjów przez ludzi bliskich władzy i praktyki korupcyjne jej kierownictwa. Towarzyszyło temu zaostrzenie antyamerykańskiej retoryki i „godnościowego” sporu z Wielką Brytanią o Falklandy/Malwiny oraz zbliżenie do Rosji i Wenezueli. Wszystko razem złożyło się na postępującą gospodarczą i polityczną izolację Argentyny w świecie.
O przyszłości Argentyny miały rozstrzygnąć wybory prezydenckie w 2015 roku (w Argentynie, jak i całej Ameryce Łacińskiej jest system prezydencki). Opozycja, świadoma historycznie ugruntowanych wpływów peronizmu w społeczeństwie, zdawała sobie sprawę, że pokonanie kandydata tej formacji będzie możliwe tylko przez możliwie najszerszą koalicję i odpowiedni program. W rezultacie, taką koalicję na rzecz zmian („Cambiemos”) utworzyły centrowa Obywatelska Partia Radykalna, centrolewicowa Koalicja Obywatelska i konserwatywna Propozycja Republikańska oraz kilka innych centrowych i konserwatywnych ugrupowań, w tym centroprawicowy odłam peronistów. W kampanii wyborczej koalicja zapowiadała bardziej odpowiedzialną politykę gospodarczą, uporządkowanie finansów i ograniczenie wydatków budżetowych, ale też utrzymanie, w zgodzie z możliwościami państwa, efektywnej polityki społecznej, zniesienie ograniczeń w handlu zagranicznym i zmniejszenie ceł wywozowych na produkty rolne, wsparcie niezależnego sądownictwa i walkę z korupcją, a w polityce zagranicznej poprawę stosunków z USA, Unią Europejską i państwami własnego regionu. Po zaciętej kampanii, zwycięstwo odniósł wspólny kandydat opozycji, biznesmen, burmistrz Buenos Aires, lider konserwatywnej partii „Propozycja Republikańska” Mauricio Macri, który w drugiej turze pokonał peronistę, Daniela Schioli. Koalicja nie poprzestała na wysunięciu wspólnego kandydata na prezydenta, lecz także uzgodniła wspólne listy do wyborów parlamentarnych i uczestniczy w rządzeniu krajem.
***
O czym świadczą przytoczone – nieodosobnione zresztą – przykłady z krajów o podobnym do Polski poziomie rozwoju i pozycji w regionie (Argentyna należy do grupy czołowych gospodarek świata, G20)?
W potyczce z autorytarno-populistycznymi formacjami niezbędne jest zbudowanie szerokiej koalicji możliwie wszystkich opozycyjnych sił w oparciu o wspólny mianownik, jakim może być obrona demokracji, polityka gospodarcza i społeczna, poprawa relacji z zagranicą, czy obrona niezależnego sądownictwa. Niezbędne jest uwiarygodnienie zamiaru prowadzenia skutecznej polityki społecznej i respektowania obywatelskich inicjatyw. W obszarze personalnych decyzji warto mieć na uwadze, że większe szanse na zwycięstwo mają osoby nie kojarzące się z establishmentem i ukrytą intencją powrotu do tego co już było. Pocieszające jest również to, że można odnieść sukces wyborczy bez wchodzenia w licytację nierealistycznych obietnic, za to w oparciu o uczciwy, zbudowany na rzeczowych przesłankach program.
Eugeniusz Noworyta
Niedługo upłynie rok od PIRS-owego pomyślu Wyborczej Koalicji Europa (2017-06-01, https://studioopinii.pl/telewizja-pokazala-345), 20 marca poseł Adam Szłapka (.N) zaapelował w podobnym tenorze o wyborczą koalicję (
https://www.facebook.com/adamszlapka/videos/1871831622840395/) i konstytuantę. Przewija się pomysł prof. Radosława Markowskiego na koalicję wyborczą wszystkich demokratycznych sił ze zobowiązaniem przyszłego sejmu do szybkiego rozpisania następnych gwarantowanych demokratycznie wyborów stalających rozkład sił politycznych.
Warunkiem powodzenia jest obecność na alfabetycznej albo stochastycznej (?) liście tej koalicji przedstawicieli wszystkich partii, organizacji społecznych opowiadających się za rządami prawa i kierunkiem europejskim. Taka prosta droga do budowywania obywatelskiego zaufania do państwa i prawa. Czy partyjne partykularyzmy i małość tzw. liderów pozwoli na uratowanie przyszłości dla naszych dzieci.
A jakie mechanizmy w mediach powodują, że taki sposób nie znajduje się wśród wiodących tematów dyskusji publicznej?
W tym może tkwi sedno, jak się zjednoczyć, aby przeciwstawić się skutecznie ZŁU. A jak uświadomić sobie, że tamci, którzy się temu Złu zaprzedali, nie mogą się stać jako kłamcy, partnerami. Dlatego te populistyczne ciągotki do “lepszych” tzw. programów itp. to tylko mrzonka. Na razie Skalski, Markowski, Szłapka …