2018-05-30.
23 maja 2018 roku znany rabin David Rosen z American Jewish Committee – amerykańskiej organizacji, zajmującej się obroną praw Żydów poza USA, wystosował list to Watykanu, w którym wyraził zaniepokojenie planowaną beatyfikacją kardynała Augusta Hlonda
AJC Questions Papal Decree to Canonize Polish Cardinal Hlond
In a letter to the Vatican, AJC has expressed profound concerns regarding the Pope’s announcement recognizing Cardinal August Hlond, the Polish Primate during World War II, as having “heroic virtues” – a stage towards being made a saint.
Jak wiadomo, August Hlond był prymasem Polski w latach 1926-1948, a więc w latach gdy stosunki polskich katolików i polskich Żydów układały się różnie. Ksiądz prymas Hlond na ten temat też zabierał wielokrotnie głos. Na ten temat istnieje obszerna literatura, a nawet były zorganizowane dwie konferencje przez Bohdana Oppenheima; jedna w 1999 roku, w Los Angeles, a druga w Krakowie, w roku 2000. Obie zostały udokumentowane w formie książkowej, jedną wydało przez Centrum Kultury Żydowskiej w 2000 roku, pt. Kościół katolicki w Polsce a walka z antysemityzmem, a drugą jezuickie Wydawnictwo WAM w 1999 roku pt. Kościół polski wobec antysemityzmu 1989-1999. Były to ważne wydarzenia odnotowane zarówno w Polsce jak i USA. Czy beatyfikacja kardynała Hlonda będzie kolejnym krokiem na drodze zbliżenia wspólnoty żydowskiej i katolickiej? Chyba znak zapytania jest zasadny.
Rabin Rosen przestrzega, że postęp procesu kanonizacyjnego kard. Hlonda „będzie postrzegany w społeczności żydowskiej i poza nią jako wyraz aprobaty niezwykle negatywnego podejścia kard. Hlonda do społeczności żydowskiej”. Zastrzeżenia rabina Rosena są istotne, gdyż jest on dyrektorem AJC ds. Międzynarodowych Relacji Międzyreligijnych. A list został skierowany do kardynała Kurta Kocha, przewodniczącego Papieskiej Komisji ds. Stosunków Religijnych z Żydami. Rosen cytuje listy pasterskie kard. Hlonda z okresu przedwojennego, w których wzywał do bojkotu instytucji żydowskich, czy też bojkotu kupowania w sklepach żydowskich. (Te listy, zwłaszcza z 1936 roku omówił Szymon Rudnicki w książce Falanga, o której pisałem na łamach SO). Mowa jest także o okresie powojennym i zarzutach odmawiania kontaktów z przedstawicielami społeczności żydowskiej, czy braku reakcji na pogrom kielecki – seria napadów na ludność żydowską, jaka miała miejsce 4 lipca 1946 roku w Kielcach.
Sprawę planowanej beatyfikacji odnotowały, nie kryjąc radości, polskie media katolickie i narodowe; by przywołać tylko KAI: „Pozytywną opinię na temat heroiczności cnót i życia Sługi Bożego kard. Augusta Hlonda wyraziła dziś w Watykanie Komisja Kardynałów i Biskupów z Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych. Oznacza to, że do formalnego zakończenia procesu beatyfikacyjnego Prymasa Polski w latach 1926–1948 pozostanie tylko podpisanie przez papieża dekretu o heroiczności życia i cnót”. Główny postulator ks. Bogusław Kozioł powiedział: „Cieszę się, że nieco zapomnianą dotąd osoba prymasa Hlonda, wielkiego patrioty, obrońcy Polski i Polaków zostanie przywrócona Polsce i Kościołowi właśnie w roku obchodów 100. rocznicy odzyskania niepodległości”. Można tam też przeczytać: „wieści z Rzymu nadeszły w miesiącu maryjnym, zaś prymasa Hlonda, który poświęcił Polskę Niepokalanemu Sercu Maryi, wyraźnie cechował kult Matki Bożej”
Coraz bliżej beatyfikacji kard. Augusta Hlonda
Pozytywną opinię na temat heroiczności cnót i życia Sługi Bożego kard. Augusta Hlonda wyraziła dziś w Watykanie Komisja Kardynałów i Biskupów z Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych. Oznacza to, że do formalnego zakończenia procesu beatyfikacyjnego Prymasa Polski w latach 1926-1948 pozostanie tylko podpisanie przez papieża dekretu o heroiczności życia i cnót.
Te same media odnotowały, tym razem z zaniepokojeniem, list rabina Rosena.
Dlaczego więc tej radości polskiego Kościoła nie podziela rabin Rosen, tylko „ośmiela się” wysuwać wątpliwości, czy beatyfikacja akurat tego hierarchy to dobry pomysł? Pewnym wytłumaczeniem tych wątpliwości może być wzrastający antysemityzm w krajach katolickich – i to mimo że 50 lat temu został ogłoszony dokument na Soborze Watykańskim II o zmianie stosunku Kościoła katolickiego do Żydów.
Jak to się więc dzieje, że deklaracja Nostra aetate, słusznie uważana za przełomowy tekst, i wskazujący na radykalne odejście od trwającego blisko dwa tysiąclecia antyjudaizmu niczego nie zmienił. Pewne wyjaśnienia dają badania socjologiczne przeprowadzone przez austriackiego socjologa Arno Tauscha w artykule Izrael i świat katolicyzmów dostępny dla chętnych on line:
Israel and the World of Catholicism(s)
This article assesses the relationship of the Roman Catholic Church and its faithful to the Jewish people and to Israel, making use of the results of several recent studies, based on global opinion surveys.
Jeśli dojdzie do beatyfikacji Hlonda, to być może można będzie również mówić o beatyfikacji antysemityzmu, który na pewno w Polsce nie ulegnie zmniejszeniu. Wręcz przeciwnie; antysemityzm zyska kolejnego patrona w katolickim niebie (jak wiadomo istnieje tam już cały zastęp świętych i błogosławionych, którzy na temat Żydów i judaizmu mieli poglądy bardzo zbliżone do kardynała Hlonda, a on raczej wpisuje się w długa tradycję chrześcijańskiego antyjudaizmu).
Być możne jednak zmiana, do jakiej dojdzie w lipcu tego roku, na stanowisku szefa Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych (Congregatio de Causis Sanctorum – zwanej jest również Kongregacją Do Spraw Świętych – konserwatywnego kardynała Angelo Amato zastąpi kardynał nominat Angelo Becciu, jeden z najbliższych współpracowników papieża Franciszka) pozwoli na rewizje wielu zapoczątkowanych przez jego poprzednika „procesów beatyfikacyjnych”, w tym polskiego kardynała Hlonda. Franciszek jak wiadomo ma inne priorytety, by wspomnieć o planowanej kanonizacji abpa Oskara Romero, którego poprzednicy Franciszka wyraźnie nie dostrzegli jako możliwego kandydata na ołtarze.
Stanisław Obirek
Przeczytałem załączony artykuł i dalej nie wiem na czym polegała heroiczność cnót i życia Augusta Hlonda która predestynuje go do zostania świętym. Jakie to są cechy i fakty w przypadku każdego kandydata na świętego? – byłbym wdzięczny za oświecenie w tej materii.
To nie ma żadnego znaczenia. Wszystko zależy od potrzeb uświęcającego. Kiedyś uznano świętym Franciszka z Asyżu i to w tym czasie kiedy głoszących identyczne jak on poglądy członków mediolańskiej patarii ogłaszano heretykami.
Tak więc uczeszmy się, wypucujmy, zróbmy sobie gustowne selfie i czekajmy. Niewykluczone, że i nam się zdarzy.
Znajomy ksiądz do mnie napisał: “przeciez te polskie beatyfikacje to sprawy prestizowe i ideologiczne, kiedy chce się je wygrywać w konkretnych celach polityki społecznej – „bydzie tak, jak bydzie”, tzn. zwyciężą interesy tych, którzy je w tym będą upatrywać – a sam Hlond na pewno jest w niebie, bo niby dlaczego nie? ze był dzieckiem swego czasu i gadał głupoty? – ale czynnie nie sądzę, by jakiegoś Żyda skrzywdził – mamy zresztą już jednego świętego antysemitę czyli Maksymiliana Kolbe”. I oczywiście ma rację, jednak trudno się dziwić, że Żydom beatyfikowanie antysemitów się nie podoba. Ja, choć Żydem nie jestem, też uważam to za niezbyt fortunny sposób budowania mostów między ludźmi różnych wiar i przekonań.
Chętnie bym przeczytał wniosek beatyfikacyjny w tym przypadku. Czy to gdzieś jest dostępne?
A mnie bardzo cieszy perspektywa beacośtam Hlonda. Z tych na H mogą sobie też beacośtam Hudala biskupa Aloisa. A co tam, jaka instytucja, tacy bohaterowie. W kolejce Marcial Degollado, a z żyjących Hoser, Dydycz i to całe towarzystwo złodziei, pedofilów, pederastów i handlarzy ampułkami z krwią, jak kapciowy Wojtyły. A niech sobie ich święcą i na ołtarze wynoszą. Co nam do tego?
>A niech sobie ich święcą i na ołtarze wynoszą. Co nam do tego?<
Też tak sądzę..
Tyle nam do tego, że później mamy do czynienia z masą ludzi, dla których ci “święci” są autorytetami i za Chiny Ludowe nie możemy się z nimi dogadać w całkiem świeckich sprawach. A musimy jeśli chcemy by nasz kraj był w jak największym stopniu miejscem do normalnego życia. Żyjąc razem na jednej ziemi nie możemy wzruszać ramionami i ignorować tego faktu. Wbrew pozorom ich wybory dotyczą także nas. I vice Wersal.
Nic nam do tego w tym znaczeniu, że nie mamy żadnej możliwości ani prawa wtrącać się do niebiańskiej polityki personalnej krk. My (piszę o stojących poza krk) nie będziemy przecież namawiać wierzących, by jednego uznali tylko za błogosławionego, a drugiego kanonizowali natychmiast. Zresztą masy wierzących też nie mają nic do gadania w tej materii. A św. Hlond nie wygra ze św. Mikołajem. Natomiast wpływ kościoła na nasze życie jest oczywisty, tu się zgadzam. Przykład Chile czy Irlandii pokazuje jednak, że otrząśnięcie się społeczeństwa z matczynego uścisku krk nie zależy od awansów i degradacji w niebiosach a od spraw jak najbardziej ludzkich i przyziemnych.
Czy prof. Obirek zechciałby w wolnym czasie wyjaśnić jaka jest teologiczna podstawa i uzasadnienie kompetencji Kościoła /papieża do beatyfikowania /kanonizowana zmarłych ?
Uświęcanie zmarłej osoby, nakładanie na nią korony błogosławionego przez Boga, jak rozumiem, czy wręcz asystenta/pośrednika Boga w wypadku kanonizacji, wydaje mi się przejawem pychy Kościoła/ papieża, że wie, co Bóg mniema o kimś nieżyjącym, i że nakładając te korony na fotografie zmarłych zastępuje Boga wobec maluczkich, anonsując Jego decyzję.
Pycha, z woli Kościoła, jest jednym z siedmiu grzechów głównych. Jej niszczycielski skutek dla psychiki uznaje też całkiem świecka psychologia.
A zatem, skąd Kościół / papież wie, jaka jest wola Boga w ogóle, a względem “heroiczności cnót” konkretnego,. nieistniejącego już człowieka w szczególności ?
A jeśli nie wie, to na jakiej podstawie ogłasza wole Boga ?
Czy w którejkolwiek Ewangelii jest coś o świętych oraz o tym, że papież wie, co myśli Bóg?
Kościół, wspierany sojuszem z tronem, przez wieki przyzwyczaił maluczkich do posłuchu pod karą piekła po śmierci, zarazem gotując im piekło za życia, i wykreował się na zastępcę Boga. Lecz w czasie, gdy rozmyślamy o przeniesieniu świadomości ludzkiej na włókna krzemowe, aby ją przenieść przez czarne dziury do innych światów i w ten sposób uratować ludzkość, wypada chyba wiedzieć takie rzeczy: skąd mianowicie Kościół wie co myśli Bóg o kardynale Hlondzie ?
Właściwie odpowiedzi już udzielił J. Luk: “Wszystko zależy od potrzeb uświęcającego”. A dzisiaj potrzeby są takie by przekonać coraz bardziej wątpiących w bezgrzeszność instytucji (a argumentów potwierdzających wątpliwości każdy znajdzie do woli), że wszyscy hierarchowie robili wszystko, co w ich mocy by zbawić świat. Jest to tym pilniejsze, że badania historyków (coraz bardziej niewygodnych) i ich publikacje pokazują coś zgoła odmiennego. Niebo, Bóg, zaświaty… doprawdy te mityczne wyobrażenia nawet watykańskich urzędników nie interesują. Chodzi o zatrzymanie korodującego wpływu myśli krytycznej. Do tej pory kropidło, procesie, beatyfikacje i kanonizacje się sprawdzały, więc dlaczego rezygnować z tych sprawdzonych środków “utwierdzania maluczkich w wierze”?
MAGDALENA
Też mnie to z początku dziwiło, ale zadzwoniłem do Wydziału Spraw Ziemskich i dyżurny anioł wyjaśnił mi w czym rzecz. Otóż w ostatnich latach uświęcano tyle osób, że trzeba było przeorganizować tę część nieba którą zajmują ziemianie. Żeby uniknąć bałaganu podzielono świętych i beatyfikowanych na wydziały. Pan Hlond trafi do Wydziału Antysemitów.
Anioł powiedział mi w zaufaniu że musieli złagodzić kryteria, bo nawet w naszej galaktyce desygnuje się do nieba takie stwory… (tu usłyszałem coś na kształt brrrr), a w końcu to Kościoły decydują kogo mianować świętym. „Pan Bóg w ogóle się do tego nie wtrąca i nic nie podpowiada” powiedział.
Stacjonarny czy komórka?
“A zatem, skąd Kościół / papież wie, jaka jest wola Boga w ogóle, a względem „heroiczności cnót” konkretnego,. nieistniejącego już człowieka w szczególności ?”
*
Podobnie jak w przypadku “niepokalanego poczęcia” matka chrystusa nie była w ciąży, tylko duch święty jej zwiastował. Pewnie i tutaj jest podobnie – papież i krk wiedzą, bo im duch świety zwiatował. Widocznie antysemityzm w krk jest cnotą, a w każdym razie nie wadą obiązającą beatyfikowanego. Nawiasem mówiąc nie wiemy czy przypadkiem pan Hlond nie był przyzwoitszym człowiekiem niż wielu dzisiejszych, polskich hierarchów krk.
*
Jeżeli prawdą jest że człowiek lada moment będzie w stanie uzyskać nieśmiertelność czyli przenieść swoją świadomość, wiedzę, mentalność i emocje do sieci, to jestem prawie pewien, że jednymi z pierwszych będą tam księża i hierarchowie krk. Nie dlatego, że kochaja boga, ale własnie dlatego,że zdają sobie sprawę z e stanu faktycznego. Ciekawe czy w sieci ich niesmiertelne byty też będą prześladować inne owieczki i barany?
Pretendent do tego “wyróżnienia” ( łac. beatificare) określany jest w Kk nawet Sługą Bożym. Wielkie słowa, świętości, haftowane sukienki kapłanów – to tylko taki rodzaj namolnego zaklinania przaśnej rzeczywistości.
W praktyce pod tym wzniośle brzmiącym tytułem kryje się osoba zmarła, którą otoczono KULTEM PRYWATNYM i wobec której wniesiono prośbę o oficjalne przyzwolenie na kult publiczny, ale o charakterze lokalnym.
Można powiedzieć: to tylko kolejna osoba otoczona lokalnym kultem w polifonicznie wybrzmiewającym “monoteizmie”.
Pytanie o powody tego rodzaju “wyróżnień” są tyle warte, co zastanawianie się jaka strugana figurka powinna robić za świętego na jakimś wiejskim skrzyżowaniu.
To przecież taki zwykły przejaw poli-KULTowego Kościoła powszechnego.
@ Magdalena,
Podstawa teologiczna do wypowiadania się o świętości to chyba fragment z Ewangelii Mateusza, gdzie Jezus mówi do Piotra : “Tobie dam klucze do królestwa niebieskiego. Cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane w niebie”. Kolejni biskupi Rzymu zdają się uważać, że oni tę misję jako następcy św Piotra kontynuują, że mają tę sama władzę nadaną Piotrowi przez Jezusa. Więc mogą nazywać zmarłych świętymi.
Inna sprawa to to, co pisał @MAREKJ
Świętych w niebie jest pełno (kto w niebie, ten zbawiony – a więc święty niejako z definicji). Natomiast beatyfikacja i kanonizacja to proces, w którym decyduje się nie tyle świętość, co kult. Błogosławiony (beatyfikowany) może zostać otoczony kultem lokalnym, można wznosić do niego modły z prośbą o wstawiennictwo. Kanonizowany (święty) oznacza miejsce w ogólnoświatowym poczcie świętych.
.
I jeszcze apropos przekazania władzy “związywania na ziemi i wniebie” Piotrowi i jego nastepcom.
Był taki film pt. Dogma (raczej głupawy niż śmieszny – chyba, że się jest nastolatkiem, lub osobą ciut starszą – dziś bardziej bawi mnie to, że w roli kardynała został obsadzony George Carlin, niż różne gagi z filmu), ale właśnie opierał się na założeniu, że ta władza jest rzeczywista.
Oto kardynał zatwierdził dzień łaski i oznajmił, że kto tego dnia przejdzie przez drzwi katedry, temu odpuszcza się wszystkie grzechy i może być zbawiony.
Na mocy przytoczonego fragmentu ewangelii stało się to prawem także i w niebiosach.
Wygnane z raju anioły postanowiły w ten sposób uzsykac ponowny dostęp do nieba.
Gdyby im sie udało doszłoby do paradoksu – jednocześnie obowiązywałoby potępienie – akt wygnania oraz łaska, co musiałoby rozsadzić świat, jako że Bóg okazałby się omylny.
Mnie się jednak wydaje, że znacznie ważniejsze od “kluczy piotrowych i związanych z nimi niebieskich tajemnic” znacznie ciekawsze i ważniejsze są całkiem ziemskie implikacje tej beatyfikacji. Pisze o tym dziennikarza Johathan Luxmoore, który przywołuje słowa postulatora sprawy beatyfikacji Hlonda ks. Kozioła, który mówi o manipulacji słowami Hlonda jakiej jego zdaniem dopuścił się rabin Rosen (tu dla chętnych cały artykuł: https://www.ncronline.org/news/people/church-official-rejects-jewish-charges-against-former-polish-primate). I na pewno to pójdzie w tym kierunku, czyli jak to ujął inny dziennikarz, tym razem z polskiego dziennika, rabinowi Rosenowi “zabrakło wrażliwości na kontekst w jakim padły słowa kandydata na ołtarze”. Bardzo to wszystko osobliwe, jak wszystko zresztą, co wiąże się, by przywołać jednego z premierów “z polską wrażliwością”. Ciągle inni dopuszczają się nadużyć i nie rozumieją naszej wyjątkowości.
@ Obirek,
Ma Pan rację, że dużo ciekawsza jest prowadzona za pomocą uświęceń polityka czysto ziemska KK. Kiedy możemy zgadywać, jakie są cele “uświecenia” danego kandydata, albo wnioskować o sile danej grupy wpływu na podstawie tego, jacy kandydaci na świętych sie pojawiają.
Natomiast Magadlena pytała nie o to, co jest celem kanonizacji, tylko o podstawę teologiczną. Nie – po co kk wynosi na ołtarze, ale jakim prawem to czyni? i ne te pytanie starałem się znaleźć odpowiedź w znanych mi tekstach Pisma Świętego.
Może to dziwne, że tak gorliwie komentuję swój tekst, ale sprawa jest dynamiczna, oto dowiedziałem się od znajomego jezuity z Francji, że w 2005 roku kard. Ratzinger zablokował sprawę “pewną” beatyfikacji jednego z założycieli zakonu włoskiego, w Polsce mało znanego, więc pewnie dlatego sprawa jest mało znana. Ważny jest powód, otóż ówczesny biskup Paryża kardynał Lustiger zawiadomił kolegę Ratzingera, że kandydat do świętości wyrażał się o Żydach niezbyt mile, krótko mówiąc był antysmitą. To wystarczyło by sprawę zablokować. Chętnym, znającym język włoski polecam lekturę całego artykułu, który to wszystko tłumaczy: http://www.lastampa.it/2015/07/12/vaticaninsider/il-fondatore-dei-dehoniani-beato-solo-il-papa-pu-decidere-NkJjf0lANpgCRwGYloxF7N/pagina.html może to samo się zdarzy z polskim kandydatem… oby!
Ach ten “antysemityzm” nawet zaraził żydów..
Co widać na fotce.
Na marginesie.
Panie Profesorze
Wiem, że z przyjętym punktem widzenia się nie dyskutuje, zwłaszcza gdy jest wewnętrznie spójny, a tego akurat Panu zarzucić nie mogę. Perspektywę oglądu powiązanego z kryterium antysemickości postrzegam jednak jako mocno zawężającą.
Postawa antysemicka jest jedną z wielu konsekwencji fobii przed obcością. Panicznym lękom czasami też towarzyszy agresja. W kulturowym aspekcie przybiera to formę syndromu oblężonej twierdzy, który jest jednocześnie dobrą pożywką dla dowolnych teorii spiskowych. Nasilenie tych trendów obserwujemy zawsze w momentach kulturowych przemian. Tak było w okresie budowania polskiej państwowości po 1918, jak i ostatnio, gdy idea unifikacji europejskiej realnie zagrażała marginalizacją środowisk ultrakonserwatywnych. To taka histeryczna reakcja obronna tych, co mają poważny problem z adaptacją na nowych warunkach. Stąd też taka ich determinacja, i w konsekwencji, duża skuteczność.
Panie Marku,
ależ jest wprost przeciwnie “z przyjętym punktem widzenia się dyskutuje, zwłaszcza gdy jest wewnętrznie spójny” bo wtedy debata jest ciekawa. Jaki pożytek ze zgadzania się ze sobą? Dopiero gdy wytkniemy oponentowi “zawężenie perspektywy” jak to Pan określa, to może go to czegoś nauczyć i otworzyć oczy na sprawy, których wcześniej nie dostrzegał. Pański głos uważam właśnie za taki, konstruktywny i zmuszający, jeśli nie do rewizji to na pewno do poszerzenia perspektywy, za co dziękuję. Będę myślał…
Jedno zdanie z mego felietoniku zirytowała mocno mego kolegę, którego zdanie i przenikliwy umysł ogromnie cenię. Chodzi o określenie okresu prymasowania Hlonda. Napisałem: “August Hlond był prymasem Polski w latach 1926-1948, a więc w latach gdy stosunki polskich katolików i polskich Żydów układały się różnie. Ksiądz prymas Hlond na ten temat też zabierał wielokrotnie głos”. No więc wyjaśniam by uniknąć nieporozumień. To okres największego nasilenia antysemityzmu w Polsce, z który w dużym stopniu, może nawet największym, odpowiedzialność ponosi Kościół katolicki, a więc również i prymas Hlond. Nie zdobył się na żaden głos współczucia dla ofiar wzrastającej nienawiści, a jedyne co miał do powiedzenia to ostrzeżenie niewinnych i bezbronnych katolików przed demoralizującymi wpływami żydowskimi. Jeśli zostanie beatyfikowany to wraz z nim te jego poglądy uzyskają status obowiązywalności i to 50 lat po oficjalnym ogłoszeniu przez Kościół zerwania z antysemityzmem. Mam nadzieję, że teraz wyraziłem się jasno!
Cyt. :“Jeśli zostanie beatyfikowany to wraz z nim te jego poglądy uzyskają status obowiązywalności i to 50 lat po oficjalnym ogłoszeniu przez Kościół zerwania z antysemityzmem. Mam nadzieję, że teraz wyraziłem się jasno!”
Tak, to jest wyraziście ujęta myśl.
Bliższa jest dla mnie jednak inna optyka oglądu sytuacji.
To fakt, że deklaracje Kościoła nie znajdują pokrycia w faktach. Jeszcze trzy miesiące temu Prymas Polski mówił: “antysemityzm jest złem moralnym i grzechem”, ale w polskich realiach wyrażony pogląd Prymasa nie musi się przekładać na praktykę Kościoła… a nawet nie może. Tego uczy doświadczenie. Prof. Tadeusz Bartoś w wielu swoich ostatnich wywiadach podkreśla, że Kościół programowo uprawia marketingową metodę uwodzenia ludzi, by tym skuteczniej realizować swoje.
Twierdzi też, że sam kiedyś służył za taki listek figowy. Nie wolno mylić maski z prawdziwą twarzą.
To sprawdzona i skuteczna taktyka uprawiana od przez Kk.
Autokorekta
Po odsłuchaniu wczoraj Pańskiego wywiadu o historii podziału w Kk i roli, jaką w tym odegrał JPII (źródło:archiwum witryny racjonalista.tv), chyba swoje ostatnie uwagi o taktyce powinienem zawęzić do konserwatywnego obozu Kk.
Dla innych mogą być krzywdzące.
Przy okazji taka banalna autorefleksja.
W uogólnieniach warto zadbać o dużą precyzję założonych odniesień – domyślne nie wystarczą, w imię zwykłej rzetelności, pamiętając jednocześnie o zasadzie, że przesadzona opinia traci atrybuty informacji, a staje się elementem propagandy …
Tekst traci wtedy na wyrazistości wymowy, zyskuje jednak na wiarygodności.
Jeszcze raz wrócę do BEATYFIKACJI ANTYSEMITYZMU,
tym razem bez aluzji, bez wskazywania na istnienie innych punktów widzenia – bardziej bezpośrednio.
1)
Tytuł jest dobry, nawet bardzo dobry
2)
Zupełnie jednak nie rozumiem, jak można wierzyć w zbliżenie wspólnoty żydowskiej i katolickiej?
Ortodoksje nigdy nie będą dążyć do jakichkolwiek zbliżeń, co najwyżej zachowają pozory otwartości.
Na tym przecież polega istota ortodoksji. Zbliżenia wymagają kompromisów, a przynajmniej tolerancji.
To zaś jest zabójcze dla każdego radykalnego światopoglądu.
Porozumienia nie będzie nawet w ramach Kk, bo to są całkiem różne ścieżki i odmienne cele.
3)
To zaś zupełnie nie wyklucza zbliżenia Polsko-Żydowskiego na pozareligijnej płaszczyźnie kulturowej,
czy narodowej – w konstytucyjnym jednak tego słowa rozumieniu.
Przestańmy identyfikować POLAKÓW z ORTODOKSYJNYM KATOLIKIEM!!!
Ich jest zaledwie ok. 20%. To środowisko jest głównym źródłem przejawów antysemityzmu.
Pamiętajmy jednak, że stanowią skansen – ekspansywny skansen, ale skansen.
Uogólniona ocena polskiej antysemickości przez pryzmat schyłkowego radykalizmu religijnego jest dla większości Polaków krzywdząca i szkodzi też różnym możliwym formom zbliżenia Polaków z Żydami.
Walczymy ze szkodliwymi stereotypami.. . ale obustronnie!
To ważne, co Pan pisze, a propos nr 2 polecam dzisiejsze spotkanie, na które sie wybieram: http://www.dw.com/pl/rabin-walter-homolka-cz%C5%82owiekiem-pojednania/a-44142563
więc jednak można się zbliżać i wzajemnie cenić, może to odnosi się do nr 3, ale fakt jest faktem, dochodzi do zbliżenia duchownych żydowskich i chrześcijańskich. W kwoli precyzji, wskazywanie na antysemityzm kardynała Hlonda nie jest uogólnianiem tylko wskazywaniem na osoby wpływowe, które wskutek beatyfikacji mogą się stać jeszcze bardziej wpływowe. Nie znam przykładów (ale to nie znaczy by ich nie było) propagowania postaw antychrześcijańskich wśród Żydów.
Cyt. :
“… ale fakt jest faktem, dochodzi do zbliżenia duchownych żydowskich i chrześcijańskich.”
Po pierwsze to interpretacja, nie fakt.
Po drugie, to jest myślenie w kategoriach duchowości z okresu przed zdefiniowaną w 2001 roku (przez Iana Marshalla i Danah Zohar) inteligencją duchową.
JA zdecydowanie wolę współczesną interpretację “duchowości”, wykraczające poza sztywne ramy tradycyjnie pojmowanej religijności.
To ciekawe, być może więc wszystko jest interpretacją tak jak chciał Derrida? Jednak mimo wszystko punktem wyjścia do interpretacji jest fakt/tekst/zdarzenie/zachowanie… no więc i przed definicją inteligencji duchowej i po niej można mówić o faktach…
Przepraszam.
Użyłem zbyt dużego skrótu myślowego.
1)Faktem jest, że Homolka zyskał tytuł „Człowiek Pojednania”, ale co to w praktyce oznacza?
… i tu otwiera się szerokie pole do interpretacji.
Mówimy o tytule przyznanym pojedynczemu człowiekowi. Czy ten fakt daje nam prawo do uogólnień i wniosków, że proces pojednania między religiami się rozwija?
Dla mnie (posługując się językiem Bartosia) to jedynie kolejny “listek figowy” – wyraz gry wizerunkowej i nic więcej.
Argumenty uzasadniające prezentowany pogląd przytoczyłem wcześniej (wyżej).
2) Idea “inteligencji duchowej”, zdefiniowana w 2001 jest dla mnie przekonywująca, racjonalnie też uzasadniona. Przyjmując interpretację tego terminu, należy jednocześnie odrzucić z założenia wszelkie formy “duchowieństwa” z nadania, wykształcenia czy jakiejkolwiek przynależności. Ten termin odnosi się wyłącznie do zespołu indywidualnych cech, a to całkiem zmienia sposób myślenia o duchowości.
W konsekwencji, jak dla mnie, identyfikacja przedstawicieli kościołów z duchowieństwem traci rację bytu.
Stąd wzięło się u mnie symboliczne rozróżnienie na okres przed 2001 r, jak i okres po.
Oczywiście to tylko mój pogląd.