Jan Cipiur: Znowu nam, kurna i motyla noga, chwałę odebrali3 min czytania

31.01.2020

Zamiast chwały, porażka. Mieliśmy wytyczać światu drogę w podziale na dobrych Indian i złych poganiaczy bydła albo Czerwonoskórych, co są be i kowbojów, co to nic, jeno cacy. A tu klapa. Ubiegły nas mądrale co to żyją od lat dopiero 300-400 za wielką wodą, zwaną niekiedy stawem, dla zmylenia ruskich szpiegów, oczywiście.

Naród mało czyta, więc za dużo nie wie, ale jest na to rada – wylata w naród z kagankiem rój ze Studia i opowie, choć ze wstrętem, ale w słusznej sprawie, żeby nie było niewiedzy i zaczął szukać naród innych konkurencji niż podział na plemiona dwa główne i mniejsze, poboczne, młócące się od rana do nocy cepami.

Wstręt musi być, bo po pierwsze Żyd, a po drugie nie z lewych, a z prawych stron spektrum, w dodatku tak prawy, że aż libertarianin, co to kapitalizmem, rynkiem i małym rządem, by nas chciał do grobu wpędzić. Można jednak nos zatkać i się przemóc.

Jeśli przyjąć, że kapitał i jego narzędzie dyktatu – pieniądz, rządzą światem, to Allan Greenspan jako pięciokadencyjny szef amerykańskiego banku centralnego, rządził nie tylko Stanami, ale całym globem. Napisał książkę, nie tak grubą, jak jedną taką Tokarczuk nanizała Olga, ale wydana – owszem – ładnie. Stała sobie lat kilka ku półki ozdobie, aż zdjąć ją podkusiło.

Z Greenspana właśnie cytat budzący nasz słuszny narodowy sprzeciw wobec globalnej wszechmocy, którą teraz przebrzydły Trump rządzi i copyrighty nam odbiera:

Cztery kluby partyjne w Kongresie, po dwa w każdej izbie, zmieniły się przez lata w sposób dramatyczny. Każdy klub – dwa republikanów i dwa demokratów – dawniej składał się z liberałów, polityków umiarkowanych i konserwatystów. Bez wątpienia proporcje różniły się w ramach partii, ale rzadko brakował wystarczającej spójności, która dawałaby przytłaczającą większość w przypadku każdej ustawy i każdego z czterech klubów. Głosy nad ustawą zwykle rozkładały się następująco – 60 procent demokratów za a 40 procent przeciw a u republikanów 40 proc. za i 60 procent przeciw. Lub odwrotnie.

Dzisiejsze kluby partyjne w Kongresie, odzwierciedlając reorientację partyjnych afiliacji na Południu, stały się albo w przeważającej mierze liberalne (demokraci), albo konserwatywne (republikanie) Dlatego głosowania, które zwykle dzieliły głosy w ramach partii w stosunku 60 do 40 proc., w obecnej sytuacji częściej wynoszą 95 do 5 procent. Dlatego inicjatywy legislacyjne są dziś bardzo sparaliżowane.

I dalej:

Polityczna przepaść to coś więcej niż tylko atrakcyjna pożywka dla podekscytowanych politycznie ekspertów. Rządzenie stało niebezpiecznie dysfunkcjonalne.

Będzie bez komentarza, bo co będzie byle chłystek Greenspana komentował. Wyjaśnię tylko, że jego książka ukazała się w Stanach w 2007 roku. „Dawniej” oznacza zatem lata wczesne 90. i wcześniejsze, a „dzisiejsze” to okres rządów młodszego z Bushów.

Ale jako że nie lubią go po lewej stronie, a uwielbiam się droczyć, to polecam też inny fragment z Greenspana,

Alan Greenspan o planie Balcerowicza

Znów wybuchła bitwa domowa na słowa o tzw. Plan Balcerowicza. Głośnej grupce jego krytyków wydaje się, że gdyby to oni ratowali Polskę po katastrofie PRL-u, zrobiliby to lepiej i mniejszym kosztem społecznym. Mają prawo w to wierzyć, tak jak wierzą niektórzy w moc ziół uleczających nowotwory.

od którego czkawki dostanie każdy prawdziwy progresista, a komu tego brakuje, to znajdzie w nim dane w sprawie źródła.

Jan Cipiur