Jarosław Kapsa: Sądy bez ludzi8 min czytania

08.07.2021

Wiemy już – i przyjmujemy to do wiadomości, że dla rządzących Konstytucja to szpargał powodujący immobilizm. Dlatego bez rozgłosu weszły w życie kolejne przepisy prawne naruszające normy ustawy zasadniczej, nazwane „antycovidowymi” – ustawa z dnia 28 maja 2021 r. o zmianie ustawy kodeks postępowania cywilnego. Dobrem najwyższym jest dziś walka z covidem, w imię jej można łamać i kości, i Konstytucję.

Określmy więc tę ustawę imieniem zrozumiałym – o wywaleniu czynnika społecznego z wymiaru sprawiedliwości – by ujawnić intencję jej promotorów z ministerstwa po orwellowsku nazwanym „Sprawiedliwości”.

Sądy od ponad roku działały w warunkach nadzwyczajnych, nikt specjalnie w rządzie i ministerstwie tym się nie przejmował. Dopiero teraz, gdy premier oznajmił wygraną z pandemią, gdy wprowadzane zostają rozmaite „powroty do normalności”, w sądach wprowadza się „nienormalność” z absurdalnym wskazaniem czasowym: na czas pandemii i rok po jej ustaniu.

Jeśli usunąć słowo „pandemia”, byłby to dowód konsekwencji. Wyraźnie drażni rząd PiS-u immobilizm zwarty w art 45 Konstytucji i art. 47 Karty Praw Podstawowych UE, uznający prawo każdego, nie tylko obywatela RP, do sprawiedliwego i jawnego rozpatrzenia sprawy przez niezawisły, bezstronny i niezawisły sąd. To, co jest normą konstytucyjną – jawność – zostało we wspomnianej ustawie, w art. 4 ust. 1, ograniczone w stopniu maksymalnym. Ten sam artykuł wykluczył udział ławników z orzekania w postępowaniu cywilnym; w I i II instancji sąd ma rozpatrywać sprawy w składzie jednego sędziego zawodowego.

Konstytucja w art. 182 określa jako ogólną zasadę: udział obywateli w wymiarze sprawiedliwości, odsyłając do ustawy określenie konkretnych form.

Zasada udziału obywateli ma w Polsce długie tradycje sięgające średniowiecza, związane z utrwalaniem niezawisłości sądownictwa od władzy wykonawczej (królewskiej). W naszej cywilizacji istniały trzy podstawowe formy, każda z nich stosowana była na ziemiach polskich.

Pierwszą były rodzaje trybunałów ludowych, składające się z przedstawicieli społeczności. W II Rzeczpospolitej ta forma wzorem rozwiązań anglosaskich występowała jako tzw. sędziowie pokoju, zajmując się rozstrzyganiem sporów sąsiedzkich i karaniem za drobne wykroczenia. W PRL instytucja ta zmieniła się w kolegia ds. wykroczeń.

Drugą formą była ława przysięgłych; w II Rzeczpospolitej utrzymała się ona na obszarze b. Galicji, to ława przysięgłych m. Lwowa skazała na śmierć Gorgonową.

Trzecia forma – udział społecznych ławników – praktykowana w I Rzeczpospolitej, w II nie była stosowana. Wprowadzono ją w okresie PRL, w 1950 r., powierzając wybór ławników radom miejskim. Ta forma do dziś, przynajmniej teoretycznie, obowiązuje.

Udział ławników społecznych był przedmiotem wielu krytycznych wypowiedzi, także ze środowiska sędziów zawodowych. Uznawano, że rodzi to niepotrzebne koszty, opóźnia proces dochodzenia sprawiedliwości; ławnicy, nieznający przepisów prawnych, wymuszają błędy orzecznicze, kierują się emocjami, a nie logiką itd.

Może i tak bywa, ale w składzie amerykańskich ław przysięgłych zasiadają równie niedoskonali ludzie, słabo znający przepisy prawa i kierujący się emocjami, nikt jednak nie ośmieli się proponować likwidacji tej instytucji. Jeśli zaś szukać będziemy doskonałości, to można sobie wyobrazić takową w postaci programu komputerowego: prokurator wpisuje w rubryczki swoje przekonanie i potwierdzające go dowody; program analizuje i ustala wyrok. Człowiek jest omylny, dobry program – nie; komputer nie naruszy litery prawa i wymaganych procedur.

Problem jednakże tkwi w naturze ludzkiej, w jej różnorodności, której nie da się ogarnąć. Sprawiedliwość wymaga, by sędzia widział, zarówno w sprawcy przestępstwa, jak i w ofierze, ową różnorodność jednostki ludzkiej, by móc nie tylko karać za naruszenie przepisu, lecz i naprawić wyrokiem krzywdę, dając sprawcy szansę powrotu do społeczeństwa.

Pisał o tym współtwórca przedwojennego Kodeksu Karnego Wacław Makowski: „,celowa i właściwa represja musi być dostosowana do charakteru przestępcy, który ujawnia się przede wszystkim w spełnionym przestępstwie, w warunkach i okolicznościach, w jakich przestępstwo zostało spełnione, a następnie także w innych cechach osobistych przestępcy. Te elementy subiektywne muszą być brane pod uwagę w bardzo szerokim zakresie, gdy chodzi o właściwe postępowanie ze sprawcą przestępstwa (…) Sędzia nie może machinalnie stosować ustawy, wybierając w katalogu kar, jakim były dawne kodeksy, odpowiedni numer dla danego wypadku. Sędziemu powierzona zostaje czynna rola oceny indywidualnej każdego poszczególnego wypadku i każdego poszczególnego przestępcy w ogólnych szerokich ramach, jakie mu daje ustawa. Jest to dowód wielkiego i zaszczytnego zaufania, ale jest to zarazem, niewątpliwie, ciężki obowiązek i olbrzymia odpowiedzialność, jakie spadają na sędziego.1

Ten ciężki obowiązek i olbrzymia odpowiedzialność dzielona może być z ławnikami. Ławnicy są głosem społeczeństwa lokalnego, z którym musi skonfrontować się sędzia zawodowy. To oni, dysponując szerokim doświadczeniem zawodowym i życiowym, pomagają dostrzec człowieka tak w ofierze, jak i w sprawcy przestępstwa, uwzględnić różnorodne okoliczności towarzyszące popełnionemu przestępstwu, wpłynąć by kara odpowiadała panującej w danej społeczności hierarchii wartości. Zdecydowana większość spraw w sądach dotyczy sporów między ludźmi; są skomplikowane spory majątkowe, budzące emocje spory o opiekę nad dzieckiem, spory między pracownikami a pracodawcami, między konsumentami a usługodawcami…

Można nawet przyjąć, że większość przestępstw określonych w kodeksie karnym też jest rodzajem sporów międzyludzkich; w rozstrzygnięciu ich istotne znaczenie ma nie tylko ukaranie sprawcy, ale i sprawiedliwe zrekompensowanie krzywdy poniesionej przez ofiarę. W tym właśnie, jak również w postępowaniach mediacyjnych, doświadczenie życiowe ławników może być ważnym czynnikiem, bo przepis prawny nie widzi człowieka, lecz jedynie obrazę stanu prawnego.

Dodajmy tu jeszcze jeden argument za udziałem ławnika; argument wyjęty z ust populistów typu pana Ziobro: jeśli nie chcemy by rządziła zawodowa „kasta” sędziowska, to potrzebne jest zrównoważenie ich władzy udziałem przedstawicieli społeczeństwa.

Dla populistów szkodliwe są wszystkie przymiotniki z art 45 Konstytucji RP. W praktyce populiści boją się społeczeństwa, więc budują „swoją kastę”. Pierwszy, wielki krok, w stronę „ukastowienia” zrobiono w 2007 r. gdy nowelizacją kpk ograniczono udział ławników w postępowaniach karnych. Udział ławników dopuszczono jedynie w sprawach dotyczących zbrodni i przestępstw zagrożonych karą dożywocia.

W praktyce oznaczało to pozbycie się ławników ze spraw karnych w sądach rejonowych. Przewrotna bywa logika władzy: doświadczenie życiowe i zawodowe przedstawicieli społeczeństwa ma być balastem w wymierzaniu kar za drobne przestępstwa, tam, gdzie najbardziej liczyć się powinna indywidualizacja w ocenie sprawcy i ofiary. Za to głos społeczny pilnować ma surowości kary dla sprawców zbrodni.

Po zmianach w 2007 r. ławnicy obecni byli w nie więcej niż 1% postępowań karnych. Ich aktywność ograniczono do udziału w sprawach prawa pracy oraz prawa rodzinnego i opiekuńczego. Trudno negować ich niezbędność. Nie można od sędziów, nawet doskonale znających przepisy, wymagać doświadczenia wystarczającego, by zrozumieć praktykę stosunków w przedsiębiorstwach prywatnych między pracodawcami a pracownikami; tu doświadczenie zawodowe ławników jest szczególnie przydatne. Doświadczenie życiowe, a nie tylko znajomość litery prawnej, jest nie do zastąpienia w pełnych emocji sprawach rozwodowych, gdy decyduje się o opiece nad dziećmi, podziale majątku oraz wysokości alimentów.

Znamieniem naszych czasów jest brak odpowiedzialności za skutki wprowadzanych zmian. Nikt nie monitorował skutków ustawy z 2007 r., rugującej ławników ze spraw karnych. Nie sprawdzono, czy dzięki temu uzyskano oszczędności materialne, czy skrócono czas postępowań sądowych, czy poprawiła się jakość orzecznictwa, mierzona wskaźnikiem uchyleń przez sądy wyższej instancji.

Polityk wie lepiej, po co ma sprawdzać efekty swych działań.

W 2005 r. Trybunał Konstytucyjny orzekał w sprawie związanej z ewentualnym naruszeniem art 182 Konstytucji RP. W orzeczeniu wskazał wyraźnie, że choć Konstytucja ceduje na ustawę określenie formy udziału obywateli w wymierzaniu sprawiedliwości, to jednak nie daje ustawodawcy możliwości całkowitego ich wykluczenia. Któż jednak dziś przejmuje się starymi wyrokami wydanymi przez „ich” Trybunał, skoro dziś nowe wyroki wydać może „nasz” Trybunał. Polityk przyznał sobie prawo eksperymentowania na „żywym organizmie”, w materii wyjątkowo delikatnej, bo taką jest dochodzenie sprawiedliwości.

I cóż? I nic. Poddani z pokorą znosić muszą kaprysy swoich panów.

Jarosław Kapsa

Autor: ur. w 1958 r., mieszkaniec Częstochowy, pracownik samorządowy. W latach osiemdziesiątych XX w. działacz opozycji, internowany, aresztowany, wielokrotnie karany grzywnami, poseł OKP „Solidarność” w Sejmie „kontraktowym” 1989-1991, publicysta, autor książek o przeszłości Częstochowy.

1W. Makowski Kodeks Karny Komentarz. Warszawa 1937 – wstęp