16.03.2023
Przy okazji sporu o to, czy najświeższe pomysły premiera Netanyahu wzmacniają, czy osłabiają izraelską demokrację, zadeklarowałem, że przypomnę kilka faktów pomocnych dla oceny kondycji gospodarki tego państwa. Tę deklarację zrodziła nadzieja, że a nuż przybliży nas to do odpowiedzi na pytanie, czy to cud, czy niekoniecznie.

Aby nie trzymać Czytelnika w napięciu, odważę się powiedzieć (uwaga, patrz tytuł) cudu nie odnotowano. Natomiast Izrael dokonał w rekordowo krótkim czasie spektakularnego awansu technologicznego i stał się symbolem innowacji. I mimo wielu niesprzyjających wiatrów, kraj rozwija się w przyzwoitym tempie, stanowiąc dla wielu wzór godny naśladowania. Większość faktów, o których piszę jest znana, ale warto, sądzę, odrobinę je uporządkować
Fakty: na produkty wysokiej technologii przypada dziś ponad połowa eksportu Izraela. Sektor ten (producenci, centra R&D, i ich najbliższe zaplecze) daje dziś pracę ponad 10% wszystkich zatrudnionych. Na pracowników tego sektora przypada 25% wpływów podatkowych państwa. W kraju funkcjonuje 400 centrów naukowo-badawczych. W 2021 roku z izraelskich pomysłów i pieniędzy powstało 79 tzw. jednorożców, czyli firm o wartości kapitałowej przekraczającej 1 miliard dolarów każda. Pod względem liczby naukowców i techników na 10 tysięcy zatrudnionych Izrael jest niekwestionowanym liderem światowym. Zajmuje 9 miejsce na liście eksporterów broni (Polska jest 10), która zawiera w sobie duży komponent najnowszej techniki i technologii. Zważywszy zapotrzebowanie świata na izraelskie R&D krajowi ciągle brakuje fachowców. Dziś, dosłownie dziś – gdy giganci Doliny Krzemowej tną zatrudnienie, Apple, na przykład, szuka 148 ludzi dla swych centrów badawczych w Izraelu, głównie z Herzliji, północnej dzielnicy Tel Awiwu i w Hajfie.
Mały kraj pozbawiony wody, ropy i wielu krytycznych surowców, otoczony ze wszystkich stron przez wrogów, zawsze musiał szukać nowatorskich rozwiązań. Ale co uczyniło Izrael w rekordowo krótkim czasie Narodem Startupów?
Na spektakularny awans do grona technologicznych potęg złożyło się szereg czynników. Zazwyczaj Izraelczycy powiadają, że zaczęło się w 1987 roku od fiaska programu militarnego, z którym wiązano ogromne nadzieje. Inni mówią, że iskry, która wznieciła technologiczną rewolucję szukać trzeba wcześniej. „Jerusalem Post” zaleca, aby cofnąć się o dodatkowe 20 lat i oddać co mu należne generałowi de Gaulle’owi.
2 czerwca, 1967 roku, trzy dni przed wybuchem wojny sześciodniowej, prezydent de Gaulle nałożył embargo na eksport broni do Izraela. Zamówione i opłacone myśliwce Mirage nie dotarły. Współpracę w sferze nuklearnej zawieszono. Izrael stracił głównego dostawcę broni. To dramatyczne zerwanie, które było Francji potrzebne dla odbudowy relacji z krajami arabskimi, zmieniło trajektorię izraelskiej polityki, oznaczało zwrot ku Stanom Zjednoczonym i uświadomiło kierownictwu kraju potrzebę budowy własnego R&D i zdolności produkcyjnych, nie tylko na potrzeby wojska.
I wprawdzie Lyndon Johnson zgodził się sprzedać Izraelowi myśliwce Phantom, to decyzja de Gaulle’a zapoczątkowała izraelską rewolucję technologiczną na potrzeby obronności kraju. Przyśpieszyła projektowanie czołgu Merkava, budowę pierwszych dronów, pierwszego własnego myśliwca Nesher, na wzór Mirage 5, następnie myśliwca Kfir, bardziej zaawansowanej wersji Mirage i wreszcie myśliwca Lavi. Lavi był świetną, ale bardzo drogą maszyną. I choć w 1987 roku stosunkiem głosów 12 do 11 rząd postanowił zatrzymać ten projekt jako zbyt kosztowny, to wiedza zgromadzona w jego trakcie stworzyła fundament dronów, satelitów, i systemów rakietowych. (Kontrowersje wokół Lavi trwały latami. Mosze Arens, były minister obrony powiedział przed 10 laty, że gdyby nie tamta decyzja, dziś lotnictwo Izraela dysponowałoby najnowocześniejszym myśliwcem na świecie). Technion, izraelski ekwiwalent MIT, zainwestował w nowe dziedziny badań, w tym w informatykę i elektronikę. W wielu resortach stworzono stanowisko głównego naukowca.
W wyniku zatrzymania projektu Lavi pięć tysięcy znakomitych inżynierów i naukowców znalazło się bez pracy. Wkrótce potem zmierzch komunizmu umożliwił rosyjskim Żydom wyjazd z ZSRR. Wśród nich znalazły się tysiące inżynierów i naukowców i ponad 700 tysięcy konsumentów. Kolejnym katalizatorem było stworzenie w roku 1993 przez rząd Yitzaka Rabina programu YOZMA („inicjatywa” po hebrajsku) pomyślanego jako wehikuł przyciągania inwestycji zagranicznych. W ciągu kilku lat kraj stał się jednym z najbardziej zaawansowanym hubów wysokiej technologii.
Pomógł element kulturowy, a konkretnie hucpa, którą często identyfikuje się z bezczelną pewnością siebie, a oznacza odwagę w dążeniu do celu, niezależnie od stopnia trudności, niski stopień tolerancji dla status quo, i upatrywanie w kolejnej przeszkodzie nie problemu, ale szansy na znalezienie rozwiązania. Kwestionowanie norm stało się normą.
Mniej ewidentne źródło technologicznego sukcesu to sama natura IDF – Israeli Defense Force. 18-letni chłopcy i dziewczęta mają obowiązek służby wojskowej trwającej do 3 lat. To znaczy, że od 18 roku życia młodzi mają kontakt z najbardziej zaawansowaną techniką w sytuacji, gdy stawką nie jest sukces lub porażka finansowa, ale życie lub śmierć. Uczą się polegać na sobie, podejmować decyzje bez podpowiedzi konsultantów. Przełożeni często dają podkomendnym wolność – znajdź sposób, szukaj rozwiązań, nie trzymaj się kurczowo zasad przepisanych regulaminem. Odpowiadają za sprzęt wart miliony dolarów. Tytuły są zbędne, a zespoły współpracują w celu znalezienia najlepszego rozwiązania. Każde działanie, udane lub nieudane, jest szczegółowo badane i omawiane. Ludziom pozwala się upaść, ale mają wyciągać z tego wnioski. „Jeśli schrzaniłeś, pokaż, jaka lekcję z tego wyniosłeś”. Wszystko to sprzyja budowie kultury przedsiębiorczości.
Niemal mityczna jednostka wojskowa 8200 rekrutuje najlepszych z najlepszych: programistów, hakerów, przyszłych inżynierów. Jeden z rekrutów grupy 8200, Aviszani Abrahami, wdzierał się do systemów programowych zanim założył WIX, firmę budującą strony internetowe w chmurze. Gil Shwed, który w wojsku rozkładał kody zanim wymyślił pierwszy komercyjny firewall w 1993 roku, dziś jest wart 3.3 mld dolarów. Absolwenci tej elitarnej jednostki wojskowej założyli ponad 1000 startupów.
Jak piszą Dan Senor i Saul Singer w książce „Startup Nation”, w ciągu jednej dekady kraj przeistoczył w wielki inkubator pomysłów. To przyciągnęło technologiczne giganty i kapitał podwyższonego ryzyka z całego świata. Choć transnarodowe firmy technologiczne zakładają filie w takich krajach jak Irlandia, Indie czy Singapur, to nie przenoszą tam działów o krytycznym znaczeniu dla swej działalności. Autorzy książki cytują menedżera wysokiego szczebla z eBay: ”Google, Cisco, Microsoft, Intel, eBay… lista jest długa. Najlepiej strzeżona tajemnica to fakt, że o naszym sukcesie lub naszej porażce przesądzają nasze zespoły w Izraelu.”
Sukcesy start-upów promieniowały i promieniują na inne sektory, takie jak farmacja, przemysł urządzeń medycznych sektor finansów, rolnictwo. W kibucu Yotvata, na pustyni, w pobliżu granicy z Jordanią, oglądałem duże stado krów mlecznych obsługiwanych przez dwóch ciemnoskórych Żydów z Etiopii i masę komputerów. W blisko 40 st. C upale komputer serwował krowom co kilka minut krótki orzeźwiający prysznic i monitorował nieustannie zawartość tłuszczu w zbieranym mleku.
Izrael wykazywał wielokrotnie zdolność do radzenia sobie z kłopotami. Dla kraju, który już pod koniec ubiegłego wieku stał się ważnym centrum technologii, pęknięcie bańki Internetowej wiosną 2000 było bolesnym ciosem. Kilka miesięcy później nadeszła Druga Intifada, która trwała blisko 5 lat, spowodowała konieczność zwiększenia wydatków na obronność i bezpieczeństwo, spadek inwestycji, dwucyfrowe bezrobocie, i spadek przychodów z turystki, Ale już w 2006 roku inwestycje zagraniczne, głównie w technologie, wyniosły 13 miliardów dolarów, i kraj poradził sobie lepiej niż inni ze skutkami globalnego kryzysu 2008-2009. Dziś stopa bezrobocia wynosi 4.3%, płaca minimalna 1300 dolarów miesięcznie, inflacja jest niska a w rankingu „The Economist” krajów, które najlepiej radziły sobie z kłopotami w 2022 roku Izrael zajął 4 pozycję, jak podkreślono ,„mimo politycznego chaosu”. Pierwsze miejsce przypadło Grecji.
Największym wyzwaniem dla przyszłości Izraela jest demografia, a konkretnie fakt, że 60% biednych obywateli Izraela to izraelscy Arabowie i Haredim, ultraortodoksyjni Żydzi, którzy stanowią blisko 1/3 mieszkańców Jerozolimy. Na te dwie grupy przypada dziś ponad 25% procent populacji Izraela i odsetek ten szybko rośnie. Stopień ich partycypacji zawodowej jest niski, wkład w system finansowania minimalny, a zależność od transferów społecznych ogromna. Połączenie wysokiego wskaźnika urodzeń i uzależnienia od pomocy społecznej w tych dwóch społecznościach zagraża dalszemu sukcesowi gospodarczemu Izraela.
Izrael ma wyższe aspiracje niż radzenie sobie lepiej niż Grecja. Regularnie przygląda się dystansowi, jaki dzieli go od siódemki bogatych, małych krajów Europy o zbliżonej do Izraela liczbie ludności i podobnej sytuacji w dostępie do zasobów naturalnych (Austria, Belgia, Dania, Finlandia, Holandia, Irlandia, Szwecja).
Zvi Eckstein, szef Instytutu Polityki Gospodarczej im. Aarona, profesor University of Pennsylvania Wharton School of Business, a w latach 2006-2011 zastępca gubernatora Banku Izraela, kierował komisją powołaną przez rząd B. Netanyahu w 2017 roku, która miała zarekomendować metody zwiększenia zatrudnienia wśród grup o niedostatecznej reprezentacji na rynku pracy – to Haredim i Arabowie. Zadanie arcytrudne.
Okazuje się, że dystans w standardzie życia mierzony różnicą w PKB na głowę między Izraelem, a „siódemką” z OECD, nie skurczył się od początku lat 70. XX w. Dwie dźwignie, które o rozmiarach tej luki decydują, to stopa zatrudnienia i wskaźnik wydajności. Od końca Drugiej Intifady rosła stopa zatrudnienia i dziś jest ona bliska współczynnikom we wspomnianej siódemce. Natomiast luka w wydajności pracy rośnie. Okazuje się, nawet podniesienie udziału zatrudnionych wśród ludności w wieku 25-64 z 78% do bardzo ambitnego celu 80.4% w 2030 roku bez przyśpieszonej poprawy wydajności pracy oznacza spowolnienie tempa wzrostu do 2.3% rocznie, a to przełożyłoby się na zwiększenie luki między Izraelem i krajami, z którymi się porównuje.
Do niedawna Izrael tworzył startupy i sprzedawał je za grube pieniądze. Dziś wiele z nich postawiło na wzrost organiczny, aby stać się gigantami. Kraj stoi na skraju ewolucji od Narodu Startupów do potęgi przemysłowej. Nie osiągnie tej pozycji, jeśli pod znakiem zapytania stanie stabilność i niezależność najważniejszych instytucji.

Andrzej Lubowski
Polski i amerykański dziennikarz i publicysta polityczno-ekonomiczny.
Obserwuję Izrael od 2005 roku z bliska ze względu na rodzinne więzy. Bywam tam dwa, a czasem więcej razy w roku. Dużo rozmawiam z rodziną, ale też z przyjaciółmi zatrudnionymi w różnych sektorach. Opis Andrzeja Lubowskiego jest precyzyjny. Myślę, że potencjał tego kraju mogą zniszczyć zacietrzewieni i tępi politycy oraz religijni, chciwi na pieniądze i władzę przywódcy religijni. Przypomina mi to inny kraj, który znam lepiej niż Izrael.
Izrael to dzisiaj 9,4 mln. mieszkańców ( w tym ok.1,5 mln Arabów) na powierzchni 20 000+ km2 (czyli prawie nic). Czyli w skali międzynarodowej maleństwo. A jest, jak napisał wyżej Andrzej Lubowski potęgą w umownie nazywanej “nowoczesności”. Oraz skutecznie wygrał kilka wojen z otaczającymi go krajami liczącymi w sumie prawie 200 milionów osób. Egipt ok.110 mln, Jordania 8 mln. , Syria 22 mln, Liban 6 mln. . O Iranie (który oficjalnie głosi konieczność likwidacji Izraela nie wspomnę) 88 mln. Od tysięcy lat Żydzi niesamowicie zachowują swoją kulturę, religię i coś trudnego do nazwania czyli “swojego ducha”. Mimo straszliwego Holocaustu, podczas którego wymordowano miliony z Nich. Mimo trwającego do dziś paranoicznego antysemityzmu. Wiem i znam dokładnie wszystkie dzisiejsze problemy Izraela. Strefa Gazy, Zachodni Brzeg, Liban, Iran, “bomba atomowa” itd. w skrócie. Ale nie umiem znaleźć odpowiedzi na podstawowe i cywilizacyjne pytanie. Czyli : ” Dlaczego, mimo tego wszystkiego tak im się to wszystko do dzisiaj, tak w sumie (mimo straszliwości Holocaustu i nie tylko ) udaje? W tak małej, również międzynarodowo społeczności? To trochę poważna zazdrość. I szacunek dla Nich. Chciałbym zrozumieć, nauczyć się i przenieść to na mój grunt. Dziękuję za post Andrzej Lubowski.
Chyba ma Pan jakieś wykształcenie ekonomiczne, bo pisze Pan jak ekonomista. Ja jestem z wykształcenia socjologiem, ale już na studiach bardziej ciągnęła mnie historia gospodarki, co każe inaczej patrzeć na różne cuda. Weber analizując protestancki cud gospodarczy doszedł do wniosku, że protestantyzm był etyką kapitalizmu. Czarnowski analizując reakcję katolicką miał wrażenie, że przegraliśmy w Polsce z powodu tolerancji, bowiem zwlekając z przebudową gospodarki doczekaliśmy kryzysu finansowego, który spowodował osłabienie fortun kalwińskiej arystokracji i ponowną atrakcyjność pracy przymusowej, która pozwalała obywać się bez pieniądza. Cuda w ekonomii mają nieco inny charakter niż cuda w teologii i zazwyczaj oznaczają radykalną, korzystną zmianę systemu gospodarczego. Badając japoński cud gospodarczy zaczynamy zazwyczaj od reformy Meiji i dwukrotnego radykalnego obniżenia opodatkowania rolników (co spowodowało wzrost wpływów do budżetu, bo opłacało się pracować, a przestało się opłacać ukrywanie wysokości plonów). Wśród różnych cudów warte badania są tajwański, koreański, najnowszy chiński, dla mnie jednym z najciekawszych jest cud gospodarczy Botswany, gdzie trzeba było nadrobić nie sto, czy dwieście lat, a tysiąc lub więcej i to się udało dzięki pierwszemu prezydentowi.
Tu docieramy do pytania o role jednostki, na Tajwanie Czang Kaj-szek realizował wizję Sun Jat-sena. W Singapurze to nadal był Sun Jat-sen plus późniejsze doświadczenia Tajwanu, Korei i Japonii.
Deng nie przyznawał się do znajomości doświadczeń Tajwanu, ale wykorzystywał je po mistrzowsku, próbując zastosować je do przejścia od komunizmu do kapitalizmu, z zasadą znaną, najpierw rolnictwo, a przemysł ciężki na samym końcu.
Na naszym polskim podwórku do dziś pokutuje pytanie, czy Balcerowicz był cudotwórcą, czy szkodnikiem? Ci, którzy twierdzą, że umieliby to zrobić lepiej, mają tę wyższość, że są harcerzami-teoretykami, a zwrotnicę przestawiał Leszek Balcerowicz. Czy był cudotwórcą? Cóż dokonał się skok cywilizacyjny. Czy bylibyśmy już Szwajcarią bis, gdyby ministrem finansów był jakiś Czarzasty? Wątpię. Czy bylibyśmy dalej, gdyby Balcerowicz nadzorował polską gospodarkę przez 12 lat, a nie przez krótki okres? Tego też nie wiemy, ale jest to bardziej prawdopodobne. Balcerowicz wyprowadzając naszą gospodarkę z komunistycznego obłędu opierał się głównie na wzorach brytyjskich (Thatcher) i amerykańskich (Reagan). Tamte wzory zostały wypracowane w reakcji na inne bolączki.
Izrael to osobna para kaloszy. Gospodarka tego kraju od początku była z konieczności oparta na fundamencie rolnictwa, które musiało być tak nowoczesne, jak to tylko możliwe, bo wydzierano chleb z moczarów i piachów. Pan to tylko te unicorny i unicorny, ale żeby się pojawiły te unicorny to trzeba a/ obronić życie, b/ wykarmić ludzi, c/ nauczyć praktycznych umiejętności. Gospodarczy cudotwórcy to ludzie, którzy tworzą warunki dla oświaty, dla gospodarki i wolności dla gospodarki.
I tu pojawia się izraelska specyfika z jej mesjanizmem, talmudyzmem (rozdyskutowaniem) i anarchizmem. W warunkach stałego egzystencjalnego zagrożenia musiało się to łączyć z koniecznością dyscypliny. Pisze Pan o kontakcie z najnowocześniejszą techniką w wojsku. Wiele lat temu pytałem oficera rezerwy IDF o zdumiewającą przewagę lotników izraelskich nad arabskimi. Odpowiedział, że arabscy lotnicy nie są mniej inteligentni, że mają dobre wyszkolenie, rosyjskie maszyny nie są o tyle gorsze od amerykańskich, problemem jest po pierwsze to, że tam przesiadają się z wielbłąda na samolot, a Izraelczycy mają kontakt z techniką od przedszkola lub wcześniej, więc są z techniką zrośnięci. (Druga sprawa to systemy dowodzenia.) Droga do cudu gospodarczego prowadzi przez przedszkola, system własności, system podatków i bankowość (finansowanie). Zachwyt dla unicornów utrudnia Panu zrozumienie roli Netanjahu. (Jak również dostrzeżenie, że Izrael ma dziś więcej arabskich przedsiębiorców w high tech niż którykolwiek kraj arabski, że farmakologia jest zdominowana przez Arabów (Arabki), że Arabowie stanowią znaczny odsetek pracowników służby zdrowia. Zmiany systemu finansowego, bankowego, podatkowego i zmiany w oświacie umknęły Pana uwadze, bo pogonił Pan za jednorożcem. Ogólnie zgadzam się, w ekonomii nie ma cudów, jest systemowa koncepcja i upór, pozwalający na rozwijanie talentów i opłacalność pracowitości.
P.S. Czy zauważył Pan, że zachodni antysemici bojkotują izraelskie produkty rolne, wzywając do bojkotów przy pomocy sprzętu elektronicznego, w którym nieodmiennie jest solidny izraelski wkład?
Panie Andrzeju,
Musi wyjść na Pana, więc nawet, gdy się zgadzamy, to Pan szuka dziury w całym. “Pan to tylko te unicorny i unicorny,”” Wspomniałem o tym raz, bo to symbol sukcesu. Ale przecież napisałem o komputerze w kibucu. A byłem tam właśnie dlatego, aby popatrzeć, jak na pustynii może kwitnąć nowoczesne rolnictwo. Proszę zauważyć, ze więcej o krowach, niż o unicornach. Nie piszę o wszystkim, nie wspominam Tevy, ale mówię o nowoczesnej farmacji. Celem tekstu było przedstawieni genezy sukcesu high-techu, a przy okazji podkreślenie innych sukcesów kraju i sprawnego radzenia sobie z ogromem wyzwań, ale także skali problemów demograficznych, bo to one zaciążą nad przyszłością kraju. .Niepotrzebny do tego ani Deng ani Sun Jat-sen. O reformach Meiji pisałem ponad pół wieku i nie widzę powodu, aby tym teraz się chwalić. Nie rozważam, czy Czarzasty byłby lepszy od Balcerowicza, bo to byłoby podobne do rozważań czy Krychowiak jest lepszy od Messiego. A Netanjahu, którego nota bene poznałem, to nie Balcerowicz. Do pięt Leszkowi nie dorasta. Choćby dlatego, że Balcerowicz to poza wszystkim demokrata, czego dziś Netanjahu “zarzucić” nie można . “Zachwyt dla unicornów utrudnia Panu zrozumienie roli Netanjahu”. Nie proszę Pana.. Rolę Netanjahu rozumiem bardzo dobrze. Podobnie jak jego dzisiejsze zabiegi, które budzą gwałtowny sprzeciw w Izraelu i niepokój wśród wielu przyjaciół Izraela za jego granicami. Pan najwyraźniej nie chce tego dostrzec. Gość boi się iść do więzienia, gdzie trafił jego poprzednik, Ehud Olmert (premier 2006-2009). Sądy można sobie podporządkować drogą Jarosława i Zbynia Rewolwerowca, czyli osadzając je posłusznymi, albo metodą, do której się przymierza Pana bohater – doprowadzić do sytuacji, gdy wyrok Sądu Najwyższego unieważni jeden głos przewagi w parlamencie. Ten jeden głos Bibi ma. I to by byłe ona tyle.
Mnie chodziło tylko o to, że w ekonomii koncepcja “cudu” ma określone znaczenie i nie należy jej mylić z zachwytem dla jednorożców, które są zaledwie efektem stworzenia warunków rozwoju, a więc systemu oświatowego (nie zauważyłem, żeby Pan coś wiedział o działaniach Netanjahu na obszarze oświaty), finansowania nauki (jak wyżej), systemu podatkowego (jak wyżej). Czyli pisze Pan wyłącznie o swoich głębokich uczuciach, a ja mam bardzo słabą inteligencję emocjonalną i emocjonalny onanizm mnie nie rajcuje. O tym,. że nie ma Pan zielonego pojęcia o co toczy sie spór w kwestiach konstytucyjnych w Izraelu już Pan sam wspomniał. Gdyby porzypadkiem chciał się Pan dowiedzieć o czym Pan uczenie rozprawia, to niestety wymaga to kilku godzin pracy, a próba dowedzenia się tego z NYT jest sklazana na niepowodzenie.. Tu jest link do dyskusji dwóch dobrych prawnikow (Dershowitz v. Kontorovich), którzy mają odmienne zdania: https://www.youtube.com/watch?v=-2CIV_2c3uI
No właśnie spraawa cudu gospodarczego Izraela, jest dużo dalsza i trwająca dłużej niż wpływ samego Bibi Ntanjahu na gospodarkę tego kraju. Póki co opinia publiczna oraz wpływowe grupy społeczne dość ostro protestują przeciw reformie, a zacietrzewieni politycy zdają się niewarażliwi na głos aktywnych członków społeczeńśtwa. Czyżby, jak zauważa Prof. Obirek Żydzi mieliby być mądrzy dopiero po szkodzie, jak ich niegdysiejsi sąsiedzi z północy ?
W odniesieniu do komentarza A.Koraszewskiego z dnia 18.03.
Jak na tak krótką wypowiedź to dość sporo w niej uszczypliwych zabiegów erystycznych;
dyskredytacja przez słowa (sarkazm z przerysowaniami), a także dyskredytacja personalna
(bezpodstawne sugestie emocjalnego podejścia w sporze, bezzasadne wytykanie ograniczonych kompetencji, w tym rzekome braki w wiedzy na temat). Na szczególne wyróżnienie zasługuje suche stwierdzenie “nie ma Pan zielonego pojęcia o co toczy sie spór” w randze wyroku na oponenta.
Reszta cytatów niżej.
>>(…)nie należy jej mylić z zachwytem dla jednorożców,<>pisze Pan wyłącznie o swoich głębokich uczuciach (,,,) emocjonalny onanizm mnie nie rajcuje<>nie zauważyłem, żeby Pan coś wiedział o działaniach Netanjahu na obszarze oświaty<>Gdyby porzypadkiem chciał się Pan dowiedzieć o czym Pan uczenie rozprawia (…)<<