Andrzej Lubowski: Izrael radzi sobie bez cudów9 min czytania

16.03.2023

Przy okazji sporu o to, czy najświeższe pomysły premiera Netanyahu wzmacniają, czy osłabiają izraelską demokrację, zadeklarowałem, że przypomnę kilka faktów pomocnych dla oceny kondycji gospodarki tego państwa. Tę deklarację zrodziła nadzieja, że a nuż przybliży nas to do odpowiedzi na pytanie, czy to cud, czy niekoniecznie.

Photo by TranThangNhat on Pixabay

Aby nie trzymać Czytelnika w napięciu, odważę się powiedzieć (uwaga, patrz tytuł) cudu nie odnotowano. Natomiast Izrael dokonał w rekordowo krótkim czasie spektakularnego awansu technologicznego i stał się symbolem innowacji. I mimo wielu niesprzyjających wiatrów, kraj rozwija się w przyzwoitym tempie, stanowiąc dla wielu wzór godny naśladowania. Większość faktów, o których piszę jest znana, ale warto, sądzę, odrobinę je uporządkować

Fakty: na produkty wysokiej technologii przypada dziś ponad połowa eksportu Izraela. Sektor ten (producenci, centra R&D, i ich najbliższe zaplecze) daje dziś pracę ponad 10% wszystkich zatrudnionych. Na pracowników tego sektora przypada 25% wpływów podatkowych państwa. W kraju funkcjonuje 400 centrów naukowo-badawczych. W 2021 roku z izraelskich pomysłów i pieniędzy powstało 79 tzw. jednorożców, czyli firm o wartości kapitałowej przekraczającej 1 miliard dolarów każda. Pod względem liczby naukowców i techników na 10 tysięcy zatrudnionych Izrael jest niekwestionowanym liderem światowym. Zajmuje 9 miejsce na liście eksporterów broni (Polska jest 10), która zawiera w sobie duży komponent najnowszej techniki i technologii. Zważywszy zapotrzebowanie świata na izraelskie R&D krajowi ciągle brakuje fachowców. Dziś, dosłownie dziś – gdy giganci Doliny Krzemowej tną zatrudnienie, Apple, na przykład, szuka 148 ludzi dla swych centrów badawczych w Izraelu, głównie z Herzliji, północnej dzielnicy Tel Awiwu i w Hajfie.

Mały kraj pozbawiony wody, ropy i wielu krytycznych surowców, otoczony ze wszystkich stron przez wrogów, zawsze musiał szukać nowatorskich rozwiązań. Ale co uczyniło Izrael w rekordowo krótkim czasie Narodem Startupów?

Na spektakularny awans do grona technologicznych potęg złożyło się szereg czynników. Zazwyczaj Izraelczycy powiadają, że zaczęło się w 1987 roku od fiaska programu militarnego, z którym wiązano ogromne nadzieje. Inni mówią, że iskry, która wznieciła technologiczną rewolucję szukać trzeba wcześniej. „Jerusalem Post” zaleca, aby cofnąć się o dodatkowe 20 lat i oddać co mu należne generałowi de Gaulle’owi.

2 czerwca, 1967 roku, trzy dni przed wybuchem wojny sześciodniowej, prezydent de Gaulle nałożył embargo na eksport broni do Izraela. Zamówione i opłacone myśliwce Mirage nie dotarły. Współpracę w sferze nuklearnej zawieszono. Izrael stracił głównego dostawcę broni. To dramatyczne zerwanie, które było Francji potrzebne dla odbudowy relacji z krajami arabskimi, zmieniło trajektorię izraelskiej polityki, oznaczało zwrot ku Stanom Zjednoczonym i uświadomiło kierownictwu kraju potrzebę budowy własnego R&D i zdolności produkcyjnych, nie tylko na potrzeby wojska.

I wprawdzie Lyndon Johnson zgodził się sprzedać Izraelowi myśliwce Phantom, to decyzja de Gaulle’a zapoczątkowała izraelską rewolucję technologiczną na potrzeby obronności kraju. Przyśpieszyła projektowanie czołgu Merkava, budowę pierwszych dronów, pierwszego własnego myśliwca Nesher, na wzór Mirage 5, następnie myśliwca Kfir, bardziej zaawansowanej wersji Mirage i wreszcie myśliwca Lavi. Lavi był świetną, ale bardzo drogą maszyną. I choć w 1987 roku stosunkiem głosów 12 do 11 rząd postanowił zatrzymać ten projekt jako zbyt kosztowny, to wiedza zgromadzona w jego trakcie stworzyła fundament dronów, satelitów, i systemów rakietowych. (Kontrowersje wokół Lavi trwały latami. Mosze Arens, były minister obrony powiedział przed 10 laty, że gdyby nie tamta decyzja, dziś lotnictwo Izraela dysponowałoby najnowocześniejszym myśliwcem na świecie). Technion, izraelski ekwiwalent MIT, zainwestował w nowe dziedziny badań, w tym w informatykę i elektronikę. W wielu resortach stworzono stanowisko głównego naukowca.

W wyniku zatrzymania projektu Lavi pięć tysięcy znakomitych inżynierów i naukowców znalazło się bez pracy. Wkrótce potem zmierzch komunizmu umożliwił rosyjskim Żydom wyjazd z ZSRR. Wśród nich znalazły się tysiące inżynierów i naukowców i ponad 700 tysięcy konsumentów. Kolejnym katalizatorem było stworzenie w roku 1993 przez rząd Yitzaka Rabina programu YOZMA („inicjatywa” po hebrajsku) pomyślanego jako wehikuł przyciągania inwestycji zagranicznych. W ciągu kilku lat kraj stał się jednym z najbardziej zaawansowanym hubów wysokiej technologii.

Pomógł element kulturowy, a konkretnie hucpa, którą często identyfikuje się z bezczelną pewnością siebie, a oznacza odwagę w dążeniu do celu, niezależnie od stopnia trudności, niski stopień tolerancji dla status quo, i upatrywanie w kolejnej przeszkodzie nie problemu, ale szansy na znalezienie rozwiązania. Kwestionowanie norm stało się normą.

Mniej ewidentne źródło technologicznego sukcesu to sama natura IDF – Israeli Defense Force. 18-letni chłopcy i dziewczęta mają obowiązek służby wojskowej trwającej do 3 lat. To znaczy, że od 18 roku życia młodzi mają kontakt z najbardziej zaawansowaną techniką w sytuacji, gdy stawką nie jest sukces lub porażka finansowa, ale życie lub śmierć. Uczą się polegać na sobie, podejmować decyzje bez podpowiedzi konsultantów. Przełożeni często dają podkomendnym wolność – znajdź sposób, szukaj rozwiązań, nie trzymaj się kurczowo zasad przepisanych regulaminem. Odpowiadają za sprzęt wart miliony dolarów. Tytuły są zbędne, a zespoły współpracują w celu znalezienia najlepszego rozwiązania. Każde działanie, udane lub nieudane, jest szczegółowo badane i omawiane. Ludziom pozwala się upaść, ale mają wyciągać z tego wnioski. „Jeśli schrzaniłeś, pokaż, jaka lekcję z tego wyniosłeś”. Wszystko to sprzyja budowie kultury przedsiębiorczości.

Niemal mityczna jednostka wojskowa 8200 rekrutuje najlepszych z najlepszych: programistów, hakerów, przyszłych inżynierów. Jeden z rekrutów grupy 8200, Aviszani Abrahami, wdzierał się do systemów programowych zanim założył WIX, firmę budującą strony internetowe w chmurze. Gil Shwed, który w wojsku rozkładał kody zanim wymyślił pierwszy komercyjny firewall w 1993 roku, dziś jest wart 3.3 mld dolarów. Absolwenci tej elitarnej jednostki wojskowej założyli ponad 1000 startupów.

Jak piszą Dan Senor i Saul Singer w książce „Startup Nation”, w ciągu jednej dekady kraj przeistoczył w wielki inkubator pomysłów. To przyciągnęło technologiczne giganty i kapitał podwyższonego ryzyka z całego świata. Choć transnarodowe firmy technologiczne zakładają filie w takich krajach jak Irlandia, Indie czy Singapur, to nie przenoszą tam działów o krytycznym znaczeniu dla swej działalności. Autorzy książki cytują menedżera wysokiego szczebla z eBay: ”Google, Cisco, Microsoft, Intel, eBay… lista jest długa. Najlepiej strzeżona tajemnica to fakt, że o naszym sukcesie lub naszej porażce przesądzają nasze zespoły w Izraelu.”

Sukcesy start-upów promieniowały i promieniują na inne sektory, takie jak farmacja, przemysł urządzeń medycznych sektor finansów, rolnictwo. W kibucu Yotvata, na pustyni, w pobliżu granicy z Jordanią, oglądałem duże stado krów mlecznych obsługiwanych przez dwóch ciemnoskórych Żydów z Etiopii i masę komputerów. W blisko 40 st. C upale komputer serwował krowom co kilka minut krótki orzeźwiający prysznic i monitorował nieustannie zawartość tłuszczu w zbieranym mleku.

Izrael wykazywał wielokrotnie zdolność do radzenia sobie z kłopotami. Dla kraju, który już pod koniec ubiegłego wieku stał się ważnym centrum technologii, pęknięcie bańki Internetowej wiosną 2000 było bolesnym ciosem. Kilka miesięcy później nadeszła Druga Intifada, która trwała blisko 5 lat, spowodowała konieczność zwiększenia wydatków na obronność i bezpieczeństwo, spadek inwestycji, dwucyfrowe bezrobocie, i spadek przychodów z turystki, Ale już w 2006 roku inwestycje zagraniczne, głównie w technologie, wyniosły 13 miliardów dolarów, i kraj poradził sobie lepiej niż inni ze skutkami globalnego kryzysu 2008-2009. Dziś stopa bezrobocia wynosi 4.3%, płaca minimalna 1300 dolarów miesięcznie, inflacja jest niska a w rankingu „The Economist” krajów, które najlepiej radziły sobie z kłopotami w 2022 roku Izrael zajął 4 pozycję, jak podkreślono ,„mimo politycznego chaosu”. Pierwsze miejsce przypadło Grecji.

Największym wyzwaniem dla przyszłości Izraela jest demografia, a konkretnie fakt, że 60% biednych obywateli Izraela to izraelscy Arabowie i Haredim, ultraortodoksyjni Żydzi, którzy stanowią blisko 1/3 mieszkańców Jerozolimy. Na te dwie grupy przypada dziś ponad 25% procent populacji Izraela i odsetek ten szybko rośnie. Stopień ich partycypacji zawodowej jest niski, wkład w system finansowania minimalny, a zależność od transferów społecznych ogromna. Połączenie wysokiego wskaźnika urodzeń i uzależnienia od pomocy społecznej w tych dwóch społecznościach zagraża dalszemu sukcesowi gospodarczemu Izraela.

Izrael ma wyższe aspiracje niż radzenie sobie lepiej niż Grecja. Regularnie przygląda się dystansowi, jaki dzieli go od siódemki bogatych, małych krajów Europy o zbliżonej do Izraela liczbie ludności i podobnej sytuacji w dostępie do zasobów naturalnych (Austria, Belgia, Dania, Finlandia, Holandia, Irlandia, Szwecja).

Zvi Eckstein, szef Instytutu Polityki Gospodarczej im. Aarona, profesor University of Pennsylvania Wharton School of Business, a w latach 2006-2011 zastępca gubernatora Banku Izraela, kierował komisją powołaną przez rząd B. Netanyahu w 2017 roku, która miała zarekomendować metody zwiększenia zatrudnienia wśród grup o niedostatecznej reprezentacji na rynku pracy – to Haredim i Arabowie. Zadanie arcytrudne.

Okazuje się, że dystans w standardzie życia mierzony różnicą w PKB na głowę między Izraelem, a „siódemką” z OECD, nie skurczył się od początku lat 70. XX w. Dwie dźwignie, które o rozmiarach tej luki decydują, to stopa zatrudnienia i wskaźnik wydajności. Od końca Drugiej Intifady rosła stopa zatrudnienia i dziś jest ona bliska współczynnikom we wspomnianej siódemce. Natomiast luka w wydajności pracy rośnie. Okazuje się, nawet podniesienie udziału zatrudnionych wśród ludności w wieku 25-64 z 78% do bardzo ambitnego celu 80.4% w 2030 roku bez przyśpieszonej poprawy wydajności pracy oznacza spowolnienie tempa wzrostu do 2.3% rocznie, a to przełożyłoby się na zwiększenie luki między Izraelem i krajami, z którymi się porównuje.

Do niedawna Izrael tworzył startupy i sprzedawał je za grube pieniądze. Dziś wiele z nich postawiło na wzrost organiczny, aby stać się gigantami. Kraj stoi na skraju ewolucji od Narodu Startupów do potęgi przemysłowej. Nie osiągnie tej pozycji, jeśli pod znakiem zapytania stanie stabilność i niezależność najważniejszych instytucji.

Andrzej Lubowski

Polski i amerykański dziennikarz i publicysta polityczno-ekonomiczny.

Print Friendly, PDF & Email
 

7 komentarzy

  1. Stanislaw Obirek 16.03.2023
  2. Walter 16.03.2023
  3. Andrzej Koraszewski 16.03.2023
    • Andrzej Lubowski 17.03.2023
      • Andrzej Koraszewski 18.03.2023
  4. slawek 17.03.2023
  5. marjod 20.03.2023