Jerzy Łukaszewski: Święty Judasz7 min czytania

02.04.2023

Nasza rzeczywistość społeczno polityczna, która już dawno zmieniła się w niewysokich lotów karykaturę, co rusz stawia przed nami nowe wymagania. Każe nam np. zastanawiać się nad znaczeniem prostych — wydawałoby się — słów i zwrotów, poszukiwać definicji określeń, które – wydawałoby się — wyssaliśmy z mlekiem matek i nie musimy się w nie zagłębiać itd.

Za rządów obecnej ekipy sprawy skomplikowały się o tyle, że celem oszukania naiwnych (których jak się okazało, w naszym kraju nie brakuje) władza weszła w spółkę z tzw. Kościołem katolickim i razem postanowili żerować na ludzkich skłonnościach i kompleksach.

Napisałem tzw. Kościołem katolickim, ponieważ mam coraz większe wątpliwości, czy tę nazwę można rozumieć zgodnie ze znaczeniem słownikowym poszczególnych jej elementów, czy też jest to jedynie kolokwializm, którego sens zmienia się przy zastosowaniu rzetelnej wiedzy o języku, w tym przypadku polskim. W każdym razie codzienność dostarcza aż nazbyt wielu powodów do twierdzenia, że polski kościół ma coraz mniej wspólnego z rzymskim zarówno pod względem organizacyjnym, jak i teologicznym. Wielka schizma dzieje się na naszych oczach, choć nie zawsze to chcemy dostrzegać.

Ostatnio miało to związek z tzw. atakiem na św. Jana Pawła II, w której to sprawie zarówno Kościół, jak i jego wyznawcy zachowywali się co najmniej dziwnie. Z wypowiadanych słów wynikało np., że Jan Paweł II był ostatnim papieżem na piotrowym tronie. Benedykt i Franciszek to tylko jakieś zastępcze indywidua bezprawnie zajmujące stanowisko, które należało się wyłącznie Karolowi Wojtyle! Np. na żądanie prokuratury udostępnienia akt księdza pedofila, arcybiskup Gądecki odpowiedział odmownie. Nie wiem, czy w świetle konkordatu miał do tego prawo (w państwie prawa byłoby to co najmniej dziwne), ale wiem, że na wezwanie prokuratury pozytywnie odpowiedział Watykan.

Nie jedyny to przykład z ostatnich miesięcy, który pokazuje skrajnie odmienne stanowisko zajmowane przez stolicę rzymską i polski ePiSkopat.

Nawet w sprawie „ataku” na Jana Pawła stanowiska były bardzo odmienne.

W Polsce odbywa się parodia „obrony” Jana Pawła, a w jej czasie uczestnicy nie zdają sobie sprawy, że ośmieszają postać, której ponoć chcą bronić. Uchwała sejmu w tej sprawie to curiosum na skalę dotąd niespotykaną. Efekt jest mniej więcej taki, jak gdyby uchwała sejmu mogła np. nakazać mi uważać posła Terleckiego za pięknego, a Suskiego za mądrego.

Polityczne deklaracje oświadczające, że to „dzięki niemu Polska odzyskała niepodległość” są i nieprawdziwe i szkodliwe dla samej „bronionej” postaci. Nie od rzeczy byłoby np. zapytać przy tej okazji czy dzięki Janowi Pawłowi niepodległość odzyskała Bułgaria? Był to przecież dokładnie ten sam proces dziejowy, choć może nie było tego widać (i nie widać, jak się okazuje do dziś) z polskich zaścianków umysłowych.

Oczywiście, miał Jan Paweł i cały Kościół swój wkład w budowę tego procesu (mając w tym przecież swój własny niezaprzeczalny interes), ale przypisywanie mu całości zasługi jest zwyczajnym kłamstwem i podłością wobec ludzi, którzy ryzykowali własnym losem, a często i życiem walcząc o dzisiejszy świat.

Dziś odbywają się „marsze w obronie” świętego, których uczestnicy niekoniecznie zorientowani w niuansach sprawy uważają, że im więcej ich wyjdzie na ulice, tym szybciej „prawda” zwycięży. Jakieś niedoróbki polskiej sceny muzycznej korzystają z okazji, by się na nich pokazać i zyskać choćby jakieś drobne grono słuchaczy, ponieważ w normalny sposób nie są już w stanie tego zrobić.

Na dodatek urządzanie takiej parodii „obrony” w rocznicę śmierci jest co najmniej niestosowne i świadczy o braku kindersztuby.

Co ciekawe, wśród uczestników odbywanych tu i ówdzie marszów, z którymi udało się porozmawiać dziennikarzom, pojawia się stanowisko na pozór zdumiewające, jeśli chodzi o porządek prawny. Otóż uważają oni za zbrodnię (i są politycy w tym im wtórujący) powiedzenie czegokolwiek niepochlebnego pod adresem osoby ŚWIĘTEJ!

To znaczy jakiej?

Próba zgłębienia tematu w ulicznych rozmowach nie dała rezultatu. Święty to święty i samo pytanie o to powinno być zakazane!

Zwróćcie uwagę, jak wiele zakazów pojawia się w tym rejonie tematycznym aż po słynną „obrazę uczuć” będącą niczym innym jak parodią państwowego porządku prawnego. Prawo penalizujące temat, którego nie potrafi jednoznacznie zdefiniować, przestaje być prawem. Czym wówczas jest?

Polscy katolicy – o czym już parę razy pisałem – nie grzeszą jakąś szczególną wiedzą na temat własnej religii, której jednak są gotowi bronić bardzo stanowczo.

A szkoda, bo gdyby tak pogadać o twórcy chrześcijaństwa — św. Pawle, o św. Augustynie i paru innych, może spojrzeliby na problem świętości nieco inaczej. Może ktoś przypomniałby sobie historię z lat 60., kiedy to z listy świętych Watykan skreślił całkiem spore grono osób dotychczas za święte uznawanych pod różnymi zresztą pretekstami. Dotknęło to zresztą także mojego „patrona”, o czym nie omieszkał zawiadomić kabaret „Dudek”

Jeszcze bardziej zgłębiając temat bez trudu przekonalibyśmy się, że (co przecież oczywiste) w różnych czasach uznawano za święte osoby o różnych zaletach i zasługach. Czasem takie, o których dziś nikt by nie pomyślał, by je za święte uważać.

Na początku lat 20. XX w. poseł duński w Rosji donosił, że w jednym z prowincjonalnych miast imperium komendant rewolucyjny nakazał budowę pomnika … Judaszowi. Argumentował, że skoro zdradził Jezusa za pieniądze, to znaczy, że winne były … pieniądze. Judasz zaś jako ofiara dwóch tysięcy lat kapitalizmu zasługuje na pomnik. Pomnik powstał wprawdzie tylko na krótko, ale np. w części kościoła koptyjskiego Judasza do dziś uznaje się za świętego. Tak też (z odpowiednim, nawet logicznym uzasadnieniem) traktują go niektóre pisma gnostyckie.

Wszystko to jest tylko dowodem na to, że jeśli jakaś grupa uznaje kogoś za świętego, to w świetle świeckiej moralności i etyki jest to osoba, której nie można niczego zarzucać. Jeśli na dodatek zakaz ten jest wspierany przez prawo państwowe to mamy do czynienia z parodią praworządności, ponieważ nie da się precyzyjnie określić obszarów, które ów zakaz obejmuje. W normalnym państwie nie ma, a w każdym razie nie powinno być sytuacji, w której ktokolwiek jest chroniony przed prawem, a choćby tylko oceną, zasłoną w postaci „świętości”.

Wspomniany powyżej stosunek Polaków do Jana Pawła, wywyższanie go ponad wszystkich papieży (a zapewne i świętych) jest tylko wyrazem polskich kompleksów narodowych, których wciąż spora część społeczeństwa się nie wyzbyła pomimo wielkich osiągnięć w XXI wieku.

Psychologia zna i leczy takie zbiorowe kompleksy pod warunkiem jednak, że poniewierany przez nie osobnik chce się leczyć.

U nas na razie wszystko wskazuje, że idziemy dokładnie w odwrotnym kierunku.

Jerzy Łukaszewski

 

11 komentarzy

  1. Stanislaw Obirek 02.04.2023
    • j.Luk 02.04.2023
      • Mr E 03.04.2023
    • Adam 03.04.2023
  2. PIRS 02.04.2023
  3. pablobodek 02.04.2023
    • j.Luk 03.04.2023
  4. slawek 03.04.2023
  5. Zbigniew 03.04.2023
  6. narciarz2 03.04.2023
  7. marjod 03.04.2023