27.05.2024
Zdanie odrębne
W beznadziejnej telewizji najciekawsze są programy przyrodnicze – filmy z życia zwierząt, ptaków, owadów etc., pokazujące, że podstawowym zadaniem Natury jest przetrwanie, przekazanie życia gatunkowego oraz jego ochrona. Potomstwem najczęściej, choć nie zawsze, zajmują się samice (female); niektóre zwierzęta (wilki), a szczególnie ptaki dzielą się opieką nad potomstwem (bociany, szpaki). Nie pamiętam nazwy wielkiego ptaka-nielota (afrykański, australijski?), który po wykluciu się piskląt przejmuje opiekę nad młodymi… W przyrodzie obowiązuje zasada racjonalności – przy życiu utrzymuje się tyle potomstwa, ile rodzice będą w stanie wyżywić. To, co ‘nadmiarowe’ jest wyrzucane z gniazda, uśmiercane, niekiedy zjadane przez rodzeństwo. Osobniki, którym dane było przetrwać, mają ochronę do momentu osiągnięcia samodzielności (bytowej) – nie mylić z dojrzałością (płciową)!
Wzorem troski o potomstwo jest samica lwa, zwłaszcza, że samiec (male) może zabić młode, które nie są z jego nasienia. By uchronić małe, lwice stosują strategię odciąganie uwagi samca od dzieci poprzez stałą gotowość do kopulacji, niekiedy wielogodzinnej, jak najdalej od miejsca ukrycia lwiątek… Kiedy lwia matka ma poczucie, że wystraczająco zmęczyła partnera, wraca do młodych i przenosi w inne miejsce. Zabieg ten powtarza tak długo, aż trochę dorosną i będą w stanie uciekać przed wyrodnym ojcem, czy jakimś głodnym wujkiem. Lew, mający pod opieką grupę samic, jest zbyt leniwy, by polować; woli gotowe mięso, zdobywane przez lwice, albo sięga po małe, które uzna za nieswoje; to najprostszy, łatwy kąsek …
*
Surowe prawa Natury obowiązują również człowieka, który spowodował że prawa te są wyrafinowane[1] (sofisticated), to znaczy surowsze i bardziej okrutne… Przykład: media informują z dużą częstotliwością, że mężczyzna (samiec ludzki), Polak, z pewnością ochrzczony, po I komunii, bierzmowany etc. do tego stopnia maltretuje, znęca się nad dzieckiem żony, partnerki (kobiety), że przyprawia je o śmierć. Najgłośniejszą była ‘sprawa Kamilka’, którego ojczym tak skatował, że 8-letni chłopiec miał „postępującą niewydolność wielonarządową (…) chorobę oparzeniową i ciężkie zakażenie całego organizmu spowodowane rozległymi, długo nieleczonymi ranami”. Z komunikatu wynika, że „Kamilek przez cały czas pobytu w szpitalu był głęboko nieprzytomny. Nie zdawał sobie świadomości [język komunikatu], gdzie jest ani co go spotkało. Ani przez chwilę nie cierpiał”.
Ostatnie zdanie ma być pocieszeniem, podobnie jak to, że dziecku udzielono ‘ostatniego namaszczenia’. Potem był pogrzeb, wzdychanie do Nieba, ckliwa narracja o aniołkach, a niedawno – świętowanie rocznicy okrutnej śmierci… Zbiegło się to ze zmianą władzy, więc szybko przeprowadzono ustawę wyznaczającą ‘standardy ochrony małoletnich’, która funkcjonuje pod imieniem zakatowanego dziecka. Wyrasta ona z przekonania, że wszystko można sprowadzić do normy prawnej, paragrafu, przepisu, a więc symbolu. Potem i tak do głosy dojdzie rzeczywistość i będzie jak zwykle…
*
Mężczyźni naszych kobiet zachowują się podobnie za granicą… Rok temu, w maju prasa niemiecka donosiła o śmierci 4-letniego Fabiana, „zakatowanego na śmierć przez partnera [jego] matki. 33-latek posługujący się polskim i niemieckim obywatelstwem miał bić 4-latka po głowie i ciele, używając do tego twardego przedmiotu”. Portal TAG24.de mówi również o przemocy seksualnej. Oskarżona została także matka chłopca, 28-letnia Polka, która ma odpowiadać nie tylko za brak reakcji na działania partnera, ale dodatkowo za znęcanie się nad własnymi dziećmi. Kobieta wspólnie z 33-latkiem miała regularnie bić i torturować nie tylko Fabiana, ale też jego 6-letnią siostrę.” Tyle komunikat…
Prawzór polskiej matki i żony – Aniela Dulska zalecała by, „brudy prać we własnym domu”, ale to było w XIX wieku, kiedy wiadomości rozchodziły się powoli, za pośrednictwem gazet i przez plotkę. W cyfrowym i sztucznie inteligentnym wieku XXI pędzą lotem błyskawicy. Wtedy też uśmiercano dzieci po narodzinach, ale też – dla dobra „panicza” – ciężarną służącą wysyłano na wieś, do rodziny. Za wymuszoną odprawę mogła urodzić i podchować bachora, o którego prawdopodobnych losach (jak też innych wiejskich dzieci) można się więcej dowiedzieć z poczytnej książki Chłopki Joanny Kuciel-Frydryszak …
*
W marcu br. na jednym z portali bił w oczy oksymoron: Skatowany maluszek z Przemkowa. Dalej była informacja, że „11-tygdniowy chłopiec przeżył piekło na ziemi. Niemal od urodzenia był bestialsko katowany. Przerażająca prawda wyszła na jaw, gdy malec w krytycznym stanie trafił do szpitala w Zielonej Górze. (…) Marcinek od urodzenia był bity, tylko dlatego, że płakał. W krytycznym stanie z obrażeniami główki (uszkodzenie mózgu) i klatki piersiowej trafił do szpitala (…), gdzie lekarze podjęli walkę o jego życie”.
„Sąd rodzinny pozbawił już wyrodnych rodziców biologicznych praw rodzicielskich, a chłopiec trafił do rodziny zastępczej, gdzie otrzymał nowe imię. (…) Podejrzani o katowanie dziecka Monika M. i Marcin G. decyzją sądu w Głogowie trafili do aresztu”. Komunikat kończy optymistyczna wiadomość, że „chłopczyk znalazł wreszcie nowych kochających rodziców zastępczych”. Druga matka mówi, że będzie kaleką do końca życia; nie widzi, nie będzie chodził, jest karmiony przez rurkę… Na szczęście (dla niego) dziecko zmarło 20 maja, a bezduszne polskie prawo nie zezwala go pochować rodzicom zastępczym!
*
„Zmarł [też] półroczny chłopiec z Głogowa, który pod koniec lutego trafił do szpitala w Zielonej Górze z ciężkimi obrażeniami klatki piersiowej oraz głowy. Rodzice oskarżeni są o znęcanie psychiczne i fizyczne nad niemowlęciem oraz jego dwuletnim bratem. (…) Stan dziecka był bardzo poważny”. Policja zatrzymała rodziców – matkę (34 l.) i ojca (40 l.), którzy usłyszeli „zarzuty znęcania się nad osobą nieporadną ze względu na wiek oraz spowodowania poważnych obrażeń ciała skutkującą poważną chorobą. Grozi im do 20 lat więzienia”.
Z tych kilku przykładów wynika, że ludzkie potomstwo doznaje większego okrucieństwa, aniżeli zwierzęce, a matki (samice) rzadziej stają w jego obronie, co dowodzi, że instynkt macierzyński jest w nich słabszy albo przekierowany na to by mieć nieskrępowany dostęp do samca, pardon – seksualnego partnera.
*
Dzieci, o których mowa, zmarły śmiercią męczeńską. Poprzedziły ją dłuższe lub krótsze męczarnie zadane im przez dorosłych mężczyzn, którym przeszkadzały w kontaktach z ich matkami. Tylko tyle zawiniły zwyrodniałym ludzkim osobnikom, wobec których były bezbronne i przez nikogo niechronione. Również przez państwo i prawo, reagujące zwykle ex post, w sposób niemrawy, spóźniony albo nieskuteczny. Po każdej takiej śmierci opieka społeczna, kuratorzy, sądy tłumaczą się bezradnością, albo brakiem wiedzy o maltretowaniu małych dzieci. Milczą również sąsiedzi patologicznych rodzin czy związków; bo wolą się nie mieszać i mieć spokój.
Bowiem u nas śmierć męczeńska to śmierć za Ojczyznę, bądź w jakiejś wielkiej sprawie. Musi ona być potwierdzona i usankcjonowana przez Kościół lokalny (biskup) i powszechny (papież). Zamęczone na śmierć dziecko nie ma żadnych zasług; umiera, bo komuś przeszkadzało, albo było niepotrzebne. Dzieje się to w sytuacji kiedy w Polsce gwałtownie spada dzietność i nie są jej w stanie zatrzymać ani 500 plus, ani 800 …
Kościół jak mantrę powtarza frazę o ochronie życia „od poczęcia do naturalnej śmierci”. Bohatersko walczy o „życie nienarodzonych”, ale nie reaguje na śmierć noworodków i małych dzieci, które urodziły się, by zginąć śmiercią nienaturalną (bestialską, okrutną, przedwczesną). Kiedyś piętnowano ten typ zabójstw z ambon, podczas odpustów, misji czy rekolekcji; dziś (26 maja) w mszy radowej można usłyszeć, że „Pan miłuje prawo i sprawiedliwość”…
Męczeństwem rozłożonym w czasie jest też los niepełnosprawnych i ich rodziców. Wszak dla ‘pierwszego Polaka’ najważniejsze, by kobieta urodziła nawet płód niezdolny do życia, ale nadający się do przyjęcia chrztu.
*
W tym brutalnym kontekście Matka-Natura zaskakuje hojnością, albo rozrzutnością… Oto „13-latka urodziła dziecko na szkolnej wycieczce w Zatorze (woj. małopolskie). Ojcem jest osoba poniżej 17 roku życia”. Dziewczynka przyjechała z wycieczką do Małopolski, gdzie jej szkoła wynajęła drewniane domki w jednym z ośrodków turystycznych. Do porodu doszło w środę (15 maja), kiedy dzieci się zakwaterowały. Matka i dziecko, a raczej dwoje dzieci, zostały odwiezione do dwu różnych szpitali.
W komunikacie czytamy, że „najprawdopodobniej nikt nie był świadomy, że dziewczyna jest w ciąży. Wieczorem z łazienki jednego z domków nauczyciele i uczniowie usłyszeli krzyki. Gdy weszli do środka, okazało się, że ich uczennica urodziła chłopczyka. Natychmiast wezwali ratowników. Na sygnale przyjechało pogotowie z Wadowic”. Dziecko nie jest wcześniakiem, waży 3200 g, a „wszyscy zachodzą w głowę, jak to możliwe, że nikt nie zauważył, iż uczennica jest w późnej ciąży. W chwili porodu stan zdrowia dziecka był ciężki”. Aktualnie jest na intensywnej terapii noworodka w Uniwersyteckim Szpitalu Dziecięcym w Krakowie-Prokocimiu. Sprawę bada prokuratura w Sochaczewie …
Oprócz „zachodzenia w głowę” (sic!) w notatce pojawia się zdanie: „Znamy coraz więcej szczegółów w tej szokującej sprawie”… Dlaczego szokującej? Przecież królowa Jadwiga, zwana kiedyś „ozdobą kleru”, miała lat 12, kiedy polscy biskupi i możnowładcy wydali ja za mąż… Dzieci rodzące dzieci zdarzają się równie często jak rozłożone w czasie morderstwa noworodków i małych dzieci. Wszak wiedza o rozrodczości i seksualności człowieka jest u nas zakazana; na religii naucza się o „niepokalanym poczęciu” i „zwiastowaniu”, a to za mało, by ustrzec dziecko przed prokreacją, zanim osiągnie ono mentalną dojrzałość.
*
W jednym z podkarpackich miast jest muzeum znane z bogatego zbioru ruskich ikon oraz obrazów Beksińskiego. Wśród tych pierwszych zwraca uwagę ogromne malowidło przedstawiające piekło, w którym szatan czerwonym jęzorem zgarnia do swego ognistego brzucha grzeszników różnych stanów i profesji. Są wśród nich świeccy i duchowni (księża i biskupi), fałszerze, krzywoprzysięzcy, oszuści, mordercy… Każda grupa jest opisana w języku liturgicznym kościoła wschodniego, czyli staro-cerkiewno-słowiańskim. Jeśli ktoś go zna, to odnajdzie pisane cyrylicą słowo „dzieciobójcy”. Jeśli nie zna, to się domyśli; wystarczy się dobrze wpatrzeć w tę groźną ikonę.
- Wujek Google podaje, że „wyrafinowany: to 1) ‘będący wyrazem wysokiego poziomu umysłowego, artystycznego, technicznego itp.; 2) ‘przejawiający się lub odbywający na wiele wymyślnych sposobów; też: o kimś zachowującym się w taki sposób’ ↑
JS
To trudny do komentowania tekst bo przypomina o ciemnych stronach ludzkiej natury, której nie akceptujemy i ja wypieramy. Używam pierwszej osoby liczby mnogiej bo sam poczuwam się do tej praktyki. Owszem rejestruje opisane przypadki, ale o nich „zapominam” bo tak jest wygodniej. Dobrze, ze Autor rozdrapuje te blizny. Zaczął od zwierząt. Pozwolę sobie zarekomendować książkę amerykańskiej zakonnicy, która biskupi prześladowali bo myśli samodzielnie. „Pytaj zwierząt/bestii” (Ask The Beasts) to książka wyjątkowa Elizabeth Johnson, której tytuł nawiązuje to księgi Hioba. Hiob był przerażony głupota ludzi/przyjaciół. Ja tez jestem przerażony i dlatego coraz częściej pytam zwierząt a nie ludzi jak żyć.
Czasem myślę, że mógłbym w tym temacie napisać książkę; z autopsji, a także z tego co widziałem na salach rozpraw. Dobrze wiem co czuje małe dziecko maltretowane przez rozwścieczonego rodzica. Tego nie da się zapomnieć. Sama dysproporcja sił jest tak przygniatająca, że trudno nawet ubrać ją w słowa. Wciąż też mam przed oczami 4 letniego chłopczyka, którego pijany ojciec kopnął w twarz (!), czy kilkunastoletnią dziewczynkę na której usiadł ojciec (trzeźwy!), jedną ręką obwiązał sobie jej włosy, a drugą bił na odlew po twarzy. Po takich doświadczeniach zdarzały mi się dni w których zastanawiałem się ile dzieci w moim mieście spokojnie zasypia, a ile doznaje krzywdy, czy musi uciekać z domu, spać w piwnicach czy u sąsiadów, znajomych i nasłuchiwać czy nie nadchodzi niebezpieczeństwo. Statystyki pokazują, że najczęściej sprawcami znęcań nad bliskimi (nie tylko dziećmi) są mężczyźni, chociaż również kobiety mają w tym względzie swoje “dokonania”. Pastwić się nad bezbronnym dzieckiem można na różne sposoby, nie tylko biciem, szarpaniem ale również wyzwiskami, upokarzaniem, wyśmiewaniem, groźbami czy odmawianiem pokarmu. Takie przeżycia zostają w człowieku na zawsze, kładą się cieniem na całym życiu; przenoszą się na kolejne pokolenie. Odbierają wiarę w siebie, budzą różne lęki. Gdyby to ode mnie zależało, ludzie krzywdzący dzieci zniknęliby z naszej planety w jednej chwili… . Autor przypomina stare powiedzenie o tym, że “brudy należy prać we własnym domu”, czyli nie skarżyć się, nie szukać ratunku tylko poddać się cierpieniu. Pamiętam przypadki w których rodzina odwracała się od pokrzywdzonej gdyż “miała czelność” zgłosić organom o dziejącej się krzywdzie. Wspomniane powiedzenie wymyślił sadysta; dzięki niemu dalej mógł się pastwić nad bliskimi. Czesław Niemen śpiewał kiedyś o tym, że ” ludzi dobrej woli jest więcej”. Pewnie tak jest, ale jakoś mało ich w naszym życiu widać. Czy dobry człowiek nie reagujący na zło, obojętny na odgłosy awantury, rozpaczliwe krzyki dziecka, czy widzący ślady obrażeń na jego ciele (np. na placu zabaw, w przedszkolu, szkole, na lekcji religii, rodzinnym spotkaniu), widzący, że z dzieckiem dzieje się coś niedobrego , niepokojącego – na pewno pozostaje dobrym…?
Więc “zoomorfizacja” ?
Słowno-obrazowy komentarz Angora nietrafny… Tym razem przestrzelił.
Wielki medialny szum robi się wtedy, gdy skatowane dziecko umrze na stole operacyjnym, lub zostanie znalezione na podwórku, drodze czy w beczce.. Wcześniej nikt nic nie widział i nie słyszał, woda w usta, bo jakże donieść na sąsiada? Nierzadko takiego, który dzień święty święci..
Kuratorzy sądowi, czy pracownicy socjalni to bardzo często kobiety, nie chronione niczym przed agresją i wyzwiskami podopiecznych. Jak dotrzeć do dziecka, kiedy wejścia do mieszkania broni najczęściej pijany i rozjuszony ojciec? Grozą napawa fakt, że maltretowanie chłopca czy dziewczynki odbywa się często za cichą zgodą kobiety,
W zakładach karnych pedofile i dzieciobójcy to najgorszy sort o czym nie pozwalają im zapomnieć współwiężniowie , ale nie o takie rozwiązanie chodzi. Biuro Rzecznika Praw Dziecka ma bardzo dużo do zrobienia, nie tylko zza biurka i komputera. Dzieci czekają…
Tak ciężko przeglądać się w lustrze. JS przystawia je nam przed oblicze abyśmy nie uciekali od własnej natury. Opisane przypadki bestialstwa wobec najmłodszych, najbardziej bezbronnych powinny nami jako gatunkiem wstrząsnąć, ale czy tak się naprawdę dzieje ? Obserwując reakcje społeczne odnieść można wrażenie, że po chwilowych głosach oburzenia i wzmożenia moralnego sprawy zdają się przycichać a opinia publiczna przechodzi nad nimi do porządku. Służby pomocy społecznej rozkładają ręce powołując się na własną bezradność, a władze uchwalają normy prawne mające poprawić sytuację.
*
Autor przywołuje wydarzenia opisywane jako nadzwyczajne, najbardziej brutalne i wstrząsające. Tymczasem równie, a może bardziej przerażające wydają się przypadki masowej, codziennej przemocy w rodzinach – nie tylko wobec najmłodszych, choć dzieci zwykle są najbardziej poszkodowane. Masowość i powszechność przemocy fizycznej i psychicznej obrazuje skalę problemu z jakim współczesne społeczeństwa zmagają się na co dzień. Skalę przemocy daje się bardziej lub mniej dokładnie oszacować. A czy równie dobrze rozumiemy przyczyny przemocy, przyczyny jej brutalności, masowości i powszechności ?
*
Przemoc w rodzinach czy wśród rówieśników, poza opisywanymi przypadkami o charakterze zbrodniczym, nie jest przedmiotem szerokiej debaty społecznej. Ba, w ogóle nie jest przedmiotem debaty publicznej. Temat nie jest widocznie nośny medialnie, ani atrakcyjny w przestrzeni społecznej. Tymczasem dotyczy jednego z najważniejszych wymiarów człowieczeństwa ale też cywilizacji. Dotyczy czegoś, co w zamierzchłych czasach nazywano zezwierzęceniem ludzi. Dzisiaj należałoby raczej przypadki bestialstwa i zbrodniczości fauny nazwać zczłowieczeniem zwierząt.
*
Nasi przodkowie ubliżając sobie używali epitetów – baran, osioł, świnia, krowa, etc. Dzisiaj poprawność polityczna i obyczajowa wyklucza takie określenia, choć trafniej byłoby raczej zwierzęta określać nazwiskami zbrodniarzy wobec dzieci. Używanie nazw zwierząt na opisanie zachowań ludzkich zdaje się być coraz bardziej obraźliwe dla zwierząt i głęboko niesprawiedliwe Porównanie człowieka do zwierząt wypada zdecydowanie na niekorzyść homo-sapiens.
Trudno tu o komentarz, bezmiar okrucieństwa jest zbyt przytłaczający. Etologowie zwracali uwagę, że dziecko przez swoje cechy psycho-fizyczne zwykle obniża w otoczeniu poziom agresji. Najwyraźniej nie zawsze to tak działa. Dobrze, że Autor przywołuje także przykłady ze świata zwierząt. Dają do myślenia. Uruchamiają się tu chyba mechanizmy, które nie do końca pojmujemy. Są w ludzkiej naturze zakamarki tak ciemne, że aż strach tam zaglądać.
“Duch Święty rózeczką dziateczki bić każe!”. Ta popularna przez stulecia sentencja zaciążyła nad świadomością rodzicielską w naszej Ojczyźnie. I pewnie jeszcze długo się jej nie pozbędziemy znad Wisły i Odry. Cóż – “Lepiej być zarodkiem, niźli noworodkiem”.
Tym razem komentatorów niewielu, ale najlepsze komentarze pisze ‘samo życie’. Wystarczy wejść na adres:
https://www.onet.pl/informacje/onetszczecin/bili-roczna-dziewczynke-i-szukali-dla-niej-egzorcysty-rodzice-zatrzymani/qgcv694,79cfc278