01.03.2025
Po wczorajszym emocjonalnym wieczorze czas na spokojniejszą analizę. Fakt pisze o konsekwencjach wczorajszych wydarzeń na politykę Chin. Autorzy twierdzą, że Chińczycy rozważają obecnie trzy możliwe scenariusze. Ich perspektywa jest oczywiście zupełnie inna, ale pozwala nam lepiej zrozumieć, dlaczego zobaczyliśmy to, co zobaczyliśmy.
Pierwszy scenariusz zakłada, że Trump dokona zwrotu przez rufę i ogra Putina. Krótko mówiąc, że za działaniami prezydenta USA kryje się jakiś demiurgiczny plan, którego prawdziwe oblicze jeszcze jest przed nami zakryte. Obserwując dotychczasowe poczynania Trumpa śmiem twierdzić, że to bzdura. Taka wielopoziomowa rozgrywka przerasta po prostu potencjał jego i jego otoczenia.
Drugi scenariusz jest taki, że Rosja wstaje od stołu rozmów i Trump zostaje zdyskredytowany w Europie Zachodniej, co dla Chin byłoby bardzo korzystne. Trzeci scenariusz, z kolei fatalny dla Pekinu, to sytuacja, gdy Ruscy dogadują się z Amerykanami i coraz bardziej zacieśniają współpracę.
Jednak moim zdaniem najbardziej prawdopodobny jest czwarty scenariusz, będący wariantem drugiego a w zasadzie sposobem na jego uniknięcie. Aby go rozważyć, należy przyjąć jedno ważne założenie. A co w sytuacji, gdyby okazało się, że Rosjanie tak naprawdę nigdy nie usiedli do stołu? Mam tu na myśli, że na rozmowach w Rijadzie przedstawili Amerykanom totalnie nierealistyczne, zaporowe żądania. Na przykład całkowite zagarnięcie Ukrainy, wycofanie NATO z Europy Wschodniej i oddanie krajów nadbałtyckich w ich strefę wpływów?
Taki scenariusz szachowałby prezydenta USA. Zbyt duże ustępstwa oznaczałyby utratę wizerunku świetnego biznesmena, który tak mocno kultywuje Trump. Z drugiej strony zerwanie negocjacji oznaczałoby niespełnienie jednej z ważniejszych wyborczych obietnic, co również nadszarpnęłoby reputację POTUSa. W takim scenariuszu Trump znajduje się w szachu. Ale nie jest to jeszcze mat.
Wystarczyło rosyjską zagrywkę powtórzyć na Zełeńskim, również jemu postawić żądania z kosmosu i nie dając nic w zamian, lokując go w analogicznej sytuacji bez wyjścia i zmuszając do odrzucenia propozycji. O dziwo, mimo skrajnie niekorzystnych warunków Zełeński chciał dalej rozmawiać. Być może miał zamiar uzyskać lepsze warunki, być może grał na zwłokę. Trzeba było więc naprędce rozegrać scenkę, która zmusi prezydenta Ukrainy do zajęcia stanowiska. A te nie mogło być inne niż to, co usłyszeliśmy wczoraj w Białym Domu.
Dzięki zaplanowanemu przedstawieniu cała wina za nieudane rokowania spada na Ukrainę a Amerykanie mogą umyć ręce i powiedzieć, „chcieliśmy pokoju, próbowaliśmy zakończyć wojnę, ale zły Zełeński nam to uniemożliwił”. W ten sposób prezydent Trump ratuje swój wizerunek, a jak wiadomo, dla narcyza nie ma nic cenniejszego.
Piotr Stokłosa
Założenie przyjęte dla 4 scenariusza, że Rosjanie w „rozmowach w Rijadzie przedstawili Amerykanom totalnie nierealistyczne, zaporowe żądania…” wydaje się mało prawdopodobne. Rosjanie przedstawiając takie żądania, nawet nie spróbowaliby czegokolwiek ugrać, Tymczasem rozmowy to sposób aby to czego nie osiągnęli w wojnie próbować zrealizować dyplomacją. Stawiając żądania zaporowe nie mieliby szans zbadania co ewentualnie dałoby sie załatwić.
Warto pamietać, że Rosja od 2022 roku odcięta jest od technoologii i postępu technicznego obecnych na Zachodzie, w tym w USA. Rosjanie mają o co zabiegać w rozmowach, bo miedzynarodowa izolacja cofa ich w rozwoju.