sąsiad moich przyjaciół ze śląska, 90-letni dziś pan, ma życiorys tak barwny, że opowieści o jego losach wojennych mogłyby uchodzić za wzór należytej postawy i stać się ozdobą programu patriotycznego wychowania młodzieży w niedawnej i być może przyszłej IV RP.
pan S. (ąsiad) znalazł się w czasie wojny w formacjach wojska polskiego we francji, ale nie zdążono ewakuować go na wyspy brytyjskie przez dunkierkę. zrzucił więc mundur, w niebezpiecznie było się poruszać w kraju okupowanym przez wraże kohorty i przyłączył się do francuskiego ruchu oporu.
powojenna wolna francja nie zapomniała o dzielnych maquis polonais. p. S(ąsiad) został jako jeden z nich uhonorowany dodatkiem do emerytury, gdy ta zaczęła mu przysługiwać.
szczodrość francji w przeliczeniu polską walutę znalazła wyraz w sumie 41 PLN (po odliczeniu tzw. podatku belki). koszt prowadzenia konta wynosi 35 zł. panu S(ąsiadowi) zostaje 6 zł, z czego 1 zł musi zapłacić przy wypłacie z konta. z pozostałych już teraz 5 PLN musi jednak zaoszczędzić 6 na roczną opłatę kosztów utrzymania konta w dość tanim Kredyt Banku inne banki są droższe i koszt prowadzenia konta zagranicznego wynosi 65 (spółdzielczy) lub 80 PLN (Alior Sync).
p. S(ąsiad) musi więc dofinansowywać szczodrość państwa francuskiego, jeżeli chce uniknąć egzekucji komorniczej.
losy p. S(ąsiada) są żywym świadectwem luki w programach szkolnych i polityce informowania dorosłych polaków o konsekwencjach wojennego bohaterstwa.
wszyscy winniśmy pilnie studiować prawdziwe życie bohaterów.
nathan gurfinkiel
Każde k*stwo powinno mieć swój limes… Udostępniam, trza rozdmuchać aferę…
Emerytowani SS-mani żyją dziś przeważnie w Hiszpanii i tych problemów nie znają.
Rzeczywiście k*restwo! Tak bankowe jak i francuskie.
A ja słyszałem o innym przypadku wojennym.
Polak, pływający na polskich statkach podczas wojny, po wojnie wrócił do kraju; nadal pracował jako marynarz. Po odpowiednim czasie przeszedł w latach 70tych na emeryturę. Jaka była, to sobie można wyobrazić.
Ale przypomniał sobie, że podczas wojny zamustrował – chyba na pół roku – na statek amerykański. Więc machnął pismo do Amerykanów. I ci przyznali mu emeryturę – jakieś kilkadziesiąt dolarów. Wysyłano ją na adres rodziny tegoż marynarza za granicą, a ci przekazywali ją już na konto dolarowe.
Jak łatwo sobie wyobrazić, pan marynarz żył z emerytury amerykańskiej, a z polskiej miał na papierosy.
@Twardowski: – to se ne vrati! Wtedy trzysta baksów to była, po ówczesnym kursie, moja roczna pensja.