Ważny (bardzo ważny) artykuł PIRS-a w „Studio Opinii” (PIRS: Dlaczego opozycja nic nie może?). Już w tytule pyta Autor dlaczego opozycja nic nie może? Odpowiada zasadnie, że dlatego, iż jest winna i jest świadoma swoich win. PIRS wychodzi od zaniedbań, które legły u podstaw katastrofy smoleńskiej. Przypomina wcześniejszą katastrofę w Mirosławcu, kiedy wojskowy samolot CASA podczas lądowania zderzył się z ziemią. Zginęło 20 oficerów lotnictwa i czterech członków załogi. Wnioski po tej katastrofie były dość oczywiste. Zawinił człowiek nieprzygotowany do wykonywania czynności, które mu powierzono. Po ogłoszeniu wyników badania przyczyn tej katastrofy koniec świata szwoleżerów nie nastąpił, wnioski komisji nie zostały wdrożone.
Oczywiście możemy argumentować, że w przypadku katastrofy smoleńskiej nie tyle pilot zawinił, co jego najwyższy dowódca i głęboko wierzący w opiekę Matki Boskiej prezydent, ale pozostaje fakt niezbity, że rządząca władza po katastrofie samolotu CASA nie podjęła kroków, które miała obowiązek podjąć.
Pisze dalej PIRS o reprywatyzacji, o której bandyckim charakterze wiedzieliśmy wszyscy, pisały o tym gazety, domagali się zmiany przepisów i zasad również niektórzy członkowie kierownictwa Platformy Obywatelskiej.
Stwierdza dalej Autor, że ponieważ Platforma nie była zdolna do uznania i naprawienia swoich błędów, jej krytyka demagogicznych argumentów Prawa i Sprawiedliwości była słaba i brzmiała nieszczerze.
Zgodzić się wypada, że Platforma nie jest zdolna do uczciwego rachunku sumienia, i warto przypomnieć, że byliśmy już na tym filmie, kiedy nagle ze sceny politycznej zniknęła Unia Wolności. Wówczas alternatywa wyłoniła się od środka, nie tyle przez zdolność analizy popełnionych błędów, co przez zmianę munduru.
Czy Platforma ma klarowną ideę (program, wizję); klarowną w tym sensie, że ludzie wiedzą, jaką Polskę ta partia chciałaby budować? PIRS odpowiada, że nie tylko wyborcy mają kłopot z odpowiedzią na pytanie, kim są i co proponują ludzie Platformy, ale również politycy tej partii nie potrafią wiodącej idei swojej partii wyartykułować.
Do tej pory pełna zgoda, dalej jednak pojawia się zdanie, z którym mam problem. „Szansą dla partii opozycyjnych jest pokazanie porywającej wizji przyszłości” – pisze PIRS.
Nie wiem jak zdefiniować „porywającą wizję”. Zbyt często wiodącym motywem porywającej wizji był okrzyk „Sędziami będziem wtedy my!”. Kto wie, może moje obawy związane są z incydentem z dzieciństwa, kiedy wkuwanie zadanego do nauczenia się na pamięć wiersza ojciec przerwał wykładem o grozie samozwańczych sędziów wymierzających zemstę, a nie sprawiedliwość. Radosna pieśń wracała później ilekroć czytałem doniesienia o kolejnych rewolucjach, które nieodmiennie obiecywały ludowi, że będzie mógł wymierzyć zemstę. Najbardziej prymitywna wizja prawa i sprawiedliwości jest nieodmiennie porywająca i znakomicie zastępuje wizję ładu wyłaniającego się ze sporów.
Moja wizja jest nudna i mało porywająca. (A przecież rozglądamy się za partią polityczną, która miałaby wizję jakoś podobną do tej naszej prywatnej.) Marzy mi się partia, której politycy potrafią mówić: nie wiem, którzy mówią otwarcie, że jeśli dojdą do władzy, będą popełniać błędy, bo nie ma innej możliwości, że będą je próbowali naprawiać słuchając również opozycji, że polityka polega na poszukiwaniu metodą prób i błędów, a najgorsze jest przekonanie o własnej racji i upieranie się przy błędach. Marzy mi się partia umiarkowanych patriotów i nudnych obywateli, którzy nie chcą porywać, ale gotowi są słuchać, partia, która odróżnia ekspertów od lizusów i której politycy zdają sobie sprawę, jaką gimnastyką jest godzenie sprzecznych ekspertyz i sprzecznych interesów. Partia umiarkowanych patriotów i nudnych obywateli miałaby wizję ładu wyłaniającego się z kompromisów i czytelnej, wielokrotnie powtarzanej informacji, jakie są priorytety przywódców i członków tej partii. To ostatnie jest ważne, bo to nie jest porywająca wizja wszystkiego, a więc coś, co prezentuje się w trzygodzinnym exposé, a czytelny sygnał o tym, co najważniejsze.
W komforcie mojego fotela emeryta mogę powiedzieć, jakie są moje prywatne priorytety: wyrównać szanse naszych dzieci jeszcze w przedszkolu; ułatwić życie przedsiębiorcom; poprawić, a może naprawić przedstawicielstwo pracowników najemnych. Inne sprawy są ważne, a nawet bardzo ważne, ale jest ich bardzo wiele, więc te naczelne priorytety muszą być wybite, łatwe do zapamiętania, jako coś, co jest wiodące, co dla polityka może być swoistą obsesją, powodem, dla którego wdał się w brudną grę. Jakie są priorytety innych nudnych obywateli? Nie wiem, może są tu jakieś badania, ale ja ich nie znam.
Wiedza o priorytetach obywateli może pomóc zdobyć władzę, ale politycy, dla których jedynym priorytetem jest zdobycie władzy, nie wydają się atrakcyjni. Tymczasem chwilami mam wrażenie, że politycy opozycji są często odbierani jako ludzie, których jedynym priorytetem jest zdobycie władzy.
PIRS ma rację, czytelność ich innych priorytetów (poza zdobyciem władzy) pozostawia wiele do życzenia. Jedna sprawa wydaje się być stosunkowo jasna, politycy opozycji są zasadnie zatrwożeni zamachem na instytucje demokratycznego systemu. Bodaj najbardziej niepokoi próba zamienienia wymiaru sprawiedliwości w narzędzie partyjnej dyktatury. Trybunał Konstytucyjny poszedł pod nóż pierwszy, dziś toczy się walka o niezawisłość sędziów.
I znów czytaliśmy spory o to, kto zaczął. Obserwujący zaledwie kątem oka byli zagubieni, trudno było im rozsądzić, kto tu właściwie ma rację, czasem pytali o zdanie, częściej mówili o swoich osobistych doświadczeniach z sądami, których biurokratyczna mitręga, nieżyczliwość, lekceważenie petentów, a nierzadko demonstracyjna pogarda, wywoływała ich gniew i zrozumienie, że trzeba coś z tym zrobić.
Kilka lat temu Leszek Balcerowicz zapytany czy dziś zrobiłby cokolwiek inaczej niż wtedy, kiedy organizował terapię szokową, powiedział, że może objąłby swoimi działaniami wymiar sprawiedliwości. O ile pamiętam, nie rozwinął tej myśli, nie powiedział jak i co by zmienił, zapewne uznając, że nie ma to już dziś znaczenia. Kolejne partie polityczne walczące o władzę roztaczały porywającą wizję, obiecując że się rozprawią i że ukrócą. Reforma wymiaru sprawiedliwości była wspominana, ale nie była priorytetem, odnosiło się wrażenie, że nikt nie wie, jak się za to zabrać.
Dziś będąca w defensywie opozycja ma problem, koszmarne projekty PiS-u, na które można wyłącznie odpowiedzieć NIE, co przy bezsilności kończy się błaganiem koszmarnego prezydenta, żeby zawetował.
Patrzymy ze zdumieniem na kolejne sondaże, wymyślając sobie odpowiedzi na pytanie, co ludzi skłania do popierania partii politycznej likwidującej kulawą demokrację i zastępującej ją systemem autorytarnym.
Rozmowa telefoniczna z zaprzyjaźnionym przedsiębiorcą z innej części Polski. Długo nie mieliśmy ze sobą kontaktu, więc najpierw ogólnie o życiu i wnukach, potem o polityce, o dyktatorze i jego świcie i o tym jak na prowincji ze wszystkich dziur wyłażą parafialne szuje, troszkę o ojczyźnianej historii od Rydza do Rydzyka, a wreszcie o jego firmie, którą już miał zamykać, ale teraz trochę się poprawiło, więc będzie głosował na kogokolwiek poza PiS-em, trochę przeciw sobie, ale co robić w takim kraju żyjemy.
Porywająca wizja, że wiosną nie Polskę, lecz wiosnę zobaczę, trochę mnie niepokoi swoją romantyczną utopią.
Chwilowo mam wrażenie, że wszędzie słyszę „Czerwony sztandar”.
Andrzej Koraszewski
[responsivevoice_button voice=”Polish Female” buttontext=”Czytaj na głos”]

Proponowana partia ma nawet atrakcyjny skrót PUPINO :))
Ale mam podobne preferencje…
A dla mnie atrakcyjna wizja jest bardzo prosta: Wolność dyskusji! Wolność dyskusji w szkołach, w mediach i w rodzinach. Nie ma prawa o obrazie uczuć religijnych. Każdy, od przedszkolaka do staruszka ma prawo zadawać pytania na dowolny temat. Polacy zastanawiają się nad niepokalanym poczęciem, nad organizacją państwa, nad pochodzeniem moralności, nad związkiem fizyki kwantowej ze świadomością. Zastanawiają się, jak wyeliminować smog i antybiotyki z mięsa. Jak zorganizować się, kiedy połowa zawodów zniknie, bo AI zastąpi wielu kierowców, dziennikarzy, lekarzy, a nawet naukowców. Na początku było słowo, i proponuję, żeby znowu zacząć od niego.
Istotnie PUPINO bo ODPUPIĆ się nie dało, a w końcu, to jest główny priorytet. : ) Jeśli idzie o wolność dyskusji to ją mamy i to mniej więcej od 1976 roku. Teraz od ponad ćwierć wieku jest ona pełna i chwilowo nic jej nie grozi. Problemem jest umiejętność dyskutowania, a nauczanie tej umiejętności powinno być priorytetem każdego człowieka zaangażowanego w nauczanie lub organizowanie dyskusji. Partia mająca taki priorytet mogłaby nosić nazwę Parlamentarna Polska, ale również z postulatem, że parlamentaryzmu trzeba się uczyć od przedszkola. W szkole mieliśmy nauczyciela, który zachęcał nas do nauki strasząc, że inaczej będziemy węgiel rozwozić. Teraz nauczyciele mogliby zachęcać dzieciny do uczenia się parlamentaryzmu, bo inaczej będą dyskutować jak ich rodzice.
Najważniejsze, żeby każdy dzieciak zaczął czuć całym sobą, że białe jest czarne, i żeby doznawał ciężkiej obrazy uczuć, gdyby ktoś ośmielił się poddać w wątpliwość tę prawdę.
To najważniejsze zadanie dla polskiej szkoły, z którego wywiązuje się coraz i coraz to lepiej.
Tak sprofilowany obywatel to dyskutant doskonały!
już 100 lat temu powstała taka partia (przynajmniej z nazwy):
http://lubimyczytac.pl/ksiazka/28126/historia-partii-umiarkowanego-postepu-w-granicach-prawa
**
My tu ciągle o partiach, a stara prawda mówi, że pracownik pracuje najgorzej, jak mu sie pozwala. Przyzwolenie jest promowaniem. Jesli pracownik się spóźnia notorycznie i nie spotyka się to z reakcją, to będzie się spóźniał dalej. Co więcej – zachęceni przykładem współpracownicy także będą się spóźniać.
Z politykami jest dokładnie tak samo.
Jeśli coś robią nie tak, ale ich recenzenci (głównie media) zbywają to milczeniem, albo nawet tłumaczą, to i politycy nie będą czuli się w obowiązku cokolwiek zmienić w swoim postepowaniu na lepsze. Ba, tym bardziej będą się w błędach utwierdzać. Przez już 10 lat nie ma normalnej debaty. I nawet dziś słyszę, że nie wolno krytykować III RP, bo wystarczająco głośno robi to PiS. Skoro nie wolno takiej (przykładowo) PO krytykować, to skąd ma wiedzieć, kiedy zmienić postępowanie, inaczej priorytety ustawić itd.? Skąd PO ma wiedzieć, kiedy popełnia błąd
Poniższy cytat się do tego odnosi.
„będą popełniać błędy, bo nie ma innej możliwości, że będą je próbowali naprawiać słuchając również opozycji, że polityka polega na poszukiwaniu metodą prób i błędów, a najgorsze jest przekonanie o własnej racji i upieranie się przy błędach.”
.
Słuchać także opozycji… Opozycja ma dokładnie ten sam problem, co rządząca koalicja. Z jednej strony wrogi obóż gotów im zarzucać wszelkie zło, z drugiej strony ci, co mogliby i powinni recenzować poczynania władzy, czyli media. Nie czynią tego. Mało tego – histerycznie reagują na wszelką krytykę „swoich”. To stąd taki zaklęty krąg.
I to nie jest wina samych polityków.
Oni po prostu nie dostają odpowiedniej informacji zwrotnej.
Poczekam cierpliwie na odpowiedz PIRSa, co miał na myśli pisząc o porywającej wizji, lecz już teraz jestem gotowa postawić dolary przeciw orzechom, że nie myślał o wizji, której boi się Autor.
Dla mnie porywająca wizja państwa , to: 1. państwo świeckie od poczęcia do śmierci; religie , niereligijności, światopogląd to sprawa prywatną obywateli i bezpieczeństwo tych praw jest pod ochroną państwa, 2. edukacja oparta na wzorach z XXI a nie na metodzie scholastycznej z XVIII wieku ( jest z czego czerpać), 3. państwo prowadzi politykę prospołeczną, przestaje się ograniczać do roli nocnego stróża, 4. obowiązuje ścisły podział i równoważenie się władz (w tym, parlamentarzyści ani sędziowie nie mogą być urzędnikami); autonomia instytucji pozostaje pod ochroną prawa; 5. parlament jest 2-izbowy, w niższej jest 100 obywateli, zmiana barw partyjnych wiąże się z rezygnacja z mandatu; wyższa izba jest niewybieralna reprezentacją samorządową; 6. wolność słowa jest niczym nie ograniczona; 7. Powołuje się pozaparlamentarny trybunał ochrony ładu konstytucyjnego, który może karać za naruszenie Konstytucji i zasad ustrojowych, z uprawnieniem do dożywotniego wykluczenia z piastowania jakichkolwiek publicznych funkcji, 8. Wolności wszelkie, czyli obywatelskie i ekonomiczne itd., itp.
Każdy z nas może ułożyć porywającą go wizję państwa. Czy któraś partia aspirująca do władzy myśli całościowo o urządzeniu przyjaznego dla wszystkich państwa prawa? Byłoby się o co pokłócić, ale może wyszedłby z publicznej debaty jakiś sensowny plan na życie. W przeciwnym razie – po co nam partie ?
@Autor Piszesz: „Jeśli idzie o wolność dyskusji to ją mamy i to mniej więcej od 1976 roku.” Nie słyszałem jeszcze dyskusji w polskiej telewizji o wpływie opowiadania o ukrzyżowaniu na psychikę dziecka. Nie wiem nic o dyskusji w szkole na temat zmiany tekstu Dekalogu z biblijnego na obecny. Mógłbym wymieniać tak długo. Ale nie tylko o religii się nie dyskutuje. Nie mamy informacji o szkodliwości smogu, jedzenia z antybiotykami i innymi paskudztwami, itp. Weźmy czasopisma typu Polityka, czy Newsweek. Przy nakładzie ok. 100 tys znaczy, że docierają do małego procenta ludzi w Polsce. Ignorancja na temat leków homeopatycznych, żywności GMO, zapłodnienia in-vitro, itp., jest porażająca. Wbrew pozorom, zmiana tego stanu rzeczy wcale nie jest taka trudna, tylko żeby się nam (ludziom, którzy nieco więcej wiedzą) chciało chcieć nieść kaganek oświaty pod strzechy. Niestety, nie chce…
„Nie wiem nic o dyskusji w szkole na temat zmiany tekstu Dekalogu z biblijnego na obecny.”
Pan żeś chyba, za przeproszeniem, zwaryjował!
To może jeszcze dyskusji by się Wam zachciało na temat co sądzi o zmartwychwstaniu współczesna medycyna?
Albo co sądzi współczesna biologia o pochodzeniu ludzkiej świadomości?
Dyskusja to grzech, ciężki grzech. Wiedza to grzech. Logika to grzech. Biada nam!
Jeśli im głupszy kandydat na dziennikara tym lepszy, bo chcemy docierać pod strzechy, to nie brak swobody dyskusji jest problemem, a sprawa znacznie poważniejsza, czyli mentalność elit. Stąd mój pierwszy priorytet – wyrównania szans naszych dzieci od przedszkola, bo od dachu niczego nie naprawimy. Przecie śród tych dziennikarów mrowi się od niedouczonych przeciwników GMO, antyszczepionkowców i innej różańcowej braci. Zniknęły strzechy (owszem są, w ośrodkach rządowych), zniknął z dachów azbest, zostało zauczanie w szkołach, które nie daje szans na dyskusję, więc i jej swoboda niczemu nie służy.
Poniżej ośrodek rządowy w Łańsku, pokryty strzechą, za którą rzemieślnikowi nigdy nie zapłacono. (Dzwonił do mnie i pytał, czy myślę, że ten nowy rząd zechce zapłacić. Podyskutowaliśmy swobodnie i doszliśmy do wniosku, że szkoda pieniędzy, na kolejnych adwokatów.)
A co to znaczy „wyrównanie szans naszych dzieci”?
Wyższy status przedszkolanki niż profesora uniwersytetu, wyrównująca stymulacja intelektualna, nauka nauki maluchów, żeby wiedziały od najmłodszego wieku, że nauka jest fascynująca. Mistrzami w te klocki są Koreańczycy, ciekawe rzeczy robi się w Japonii, Izraelu i w Finlandii. Są ciekawe próby i u nas, ale rzadko jest to stymulacja wyrównująca szanse, częściej utrwalająca przepaści.
Po to strzechy w ośrodkach rządowych, żeby przeciekający mogli zwalać na eavesdroppers ? A zlikwidowano azbest, pozostał jednak (miejmy nadzieję) nasz polski „śmiech homerycki” (asbestos gelos, czyli nie gasnący śmiech). Oni się (ci bogowie) tak śmiali, jak Hefajstos im zaprezentował złapaną z Aresem na flagrancie Afrodytę, w siatce. Mnie jednak nie jest już wcale do śmiechu. Przerobiłem te podrygi i naśladujące siłę kurcze około 25 lat temu. Jako bezradny widz, i nie uśmiecha mi się to w nowej odsłonie. Ale dalej rozglądam się za towarzystwem, z którym chętnie dałbym się powiesić
Dość buńczuczne to hasło i w obecnej sytuacji mało realne.Dawniej nazywało się to marzeniem ściętej głowy.Jednym z zasadniczych błędów jaki ciąży na pogrobowcach etosu jest fakt iż do rządów dopchali się hist(e)rycy i trwa to od lat.
Bez wzgl czy się to podoba czy nie,wzrost gospodarczy i nie tylko, IIIRP odnotowano gdy konsekwentnie przy władzy byli ekonomiści.Dwukrotnie (o zgrozo) zrobiło to SLD,za co zostało wymazane z pamięci.Obecni rządzący mają najwięcej skutecznych argumentów po 89r żeby podjąć próbę przeprowadzenia jakichś zmian.Niestety przy okazji robią wszystko,żeby się przewrócić i tą szansę zmarnować.Inna sprawa,że tylko oni mogą stosować na okrągło słynne powiedzenie type; zrobię mamie na złość i odmrożę sobie uszy.Antagoniści mają inną szansę,czyli jak to (nie trendy) mówią; jak Żydzi w getcie,jeden uciekł.Są po prostu zwykłymi eunuchami.Gdyby ktoś nie wiedział czym się to je;Egipt to kraj bajek,eunuch to chłop bez jajek.Nic zatem ,że wolą się pocieszać; sędziami będą..Jakoś nie chcą sobie uzmysłowić,że już byli sędziami i to jest jednym z powodów tego iż ciemny lud (przez poniektórych zwany suwerenem)ich nie cierpi.Na dodatek hasło dnia o niezawisłych sędziach jest mocno chybione.No bo już krąży po maglach twierdzenie,że szkoda,bo co się odwlecze to nie uciecze.
Temat III filara jest rozgrywany przez totalną opozycję strasznie nędznie,gdyż główny rozgrywający,min.Ziobro dawkuje
swój horror nader oszczędnie.Chociaż widać,że zapasy ma spore.Nie ma co ukrywać,sprawa TK i SN,zostały przegrane
w cuglach i obecne insynuacje czy polemiki osobiste są naprawdę żałosne,przypominając wyzwiska z piaskownicy typu Jurek ogórek.Zresztą koncepcja totalnej opozycji,tylko rozdrażnia elektoraty,powodując istną zgagę czyli dojście do głosu samych co bardziej krzykliwych mentekaptusów.Inna sprawa,że oliwy do ognia dolewa omf IV władza której już lata temu we łbach się przewróciło.A jeszcze jakoś zapomniano o fakcie iż III filar to nie tylko sędziowie,więc zabawa
może potrwać.Kilka tygodni temu pochwaliła się pomysłem ozdrowieńczym jedna exministra rodem z PO i na moment zwolennicy opozycji zadygotali w orgazmie.Jednak prawda jest jedna. i nie podzielna.W naszym grajdołku pomysły mogą mieć ludzie do tego upoważnieni.Co do reszty,powinni wziąć i zapomnieć.W przeciwnym razie zostanie zastosowany tryb
tzw czyli ; zniszczę cię.W tym kontekście PiS będzie rządził jeszcze do końca lat tłustych i trochę chudych.Antagoniści
z opozycji mają ostatnią szansę na przyłączenie się,chyba,że mają nagrabione.Albo oni,albo ich krewni królika. Zobaczymy tylko czy koszeni zażądają realizacji tego co im Komorowski obiecał,a nie zdążył zrealizować.Jeśli PiS się na to zgodzi,to po pełowcach ślad zaginie,ale ferment w Polsce może rozsadzić spójność pisuaruf.Mimo upływu lat,niechęć do koszernych mamy w genach i nie da się go zwekslować na Rosjan.